W I Liceum Ogólnokształcącym w Olkuszu po raz kolejny odbyło się spotkanie z absolwentem szkoły. Cykl spotkań z wybitnym absolwentem prowadzi od lat nauczycielka I LO mgr Bogusława Wajdzik. Tym razem na spotkanie z młodzieżą przyjechał prof. nadzw. dr hab. Dobiesław Dudek. Maturę zdawał w 1975 r. Wychowawcą klasy był prof. Wiktor Mikrus, który zaszczepił w młodym człowieku pasję do historii i czasów J. Piłsudskiego. Pan Profesor wykłada na katedrze Turystyki i Rekreacji AWF w Krakowie i od wielu lat mieszka w Krakowie. Po wielu latach przyjechał do Olkusza z sentymentu do Szkoły, miejsc mu znajomych oraz osób, które wpłynęły na rozwój i kształtowanie osobowości. Pan prof. wspominał swoje lata dzieciństwa, które spędził w rodzinnym domu przy ul. 20-stu Straconych w Olkuszu, spotykając się z kolegami na boisku sportowym.
W liceum (jeszcze w starym budynku przy ul. B. Bieruta, obecnie J. Piłsudskiego) Pan Dobiesław działał w organizacji harcerskiej. Będąc już studentem, jeszcze 2 lata dojeżdżał do Olkusza jako instruktor harcerski. Pan Prof. przywiózł ze sobą i przedstawił młodzieży kilka pozycji książkowych, swój naukowy dorobek, a także odznakę Krzyża Harcerskiego i odznakę ratownika wodnego, które zdobył jako młody człowiek. AWF ukończył jako najlepszy student, uzyskując odznaczenie „Primus Inter Pares”- najlepszy wśród równych.
W pracy zawodowej, oprócz pracy pedagogicznej ze studentami, już jako dziekan, poświęcił się pracy naukowej, publikując wiele książek i artykułów dotyczących historii sportu. I temu poświęcona była też prezentacja multimedialna PP. Pan prof. przedstawił młodzieży początki sportu uwiecznione na starych fotografiach, obrazach m.in. W.Kossaka oraz pocztówkach z XIX w., które zbiera od wielu lat. Otrzymuje także stare cenne pocztówki od swoich byłych studentów rozsianych po całym świecie. Na zakończenie spotkania młodzież podziękowała za spotkanie przekazując album pamiątkowych zdjęć ze szkolnej kroniki lat 70-tych.
Wychowawcą klasy był prof. Wiktor Mikrus,
błąd w nazwisku – nie Mikrus tylko Mitrus
P.S. Oczywiście Ten Dobiesław był dla nas Dośkiem, a nie Dobkiem. Od tamtej pory minęło ponad 30 lat. 🙂
Choć to rzadkie jest imię, przez kolejne lata spotkałem jeszcze conajmniej dwóch Dobiesławów, w tym jednego w wojsku, ich nazywaliśmy zdrobniale Dobkami :).
Z Dobkiem byłem na kolonii w Żywcu, znaczy on był ratownikiem i wychowawcą, a ja wtedy już nieco wyrośniętym kolonistą. Miły, sympatyczny i wysportowany student.
Napewno pamięta, jak zrobiłem „kukłę-ducha” z prześcieradła i świecącymi oczami, i przez kilka nocy w oparach papierosowego dymu i sowich pohukiwaniach straszyłem przez okno chłopców z jego grupy.
Którejś nocy urządzili na mnie zasadzkę, okno nagle otworzyło się, i błyskawicznie wyskoczył z niego Dobek. Ja w nogi, ale dopadł mnie zaraz za winklem szkoły i zdumiony krzyknął: To ty Piotrek?! … i puścił wolno! 🙂
O „duchu” krążyły na kolonii niesamowite opowieści, ale Dobek nigdy mnie nie zdradził, do końca kolonii była to nasza tajmnica :). Dobek, serdecznie Cię pozdrawiam 🙂 .