W latach 60-tych ubiegłego stulecia bardzo popularnym miejscem wakacyjnych „wypadów za miasto” było kąpielisko w Laskach. Przyjeżdżali tam letnicy z całej okolicy, by odpocząć nad zalewem, umieszczonym wśród drzew. Działalność wydobywcza spowodowała, że zalew wysechł, a jedynym śladem po ośrodku wypoczynkowym stał się Dom Rybaka oraz stare fotografie, które prezentujemy w kolejnym odcinku cyklu „Poznaj z nami dawny Olkusz”.
– Ośrodek, a właściwie to, co po nim zostało, pamiętam z pierwszej połowy lat 70-tych. Jeszcze wtedy był dosyć popularnym miejscem wypadowym dorosłych i młodzieży. Na Laski można było dostać się z Bolesławia na piechotę (wtedy dwupasmówki jeszcze nie było, nawet w planach), a do Bolesławia pekaesem. Jednak my, nastolatkowie, jeździliśmy najczęściej na rowerach. Dojazd z Olkusza zajmował około 1,5 godziny. Jeździliśmy po to, aby wykąpać się w sztucznym, niewielkim zalewie, nad którym po jednej stronie była kamienista plaża, a po drugiej tylko szkielet dawnego ośrodka wędkarskiego – opowiada jeden z Czytelników „Przeglądu Olkuskiego”. Na środku kąpieliska wystawało z wody kilka bali z nielicznymi deskami, pozostałością po długim mostku. Woda nie była zbyt czysta, a zamulone dno sprawiało, że do wody wchodziło się z niechęcią. – Pamiętam moją pierwszą wyprawę z dwoma kolegami na Laski. Postanowiliśmy, że nad wodą spędzimy noc. Każdy z nas zabrał koc, który przywiązał do rurki roweru, do chlebaków zapakowaliśmy prowiant. Kilka dni przed wyjazdem, w sklepie „Harcerz”, kupiliśmy na spółkę prostą maszynkę spirytusową, a do niej butelkę denaturatu. Wyjechaliśmy z Olkusza po obiedzie, a kiedy nastał wieczór, zgłodnieliśmy. Postanowiliśmy więc przygotować kolację. Skończyło się na tym, że nie umiejąc obsługiwać maszynki niechcący do gara z zupą wlaliśmy denaturat, co nieoczekiwanie rozwiało nasze marzenie o gorącym posiłku. Zostaliśmy o suchych bułkach, bez napojów, które wypiliśmy jeszcze w czasie upalnego dnia. Szczęśliwie dla nas, nieopodal kąpieliska, rozwinął się obóz wędrowny, do którego pod osłoną ciemności, zziębnięci i wygłodniali zbliżyliśmy się na tyle blisko, aby przynajmniej poczuć cudowny zapach grochówki. Siedzieliśmy w kucki na jakiś deskach, ale z upływem czasu ośmieliliśmy się na tyle, aby podejść do samego ogniska. W pewnym momencie podeszła do nas jedna z opiekunek, zapytała grzecznie, coś my za jedni. Chyba nie prezentowaliśmy się najgorzej, skoro poczęstowała nas grochówką i chlebem, a noc pozwoliła przespać pod brezentowymi workami z namiotów – opowiada olkuszanin.
Młodzi pozbawieni komputerów i telewizorów mieli więcej fantazji w wymyślaniu atrakcji na spędzanie wolnego czasu. Nad laskowskim zalewem wypoczywały też całe rodziny. Wycieczki pracownicze nad zalew organizowała również Olkuska Fabryka Naczyń Emaliowanych ai zdjęcia upamiętniające te wyprawy pokazujemy naszym Czytelnikom. Kilka lat temu pojawił się pomysł, żeby zalew odtworzyć. Nie udało się, ale możliwe, że nie wszystko stracone i zalew odtworzy się sam, po zamknięciu kopalni.
