Informacja rodziny, bransoletka, a nawet tatuaż nie jest dla lekarzy wystarczającą informacją, by w nagłym przypadku przetoczyć nam krew. Dla medyków liczy się tylko potwierdzony dokument. W nowych dowodach osobistych nie ma miejsca na grupę krwi. O wprowadzenie takiej zmiany w dokumencie potwierdzającym tożsamość wnioskował, już po raz drugi, do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji poseł Jacek Osuch. Poprzednio się nie udało. Jak będzie tym razem?
– Taka informacja powinna znaleźć się w dowodzie osobistym – pewni swego stanowiska są lekarze i pracownicy służby zdrowia.
– Grupa krwi jest bardzo ważna, zwłaszcza w nagłych przypadkach. Przyspiesza pracę medyków, a co najważniejsze – daje większe szanse na przeżycie pacjentowi.
– Gdy tylko docieramy na miejsce zdarzenia, pierwszą rzeczą, po udzieleniu pomocy choremu czy poszkodowanemu w wypadku, jest poszukiwanie w jego osobistych rzeczach informacji o grupie krwi. Gdy ją mamy, natychmiast informujemy dyspozytora pogotowia – mówi Zbigniew Barański, pielęgniarz ratunkowy z Olkusza.
Informacja o tym, że do szpitala trafi za chwilę osoba mogąca wymagać transfuzji, przekazywana jest natychmiast do stacji krwiodawstwa, która przygotowuje potrzebny zapas krwi. Jeśli nie ma na stanie potrzebnej grupy, kontaktuje się z innymi ośrodkami, by ją sprowadzić.
W olkuskim szpitalu na badanie grupy krwi lekarze muszą czekać około godziny. Sprawdzenie krwi pod kątem transfuzji, czyli tzw. krzyżówka zajmuje laborantkom półtorej godziny.
Człowiek po ciężkim wypadku czy krwotoku nie ma tyle czasu. Wtedy liczy się każda minuta.
Grupę krwi umieszczano w starych książeczkowych dowodach osobistych. W tej chwili wiążącym dla lekarzy potwierdzeniem grupy jest tzw. “krew karta“. To zaświadczenie ze zdjęciem i potwierdzeniem z pracowni serologicznej. Koszt jej wydania to ok. 50 złotych. Mają ją tylko nieliczni. A jest bardzo przydatna, bo żaden lekarz nie potwierdzi grupy krwi na podstawie kartki włożonej do portfela, bransoletki czy wisiorka. Nikt w przypadku konieczności transfuzji nie zaryzykuje przetoczenia krwi bez pewności co do potrzebnej grupy krwi.
Nawet jeśli osoba ma wytatuowaną na ciele grupę krwi, dla medyków nie jest to potwierdzenie. W tym przypadku nie sprawdzają się także tak zwane numery ICE, dzięki którym ratownicy medyczni wiedzą, z kim mają skontaktować się w razie wypadku.
– Grupa krwi powinna znajdować się w dowodzie osobistym – twierdzi poseł Osuch. Ma także pomysł, gdzie taki wpis należy umieścić. Jego zdaniem powinien on znajdować się tuż pod zdjęciem. – Przy ciągle wzrastającej liczbie wypadków, bez odpowiednich danych w dowodzie ratownicy i lekarze mają utrudnione zadanie. Przez brak jednego wpisu nie można ryzykować zdrowia i życia ludzi – dodaje autor interpelacji.
Odpowiedź ministerstwa na pierwszą interpelację parlamentarzysty była negatywna: – Katalog danych, jakie umieszczone są w dowodzie osobistym, ma charakter zamknięty. MSWiA rozważa możliwość wprowadzenia do dowodu danych o grupie krwi, jednak to rozwiązanie zakwestionowało Ministerstwo Zdrowia.
Okazuje się, że zdaniem Ministerstwa Zdrowia informacje o grupie krwi powinny być potwierdzone dokumentem wydanym przez uprawnioną placówkę. Uzasadnienie ministerstwa jest takie, że bez lekarskiego poświadczenia mogłoby dochodzić do tragicznych pomyłek, gdyby w dowodzie osobistym pojawiła się grupa krwi.
– To żadne uzasadnienie – twierdzi Osuch. – Gdyby w dowodzie pojawił się błąd, urząd miasta czy gminy nie wydaje takiego dokumentu, tylko prostuje pomyłkę. Dlatego zdecydowałem się ponownie podnieść tę kwestię.
Heh, już dawno uważałem, że w dowodzie powinna być taka informacja, poza tym dowód mógłby służyć jako karta zdrowia, coś w rodzaju książeczki zdrowia… Ale trzeba chcieć !