„Przychodzą do mnie ludzie,
których dzisiaj już nie ma
Bez których
akurat byłbym niczym…”
Eugeniusz Tkaczyszyn – Dycki
19.lutego br. Klub Literacki BWA zorganizował kolejne spotkanie dla miłośników poezji, zainteresowanych nową polską literaturą – z Eugeniuszem Tkaczyszynem-Dyckim, poetą bez wątpienia wybitnym. W roku 2006 był on w Olkuszu członkiem jury lokalnego konkursu poetyckiego. Jego kolejne tomiki poezji, a wydał ich dotąd 12, mają niemal zawsze kilkakrotne wznowienia. Poeta został dotąd wyróżniony wiele razy przez różne poważne wydawnictwa, a w roku 2005 za książkę poetycką „Dzieje rodzin polskich” otrzymał prestiżową Nagrodę Literacką Gdynia. Najbardziej dotąd znaczącym osiągnięciem jest tomik poezji „Piosenka o zależnościach i uzależnieniach”, za którą otrzymał ponownie Nagrodę Literacką Gdynia i Nagrodę Literacką „Nike” za najlepszy utwór roku 2009.
Tomik ten, to jakby osobiste wyznanie poety, rozliczanie się z przeszłością, ponowne spotkanie z ludźmi, kiedyś, w przeszłości mieszkańcami Wólki Krowickiej, Lisich Jam, Borowej Góry, Wielkich Oczu, wymienionymi tu z nazwiska i imienia, odczytywanego na nekrologach i tablicach cmentarnych. To spotkania z trudnym życiem, stałymi pytaniami o to, kim jestem. Widać tu umiejscowienie motywów poetyckich w pogranicznych, rodzinnych stronach poety. Urodził się w roku 1962 w Wólce Krowickiej koło Lubaczowa, został od początku umiejscowiony w tamtejszej -ukraińskiej kulturze, historii i mentalności. Ale także w dramacie dwunarodowej rodziny, dotkniętej akcją Wisła. / „Ta rana wciąż ropieje – mówi Poeta w prywatnej rozmowie – Ojciec, polski nacjonalista, który nie umiał mówić po polsku a którego nienawidzę. Matka stająca przed niezwykle trudnymi, osobistymi pytaniami. Zostałem zmuszony do polskości…”/. Mówi:-„Dorastałem w innym języku”. On, obecnie wybitny polski poeta, do 15. roku życia nie mówił po polsku. – „Ten gorszy język polski pojawił się w mojej polszczyźnie mniej więcej w roku 1978”. Potem ukończył studia polonistyczne na UMCS w Lublinie.
„:…jeszcze nie umiem słowa Polska
Jeszcze się waham wymówić jednym
tchem Polska i Ukraina Ojczyzna
i Rodzicielka słowo zupełnie bez przyszłości”
Lata mijały, nim – „Uwolniłem się od matki, od jej świata, od jej istnienia, od jej choroby, od jej alkoholizmu, od jej schizofrenii, od wszystkiego…”- choć przyznaje, że to dzięki niej właśnie jest dziś poetą. Motyw przemijania ludzi zwykłych i niezwykłych jest w tych wierszach obecny niemal na każdej stronie. Poeta rozpaczliwie szuka swej tożsamości Polaka, poety, człowieka. Pojawia się motyw umierającej matki, jej schizofrenii i pytanie o sens „poezjowania”. – „Boże, uczyń mnie poetą…”- prosi.
– „Opowiem ci o śmierci…”- słyszymy i opowiada o śmierci. Wszystkie wiersze w tomiku stanowią zamkniętą kompozycję mówiącą o dramacie ludzkiej egzystencji.
Co do ostatniej książki mówi: „Napisałem tę książkę, bo uznałem, że jestem sobie winien pewną prawdę… Ale jednocześnie napisałem tę książkę, by powiedzieć sobie, że umiem z pewnymi pytaniami skończyć, …by powiedzieć sobie, że pewne rzeczy będę miał powiedzieć jutro…”
Forma wierszy jest dosyć zaskakująca: to jakby ludowe zaśpiewy z powracającymi motywami i zwrotami. Poeta tłumaczy: „Istotą poezji jest nie tyle zasadność, co bezzasadność napomknień i powtórzeń”. A prywatnie dodaje, że zasłuchał się kiedyś w śpiewy i bajki ukraińskie i one zostały w nim do dziś. Krytycy zwracają uwagę na fascynację poety barokowym konceptyzmem i marinizmem połączonymi z muzycznością i nacechowaniami filozoficznymi. Powodują one, że jest to poezja ciemna, mroczna i tragiczna, bez promyka nadziei.
Spotkanie miało zaskakujący charakter ze względu na sposób prezentacji wierszy przez Poetę. Był to pewnego rodzaju poetycki teatr jednego autora, swojego rodzaju poetycki rap. Było coś absolutnie nowego i zaskakującego. Ta poezja zabłysnęła innym światłem, innym blaskiem. Na tym więc polegało spotkanie z Eugeniuszem Tkaczyszynem – Dyckim. – „Z upodobaniem unikam kłopotliwych pytań” – obwieścił poeta. Zatem pytań nie było. Ech, ci poeci! Na marginesie: w czytanych przez siebie utworach Poeta w kilku wierszach zamienił występujące tam nazwy miejscowości na „Olkusz”, co licznie na tym spotkaniu zgromadzeni słuchacze przyjęli ze zrozumiałym aplauzem!
Nie czepiam się, a jedynie uściślam. Gdybym miał się czepiać, to spytałbym dlaczego nie ma ni słowa o tym, że z okazji spotkania z tak niesamowitym poetą nie skorzystali olkuscy poloniści i poeci. Pewnie oglądali w tym czasie kanał TVP Kultura ;-))
Pan Franciszek jak zwykle coś przekręcił, normalne, nie ma się co czepiać…
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki był jurorem w Olkuszu, ale nie w 2006, ale w 2007 roku, i nie lokalnego, ale III Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Ratonia. To tak gwoli ścisłości.