Za mało asfaltu w asfalcie?

Zniknięcie śniegu ujawniło brutalną prawdę o stanie dróg w powiecie olkuskim. Jazda po łatanych setki razy dziurach i wyrwach w asfalcie może wyprowadzić z równowagi najbardziej cierpliwych kierowców. Szybciej byłoby wymienić z nazwy drogi niezniszczone, niż te, które wyglądają jak po trzęsieniu ziemi. Problem nie jest nowy, ale podatnika najbardziej może boleć stan tych dróg, które oddano do użytku kilka lat, a nawet kilka miesięcy temu. Chyba najwyższa pora, żeby nasi gospodarze zrobili porządek i zaczęli kontrolować, na co i jak wydawane są pieniądze ze wspólnej kasy. Jak się okazuje, zaniedbań można dopatrzeć się na wszystkich możliwych etapach realizacji drogowych inwestycji, od projektu począwszy, na jakości nakładanego asfaltu kończąc. Wskazanie konkretnych osób odpowiedzialnych za poszczególne zadania jest proste, natomiast póki co, nic nie wskazuje na to, żeby ktokolwiek poniósł odpowiedzialność za rażące zaniedbania.

Powiatowe drogi Króla Kazimierza Wielkiego, al. Tysiąclecia i „zedermanka” to najnowsze inwestycje powiatu olkuskiego, które kosztowały łącznie prawie 15 milionów zł. Każda z nich w efekcie okazała się bublem, bo nie minęło wiele czasu, a pojawiają się dziury i pęknięcia.Także nawierzchnia niedawno remontowanych olkuskich ulic, Szpitalnej i Mickiewicza, na które wydano kolejnych kilka milionów, pęka na oczach użytkowników. Nie wspominając o robionej w wielkich bólach Żuradzkiej, która też się sypie. Nie jest to zbieg okoliczności, a samorządowcy powinni jak najszybciej wyciągnąć wnioski i ustrzec nas przed kolejnym wyrzucaniem pieniędzy w błoto.

Rękę na pulsie powinien zawsze trzymać konkretny człowiek, a dokładnie inspektor nadzoru inwestorskiego, którego zadaniem jest dopilnowanie wykonawcy, żeby nie było „za mało asfaltu w asfalcie”, a wszystko zostało ukończone w odpowiednim terminie. Z reguły samorządy ogłaszają przetarg na takie usługi. Jak udało nam się dowiedzieć, za nadzór,,zedermanki” i ,,bydlinki” starostwo zapłaciło grubo ponad 200 tys. zł. Cena za nadzór uzależniona jest od zakresu prac. Po jakości wykonanych ostatnio robót, które każdy może zobaczyć gołym okiem, trudno nie mieć wrażenia, że coś jest nie tak. Kto weźmie za to odpowiedzialność?

– Trudno dzisiaj rozstrzygać, w którym momencie i kto zawalił. Coś jednak musiało spowodować, że inwestycja przed upłynięciem gwarancji nie jest dostatecznie trwała. Nie po to wydajemy tyle pieniędzy, żeby potem do tego wracać. Dzisiaj mamy jeszcze okres gwarancji, ale za chwilę on się skończy i wtedy trzeba będzie z własnych środków poprawiać to, co się zepsuło – mówi burmistrz Olkusza, Dariusz Rzepka.

Bardziej dociekliwy w szukaniu przyczyn widocznych gołym okiem drogowych bubli wydaje się być nowy gospodarz powiatu Jerzy Kwaśniewski, który nie ukrywa, że stan dróg powiatowych będzie teraz jednym z jego najważniejszych zadań. Wiele dróg w powiecie wymaga kapitalnego remontu. – Jeżeli chodzi o drogi, na których ostatnio były prowadzone inwestycje, to jest to już inna sprawa. Prowadzimy weryfikację tych inwestycji. Sprawdzamy, czy wykorzystane materiały były odpowiedniej jakości, czy nadzór był należyty i po uzyskaniu tych informacji od Zarządu Drogowego, działu inwestycji i prawników, będziemy mogli więcej powiedzieć – obiecuje starosta.

