Gliwice
W czwartym mecz rundy rewanżowej na zapleczu kobiecej PGNiG Superligi, olkuskie szczypiornistki poniosły pierwszą porażkę. W sobotę, podopieczne Marcina Księżyka uległy w Gliwicach miejscowej Sośnicy 23:25, a o końcowym niepowodzeniu Srebrnych Lwic zadecydowała w głównej mierze pierwsza połowa, przegrana przez przyjezdne różnicą siedmiu goli. Po zmianie stron to szczypiornistki z Olkusza były stroną dominującą, jednak strata z pierwszych dwóch kwadransów okazała się nie do odrobienia i tym sposobem komplet punktów został na Śląsku.
W czwartym mecz rundy rewanżowej na zapleczu kobiecej PGNiG Superligi, olkuskie szczypiornistki poniosły pierwszą porażkę. W sobotę, podopieczne Marcina Księżyka uległy w Gliwicach miejscowej Sośnicy 23:25, a o końcowym niepowodzeniu Srebrnych Lwic zadecydowała w głównej mierze pierwsza połowa, przegrana przez przyjezdne różnicą siedmiu goli. Po zmianie stron, to szczypiornistki z Olkusza były stroną dominującą, jednak strata z pierwszych dwóch kwadransów okazała się nie do odrobienia i tym sposobem komplet punktów został na Śląsku.
W ostatnich tygodniach Lwice imponowały formą i wynikami. U siebie pokonały Otmęt Krapkowice i Cracovię, a pełną pulę przywiozły także z Legnicy. Przez pryzmat ostatnich rezultatów i miejsca zajmowanego w tabeli, także i w Gliwicach olkuszanki upatrywane były w roli delikatnych (ale jednak) faworytek. Za zespołem trener Księżyka przemawiał również listopadowy mecz przy Wiejskiej, wygrany z Sośnicą 30:26. W rewanżu nie wszystko jednak potoczyło się po myśli zawodniczek SPR-u…
Pierwszy problem pojawił się jeszcze kilkadziesiąt godzin przed planowym rozpoczęciem spotkania. Kłopoty zdrowotne wykluczyły bowiem z gry Julię Mrozowską, a więc jedną z najbardziej doświadczonych Lwic. Niby na skrzydłach trener Księżyk ma w kim wybierać, ale brak Julii na boisku dało się szybko zauważyć, choć premierowe trafienie należało do gości, a dokładniej do Anny Andrzejczyk, która zamieniła na bramkę rzut karny podyktowany za faul na Magdalenie Barczyk. Była 2. minuta i olkuszanki prowadziły 1:0. Przez następne siedem nie rzuciły jednak celnie ani razu, a że gliwiczanki miały znacznie lepiej nastawione celowniki, to po golu Katarzyny Wyrzychowskiej Sośnica wygrywała 4:1. Niemoc po stronie przyjezdnych, ponownie z siódmego metra przełamała Wiktoria Kozyra, ale widać było, że olkuskie piłkarki mają duży problem w ataku. Dzięki temu gospodynie po raz kolejny zaczęły „odjeżdżać”. W 17. min Dominika Nimsz trafiła na 9:5, a w 22. min na 13:7 podwyższyła Wyrzychowska. Wcześniej, dwukrotnie piłkę w siatce Sośnicy umieściła młodzieżowa kadrowiczka Vanessa Nowak. To były jednak tylko przebłyski lepszej postawy Lwic, które w pierwszej odsłonie właściwie ani przez moment nie przypominały drużyny, którą do tej pory chwaliło całe I-ligowe środowisko. Gole Magdaleny Barczyk, Nikoli Sołościuk oraz Anny Andrzejczyk nie mogły wiele zmienić w chwili, kiedy były to pojedyncze trafienia, na krótkie, ale bardzo konkretne serie zawodniczek z Gliwic. Do przerwy 17:10 i perspektywa bardzo trudnego zadania do wykonania po zmianie stron.
Pierwsze pół godziny do zapomnienia. Po wznowieniu mogło być tylko lepiej i rzeczywiście było. W pięć minut po pauzie przewaga miejscowych, po trzech trafieniach Andrzejczyk i golu Wiktorii Sioły stopniała do czterech trafień (18:14). Zmotywowane Lwice nadal zaciekle atakowały, wykorzystując gorszy okres Sośnicy zniwelowały straty nawet do dwóch goli. Bramki numer 16 i 17 to zasługa sióstr Sołościuk. Najpierw do sędziowskiego protokołu wpisała się starsza Oliwia, a następnie wyczyn swojej „Sis” skopiowała młodsza Nikola. Dzięki tym trafieniom na tablicy widniał wynik 19:17, który przed upływem 50. minuty wyglądał jeszcze optymistyczniej dla goniących Lwic. Sioła trafiła z koła na 20:19 i do upragnionego remisu brakowało już tylko jednej udanej próby. Pewne swego w trakcie pierwszej części gliwiczanki, w drugiej straciły większość swoich atutów, ale ambicją i walecznością nie pozwoliły rywalkom w pełni odrobić strat, nawet tę najskromniejszą z możliwych zaliczek utrzymując do samego końca. Lwice próbowały złamać Sośnicę, nie były w stanie tego zrobić. Próbowały N. Sołościuk, z Andrzejczyk, ale gospodynie na bramki olkuszanek odpowiadały swoimi. Kluczowe kilkadziesiąt sekund miało miejsce w 55. minucie. Wtedy to miejscowe zdobyły dwa szybkie gole, które pozwoliły im odskoczyć na trzy trafienia. Ostatni fragment sobotniego pojedynku to już klasyczna „nerwówka” z obu stron. Dużo złych decyzji, jeszcze więcej szumu, a konkretów niewiele, także tych bramkowych. Trzy gole, w tym dwa dla Lwic autorstwa Aleksandry Zub i finalnie syrena obwieszczająca zwycięstwo Ślązaczek 25:23. Mecz mocno szarpany, z przespaną przez Lwice pierwszą połową, która stała się przyczyną pierwszej porażki w drugiej rundzie.
Po raz drugi z rzędu najskuteczniejszą zawodniczką olkuskiego zespołu okazała się Anna Andrzejczyk. 23-letnia rozgrywająca SPR-u w hali przy ul. Sikorskiego trafiła sześć razy. Cztery bramki dla gości zaliczyła Aleksandra Zub, dla której jest to najlepszy wynik w tym sezonie. Wśród cieszących się z punktów gliwiczanek największy wkład w wygraną oprócz dobrze usposobionych bramkarek ma Katarzyna Wyrzychowska, autorka siedmiu goli.
Porażkę w Gliwicach Srebrne Lwice będą miały okazję szybko nadrobić, bowiem już w najbliższą sobotę 2 kwietnia ponownie wyjdą na parkiet. Przy Wiejskiej zespół trenera Księżyka podejmie Zgodę Ruda Śląska, a więc ekipę, z którą olkuszanki w listopadzie ubiegłego roku przegrały tylko jedną bramką. Skoro Sośnica wzięła udany rewanż, to teraz czas na to, aby równie radośnie z końcem tego tygodnia było w obozie olkuskiego SPR-u!
SPR Olkusz (PK)