„Łojant powinien mieć dużą bułę i dawać ze szmaty”. Tytułowi przedstawiciele tego, zidentyfikowanego także w naszej okolicy gatunku pałają szczególna sympatią do wszelakich ścian skalnych. „Łojant” to w slangu wspinaczkowym osobnik świadomie decydujący się na wchodzenie do góry. Pomagają mu w tym duże buły, czyli mięśnie, które rozwinął dając ze szmaty, co jest równoznaczne z podciąganiem się na drążku. Jak podają źródła posiada go w swoim domu każdy z „łojantów”.
Nie powinno też dziwić, iż przedstawicieli powyższego gatunku można wyróżnić także wśród mieszkańców Olkusza. Położenie w obrębie Jury oraz w niewielkiej odległości od gór stwarza ogrom możliwości. Nieco gorzej miasto wypada pod względem sztucznych obiektów. Jedyna, choć co ciekawe jedna z najstarszych w Polsce ścianka wspinaczkowa mieści się w obrębie Szkoły Podstawowej nr 2, przy ulicy Kochanowskiego, gdzie w podziemiach dzięki staraniom oraz pracy olkuskiego speleoklubu powstała także niewielka bouldlerownia. Nie brak wśród miłośników wspinania osób, które dążą do tego, aby tworzyć nowe obiekty treningowe. – Koszty zbudowania jednej ścianki nie należą do najmniejszych, to około 250-300 tysięcy złotych. Wbrew pozorom większym problemem nie jest znalezienie pieniędzy, ale miejsca – przyznaje Kamil Lorenc, jeden z lokalnych „łojantów”. Brak współpracy lokalnych władz, nie pozwala im zarażać młodych ludzi pasją, której oni sami poświęcają…niemal całe życie.
Wybory podyktowane napieraniem
W słowniku wspinacza napieranie to nic innego, jak dzielne i nieustające wspinanie. Napierać można oczywiście także na dziewczynę, jedzenie, czy rozrywki tj. kino. Sęk w tym, że życie osób zafascynowanych wspinaczką, często sprowadza je do jednego mianownika.
– Podporządkowujemy jej większość czasu. Często ważne, życiowe wybory podyktowane są właśnie wspinaniu, na przykład praca, czy dziewczyna – przyznaje Bartek Świstowski, który swoją przygodę z tym sportem rozpoczął właśnie w Olkuszu. Dziewczyny szły w odstawkę, szczególnie wtedy, kiedy były zazdrosne o czas poświęcany tej drugiej, czy raczej pierwszej miłości- wspinaczce. Zarówno Bartek jak i Kamil trenują cztery razy w tygodniu, dochodzą do tego także inne dyscypliny pozwalające dbać o kondycję: bieganie, czy basen. W zależności od rodzaju pracy, urlopy również determinuje hobby. Są to po prostu wyjazdy wspinaczkowe. – Jeździmy po całej Europie, odwiedzamy miejsca niesamowicie piękne, dzikie, gdzie rzadko docierają typowi turyści- mówi Bartek. Możliwość odkrywania piękna przyrody staje się kolejnym z pociągających elementów tego sportu. – Zwiedziłem już niemal wszystkie najważniejsze miejsca wspinaczkowe na naszym kontynencie, teraz kieruję swoją uwagę na wschód – zdradza Kamil. – Wspinaczka daje wiele możliwości, dużo się podróżuje, poznaje ciekawych ludzi- wylicza.
Zawsze jest ktoś lepszy
Pewność siebie oraz konsekwencja wypracowana podczas wspinania procentuje w życiu, kształtując mocne charaktery pasjonatów tego sportu. Niektórzy z nich, tak jak Kamil poświęcają lata, aby zdobyć drogę której przejście zajmuje- bagatela- trzy minuty! Ogromna satysfakcja budzi w końcu apetyt na więcej. – Wspinaczka daje nieograniczoną możliwość rozwoju. Zawsze jest coś trudniejszego, albo ktoś lepszy. Dlatego tak mnie to wkręca- zdradza Bartek. Czym skusiło na początku? Zarówno w przypadku Barka, jak i Kamila była to niemal… miłość od pierwszego wejrzenia. – Kiedy byłem w podstawówce zobaczyłem wspinaczy, pomyślałem „wow”, to jest coś niesamowitego. Byłem wtedy raczej „niesportowy”, więc wydawało się to trudne, tym samym bardziej atrakcyjne. Spróbowałem kilka lat później i tak się zaczęło… -opowiada Bartek. – Pamiętam jak dziś, jak w Zamarłej Turni, kiedy chodziliśmy po górach, gość wisiał na linie w ścianie i wtedy po raz pierwszy pomyślałem o wspinaniu w górach- wspomina z kolei Kamil. Sport ten dzieli się na wiele subdyscyplin w zależności od terenu, rodzaju asekuracji, warunków, stylu i wielu innych. Równie bogata pozostaje skala trudności, stosowana w jego obrębie. Istnieje wiele skal, dodatkowo są one bardzo subiektywne. Na szczególną uwagę zasługuje jednak kultura „łojantów”, gdzie obok wachlarzu często zabawnych zwrotów fundamentem okazuje się uczciwość i zaufanie. Czasami trudno o świadków pokonania poszczególnych dróg, powszechne pozostaje zatem zaufanie do jej zdobywcy. Zaufanie jest w końcu tym, co pozwala powierzyć swój los osobie asekurującej napierającego. Kultury wspinaczy zasmakować można w olkuskim klubie grotołazów. Pasja obecna wciąż wśród jego członków wydaje się jednak nie przyciągać młodych – Ja, Bartek i wielu innych jesteśmy chyba ostatnim pokoleniem, które coś wniosło do klubu. Brakuje młodych ludzi- stawia smutną diagnozę Kamil. Być może nowo wybrane władze miasta zdecydują się objąć ochroną ten zagrożony wyginięciem gatunek?
Fot. archiwum Kamila i Bartka
na zapiekankach i kręglach młodzieży nie wychowamy