19 kwietnia minęła 60. rocznica aresztowania księdza Piotra Oborskiego, wikariusza wolbromskiej parafii, przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. W mieście, w którym do końca pełnił posługę kapłańską, po dziś dzień jest postacią kontrowersyjną. W latach 50. minionego wieku, gdy kapłan został oskarżony o podżeganie do zabójstwa dziecka, cały Wolbrom wrzał. Ludzie podzielili się na dwa obozy. Jedni dali wiarę oficjalnym doniesieniom komunistycznych władz, inni bronili kapłana.
Z okazji okrągłej rocznicy w Centrum Kultury w Wolbromiu odbyła się konferencja pt. “Życie i śmierć księdza Oborskiego” . Sala widowiskowa wypełniła się po brzegi podczas uroczystego spotkania zorganizowanego przez Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych “Przyjazna Gmina Wolbrom”.

Jej inicjatorem był dyrektor krakowskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Marek Lasota. W spotkaniu wzięli udział: Dawid Golik – historyk krakowskiego Oddziału IPN, Barbara Błaszczak – siostrzenica ks. Piotra Oborskiego, ks. Zygmunt Nocoń – kapelan sióstr bernardynek w św. Katarzynie, ministrant parafii w Wolbromiu w latach 50. oraz żyjący członkowie Armii Podziemnej: Józefa Wolska, Czesław Krężel, Brunon Piekarski, Edmund Rogalski i Jan Pałka.
Życiorys, okraszony archiwalnymi nagraniami głosów księży Oborskiego i Gadomskiego oraz świadectwami żyjących świadków tamtych wydarzeń, przedstawił Sławomir Sztaba ze Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych „Przyjazna Gmina Wolbrom”. Miłośnik historii, starał się możliwie dokładnie odtworzyć życie i męczeńską śmierć wolbromskiego dziekana.
– Wiele niesprawiedliwości, fałszywych oskarżeń i bezprawnych działań, jakich dopuszczał się UB, zostało już naświetlonych i wyjaśnionych dzięki archiwom IPN. Jednak w małych miejscowościach to na lokalnych organizacjach spoczywa ciężar ukazania całej prawdy o ludziach szykanowanych przez władze komunistyczne i najgorszych podłościach, jakich wobec nich dopuszczał się UB. Nasza inicjatywa ma pokazać prawdziwą historię kapłana, który poniósł męczeńską śmierć, oskarżony o zbrodnie, których, jesteśmy tego dziś pewni, nie popełnił – podkreśla Sławomir Sztaba.
Historia księdza Piotra Oborskiego, wybitnego kapłana, niejako zesłanego na wolbromską parafię za swoje patriotyczne poglądy, jest niezwykle skomplikowana i tragiczna.
Piotr Oborski (Obora) przyszedł na świat 10 lutego 1907 r. we wsi Jastrzębiec koło Stopnicy. Pochodził z wielodzietnej rodziny rolniczej.  Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1926 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach. W czasie studiów alumn Piotr dał się poznać od strony wybitnych uzdolnień do nauk ścisłych. Święcenia kapłańskie przyjął 21 czerwca 1931 r. w katedrze kieleckiej i rozpoczął pracę w duszpasterstwie jako wikariusz kolejno w: Sułoszowej, Miechowie i Kijach.
15 lipca 1948 roku ks. Oborski otrzymał nominację na administratora parafii Wolbrom w charakterze wikariusza adiutora przy chorym proboszczu ks. Edmundzie Skowerze. Oborski dał się poznać jako krzewiciel patriotyzmu, co zaskakuje tym bardziej, iż wydawać by się mogło, że prześladowany w Kielcach przez służby bezpieczeństwa szukać powinien na prowincji raczej schronienia. Postawa, którą przyjął, zupełnie temu nie służyła. Pod koniec października 1948 r., bez wymaganego zezwolenia, urządził parafialną procesję religijną w uroczystość Chrystusa Króla. Taka postawa nowego duszpasterza nie mogła ujść uwadze władz, a zaczęła niepokoić ich jeszcze bardziej, kiedy w początkach 1949 r. ks. Piotr został proboszczem i dziekanem. Wówczas funkcjonariusze UB zaczęli odwiedzać księży w parafiach sąsiadujących z Wolbromiem, informować ich o „przestępczym” postępowaniu dziekana i surowo ostrzegać przed podobnymi praktykami.
Wolbrom w swojej długiej historii posiada piękną patriotyczną kartę. W czasie okupacji hitlerowskiej w pobliskich lasach na północ od Wolbromia stacjonował największy batalion zgrupowania partyzanckiego Okręgu Śląskiego AK o kryptonimie „Surowiec”, tzw. oddział „Hardego”, który w nocy 25 lipca 1944 r. przeprowadził udaną, brawurową akcję na Wolbrom.
Po II wojnie światowej, w okresie tzw. utrwalania się władzy ludowej, na terenie Wolbromia uaktywniły się grupy młodych ludzi, którzy nie godzili się z nową sytuacją polityczną. We wrześniu 1948 r. 21-letni wówczas Henryk Adamus ps. „Oldon”, „Wierzba”, przystąpił do zakładania w Wolbromiu organizacji pod nazwą Armia Podziemna. W czasie półtorarocznej działalności Armia Podziemna przeprowadziła kilka akcji na placówki spółdzielcze i państwowe, mające na celu pozyskanie środków na prowadzenie działalności konspiracyjnej. Wykonano również trzy wyroki śmierci. 2 czerwca 1949 r. zastrzelono aktywistę PZPR, nauczyciela szkoły w Jeżówce Władysława Seweryna, 15 grudnia tego roku wykonano wyrok na 14-letnim Waldemarze Grabińskim, a 2 kwietnia 1950 r. zastrzelono kaprala milicji Władysława Kamionkę. Właśnie m.in. o podżeganie do zabójstwa chłopca został oskarżony ksiądz Oborski. Aresztowano go 19 kwietnia 1950 roku. Zarzuty postawione księdzu Piotrowi Oborskiemu, choć absurdalne, brzmiały bardzo poważnie i oznaczały tragiczne konsekwencje. Udział w nielegalnej organizacji – o co go posądzano – i dążenie przemocą do zmiany ustroju Polski Ludowej w latach stalinowskich wystarczały do otrzymania wysokiego wyroku. Ale ksiądz Oborski znalazł się w jeszcze trudniejszym położeniu. Zarzucono mu ponadto podżeganie do dzieciobójstwa. Taki czyn oznaczał nie tylko możliwość otrzymania najwyższego wymiaru kary, ale również zdyskredytowania go w oczach społeczeństwa jako kapłana.
