Przyjechali ze słonecznej Italii, gdzie żyje się zupełnie inaczej niż tutaj. W Olkuszu spędzili dwanaście dni i mimo iż dotarli do nas jako nieznajomi, to wyjechali jako przyjaciele. Wystarczyły niespełna dwa tygodnie, aby w szarość miasta wlać mnóstwo kolorów. Niestety od wczoraj sporo z nich już wyblakło.
Cały świat w jednym miejscu
„Multi kulti” opanowało Polskę. Obawiano się różnic kulturowych i poglądowych, a przede wszystkim zamachów. Zabrakło każdego z tych elementów. Nasz kraj stał się bezpiecznym domem dla tysięcy ludzi z najróżniejszych stron świata, z których część już teraz zaplanowała powrót do Krakowa i w inne regiony Polski. To dowód na to, że zdaliśmy egzamin. Nie tylko jako organizatorzy, ale głównie jako ludzie. Oczywiście, Światowe Dni Młodzieży nastawione były przede wszystkim na spotkanie z Papieżem Franciszkiem, ale w żadnym momencie nie można zapominać o innych aspektach przyjazdu pielgrzymów. Niemal od razu okazało się, że kolor skóry czy miejsce urodzenia ma się nijak do bycia człowiekiem lub prawa do uśmiechu oraz radości z poznania nowego miejsca i ludzi. Bariery językowe? A czy takie w ogóle istnieją?! Dla chcącego nic trudnego. W kilku językach naraz, łamaną polszczyzną, a nawet na migi i z pokazywaniem – każdy sposób był dobry i co ważne, skuteczny. Święto młodzieży katolickiej stało się świętem całego narodu i różnych wyznań. Przez kilkanaście ostatnich dni Polska była centrum świata, a wieść o Polakach i naszych zwyczajach nieść się będzie jeszcze długo po najdalszych zakątkach południowoamerykańskiej dżungli, mongolskich stepach, pod chińskim murem czy po Brooklynie. O Polsce i o Polakach mówi się teraz wszędzie. A jak się mówi? Tak, jak widziano nasz kraj przez minione dni – bezpieczny, gościnny i otwarty.
ŚDM w wydaniu lokalnym
26 lipca wszyscy pątnicy ruszyli na Kraków, by wziąć udział w głównych uroczystościach związanych z obchodami ŚDM. Zanim jednak wielotysięczny tłum dotarł do stolicy Małopolski, miał okazję poznać właśnie tę ,,mniejszą” Polskę, lokalną. Olkusz i cały jego dekanat wzorem innych miejscowości mocno zaangażował się w przyjęcie gości. Trafili nam się Włosi oraz Czesi. Ci drudzy dużo mocniej stonowani, ale równie mili i uprzejmi. Wszystko jednak wskazuje na to, że pamiętać będziemy głównie o przybyszach z Italii, na czele których stanął kapucyn – brat Piotr, choć trzeba wiedzieć, że miał przy sobie też wielu innych braci, którzy czasem udanie przejmowali jego obowiązki. Zakonnicy ze zgromadzenia Gioventù Frati Cappuccini przywieźli ze sobą do Olkusza nie tylko młodzież, ale też ducha radosnej wiary i szczerego człowieczeństwa, opartego na kontakcie z ludźmi i wszechobecnej wdzięczności nawet za najmniejsze okazane dobro. Wśród pątników, którzy przez pierwsze pięć dni mieszkali w olkuskich domach, nie zabrakło duchownych, sióstr zakonnych, kandydatów do zakonu, ale również zwykłej młodzieży, cieszącej się na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi. Wśród nich przeważali studenci, muzycy i sportowcy. Wszyscy stanowili jedność, wspierali się i uzupełniali. Wspólnotą zarażali innych – najpierw swoje polskie rodziny, a później wszystkie napotkane przez siebie osoby. Mario, Ricardo i Tiziamo podczas pobytu w Olkuszu mieszkali pod jednym dachem. Mario ma 21 lat, do Włoch przyjechał z Zagrzebia. Z pochodzenia jest Chorwatem i choć w jego żyłach płynie prawdziwie bałkańska krew, to jednak postanowił żyć u boku kapucynów. To na terenie Italii odnalazł swój prawdziwy dom i już we wrześniu przejdzie rok próby w klasztorze. Wybrał życie zakonnika, rezygnując z kariery zawodowego piłkarza. Jeszcze do niedawna w zupełnie innym miejscu znajdował się także Ricardo. Był twarzą jednej ze znanych marek odzieżowych, długie godziny spędzał na wybiegach mody. Teraz wzorem Maria wybrał życie w habicie. – Nie czujemy, że coś straciliśmy. Wręcz odwrotnie, mnóstwo zyskaliśmy – przekonują zgodnie. – Pobyt w Olkuszu dał nam wiele radości i sprawił, że poznaliśmy tutaj wspaniałych ludzi, o których nigdy nie zapomnimy. Jesteście cudownym narodem, kochamy Was! – podsumowali swoją wizytę młodzi mężczyźni zapewniając, że będą chcieli do nas jeszcze kiedyś wrócić. Pozostała jeszcze sylwetka Tiziano. Z Ricardo i Mario znają się bardzo dobrze, choć w przeciwieństwie do nich, Tiziano realizuje się na studiach. Do Polski przyjechał ze swoją dziewczyną Beatrice, z którą w niedalekiej przyszłości planuje stanąć na ślubnym kobiercu. Bracia kapucyni oraz ich przyjaciele mocno trzymają za tę dwójkę kciuki.