Pod lupą znalazł się Zarząd Drogowy, który odpowiada za inwestycje drogowe w powiecie. Ostatnio zaliczył kilka poważnych wpadek. Póki co wiadomo już, że będą zmiany w samym procesie przygotowawczym do robót. – Mamy kilka pomysłów. Jednym z nich jest zmiana w procesie przygotowania zamówień publicznych. 1. stycznia został powołany nowy wydział zamówień publicznych, który ma nadzorować wszystkie zamówienia publiczne, czy to będą zamówienia drogowe czy inne, i będzie z tego skrupulatnie rozliczany – planuje Jerzy Kwaśniewski. 

Niektórzy zauważają, że nie tylko w tym tkwi problem ostatnich porażek drogowych, jakie ma na koncie była i obecna władza. – Problem przede wszystkim wynika z kalendarza wykonywania tych inwestycji. Często są one przeprowadzane w okresie jesienno-ziomowym a nie wiosenno-letnim. U nas wszystko jest postawione na głowie. W każdej dobrze zorganizowanej korporacji, firmie czy ościennych samorządach, projekty są opracowywane w okresie jesienno-zimowym, a roboty ruszają na wiosnę. U nas się tego nie robi. Robi się wszystko na szybko, bo nagle dowiadujemy się, że jest jakaś pula pieniędzy w Urzędzie Marszałkowskim albo innym programie pomocowym. My robimy to wszystko na kolanie – denerwuje się Paweł Piasny, radny powiatowy, który na dobry początek skierował do Rady Powiatu siedem interpelacji dotyczących inwestycji drogowych. Niepokój radnego budzą: al. Tysiąclecia, Osiecka i Żuradzka i ,,zedermanka” w Zimnodole oraz Osieku. Wskazuje on nie tylko na niedbałość wykonania dróg, ale także bałagan, jaki pozostawiają po sobie robotnicy. Komisja rozwoju pod jego kierownictwem chce, żeby jak najszybciej opracowano profesjonalny i kompleksowy program rozbudowy infrastruktury w mieście Olkuszu i powiecie. – Olkusz jest miastem zakorkowanym i wymagającym szybkich i dobrych inwestycji infrastruktury – podsumowuje radny Piasny. 

W ciągu najbliższego roku, a także następnego, nie możemy spodziewać się cudów. Powód jest prosty – brak pieniędzy. – Musimy pospłacać inwestycje, które zostały zrealizowane. Myślę, że najbliższy rok i rok przyszły nie będą optymistyczne, jeżeli chodzi o inwestycje – mówi Paweł Piasny. Podobne zdanie ma starosta Kwaśniewski. – Ja myślę, że na większe inwestycje pieniędzy jest za mało. Natomiast mam nadzieję, że w porozumieniu z gminami możemy coś zrobić – mówi.

Na to chyba jednak nie ma co liczyć, przynajmniej jeśli chodzi o Olkusz. Budżet jeszcze nie jest gotowy, więc nie wiadomo, ile pieniędzy będzie na drogi. Jak udało nam się dowiedzieć, planowane jest jedynie dokończenie ulic Kopernika i Dygasińskiego. Nowych inwestycji na pewno nie będzie, a kwota przeznaczona na drogi wystarczy jedynie na łatanie tego, co popsuje się przez zimę. Jedynym ratunkiem byłyby fundusze pomocowe. Problem polega na tym, że w powiecie nie ma ani jednego gotowego projektu. Więc teoria Pawła Piasnego, co do pisania projektów na kolanie, ma swoje uzasadnienie. Jak zwykle potwierdza się też fakt braku wyciągania konsekwencji w stosunku do odpowiedzialnych za marnowanie publicznych pieniędzy.