Pomoc międzyludzka od zawsze była i jest szlachetna, jednak w dzisiejszych czasach stała się mało popularna. A przecież wokół nas niejednokrotnie żyją osoby, które potrzebują wsparcia i to niekoniecznie finansowego. Czasem wystarczy drobny gest, czy kilka minut poświęconego czasu. To raczej nic wielkiego, a przecież nawet najprostszy odruch może przeistoczyć się w wielkie dobro, które sprawi, że życie innych nabierze kolorów.
Wiele jest pomysłów i inicjatyw na pomaganie. Z reguły te duże i mniejsze instytucje proszą o pieniądze z przeznaczeniem na konkretny cel. Często pomoc niesiemy poza granice naszego kraju, a okazuje się, że nieco zaniedbujemy własne podwórko. Stąd jakże cenne są te lokalne akcje, dzięki którym pomoc trafia do potrzebujących z sąsiedztwa.
– Będąc w niedzielę w kościele, słyszałem o jakiejś wypożyczalni, czy wymienialni zabawek. Mam ich sporo, ale nie bardzo wiem, co mam z nimi zrobić. Może Państwo mi pomogą? – napisał do naszej Redakcji jeden z Czytelników.
Próbując pomóc trafiłem na Jadwigę Januszek, kobietę o wielkim sercu, która cały swój prywatny czas poświęca na pomaganie. Jest wolontariuszką misyjną, pomaga polskim duchownym pracującym w Afryce, ale teraz razem ze swoimi przyjaciółmi postanowiła zrobić coś dobrego dla ludzi z własnego otoczenia. – Dostrzegamy problemy wielu rodzin. Chcemy im ułatwić życie i jednocześnie zmniejszyć ich wydatki, stąd kilka różnego typu propozycji – mówi pani Jadwiga.
Pierwsza z nich, to wspomniana już wcześniej „Wymienialnia zabawek”, nie wypożyczalnia. – Wszyscy wiemy, że dzieciom zabawki szybko się nudzą i pragną wymusić na rodzicach zakup następnych. W naszej wymienialni będzie można dokonać zamiany zabawki według zasady „sztuka za sztukę” – przekonuje wolontariuszka.
To proste, przynosimy jakąś zabawkę, która w oczach naszego dziecka przestała być tą ulubioną, a w zamian możemy zabrać inną. Być może trafimy na tę wymarzoną, a sprawiając radość pociechom zaoszczędzimy parę groszy. Oczywiście wszystkie zabawki przynoszone do wymienialni muszą znajdować się w dobrym stanie, czyli takim, w jakim sami byśmy chcieli aby znajdowała się wymieniona przez nas zabawka. Pluszaki, samochody, gry planszowe – wszystko można wymienić.
– Jesteśmy na etapie tworzenia tej wymienialni, jednak już teraz prosimy o przejrzenie posiadanych, już niepotrzebnych zabawek, by móc któreś z nich udostępnić dla ogółu dzieci. Wdzięczni będziemy także osobom, które znając naturę dzieci oraz rozumiejąc ich marzenia, mogą zakupić, a nawet wykonać własnoręcznie jakieś zabawki – zaznacza Jadwiga Januszek. Początkowo, póki praktyka nie określi rzeczywistych potrzeb, wymienialnia będzie działać przy Bibliotece Parafialnej przy bazylice w godzinach jej pracy – dodaje inicjatorka pomysłu.
Drugą z propozycji dla mieszkańców miasta jest „Pomocnik parafialny”. To tablica, na której docelowo znajdować się mają oferty bezinteresownego przekazania rzeczy, które mimo iż znajdują się w niezłym stanie, nam już nie są potrzebne. – Często zdarza się, że osoby potrzebujące zmuszone są do brania ze śmietników przedmiotów w dobrym stanie wyrzuconych przez ich właścicieli. Możemy uszanować godność drugiego człowieka, jeśli spróbujemy przekazywać naszą własność „z rąk do rąk”, posługując się właśnie tablicą ogłoszeń – przekonuje p. Januszek. Oddać można wszystko: pół puszki farby, kilka płytek łazienkowych czy toster.
Trzecią z propozycji, również ciekawą jest tzw. „Bank czasu”. Co to takiego? To zachęcenie do wymiany swoich zdolności – ja podszkolę cię w angielskim, a ty uszyjesz mi wymarzoną sukienkę. Tak wyglądać ma to w praktyce. – ,,Banki czasu” z powodzeniem funkcjonują w wielu środowiskach i miejscowościach. Są sposobem na zaspokajanie niektórych domowych potrzeb bez konieczności uruchamiania dodatkowych środków pieniężnych – zaznacza wolontariuszka.
Obie tablice, gdzie zawisnąć mają ogłoszenia znajdują się w budynku parafialnym przy bazylice pw. św. Andrzeja Apostoła przy ul. Rynek 3. Akcja skierowana jest do wszystkich mieszkańców, także i tych świeckich. Tutaj nie chodzi o nawracanie, tylko o czynienie dobra.
Swoją wrażliwość na potrzeby innych możemy wyrazić też na inne sposoby, pomagając także Polakom pracującym na Czarnym Lądzie. I tutaj znowu niekoniecznie chodzi o ofiary pieniężnie. Otóż pewnie nie wszyscy wiedzą, że pomóc można również przez oddanie niepotrzebnych kluczy, czy znaczków pocztowych. – Nie potrzeba wiele, dość powiedzieć, że roczne utrzymanie szkoły w Kamerunie kosztuje około stu złotych – kończy Jadwiga Januszek, mając nadzieję, że olkuszanie chętnie wesprą nie tylko działalność misjonarską, ale także zaczną pomagać sobie, tu i teraz. Każdy według własnego uznania.
Szukam jakiejś głębi w tej pomocy z fotki „Poseł Jacek Osuch – sprawdzony wybór!” i czy ktoś mi pomoże w jej odnalezieniu …