W trybie pilnym burmistrz Dariusz Rzepka zaprosił do siebie wszystkie strony zaangażowane w inwestycję na ulicach: Żuradzkiej, Mazańcu i Mazańcu Bocznej oraz w Bukownie. Jak pisaliśmy w poprzednim numerze, plajta jednego z wykonawców doprowadziła do ruiny finansowej kilkadziesiąt firm oraz spowodowała ogromne opóźnienia w terminach realizacji projektu. Na spotkanie przybyli: poszkodowani właściciele firm, które były podwykonawcami zatrudnionymi przez będącą w stanie upadłości firmę WPRI z Bielska-Białej, przedstawiciel firmy Hemex (lidera konsorcjum, które wygrało przetarg), zarząd Wodociągów i prawnicy. Ze wszystkich stron padały zapewnienia, że zostanie zrobione wszystko, aby podwykonawcy dostali pieniądze za wykonaną pracę. Niestety, realia prawne nie napawają optymizmem.
Hemex zobowiązał się do dokończenia inwestycji między 15 a 19 listopada tego roku. Po odbiorze technicznym możliwe będzie wypłacenie Hemexowi całej transzy w wysokości prawie 11 milionów złotych. Problem polega na tym, że firma jest zobowiązana do przekazania części tej sumy firmie WPRI. A ponieważ firma jest w stanie upadłości, to pieniądze przejmie nadzorca sądowy. Przez to nie mogą one trafić do wierzycieli, czyli kilkudziesięciu firm, z czego kilkanaście to firmy olkuskie. Trudno oszacować, ile dokładnie jest tych firm i jaka kwota jest do spłacenia, bo panuje ogromny bałagan w dokumentach, a kontakt z dłużnikiem jest bardzo utrudniony. Według listy sporządzonej przez Wodociągi są to 3 miliony złotych. Problem w tym, że lista nie jest kompletna. Zobowiązań WPRI nie chce przejąć lider konsorcjum, czyli Hemex. Podwykonawcy, którzy od tej firmy żądali swoich pieniędzy, spotkali się pierwotnie z kategoryczną odmową. Teraz jednoczą swoje siły i starają się tej patowej sytuacji zaradzić razem. Część zgłosiła już sprawę do prokuratury, a część nosi się z takim zamiarem. Podczas spotkania z burmistrzem Olkusza padały sugestie ze strony przedstawicieli poszkodowanych firm, że został zastosowany mechanizm, który nie mógł się skończyć dobrze. Poszkodowane firmy zarzucają konsorcjum, że celowo i z premedytacją dopuściło do takiej sytuacji.
– Podejrzewamy, że w olkuskim przypadku został zastosowany prosty manewr, który jest już bardzo popularny w Polsce. Do przetargu konsorcjum przystąpiło z rażąco niską ceną, która była niemożliwa do zrealizowania. Później jedna z firm zawarła umowy z podwykonawcami, ale nie zgłosiła tego inwestorowi. Prywatne firmy wykonały za nich całą robotę, wkładając w to swoje pieniądze. Następnie firma ogłosiła upadłość. Dokładnie taki sam problem mamy w Bytomiu. Z tego co wiem, część firm była podnajmowana przez to konsorcjum w Olkuszu i właśnie w Bytomiu. Naszej firmie są winni bez mała 400 tys. zł. Naszym zdaniem to jest sprawa dla prokuratora i tam ją zgłosiliśmy – opowiada jeden z poszkodowanych dostawców firmy WPRI. Właściciele firm głośno mówili o tym, że jest to złodziejski proceder, na który, niestety, dali się nabrać. Podczas spotkania u burmistrza wierzyciele próbowali dowiedzieć się, jak to się stało, że nagle WPRI, duża firma z dobrą pozycją na rynku, zbankrutowała. Domagają się konkretów, ale otrzymują jedynie wymijające odpowiedzi. Ich zdaniem Hemex powinien teraz przejąć płatności. Robert Cembrzyński, prezes Hemexu, wydaje się łagodnieć pod wpływem presji wywieranej przez zainteresowane strony, ale i tak nie oznacza to dobrych wieści. – Nie mam przeciwwskazań, żeby wypłacić te pieniądze, ale mam wątpliwości, czy litera prawa na to pozwoli – mówi Cembrzyński. Inna propozycja jest taka, żeby firmom zapłaciły bezpośrednio Wodociągi. Jednak takie rozwiązanie wymaga mistrzowskiego manewru prawnego, który pozwoliłby na zapłatę zgodnie z obowiązującym prawem. Na razie nikomu nie udało się go wymyślić. Wygląda na to, że wszystko jest teraz w rękach prawników. Teoretycznie te pieniądze są do odzyskania, ale praktycznie wydaje się to mało możliwe. – Niestety, nie mamy żadnej nadziei. „Zjadłem zęby” na biznesie i szczerze wątpię, żeby udało się wyjść z tego bałaganu obronną ręką. Jesteśmy skłonni ustąpić z części należności, żeby odzyskać cokolwiek – mówi jeden z przedsiębiorców. Wierzyciele mają w planach złożyć pozew zbiorowy przeciwko WPRI za celowe narażenie ich na duże straty finansowe.
Wielu wierzycieli zarzuca Wodociągom, że przetarg nie został przeprowadzony jak należy. Zarząd odpiera zarzuty zapewniając, że zrobił wszystko zgodnie z obowiązującym prawem. – Jestem realnym optymistą i wierzę, że wszystko uda nam się doprowadzić do końca tak, żeby żadna z firm nie straciła pieniędzy – obiecuje Alfred Szylko, prezes PWiK w Olkuszu.
Nasi rodzimi inwestorzy powinni mimo wszystko wyciągnąć wnioski z całej tej sytuacji na przyszłość. Narzekanie na prawo o zamówieniach publicznych, że nie umożliwia ono odrzucenia oferty o niepokojąco niskiej cenie, nie do końca jest uzasadnione. Sprawdzone już w całej Europie narzędzie kontrolne daje bowiem dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie koordynacji procedur udzielania zamówień publicznych na roboty budowlane, dostawy i usługi, która weszła w życie w 2004 roku. Było więc już dużo czasu, żeby się z nią zapoznać i wdrożyć w życie. W artykule 55 jasno określono, że „jeżeli w przypadku danego zamówienia oferty odnoszące się do świadczenia wydają się rażąco niskie, instytucja zamawiająca, przed odrzuceniem tych ofert, zwraca się na piśmie do oferenta o podanie szczegółów dotyczących tych składowych elementów ofert, które uważa za istotne.” Wachlarz czynników możliwych do skontrolowania jest wystarczająco duży. Przedłuża to nieco procedurę przetargową. Jednak przykre doświadczenie z Mazańcem pokazuje, że warto wysilić się na samym początku, bo zagmatwanie tej sprawy przerasta nawet najtęższe umysły. Powiedzenie „mądry Polak po szkodzie…” wydaje się być ciągle aktualne.