Barwy szczęścia
Oprócz Włochów i Chorwatów, razem z braćmi kapucynami do Olkusza przyjechali obywatele innych krajów – Słoweńcy, Czesi, Turcy a nawet Hindusi. Była także siostra zakonna z Filipin. Wszyscy mocno przywiązani byli do swoich barw państwowych, ale jeszcze bardziej przywiązani byli do siebie. Mieszanka narodowości i kultur nie okazała się jednak mieszanką „wybuchową”. Pielgrzymi swoją energią i pozytywnym nastawieniem do świata zarażali innych. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że w takim mieście jakim jest Olkusz to się nie może udać, bo przecież jak wielu uważa, w tym mieście nic się nie udaje. A jednak, udało się w wielu przypadkach. Pozostał żal, że te kilka dni minęło tak szybko. – Już teraz czujemy, że nasz dom jest pusty. Nie znaliśmy się wcale, a mimo to wystarczyło kilka chwil, aby nasza codzienność nabrała kolorów. Ktoś powie, że goszczenie u siebie tych młodych ludzi to był obowiązek. Absolutnie nie, to była czysta przyjemność – przyznaje Paweł Borowski, u którego dach nad głową w pierwszych dniach pobytu w naszym mieście znalazło trzech pielgrzymów.
Nieskażona przyjaźń
Po takich głosach jak ten od p. Pawła można zadać sobie pytanie, czy w kilka dni da się zyskać prawdziwego przyjaciela? Niektórzy na to miano ciężko pracują przez długie lata, a tutaj nie da się oprzeć wrażeniu, że wystarczyło parę dni, aby nieznajomy znalazł miejsce w sercu nieznajomego. Trudno oceniać poszczególne przypadki, ale będąc blisko z pielgrzymami z racji obowiązków zawodowych i po trosze również i z chęci, muszę przyznać, że w kilku przypadkach rzeczywiście coś pękło. Dowodem na to niech będą wieczorne odwiedziny w szkołach, gdzie od poniedziałku spali pielgrzymi, wracając na nocleg po uroczystościach na krakowskich Błoniach czy w Brzegach. Wiele było w nich serdeczności i troski – co ważne obustronnej. Zadziwiały nie tylko gesty, zadziwiały też słowa. Wśród nich przeważało „Dziękuję!”, niewymuszone i jakże szczere, choć czasem mocno łamane włoskim akcentem. Było też „Kokam Poske!” – czyli po prostu „Kocham Polskę!”. Mocno do swoich nowych znajomych przywiązali się też wolontariusze. Na początku byli łatwo widoczni w tłumie, bo nosili charakterystyczne czerwone koszulki. Z czasem nie były im już wcale potrzebne. Stali się rozpoznawalni i uwielbiani nawet w cywilu. I zawsze mogli liczyć na wdzięczność i szeroki uśmiech. Odwzajemniali tym samym. Te proste gesty towarzyszyły znacznej liczbie mieszkańców przez dokładnie dwanaście dni. Z jednej strony to właściwie nic, ale z drugiej, to naprawdę ogrom czasu biorąc pod uwagę szarą i pustą w podobne gesty codzienność.
