Śmierć bliskiej osoby to dla członków rodziny ogromne przeżycie i smutek po stracie kogoś najważniejszego w życiu. Niektórym z nich tym trudnym chwilom towarzyszyły dodatkowe emocje. Wizyta w przyszpitalnym prosektorium zakończyła się wielką awanturą i rozgoryczeniem. – Nie tak to powinno wyglądać. Jesteśmy zdruzgotani tym, co przeżyliśmy – mówią nasi czytelnicy. Troje z nich zgłosiło oficjalne skargi do starosty olkuskiego Jerzego Kwaśniewskiego, prosząc o rozwiązanie problemu. Pełnomocnik prosektorium, przedstawił swoją wersję wydarzeń i uważa, że zarzuty mieszkańców są bez pokrycia.
Żona zmarłego na początku stycznia lekarza, z wielkim żalem opowiada o swoich przeżyciach w olkuskim prosektorium. – To, co tam przeżyłam przechodzi wszelkie granice. Najpierw w bezczelny sposób próbowano mnie zmusić do zamówienia usługi uszczelniania zwłok, kosmetyki i golenia ciała, której odmówiłam. Pracownik prosektorium (cytowany w liście z imienia i nazwiska) w mało wybredny sposób próbował nachalnie, podnosząc na mnie głos, zmienić moją decyzję, posuwając się do straszenia mnie policją i prokuratorem. Zamknął drzwi i nie pozwolił mi wyjść. Krzyczał, że zmarł lekarz, a rodzina to barachło – pisze do starosty mieszkanka. – Kto dał pracownikom prosektorium prawo do takich wypowiedzi? Żenujące jest to, iż w taki sposób próbuje się wymusić na rodzinie zmarłego wykonanie usług, które mogą być wykonane, ale nie muszą – dodaje. Zastanawia się, kto dopuścił do takiej sytuacji, że człowiek załamany po stracie bliskiego, musi przeżywać takie upokorzenie. Kobieta jest oburzona tym bardziej, że cała awantura odbyła się nad ciałem jej zmarłego męża. – Dzierżawca zdarł prześcieradło z ciała męża i się ze mną kłócił. Wszystko się zakończyło dopiero wtedy, jak kazałam wystawić rachunek, bo wiedziałam, że mnie bez tego nie wypuści – żali się kobieta. – Nie chcę żeby inne rodziny, które będą odbierały ciała swoich bliskich, przeżyły tak przykrą i upokarzającą sytuację, jakiej my byliśmy uczestnikami. Wiem, że opisana przeze mnie sprawa nie była jedyną, tylko jedną z wielu – opisuje staroście.
Mieszkaniec jednej z podolkuskich wsi zgłosił staroście podobną sytuację. Przed śmiercią jego teściowa zażyczyła sobie, żeby ostatnią noc przed pogrzebem jej ciało było w domu i żeby ubrała ją jej córka. W związku z tym rodzina zmarłej chciała odebrać ciało z prosektorium wcześniej. – I tu zaczęły się schody. Najpierw próbowano mnie namówić do skorzystania z usług zakładu pogrzebowego, który dzierżawi prosektorium, a po mojej odmownej odpowiedzi, próbowano wymusić na mnie usługę kosmetyki zwłok i opłaty za te usługi. Po kolejnej odmowie, właściciel zabronił pracownikowi wydać mi ciało – pisze mężczyzna. Sprawa stanęła na ostrzu noża i rodzina zmarłego wezwała do mediacji policję. I to nie pomogło. Ciało odebrano w dniu pogrzebu, nie wypełniając tym samym ostatniej woli zmarłej. – Oburzające jest dla mnie to, że w momencie, kiedy umiera ktoś bliski, kiedy człowiek jest w żałobie, ktoś próbuje ten fakt bezczelnie wykorzystać – dodaje mężczyzna. Również i on poprosił o pomoc starostę, jako gospodarza powiatu i osobę odpowiadającą za olkuski szpital.
Na rozmowę w starostwie zaproszono dyrektorów szpitala i dzierżawcę prosektorium. Jak udało nam się dowiedzieć, dzierżawca prosektorioum kategorycznie zaprzeczył, żeby takie sytuacje miały miejsce. Jednakże z informacji uzyskanych od dyrekcji szpitala wynika, że nie są to skargi odosobnione, bo do dyrekcji szpitala zgłosiło się kilkanaście osób, które złożyły podobne skargi ustnie.
W odpowiedzi na skargę kobiety, dzierżawca odpisał, że on … to nie był on. – W związku z obelgami, jakich dopuściła się pani pod moim adresem w piśmie do starosty, żądam natychmiastowych przeprosin na piśmie z pani strony. W przypadku odmowy, skieruję w trybie natychmiastowym sprawę do sądu (…) Obrażając mnie nie ma pani nawet pewności z kim prowadziła pani rozmowę w prosektorium, gdyż mnie pani nie zna – pisze pełnomocnik prosektorium w ramach wyjaśnień. Kobieta jest pewna swego i przepraszać nie ma zamiaru. – Zamiast przyznać się do błędu, to zarzuca mi się kłamstwo i na dodatek każe mi się przepraszać. To jest skandal. Władze powiatu powinny reagować i to szybko, bo ten problem dotyczy nie tylko mnie, ale wszystkich mieszkańców tego powiatu – komentuje kobieta. Za zajście przeprosił za to ZOZ w Olkuszu (struktura pozostała po prywatyzacji szpitala), czyli właściciel budynku prosektorium, które zostało wydzierżawione Nowemu Szpitalowi w Olkuszu, a następnie ten wydzierżawił go Zakładom Pogrzebowym „Gloria”. – Ustaliliśmy prawdopodobny przebieg zdarzeń i na tej podstawie przeprowadziliśmy rozmowę z dzierżawcą prosektorium, w celu uniknięcia takich sytuacji w przyszłości. Zastępca dyrektora NZOZ Nowy Szpital Joanna Martis zapewniła nas, że wobec osób odpowiedzialnych zostały wyciągnięte konsekwencje i pouczono je o obowiązku należytego wykonywania swoich zadań – uzasadnia w piśmie do mieszkanki Mariusz Łaskawiec, dyrektor ZOZ w Olkuszu.
Starosta Jerzy Kwaśniewski jest sytuacją oburzony i domaga się od dyrekcji Nowego Szpitala szybkiej reakcji. Jego zdaniem okoliczności są szczególne i bulwersuje fakt, że do takich sytuacji w ogóle dochodzi. Zorganizował on spotkanie wszystkich stron i nakazał szczegółowe przyglądanie się tej sprawie. Michał Michalak, dyrektor NZOZ-u, nie ukrywa, że problem jest. Ale konkretów na jego rozwiązanie na razie brak.
Pan Marcin Kwatera (przedstawiciel dzierżawcy prosektorium) tłumaczy nam, że skargi na działanie zakładu, są bezzasadne. Twierdzi, że obowiązują go pewne procedury, których musi się trzymać. Odpiera argument co do tego, że stosowany przez niego cennik i pobieranie opłat są niezrozumiałe. W odpowiedzi na nasze zapytania odpisał: – Co do jakichkolwiek nieporozumień, to nie mam na ich temat informacji, gdyż my działamy na podstawie cennika, który obowiązuje wszystkich. Chcę dodać, że jesteśmy firmą komercyjną, która jak każda inna nastawiona jest na zarobek, a dla porównania czynności w Domu Pogrzebowym w Olkuszu, który jest państwowy, są znacznie droższe w poszczególnych pozycjach, np.: ubranie zwłok kosztuje 200 zł – odpiera zarzuty Marcin Kwatera. Wylicza, że dotąd jego prosektorium przyjęło 300 ciał, a skargę zgłosił niewielki procent z tego. – Dodam, że wszystkie te rodziny obsługiwane były przez jedną firmę. Jaką, to chyba nie muszę wymieniać. Firma ta, od samego początku próbuje działać według jednego scenariusza. Nas natomiast obowiązują procedury, innymi słowy prawne zapisy, których musimy przestrzegać – dodaje. Pytany o to, czy rodziny mogły poczuć się urażone jego zachowaniem, odpowiada: – Jeżeli chodzi o moje zachowanie, to jest ono takie samo do wszystkich rodzin przychodzących do prosektorium tym bardziej, że ja nie będąc mieszkańcem Olkusza i nie znając mieszkańców miasta, nie mogę jednych traktować tak, a innych inaczej – kategorycznie twierdzi Kwatera.{jcomments off}