Radni koalicyjni kurczowo trzymają się swoich diet

Radni koalicyjni gminy Wolbrom najwidoczniej zbyt przywiązali się do wysokości swoich diet, aby zgodzić się na ich obniżkę. Do takich wniosków można dojść po dyskusji i głosowaniu na ostatniej sesji Rady Miejskiej nad projektem uchwały przygotowanej przez sześciu radnych opozycyjnych w sprawie obniżki diet. Najwyraźniej niektórzy rajcy traktują te środki jako zbyt znaczący dodatek do pensji lub emerytury, aby zgodzić się na chociażby częściową rezygnację z tego profitu. Jednocześnie szukając, w dobie rosnących wydatków, dodatkowych wpływów do budżetu gminy, obciążają mieszkańców coraz większym podatkiem rolnym, od nieruchomości czy środków transportowych. Zdaniem radnych opozycyjnych oszczędności powinni zacząć od siebie. Trudno się z tym nie zgodzić.

Pod projektem uchwały zmniejszającej wysokość diet podpisali się radni opozycyjni: Kazimierz Pacia, Marcin Maciora, Stanisław Kołodziej, Ewa Kazimierska, Marian Ligienza i Augustyn Sikora. Zaproponowali, aby obniżyć miesięczne diety dla przewodniczącego Rady z obecnych 1 400 zł do 1 000 zł, Wiceprzewodniczącego z 1 000 zł do 600 zł, Przewodniczącego stałej komisji z 900 zł do 600 zł, pozostałych radnych z 700 zł do 550 zł. Inicjator tej inicjatywy – Radny Pacia jest zdania, że dobie zbliżającego się kryzysu i rosnących podatków lokalnych czas najwyższy zacząć oszczędzać. – Nie może być tak – tłumaczył – że w przyszłorocznym budżecie wzrastają wydatki na administrację, a maleją i tak niewielkie do tej pory, wydatki inwestycyjne. Budżetem należy rozporządzać tak, aby powodować rozwój gminy.

Przewodniczący Rady Włodzimierz Żurek, broniąc obecnych stawek diet dla radnych gminy Wolbrom argumentował, że są one procentowo najniższe w powiecie w stosunku do maksymalnej wysokości diety określonej w ustawie o samorządzie gminnym. Zgodnie z nią dieta nie może przekroczyć 150% tzw. kwoty bazowej ustalanej rozporządzeniem Rady Ministrów i pomnożonej, w zależności od liczby mieszkańców gminy, przez współczynnik 0,75 dla gmin od 15 do 100 tys. mieszkańców i przez 0,5 dla gmin poniżej 15 tys. mieszkańców. W przypadku Olkusza i Wolbromia max. wysokość diet wynosi w tym roku 1987,27 zł, a dla pozostałych gmin powiatu 1324,85 zł. W Wolbromiu – przekonywał Przewodniczący ilustrując swoje tezy odpowiednimi tabelami – radni bezfunkcyjni pobierają zaledwie ok. 35% określonej w ustawie max. wysokości diety (700 zł), podczas gdy w Olkuszu ok. 43% (850 zł), a w Bolesławiu nawet 65% (861,15 zł). Podobnie (procentowo najmniejsza) jest dieta Przewodniczącego Rady w Wolbromiu, która stanowi ok. 70% max. diety (1 400 zł), w Olkuszu zaś ok. 92% (1 827,50 zł), a w Bolesławiu nawet 100% (1 324,85 zł).

Przypomnijmy, że radny Kazimierz Pacia na styczniowej sesji Rady Miejskiej zaproponował nawet, w trakcie procedowania uchwały w sprawie wysokości diet, stawki dla radnych na poziomie 100 zł i 140 zł dla przewodniczącego, co zostało poparte 5 głosami. Na ostatniej sesji 30 listopada mniej rewolucyjną propozycję obniżenia diet poparło 6 radnych, przy 9 głosach przeciw i 4 wstrzymujących się. W tym samym czasie w Zakopanem opozycyjni radni nie zgodzili się na 10-procentowe podwyżki podatków od nieruchomości, a w zamian za rezygnację z tych dochodów zaproponowali by poszukać oszczędności w administracji. Tym samym zgłosili wniosek o obniżenie diet radnych i pensji burmistrza o 20%, co zostało przyjęte przez Radę.

Obserwując wolbromskich radnych odnosi się nieodparte wrażenie, że obniżenia diet od dawna, paradoksalnie, domagają się najbardziej pracowici z nich. Ci zaś, których aktywność ogranicza się najczęściej jedynie do głosowania na sesjach zgodnie z wolą burmistrza, bronią swoich profitów z żelazną konsekwencją. Tak jakby głównym sensem ich bycia w Radzie było pobieranie diet. Może przykład górali z Zakopanego poszerzy ich horyzonty myślowe.