Kraków
Po porażce z Koroną Handball Kielce, podopieczne Marcina Księżyka pojechały do Krakowa na mecz z Kusym. Od lat bezpośrednia rywalizacja pomiędzy tymi zespołami decyduje o końcowym układzie sił w Małopolsce i wiele wskazuje na to, że teraz będzie podobnie, mając na uwadze, że kielczanki zgodnie z geografią reprezentują województwo świętokrzyskie. W niedzielę na Osiedlu Handlowym doszło do arcyciekawego starcia, w którym olkuszanki przeszły prawdziwą drogę ze sportowego piekła do nieba. Młode Lwice po przerwie odrobiły sporą stratę do rywalek, a następnie same wypracowały solidną zaliczkę, w efektownym stylu sięgając po komplet punktów.
Sam początek pojedynku ze wskazaniem na SPR, jednak po pierwszych 10 minutach to krakowiaki prowadziły 5:4. Skromną przewagę gospodynie utrzymywały przez kolejne 10 minut. W ostatnim fragmencie premierowej odsłony mocniej jednak odskoczyły, przed zmianą stron mając sześć trafień w zanadrzu. Wynik 19:13 to jednak tak samo zasługa dobrze usposobionych zawodniczek Kusego, jak i sporej niefrasobliwości przyjezdnych. Olkuszanki podobnie jak w spotkaniu z Koroną zanotowały poważny przestój, który kosztował je utratę kontroli nad wydarzeniami na boisku.
Różnica jest jednak taka, że w Krakowie po przerwie Młode Lwice wróciły na parkiet odmienione, żądne pogoni za rywalkami, które chyba nie do końca spodziewały się, że zespół z Olkusza będzie jeszcze w stanie podnieść się z kolan. A jednak! Druga połowa była prawdziwym koncertem gry w wykonaniu szczypiornistek gości. Przewaga krakowianek stopniała do zera bardzo szybko. Wystarczyło raptem siedem minut od wznowienia aby Karolina Herian doprowadziła do remisu 21:21. Młode Lwice poszły za ciosem, kolejne dziesięć minut wygrywając w stosunku 10:2! Drużyna trenera Księżyka kompletnie zdominowała rywalizację, co jeszcze dłuższą chwilę wcześniej wydawało się być mało prawdopodobne. Jednak olkuszanki w trakcie pauzy opanowały nerwy, a po powrocie na parkiet w pełni wykorzystały swój potencjał udowadniając, że stać je na dużo lepszą grę niż tę, prezentowaną na wstępie nowej kampanii ligowej. W czasie kiedy trener Księżyk nakręcał swoje podopieczne, jego vis a vis Wojciech Miodoński przecierał oczy ze zdumienia.
Liderka jego zespołu Aleksandra Wajda po zmianie stron zupełnie zatraciła skuteczność, a defensywa Kusego błędy popełniała w ilościach hurtowych. Z niemocy gospodyń użytek zrobiły głodne zwycięstwa Młode Lwice, które po słabych dwóch kwadransach, dwa kolejne śmiało mogą zaliczyć do jednych z lepszych w swoim wykonaniu w ostatnich kilku, jeśli nawet nie kilkunastu miesiącach.
Cała drużyna zasłużyła na uznanie. Siłą SPR-u były kreatywność w ataku oraz poczucie odpowiedzialności za swoje koleżanki. Stąd trudno wskazać MVP po stronie gości. Solidarnie po sześć bramek rzuciły nominalne skrzydłowe Nikola Sołościuk z Oliwią Bartusik, a po pięć goli do wspólnej puli dołożyły Vanessa Nowak, Karolina Herian i najstarsza w tym gronie rozgrywająca Aleksandra Zub.
Przysłowiową „remontadę” bardzo ceni sobie szkoleniowiec olkuszanek. – Dziewczyny zagrały dwie, jakże różne połowy. Pierwsza mocno przypominała premierowe spotkanie z Koroną, gdzie poza dobrym początkiem potem nie mogliśmy złapać naszego, właściwego rytmu. Na szczęście w przerwie zespół odżył i uwierzył we własne umiejętności, czego dowodem była już druga połowa. Połowa świetna w naszym wykonaniu. Zachowaliśmy właściwy balans pomiędzy obroną i atakiem, w końcu także zaczęliśmy trafiać seriami, co szybko zniechęciło krakowianki. Takie spotkanie, a szczególnie taka druga odsłona jak ta w Krakowie była nam bardzo potrzeba. Doskonale znam potencjał poszczególnych zawodniczek i wiem, że cały zespół ma jeszcze spore rezerwy. Najważniejsze, że „odpaliliśmy” we właściwym momencie. Teraz powinno nam się grać nieco łatwiej – komentuje Marcin Księżyk, który już myślami jest przy kolejnej niedzieli, kiedy to do Olkusza przyjedzie UKS Krakowiak.
SPR Olkusz (PK)