Mieszkaniec Żurady ma przy drodze wojewódzkiej w kierunku Chrzanowa kilka hektarów żyta i nie lada problem. Ludzie uważają pole za świetne miejsce do jazdy motorem, spacerów wśród łanów zboża lub… zrobienia sesji fotograficznej.
Właściciel pól uprawnych nie ma już pomysłu, jak wytłumaczyć ludziom, że niszczą jego uprawy. – Byłem nawet na zebraniu mieszkańców osiedla Młodych, prosiłem, by szanowali cudzą własność. Przecież moje pole to nie jest ogólnodostępny teren dla ludzi i ich psów! W nielicznych przypadkach ludzie są w stanie zrozumieć, że jak coś nie jest ogrodzone, to niekoniecznie można traktować taki teren jak deptak. Do większości, niestety, nie trafiają żadne argumenty. I wszystko jedno, czy pole jest zaorane i świeżo obsiane zbożem, czy też kłosy już dojrzewają – opowiada mieszkaniec Żurady.
Spacerowicze, motocykliści i quadowcy to nie jedyne zmartwienie właściciela. – Zdarza się, że pomiędzy krzakami a zbożem, od strony drogi na Chrzanów, przesiadują amatorzy tanich trunków. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby ktoś rzucił niedopałek w zboże. Bywało i tak, że w moim życie zrobiono sobie ślubną sesję fotograficzną! Od państwa młodych usłyszałem, że akurat ten teren im się spodobał. Oczywiście nikt nie pytał o pozwolenie – mówi właściciel pola.
Czy na upartych spacerowiczów nic nie działa? – Kiedyś wzdłuż drogi przy polu postawiłem tabliczki z napisem „teren prywatny”. Zabetonowałem słupki, ale i to nie okazało się przeszkodą dla wandali. Po mniej więcej trzech miesiącach ktoś wyrwał tablice i wrzucił do zboża. Ogrodzenie całego terenu nic nie da, bo skoro wyrwali słupki, to ogrodzenie też zdewastują. Zresztą w okolicy był już taki przypadek – skarży się właściciel. Zimą chętnie udostępnia swoje tereny dla wszystkich, którzy chcą pojeździć na sankach czy nartach.
Właściciel o przypadkach dewastacji swoich upraw zawiadamiał straż miejską i policję. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego rezultatu. – Zgodnie z ustawą o strażach gminnych nasza formacja powołana jest do ochrony porządku publicznego. W tym przypadku wchodzimy w nieswoją strefę. Na terenie prywatnym możemy interweniować w ściśle określonych przypadkach. Jeśli chodzi o niszczenie upraw, reagujemy wtedy, gdy możemy złapać kogoś na gorącym uczynku – tłumaczy komendant olkuskiej straży miejskiej Waldemar Choczaj.
– Niszczenie czyjegoś mienia jest wykroczeniem. Zgodnie z art. 156 kodeksu wykroczeń, jesli ktoś na cudzym terenie niszczy zasiewy, sadzonki lub trawę,
podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany – przypomina ofeicer prasowy olkuskiej policji, mł. asp. Marcin Dzięcioł.
– Ludzie muszą nauczyć się kultury. Przykład mojego pola pokazuje, że dla niektórych to trudna sztuka – kwituje właściciel.
Pytanie: jak znaleźć właściciela w momencie wyjazdu na ślubną sesję zdjęciową ?..
proszę zabezpieczyć wjazd na pole deskami z gwoźdźmi – przestaną jeździć, powodzenia. Na Policję i Straż Miejska nie ma ci liczyć?!