W spokojnym miejscu, w otoczeniu drzew i kwiatów – rozległy, nowoczesny dom-pałac: Niepubliczny Zakład Opiekuńczo-Leczniczy „Pomorzany”. W towarzystwie Dyrektora Zakładu, mgr. Kornela Chochołowskiego, zwiedzamy Zakład.

– Nasz Zakład ma dopiero 2 lata. Otworzyliśmy go 1 stycznia 2008 roku. Wszystko tu jest jeszcze nowe. 60 pacjentów, większość kobiet. Dwuosobowe pokoje, w każdym telewizor, przy każdym łazienka – wszystko zgodne z odpowiednimi przepisami i normami. Okna, przez które widać pobliski las. Oto świetlica z obszernym tarasem i widokiem nie tylko na drzewa, ale na odległe życie na szosie, mecze piłki nożnej na pobliskim stadionie. Tu kaplica, stołówka. A tu część rehabilitacyjna – urządzenia do kinezyterapii, fizykoterapii, hydroterapii…
Wszędzie idealny porządek. Cisza i spokój. Na drugim piętrze pensjonariusze ciężko chorzy, na pierwszym bardziej sprawni, powoli krążą po korytarzu, jakby zatopieni w swoich myślach. Nad tą atmosferą i zdrowiem pacjentów czuwa pięciu lekarzy, zespół pielęgniarek, opiekunek, fizjoterapeutów, psycholog, terapeuta zajęciowy. Prowadzi się z chorymi programy rehabilitacyjne, terapię zajęciową, zajęcia uspołeczniające i zapewnia się opieką psychologiczną.
– Musiało to niemało kosztować, taka  piękna placówka…
– Zapewne. Jest ona własnością spółki cywilnej.
– Ile tu się czeka na miejsce? Obecnie wszystkie miejsca są zajęte…
– Nie ma na to odpowiedzi, bo się tego nie da obliczyć. Życie ludzkie jest bardzo płynne i przemijające i stan zdrowia pacjentów także. Powiedzmy bez pewności, że około roku.
– A ile kosztuje pobyt?
– 70% emerytury lub renty pacjenta. Kwota ta przeznaczana jest na „część hotelową” i wyżywienie. Za leczenie i rehabilitację płaci NFZ.
– Można się zatem starać o miejsce w takim wytwornym pensjonacie, będąc „w sile wieku”, „na starość”?
– Podstawowym kryterium jest stan zdrowia pacjenta. Tu nie ma pobytu, jak w domach opieki społecznej, do końca życia. Zakład ma przygotować osobę do względnej samodzielności po okresie choroby, chyba że ktoś jest w stanie terminalnym – to już siła absolutnie wyższa… Na tym polega specyfika naszego Zakładu. Nie przyjmujemy osób z przyczyn socjalnych, ze zdiagnozowaną chorobą nowotworową, psychiczną oraz uzależnionych alkoholowo. Nie możemy także zapewnić miejsca chorym, którzy zakłócają  innym pobyt zbyt głośnym zachowaniem się. Przyjmujemy pacjentów tylko na podstawie wniosków lekarzy szpitalnych i podstawowej opieki zdrowotnej oraz pielęgniarek środowiskowych. Dotyczy to osób, które nie wymagają hospitalizacji, ale ich stan zdrowia jest na tyle ciężki, że potrzebują opieki całodobowej. Zakład taką pomoc im gwarantuje. Podkreślam: tylko na wniosek lekarza, a nie gremiów społecznych. Przy przyjęciu stosuje się tu skalę Barthel, czyli stopień możliwości samoobsługi. Kandydat do naszego Zakładu musi osiągać do 40 punktów w tej skali. Musi np. mieć problemy z samodzielnym jedzeniem, chodzeniem czy też z samodzielną toaletą.
– Problemem Domów Opieki Społecznej jest poczucie osamotnienia pensjonariuszy, rodziny o nich zapominają…
– U nas tego zjawiska raczej nie notujemy. Chorzy są często odwiedzani przez członków rodzin i znajomych, dla których Zakład stoi otworem. Staramy się o dobrą atmosferę w Zakładzie i stworzenie klimatu domowego. Sądzimy, że czas poświęcony pacjentom i ich problemom nie jest stracony, a człowiek stary i chory najbardziej potrzebuje dobrej opieki.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze