Gmina Wolbrom
Przyszło nam żyć w naprawdę trudnych czasach, a najbardziej przekonują się o tym osoby o specjalnych potrzebach – niepełnosprawni, chorzy, starsi i samotni, korzystający z pomocy społecznej. Dotychczasowa pomoc dla nich, wielokrotnie w ich opinii niewystarczająca, została dodatkowo ograniczona. Zarażenia wirusem boją się osoby świadczące usługi opiekuńcze, a także ich podopieczni, jednakże ci drudzy bez wsparcia innych nie są w stanie funkcjonować.
– Mam leżącą mamę, z utrudnionym kontaktem, którą trzeba opiekować się 24 godziny na dobę. Robię co mogę, ale potrzebuję fachowej pomocy. Muszę też chodzić do pracy i nie stać mnie na wynajęcie opiekunki na cały ten czas. Wcześniej opiekunka z MOPS w Wolbromiu przychodziła i pomagała mi nakarmić mamę i ją umyć, teraz wpada tylko na chwilę, co zupełnie nie wystarcza – skarży się jedna z naszych Czytelniczek.
Zapytaliśmy o pracę MOPS w dobie pandemii dyrektora placówki w Wolbromiu.
– Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Wolbromiu pracuje w formie ograniczonej nie tylko odgórnymi zaleceniami, ale także zwyczajnie został dotknięty brakami kadrowymi – część naszych opiekunek choruje, inne zostały poddane obowiązkowej kwarantannie. Pozostałe podzieliły się pracą i z konieczności trzeba było ograniczyć czas poświęcany poszczególnym podopiecznym – informuje Tadeusz Posełek, dyrektor MOPS w Wolbromiu. – Część rodzin zdecydowała się zrezygnować z wizyt opiekunek, aby chronić ich w ten sposób przed dodatkowymi kontaktami z zewnątrz. W tej sytuacji radzą sobie jakoś sami. Zdajemy sobie sprawę, że ludziom jest ciężko, ale kryzys, w którym się wszyscy znaleźliśmy, niestety wymusza wiele trudnych rozwiązań. Dodatkowo nasi pracownicy realizują zadania zlecone poprzez rządowy Program Wspieraj Seniora – Solidarnościowy Korpus Wsparcia Seniorów, polegający na robieniu zakupów osobom potrzebującym po 70-roku życia. To również jest absorbujące i zabiera czas, a osób z zewnątrz chętnych do pomocy jest za mało – dodaje dyrektor.
Wiele osób chorych i niepełnosprawnych oraz ich rodzin staje dziś w obliczu kompletnej bezradności. Lekarze przeważnie nie chcą badać pacjentów, a teleporada, jeżeli już nawet uda się do lekarza dodzwonić, nie zawsze jest wystarczająca. Dostanie się do szpitala, nawet z poważnymi objawami chorobowymi wielokrotnie graniczy z cudem.
Niepokojące jest to, że wciąż wiele osób lekceważy zagrożenie. Najczęściej są to ludzie, których problem jeszcze nie dotyczy. Oby nie dotyczył, bo sytuacje, o których słyszymy bywają naprawdę dramatyczne!
Większość z nas jest w różny sposób zmęczona sytuacją w jakiej przyszło nam funkcjonować. Daje się to odczuć choćby poprzez wzajemny stosunek do siebie poszczególnych ludzi. Apele o większą empatię, wrażliwość społeczną trafiają tylko do niektórych z nas, wciąż jeszcze wielu nic sobie z nich nie robi – ot, jak to w życiu zwykle bywa. Może jednak w tym specjalnie trudnym czasie trzeba wznieść się ponad komfort „świętego spokoju” i rozejrzeć się wokół? Może ktoś potrzebuje pomocy, którą łatwo możemy zaoferować? W zwyczajnym LUDZKIM odruchu. Czasem zrobienie komuś zakupów to tak niewiele dla nas, a bardzo dużo dla innych.