Najtrudniejsze są pożegnania
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Niestety i wizyta pielgrzymów w Olkuszu miała swój kres. W poniedziałek o godz. 14.30 w kierunku Bolonii, Neapolu i innych włoskich miast z parkingu przy hotelu Victoria wyruszyły trzy autokary. Młodych żegnali najwierniejsi polscy przyjaciele, część z nich swoich gości żegnała ze łzami w oczach. Tym trudniej było się pożegnać, mając w pamięci poprzedni wieczór i spotkanie integracyjne podsumowujące całą wizytę. Włoska młodzież oraz bracia kapucyni po powrocie z Brzegów jeszcze raz udowodnili, że siły i wigor mają niewyczerpane. Wspólnym tańcom i radosnym śpiewom nie było końca. Na pożegnanie w poniedziałek odbyła się jeszcze Msza św. na której pielgrzymi podziękowali burmistrzowi i dyrekcji szkół podstawowych nr 1 i 5 za gościnę, jakiej sami sobie nawet nie wyobrażali przyjeżdżając do Polski. Od swoich braci duchownych, relikwie Ojca Pio odebrał też gospodarz parafii św. Andrzeja ks. Mieczysław Miarka. Bazylika na czas pobytu Włochów w Olkuszu, zawsze była dla nich szeroko otwarta. I nadszedł ten moment, w którym trzeba było się pożegnać. Nie było to jednak pożegnanie na zawsze, bo choć nigdy wcześniej nikt nie miał okazji się poznać, to teraz wiele kontaktów będzie utrzymywanych. A kolejne spotkanie? Za miesiąc, za rok, a może za trzy lata w Panamie.
Dziękujemy! Grazie Amici!
{joomplu:61972}{joomplu:61941}{joomplu:61945}
[quote name=”pavv”]Ciekawe ile dzieciaczków urodzi się za 9 miesięcy?[/quote]
Wszystko zgodne z planem autorytetów w czarnych kieckach ,bo potem będą chrzciny co ochota ale dają już 200 zł za chrzciny dziecka a tu jest inna sprawa to drożej.Dalej roczki,dwa latka,trzy i tak dalej tych dzieci Msza Święta to najlepszy prezent na wszystkie okoliczności i znowu co ochota ale dają już 100 zł a w tym przypadku drożej.Potem komunia,bierzmowanie śluby i pogrzeby.Cały czas leci kasiora do wielkiej kabzy bez dna tych autorytetów bez serca.
WOLONTARIUSZE płacili 200 złotych,a proboszcze za pakiet pielgrzyma kasowali od 100 złotych wzwyż w zależności od sektora im bliżej sektor Papieża tym pakiet pielgrzyma droższy.Tak to wygląda moi drodzy parafianie łobuzy musieli nabić sobie kasy teraz liczą kasiorę i robią wypad na wczasy,bo od liczenia kasiory i oglądania w telewizji Papieża bardzo są zmęczeni.
Ciekawe ile dzieciaczków urodzi się za 9 miesięcy?
[quote name=”Mietek”]Piotrek- tylko znowu nie pytaj ILE kasy DO ”ŚDM” dali ks.proboszcze w parafiach oraz Diecezja Sosnowiecka.ZAPYTAJ ILE KASIORY ZAROBILI CI W/W ŁUPOKI NA”ŚDM”[/quote]
Daj mi, choć jeden znany przykład z historii kk, gdy ten bezinteresownie do czegoś się finansowo dokładał? KK to jest najbardziej sprzedajna i wredna instytucja. Przypomnę tylko „Akcja Odessa”. Jak sądzicie za darmo pomagali byłym członkom SS na wyjazd do Ameryki Południowej?
Multi-kulti się sprawdziło? Być może, zważywszy na fakt że każdy kto tu przyjechał, został tylko na chwilę to po pierwsze.
Po drugie, każdy z tych pielgrzymów nie przyjechał tutaj po socjal ani po darmowe mieszkanie, a raczej po to aby spotkać się z papieżem bo i tak był cel wyprawy.
Po trzecie, multi-kulti sprawdziło się dodatkowo dlatego że nie przyjechała młodzież islamska, (która ze swoją kulturą i poglądami siedzi w średniowieczu, ale nieważnie, to akurat nijak ma się do mojego komentarza) która nie lubi kiedy ktoś im narzuca swoje własne poglądy niezależnie od miejsca w którym się znajduje.
Po czwarte, wszystko było fajnie zrobione ponieważ przyjezdni pielgrzymi DOSTOSOWALI się do panującej u nas kultury i zaakceptowali ją, i to jest całe sedno sprawy. Nie liczy się kolor skóry, owszem, liczy się to, że jako przyjezdny akceptujesz warunki na których musisz siedzieć, a nie na odwrót jak to ma miejsce w tonącej Francji czy też w Niemczech lub Szwecji.
To tyle, nie jestem rasistą ani hejterem ale z pewnych rzeczy trzeba wyciągać wnioski.
Peace 🙂
Piotrek- tylko znowu nie pytaj ILE kasy DO ”ŚDM” dali ks.proboszcze w parafiach oraz Diecezja Sosnowiecka.ZAPYTAJ ILE KASIORY ZAROBILI CI W/W ŁUPOKI NA”ŚDM”