Jak do tego doszło? Początkowo, po pierwszych zatrzymaniach członków organizacji, nic nie wskazywało na to, że podobny los spotkać może wolbromskiego proboszcza, który nie należał do Armii Podziemnej i nie miał nic wspólnego z konspiracją. Pod koniec 1949 r. organizacja AP stanęła przed widmem dekonspiracji ze strony czternastoletniego chłopca. Był nim Waldek Grabiński, półsierota, którego ojciec zginął w 1940 r. w Oświęcimiu. Jego starszy brat Wacek należał do organizacji, a matka wyraźnie jej sprzyjała. W odróżnieniu od cieszącego się jak najlepszą opinią starszego rodzeństwa, Waldek sprawiał kłopoty wychowawcze. Kiedy dowiedział się o organizacji, straszył donosem. Mając na uwadze liczne występki chłopca i jego nieobliczalność, w kierownictwie AP zapadła decyzja o likwidacji Waldka, na co najprawdopodobniej wyraziła zgodę jego matka.
Przed egzekucją Zdzisław Łupka – jeden z przywódców organizacji, przyszedł po radę w tej sprawie do proboszcza Oborskiego. Ksiądz nie krył zaskoczenia i wezwał do siebie matkę chłopca. Korzystając ze swej wiedzy i doświadczenia, starał się ją przekonać do zmiany tak strasznej decyzji. Matka zabitego chłopca, Maria Grabińska, początkowo w swoich zeznaniach nie obciążała ks. Oborskiego. Dopiero po kilku tygodniach zmieniła linię postępowania i wskazała proboszcza jako tego, który przekonał ją, że z czystym sumieniem może dać zgodę na zabójstwo syna, bowiem – jak zeznawała – ksiądz powiedział jej: ”(…) że tam gdzie może zginąć wiele osób, musi zginąć jedna”, albo miała od niego usłyszeć, że „nie ma mowy o grzechu tam, gdzie by pani nawet zabiła we własnej obronie (…)”.
– Dziś, w świetle wiedzy o metodach śledczych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, jest pewne, że Maria Grabińska w brutalny sposób została zmuszona do zmiany zeznań na niekorzyść ks. Piotra Oborskiego. W czasie śledztwa pokazywała koleżance swoje nogi i pośladki, całe w ranach, zakrwawione. Po wyjściu z więzienia w 1957 r. – wspominała jej córka Irena – wyznała lekarzowi, że dopiero kiedy wsadzili ją do klatki, a stopy do skrzynki ze szczurami, załamała się i zaczęła zeznawać tak, jak chciało UB, że to ks. Oborski namówił ją, żeby zgodziła się na zastrzelenie syna – opowiada Sławomir Sztaba.
Podczas dziewięciomiesięcznego śledztwa funkcjonariuszom Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie nie udało się złamać ks. Oborskiego. Oskarżony proboszcz wolbromskiej parafii w czasie procesu przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Krakowie konsekwentnie odpierał zarzuty prokuratora.
Po zeznaniach ks. Oborskiego mowę obrończą wygłosił jeden z czołowych krakowskich adwokatów, dr Kazimierz Ostrowski, który zasłynął z podejmowania się obrony w procesach najtrudniejszych, bo politycznych, a przez to nieuczciwych, inspirowanych przez UB. Broniąc przez spreparowanymi oskarżeniami Piotra Oborskiego, wykazał w sposób dobitny słabość bądź wręcz absurdalność materiału dowodowego, rozbijając w pył stawiane księdzu zarzuty.
– Ale wyrok najpewniej zapadł już wcześniej – w kręgach najwyższych władz w Warszawie, gdzie kilka miesięcy przetrzymywano – jak wynika z dokumentów IPN-u – akta księdza. Rozprawa w Rejonowym Sądzie Wojskowym w Krakowie była jedynie wyreżyserowanym spektaklem, przede wszystkim dla potrzeb propagandowych. Dlatego proboszcz wolbromskiej parafii, pomimo takiej obrony, otrzymał karę dożywotniego więzienia – dodaje Sztaba.
Do zakładu karnego w Rawiczu ks. Oborski trafił 1 czerwca 1951 r. Warunki w tym więzieniu były wyjątkowo ciężkie. Panowało w nim na początku lat 50. ogromne przeludnienie. W trzyosobowych celach upychano po dziesięć osób. Zamiast pryczy na posadzce leżały sienniki, po jednym na dwie osoby. Najgorszy, bo najbardziej wyniszczający zdrowie, był stosowany wobec więźniów system kar. Do tych nieszczęśników, nad którymi znęcano się szczególnie, należał ks. Piotr, przede wszystkim za to, że był więźniem politycznym, za to, że był księdzem, wreszcie dlatego, że był zbyt hardy i nie udało im się go złamać.
Ks. Oborski, regularnie karany karcerem, szybko tracił siły i zdrowie. Po kilku miesiącach takiego traktowania był już cieniem człowieka. Jego organizm był tak wyniszczony, że – jak wspomina dalej jeden z jego towarzyszy niedoli – nie miał siły napełnić siennika słomą. Zaczął tracić słuch. 18 czerwca 1951 r. ks. Oborski zmarł. Zdaniem ks. Daniela Wojciechowskiego, opierającego się na informacjach zebranych przez Marka Skupina, który dotarł do świadków ostatnich dni życia księdza, przyczyną jego śmierci było brutalne pobicie, w wyniku którego uszkodzone zostały jego narządy wewnętrzne. Zmaltretowany trafił do miejskiego szpitala, gdzie dokonano operacji nieprzytomnego pacjenta. Zarząd więzienia w oficjalnym dokumencie jako przyczynę zgonu ks. Piotra Oborskiego podał zapalenie otrzewnej.
– Po dziś dzień w Wolbromiu żyją osoby, które wierzą w oficjalną wersję zdarzeń przekazywanych przez władze komunistyczne i uważają, że ksiądz był winny podżegania do dzieciobójstwa. Dlatego tak bardzo zależy nam na ukazaniu jego prawdziwej historii młodemu pokoleniu – podkreśla Wojciech Szota, prezes stowarzyszenia.
Uczestnicy konferencji i uczniowie wolbromskich szkół złożyli kwiaty pod pamiątkową tablicą poświęconą księdzu Piotrowi Oborskiemu w kościele św. Katarzyny.

