Olkusz
„Co za dziadyga robi nam tu taki syf?” – z takim emocjonalnym pytaniem zwrócił się do nas ostatnio jeden z mieszkańców Olkusza. Sprawa dotyczy dokarmiania dzikich gołębi, które następnie zaśmiecają swoimi odchodami balkony, parapety, zaparkowane samochody czy chodniki. Podobnych telefonów na przestrzeni ostatniego roku mieliśmy więcej.
Gołębie to nieodzowny element miast. Ptaki te przez wielu są traktowane jako uciążliwy problem; „To jest jakiś dramat. Wszędzie ich pełno. Co żona umyje balkon, to na następny dzień jest już upaćkany” – żali nam się Pan Andrzej z Osiedla Pakuska w Olkuszu – „Z autami jest podobnie. Gdzie bym nie zaparkował, to zaraz mam brudną karoserię. Co chwila muszę jeździć na myjnię, bo inaczej mi te ptasie kupy lakier wypalą – mówi nasz rozmówca. – „Wkurzają mnie te zwierzęta ale nie mam do nich pretensji. Nie mogę za to zrozumieć ludzi, którzy dokarmiają te ptaki rozsupłując ziarno i suchy chleb na chodniku. Powinno się ich karać za zaśmiecanie miasta!” – dodaje podirytowany olkuszanin.
O tym, że gołębie powodują szkody powinni wiedzieć wszyscy, jako że zanieczyszczone balkony, elewacje i chodniki odstraszają i wyglądają nieestetycznie, nie mówiąc już o nieprzyjemnym zapachu. Nie każdy zdaje sobie jednak sprawę z tego, że gołębie przenoszą również groźne choroby i bakterie: „Swego czasu, w drodze pracy, widywałam codziennie rano Panią, która otwierała sklep z pieczywem w okolicach rynku, wynosiła reklamówkę suchego chleba, i rozsypywała centralnie na chodniku, żeby dokarmić ptaszki. Od razu zlatywała się chmara gołębi, która przy okazji brudziła wszystko w okolicy” – relacjonuje nasza kolejna Czytelniczka.
Podobnych historii jest więcej. Na karmienie dzikich gołębi żalą się bowiem m.in. mieszkańcy Osiedla Młodych: „Na Baczyńskiego, w okolicy śmietnika, ludzie rozsypują chleb w dużych ilościach na trawnikach. Chleb jest wieszany też w reklamówkach na śmietnikach. Gołębi jest bardzo dużo. W ten sposób nieświadomie dokarmiane są też szczury. To olbrzymie zagrożenie epidemiologiczne. Rozmowy z ludźmi dokarmiającymi ptaki nic nie dają” – relacjonuje nam pan Antoni.
Niektórzy próbują zatem chronić się przed dzikim ptactwem, ale jest to syzyfowa praca: „Próbowaliśmy wielu sposobów, ale pomagały tylko na chwilę. Te ptaki prędzej czy później przyzwyczają się nawet do urządzeń emitujących odstraszające dźwięki. Chcieliśmy kupić kolce na parapet, ale żona bała się, że jeszcze doniosą na nas jacyś nawiedzeni ekolodzy. Ostatecznie założyliśmy na balkonie siatkę i teraz gołębie nie mają jak wlecieć na nasz balkon. Mam nadzieję, że polecą i narobią na głowę tej osobie, która je tak ochoczo dokarmia” – mówi nam jeszcze inny podirytowany Czytelnik.
O ile dokarmianie ptaków zimą można jeszcze próbować jakoś tłumaczyć, tak wiosną i latem wydaje się to kompletnie bezsensowne. Ptaki zwalczają bowiem szkodniki drzew i krzewów, dlatego muszą czuć potrzebę poszukiwania naturalnego pożywienia. Przyzwyczajanie ich do stałych posiłków poprzez wysypywanie ziaren czy skruszonego chleba powoduje natomiast, że tracą one instynkt do samodzielnego zdobywania pożywienia, a tym samym przestają chronić drzewa przed działaniem szkodników.
Warto również pamiętać, że osoby dokarmiające ptaki mogą być narażone na karę grzywny za zanieczyszczanie czy zaśmiecanie. Zgodnie bowiem z art. 145 § 1 Kodeksu Wykroczeń, „kto zanieczyszcza lub zaśmieca obszar kolejowy lub miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny nie niższej niż 500 złotych”. Paragraf drugi przytoczonego przepisu stanowi ponadto, że karalne jest także usiłowanie tego wykroczenia, podżeganie do niego i pomocnictwo, a na mocy § 3 możliwe jest orzeczenie wobec sprawy obowiązku przywrócenia stanu poprzedniego.
zdjęcie przykładowe: pixabay.com
Cały Kraków w kolcach jest a pan się boisz ich zainstalowania z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu.