Urodził się mniej więcej w połowie I wojny światowej, 6 grudnia 1916 r. W ostatnią sobotę w otoczeniu najbliższych swoje setne urodziny obchodził pan Edward Pindera z Łobzowa (gm. Wolbrom).
Urodził się w Łobzowie, gdzie na tzw. Starej Wsi, na malowniczym wzgórzu nieopodal głównej drogi przez wieś stał dom jego rodziców. Miał sześcioro rodzeństwa. W wieku 16 lat został wysłany do Sosnowca, gdzie w żydowskim warsztacie stolarskim uczył się zawodu. W przedwojennych czasach dojazd do stosunkowo odległego Sosnowca nie był łatwy, więc chłopak do domu wracał tylko na niedzielę, a podróż ułatwiał mu, kupiony za pierwsze zarobione pieniądze drewniany rower. – W żydowskiej stolarni pracowało nas kilku, nikt specjalnie nie przejmował się naszą wygodą, z braku lepszych posłań spaliśmy w trumnach, które były wyrabiane w warsztacie – wspomina pan Edward. Ponieważ stolarskie rzemiosło mu się spodobało podjął naukę w przedwojennej zawodówce w Kielcach. Po rocznej edukacji, powrócił w rodzinne strony i zaczął pracować jako pomocnik stolarski u wolbromskiego Żyda Jakuba Mitenbauma. Potem był stolarzem w warsztacie stolarskim Rogalskiego przy ul. Mariackiej w Wolbromiu, a następnie w warsztacie u Stefana Kozła, gdzie wytwarzano fornirowane meble. Dobrze pamięta, że kiedy budowano największą dziś wolbromską podstawówkę – szkołę przy ul. Mariackiej – wykonywał tam większość prac stolarskich, obstalowując drzwi, okna i podłogi.
Kiedy zaczęła się wojna nie poszedł do wojska, dalej pracował jako stolarz. Zdarzyło się tak, że podczas wykonywania pracy przy stolarskiej frezarce mocno zranił rękę. Aby ratować kończynę postanowił szukać pomocy w szpitalu w większym mieście. Wojenny czas nie sprzyjał podróżom, niemniej jednak zdesperowany Edward postanowił pociągiem przez Tunel pojechać do Krakowa. Niestety, nie było mu dane dotrzeć do celu podróży. W Tunelu został zatrzymany przez gestapowców, którzy uznali, że rana na jego ręce jest wynikiem postrzału. Dodatkowo nie spodobało się im nazwisko Pindera, które znane było okupantom – kuzyni Edwarda Pindery Stefan i Władek słynęli w okolicy jako wyjątkowo aktywni partyzanci. Edward trafił do siedziby gestapo w Miechowie, gdzie wydano na niego wyrok śmierci przez rozstrzelanie. Uratowało go opanowanie, dobrzy ludzie – pan Edward pamięta, że pomagała mu sprzątająca w siedzibie gestapo Polka i życzliwy folksdojcz – oraz… pazerność Niemców, którzy zgodzili się przyjąć łapówkę za wypuszczenie więźnia.
W czasie wojny i po jej zakończeniu pan Edward nadal był stolarzem w wolbromskich warsztatach, ale musiał też pracować w gospodarstwie rodziców, którzy nałożyli na niego obowiązek wywianowania sióstr. Dopiero kiedy one zostały wydane za mąż, mógł pomyśleć o własnej rodzinie. Ożenił się zatem stosunkowo późno, mając już 38 lat. Jego wybranką została, do dziś trwająca przy boku męża, 25 letnia mieszanka Dłużca Leokadia. Zamieszkali wspólnie w rodzinnym domu Pinderów, który po komasacji gruntów w 1936 został wybudowany na terenie 5 hektarowego gospodarstwa w Zaogrodziu, gdzie małżonkowie mieszkają i gospodarują do dziś. Pani Leokadia urodziła trójkę dzieci: Annę (rocznik 1956), Elżbietę (ur. 1958) i Pawła (ur. 1968). Dostojny jubilat i jego młodsza o 13 lat żona doczekali się trójki wnuków i jednej prawnuczki.
Pytany o receptę na długowieczność ojca Paweł Pindera tłumaczy, że tato nigdy nie narzekał na zdrowie, zawsze bardzo ciężko pracował, a w prace polowe wykonywał samodzielnie jeszcze całkiem niedawno, nawet po dziewięćdziesiątce. – Po siedemdziesiątce, w wieku kiedy inni myślą już o emeryturze i zwalniają tempa, tato nadal jak młodzik nosił ciężkie worki, obsługiwał wszystkie maszyny, ciężko pracował w polu i dbał o zwierzęta gospodarskie. Nie można też powiedzieć, żeby jakoś specjalnie dbał o dietę, nie przepadał za zieleniną, zawsze jadł dużo produktów mlecznych własnej produkcji. Mimo bardzo podeszłego wieku, którego nie bardzo po nim widać, wciąż stara się być samodzielny, chociaż ma już trochę kłopotów z poruszaniem się – opowiada syn stulatka.
Przyłączając się do życzeń najbliższych, a także składanych kilka dni temu powinszowań ze strony władz lokalnych i rządowych, życzymy uroczemu panu Edwardowi jeszcze wielu pięknych lat przeżytych w zdrowiu i miłości rodziny.
Rodzino, Hanno, Stefanie zapraszamy do mojego Ojca do Łobzowa. To zawsze są dobre spotkania 🙂
Najlepsze zyczenia dla mojego iminnika
Życzę Panu Edwardowi dużo zdrowia! Jestem córką Mieczysława – brata Stefana i Władka (którzy niestety zginęli w czasie wojny).
Serdecznie pozdrawiam Jubilata tym bardziej, że wspomniał dwóch moich wujków Stefana i Władka, życzę następnych stu lat.
NO A NAM WPYCHAJĄ ZE MAMY JEŚĆ ZIELENINĘ!!! HIHI I JESZCZE RAZ SIĘ OKAZUJE ZE CZŁOWIEK MUSI COŚ ROBIC W ZYCIU!! I CI CO PRZETRWALI WOJNY I CIEZKIE WARUNKI SA BARDZO ZAHARTOWANI WIEC RODZICE !! PRZESTAŃCIE CHUCHAĆ DO PRZESADY NA SWOJE DZIECI BO IM TYLKO KRZYWDE ROBICIE!!!!
GRATULACJE DLA TEGO PANA!!!!