Informacje biograficzne na podstawie pracy badawczej Sławomira Sztaby

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
fgggj
fgggj
10 lat temu

obowiązkowo rów lizać

zorro
zorro
12 lat temu

😆

Z parafii Anin.
Z parafii Anin.
12 lat temu

Ksiądz to specyficzny zawód, moją żelazną zasadą jest nie ufać żadnemu księdzu, sprawdza się ta zasada od zawsze. Żaden ksiądz do niczego nie jest mi potrzebny, nawet do ostatniej posługi, poradzę sobie! :D. Nie wiem jak można słuchać kazań kogoś kto nie ma pojęcia o niczym, kto nic nie wie o życiu poza kilkoma wyklepanymi na pamięć bajeczkami?! A jeżeli nawet ksiądz to równy chłop tym bardziej nie ma powodu aby traktować go inaczej niż sąsiada z drugiego pietra! 😆

fryderyk k.
fryderyk k.
12 lat temu

mówicie podzielił parafian podsuńcie mu swoje parafianki to pomnoży parafian.

H.Giger
H.Giger
12 lat temu

I byli w tym mieście kapłani kapłani z powołania.A teraz mamy problem z ks.Luty.Wolbrom zasługuje na więcej!!!

Bolesław Bierut.
Bolesław Bierut.
14 lat temu

Tytuł wspaniały.