Metody są różne, ale cel ten sam. Sprytnie podejść, wcisnąć przekonującą historyjkę i sprowokować ofiarę, by pokazała, gdzie trzyma oszczędności. Oszustów podających się za pracowników pomocy społecznej, gazowni czy instytucji charytatywnych jest coraz więcej i działają coraz bardziej bezwzględnie. Ostatnią ofiarą oszusta została 71-letnia mieszkanka Wolbromia. Za łatwowierność zapłaciła 25 tysięcy złotych. 6 listopada do kobiety zadzwonił rzekomo jej brat. Narzekał na poważne problemy finansowe. Prosił o pożyczkę. Kobieta zgodziła się bez wahania i podjęła w banku 25 tys. złotych. Po pieniądze przyszedł obcy mężczyzna, „znajomy” brata. Kobieta zorientowała się, że została oszukana, po rozmowie z prawdziwym bratem, który nie pożyczył od niej ani złotówki.
Taką lub podobną metodą okradziono w ostatnich kilku latach w Olkuskiem co najmniej kilkanaście osób. Policjanci nazywają ją „na wnuczka”, bowiem oszuści najczęściej podają się za bliskich krewnych starszych osób. We wszystkich przypadkach działanie jest podobne. Do domu starszej osoby dzwoni mężczyzna lub kobieta podający się za jej bliskiego krewnego. Często zmieniony głos tłumaczy zapaleniem krtani czy gardła. Prosi „babcię”, by pilnie pożyczyła mu pieniędzy. Przychodzi po nie kolega, bo wnuczek, kuzyn czy szwagier załatwia akurat w innym mieście bardzo ważne sprawy urzędowe.
Niestety, w dzisiejszych czasach coraz częściej sprawdza się hasło: Dobry bajer to połowa sukcesu. Z dobrym skutkiem wykorzystują je cwaniaki i oszuści, którzy niczego niepodejrzewającym ofiarom wciskają łzawe historyjki, bezczelnie wykorzystując naiwność i dobre serce. Zmieniają się tylko scenariusze działania. Oto kilka przykładów z ostatnich lat:
W Olkuszu, młode, śniadolice kobiety pukały do drzwi i opowiadając różnego rodzaju historyjki, pakowały się do mieszkania. Starszej kobiecie, która otworzyła drzwi, opowiadały o straszliwym losie emigrantów z Czeczeni. Prosiły o możliwość podgrzania mleka dla dziecka. Kobieta, która ulitowała się nad biedactwami, zapłaciła za dobre serce 2,6 tysiąca złotych. Do domu innej olkuszanki zapukała młoda kobieta, podająca się za pracownicę ośrodka zdrowia. Zbadała starszą panią i stwierdziła, że od razu należy jej się zapomoga w kwocie stu złotych. Wyjęła banknot o nominale 200 złotych i poprosiła o wydanie reszty. Musiała widzieć, jak staruszka sięga po zebrane w kopercie oszczędności. Potem powiedziała, że potrzebne jest jeszcze jedno badanie, po którym szybko wyszła. Dopiero po jakimś czasie poszkodowana zorientowała się, że zniknęły wszystkie jej pieniądze. Całe oszczędności stracił też starszy człowiek z Wolbromia, który dał się oszukać mężczyźnie podszywającemu się pod pracownika instytucji unijnej. Oszust wmówił poszkodowanemu, że z uwagi na wiek należy mu się specjalna nagroda wypłacana z unijnych funduszy. Twierdził, że w urzędzie miasta przygotowywana jest specjalna uroczystość związana z wręczeniem wyróżnienia. Zaznaczył jednak, że nagrodzony powinien mieć przy sobie równowartość pieniężną swojej renty. Starszy człowiek, sięgając po pieniądze, pokazał nieznajomemu, gdzie trzyma swoje oszczędności. Potem oszust poprosił o pokazanie mieszkania. Wystarczyła chwila nieuwagi i mężczyzna stracił wszystkie pieniądze.
– To właśnie starsi stają się najczęściej ofiarami oszustów, gdyż mają więcej zaufania do ludzi. Dlatego uczulamy osoby zajmujące się starszymi krewnymi, by ostrzegali je przed obcymi pukającymi do drzwi. Zawsze, w razie jakichkolwiek wątpliwości, mamy prawo sprawdzić tożsamość takiej osoby, tyle że rzadko z tego korzystamy. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, nie wpuszczajmy obcego do domu – podkreśla młodszy aspirant Łukasz Czyż, rzecznik prasowy olkuskiej policji.