Przypominamy, że każdy z Czytelników może przyłączyć się do naszego wspomnieniowego projektu i przysłać do nas swoje fotografie. Czekamy na Was w redakcji (ul. Żuradzka 15, Olkusz) oraz na maile ze zdjęciami (redakcja@przeglad.olkuski.pl).
1. Mostek na drugą stronę zalewu w Laskach. Początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
2. Uczestnicy pracowniczej wycieczki nad zalew na tle budynku Domu Rybaka. Początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
3. Widok ośrodka wypoczynkowego w Laskach. Początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
4. Uczestnicy wycieczki do ośrodka wypoczynkowego w Laskach. Początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
5. Autobus marki San Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych, którym pracownicy jeździli na wycieczki do Lasek. Na pierwszym planie prawdopodobnie kierowca, początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
6. Autobus marki San Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych, którym pracownicy jeździli na wycieczki do Lasek z olkuskiego rynku. Początek lat 60-tych. Fot. Jan Nosowicz.
[quote name=”pochwalić się proszę”]a gdzie dzisiaj pracownicy fabryki jeżdżą na zakładowe wycieczki ?[/quote]
Nie do mnie to pytanie, ale odpowiem. Tam gdzie wszyscy pracownicy sprywatyzowanych fabryk w Polsce i prywatnych fabryk na całym świecie. Tęskniący za PRL łączcie się 😉
[quote name=”pochwalić się proszę”]a gdzie dzisiaj pracownicy fabryki jeżdżą na zakładowe wycieczki ?[/quote]
Teraz nie ma przymusu i agitacji a każdy leci samolotem na wczasy czy wycieczkę tam gdzie chce do Egiptu, na Wyspy Kanaryjskie, do Dubaju, do Norwegii, na Miami np. a nie jak kiedyś starym gruchotem w nagrodę za czyn społeczny i uczestnicwo w pochodzie 1- majowym do Lasek za miedzę …
a gdzie dzisiaj pracownicy fabryki jeżdżą na zakładowe wycieczki ?
Na zdjęciach nr 4 i 5 oczywiście jest Pan Tomsia,który pracował jako kierowca.Na zdjęciu nr 4 przed Panem Tomsią stoi jego syn Marek.
Tak, Laski to był taki jak na tamte czasy atrakcyjny „wypad” za miasto nad wodę. Skromnie, biednie, radośnie i wesoło. Na zdjęciu nr. 4 i 5 na sto procent jest to Pan Tomsia etatowy kierowca autobusu w OFNE i jego dwaj synowie. Tym autobusem a potem jelczem (ogórkiem) woził nas na kolonie, obozy i wczasy do Ruciane Nida. Wychował drugiego bardzo zdolnego i dobrego młodego kierowcę, gdy zakład wzbogacił się o kolejny drugi autobus.
Mieszkaniec Lasek Henryk Czerniak był inicjatorem budowy tego zalewu i jego opiekunem.Mnóstwo zdjęć z tego okresu zgromadził w Kronice Lasek którą wykonał i przekazał do Sali muzealnej OSP w Laskach.
Ten kierowca tego autobusu to Pan Tomsia.Pracował właśnie w OFNE jako kierowca.
[quote name=”Jan Orkisz”]Kierowcą autobusu jest prawdopodobnie Pan Tomsia[/quote]
[quote name=”Z Lasek”]Dobrze pamiętam ten nasz zalew, i rzeczywiście w tamtych czasach przyjeżdżało dużo ludzi z okolicy na wypoczynek, bardzo dziękuję za te zdjęcia :-)[/quote]
Dziękujemy za informacje, prosimy o dzielenie się z nami wspomnieniami :).
Kierowcą autobusu jest prawdopodobnie Pan Tomsia
Dobrze pamiętam ten nasz zalew, i rzeczywiście w tamtych czasach przyjeżdżało dużo ludzi z okolicy na wypoczynek, bardzo dziękuję za te zdjęcia 🙂