Powiat

Na początku listopada miało miejsce spotkanie władz powiatu olkuskiego oraz tworzących go gmin z zarządem spółki ZGH „Bolesław” S.A. Ze względu na obecną sytuację epidemiczną, zostało ono zorganizowane w formie telekonferencji. Celem spotkania było omówienia skutków, jakie przyniesie dla okolicznych miejscowości likwidacja zakładu górniczego Kopalnia Olkusz – Pomorzany. Dotarliśmy do protokołu z tego spotkania.

Kopalnia zaczęła swoje funkcjonowanie w 1974 roku i już od dłuższego czasu mówiło się o planach jej zamknięcia ze względu na wyczerpywanie się złóż. Zaprzestanie wydobycia  niesie za sobą szereg następstw, zarówno o charakterze społecznym i ekonomicznym, jak i środowiskowym. Część z nich odczujemy od razu. Na inne zaś przyjdzie nam poczekać długie lata.

– Pod koniec kwietnia podjęliśmy decyzję o zakończeniu wydobycia z końcem tego roku, oczywiście wdrażając przez kilka ostatnich lat bardzo duży program, mający na celu przygotowanie huty do samodzielnego funkcjonowania. Tak, aby zaprzestanie działalności górniczej nie wiązało się z zamknięciem ZGH ”Bolesław” – mówił w trakcie spotkania prezes ZGH „Bolesław” Bogusław Ochab.

Likwidacja miejsc pracy

Pierwszą kwestia, z jaką przyjdzie się zmierzyć lokalnej społeczności, jest widmo bezrobocia. W części górniczej i flotacyjnej zakładu pracowało łącznie około 1000 osób. Część z nich zdążyła już znaleźć sobie nowe zajęcie w innych firmach. Na flotacji zostanie około 200 osób, które mają szanse na pracę przez dłuższy okres. Zakład będzie bowiem dalej prowadzić przerób szlamu i innych materiałów. Przy procesie likwidacji – w okresie od 7 do 12 miesięcy – zatrudnienie kontynuować będzie 300 górników. Kolejne 44 osoby przeniesione zostaną na hutę.

Oznacza to, że od początku przyszłego roku bezrobotnych może być około 450 osób, z czego ponad 100 posiada uprawnienia emerytalne. Spółka podjęła starania, aby ograniczyć społeczne skutki likwidacji kopalni do minimum. Dlatego podpisane zostały umowy o alokacji pracowników z przedsiębiorstwami takimi, jak: Tauron Wydobycie, KGHM oraz Jastrzębska Spółka Węglowa. To tam trafić mogą osoby zwalniane z miejscowego zakładu. – Wydaje mi się, że na te 350 osób (nie licząc emerytów) szansa zatrudnienia pracowników jest bardzo duża a ofert pracy jest prawie 800. Stąd też według mnie to będzie bardziej wolą pracownika, by z tych ofert skorzystać – mówił w trakcie spotkania prezes spółki.

Zmiany w przyrodzie

Dużo większym problemem mogą być kwestie środowiskowe. Okazuje się bowiem, że kopalnia ma ogromny wpływ na lokalny ekosystem. – Podczas jej budowy i uzyskiwania koncesji podstawowym elementem, aby można było prowadzić eksploatację, było odwodnienie zakładu. Zakład wtedy wybudował pompownie i odwadniał ten teren, w związku z czym powstał potężny lej depresji, czego wszyscy byli świadomi – relacjonował prezes ZGH.

Zamknięcie zakładu oznacza wyłączenie pomp i stopniowe wypełnianie leja depresji. Wody po zalaniu wyrobisk, będą wypłukiwały siarczany cynku i metali ciężkich. W związku z tym rodzi się szereg pytań. Czy wody te będą nadawać się do wykorzystania w procesach technologicznych stosowanych przez hutę? Czy za kilka lat, zapełnienie leja i przywrócenie stanu pierwotnego sprzed pół wieku, nie podtopi części terenu okolicznych gmin? – to tylko część z nich.

Nikt tak naprawdę nie jest w stanie przewidzieć, jak ostatecznie zachowają się siły. Nie wiadomo, co stanie się np. z rzeką Sztoła, która obecnie stanowi jedną z atrakcji Bukowna. – Z opracowania hydro-geologicznego wynika jednoznacznie, że wyłączenie pomp głównego odwodnienia w kopalni spowoduje stopniowe odbudowywanie się źródeł rzeki Sztoły. Tylko czy woda z tych źródeł popłynie korytem, czy zostanie zdrenowana przez kopalnię piasku Szczakowa? – zastawiali się uczestnicy spotkania.

Kto będzie odpowiadać za szkody?

Kolejnym problem jest kwestia ewentualnych odszkodowań za podtopienia mogące wystąpić w przyszłości. – Wyłączenie pomp i przywrócenie stanu pierwotnego to problem naszej firmy, bo likwidujemy zakład, gmin, czy może nasz wspólny? – pytał retorycznie w trakcie spotkania prezes Ochab. – Jeżeli pojawi się podtopienie poza terenem górniczym, to należy zastanowić się, czy to jest szkoda górnicza czy nie? W sytuacji, kiedy coś takiego ma miejsce na terenie, na którym dawniej była podmokłość czy bagno, to jest to przywrócenie stanu naturalnego. Natomiast mogą być nieoczekiwane źródła w miejscach, w których ich wcześniej nie było – wtórował mu Hubert Długosz, mecenas ZGH „Bolesław”.

Kto więc ponosić będzie odpowiedzialność za podtopienia i szkody w przypadkach, które nie będą wyczerpywać definicji tradycyjnej szkody górniczej? Na przestrzeni lat powstało przecież wiele zabudowań, wzniesionych w miejscach, o których teraz wiemy, że w przyszłości staną się terenami podmokłymi. – Budowa obiektów na terenach, gdzie kiedyś była woda, następowała w zgodzie z prawem i z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, który  na przestrzeni lat zawsze był opiniowany z Urzędem Górniczym – wskazywał Krzysztof Dudziński, wójt gminy Bolesław.

Wobec powyższych uwag uczestnicy spotkania przyznali, że prędzej czy później może zacząć dochodzić na tym tle do sądowych sporów. – Może się okaże, że za ileś lat gmina albo mieszkańcy będą się sądzić z następcą prawnym zakładu górniczego, jeżeli taki jeszcze będzie – mówiła w trakcie podsumowania wicestarosta Krystyna Kowalewska. W związku z tym wszystkie strony wyraziły wolę utworzenia roboczego zespołu, który mógłby wypracować wspólne stanowisko w tej sprawie.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze