oWszyscy wiedzą, że kilkakrotnie gościł w Olkuszu Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, dziś już święty Kościoła katolickiego. Ale nie był on pierwszym przyszłym papieżem, którego gościliśmy i który odprawiał eucharystię w kościele pw. św. Andrzeja Apostoła.
W kaplicy św. Anny, na północnej ścianie, nieco w kącie i za filarem, więc w mało widocznym miejscu, znajduje się fresk przedstawiający mężczyznę w purpurach, z herbem papieskim. To wizerunek papieża Klemensa VIII. Fachowcy dopatrzyli się w tym pochodzącym z 1596 r. malowidle wpływów malarstwa flamandzkiego, ale nie to jest najciekawsze. Częściowo zatarty łaciński napis pod portretem informuje bowiem, co ten człowiek, nim został papieżem, robił w Polsce i w samym Olkuszu. Otóż mieszkał on przez kilka tygodni w naszym mieście, a w kaplicy, gdzie jego oblicze widnieje na polichromii, odprawiał nabożeństwa. Nim napiszę o powodach jego odwiedzin w Srebrnym Mieście, musimy cofnąć się o kilkadziesiąt lat.
Ippolito – po naszemu Hipolit – Aldobrandini, bo tak zwał się późniejszy papież, urodził się 24 lutego 1536 r. we włoskim Fano. Sylwester, jego ojciec, członek możnego florenckiego rodu, doktor praw, był zadeklarowanym przeciwnikiem Medyceuszów, co sprawiło, że został wygnany za granicę. Przebywał m.in. w Wenecji, Ferrarze lub Urbino. Wychował aż pięciu synów: tiarę wróżono najstarszemu, najbardziej inteligentnemu, Giovanniemu, który doczekał kapelusza kardynalskiego, ale niestety dość szybko zmarł. Kolejny, Bernardo, był znakomitym rzemieślnikiem. Trzeci, Tommaso, uznawany był za świetnego filologa; przetłumaczył Diogenesa Laertiosa – jego przekład wznawiano potem wielokrotnie. Kolejny syn, Pietro, był cenionym prawnikiem. Ippolito był najmłodszy i zrazu istniała obawa, że na wychowanie beniaminka ojcu zabraknie środków. Ale miał szczęście; nauki mógł pobierać dzięki stypendium od kardynała Alessandro Farnese. Łatwo mu było też piąć się po szczeblach kariery, bo przecież „szlak” przecierali jego starsi bracia. Pracując w papieskich trybunałach Roty i Sygnatury (zajął miejsce po starszym bracie), dał się Ippolito poznać jako wybitny prawnik. W 1585 r. papież Sykstus V mianował go kardynałem, a trzy lata później, w 1588 r., wysłał do Polski z misją legacką. Dzięki tej misji dużo zyskał. Leopold von Ranke pisał: „Dzięki temu wszedł w pewne związki z dynastią austriacką, która uważała, że kardynał, korzystając ze swej władzy z umiarem i mądrością prowadzącą do celu, oddał jej przysługę, uwalniając arcyksięcia Maksymiliana z niewoli, w której go trzymali Polacy” („Dzieje papiestwa w XVI-XIX w.”).
Przypomnijmy, arcyksiążę Maksymilian III Habsburg był jednym z kandydatów do tronu polskiego. Nie chciał się pogodzić z wyborem Zygmunta III Wazy i z poparciem części szlachty, przede wszystkim Zborowskich, przekroczył na początku października 1587 r. granice Królestwa Polskiego i podążył na Kraków, nota bene po drodze zajmując Olkusz (miasto poddało mu się bez walki). Został jednak odparty przez oddziały hetmana Jana Zamoyskiego. Zaś w styczniu następnego roku, po przegranej z Zamoyskim w walnej bitwie pod Byczyną, trafił do polskiej niewoli. Zrazu mu się źle nie działo, a nawet stał się niejako faworytem Zamoyskiego, który wziął Habsburga na ojca chrzestnego córki, którą miał z Gryzeldą Batorówną. Potem jednak chciał uciec i jego stosunki z Zamoyskim ochłodziły się. Aldobrandini wynegocjował wolność dla arcyksięcia, który obiecał, że w zamian za uwolnienie nie będzie już używał tytułu Króla Polski. Niby słowo się rzekło i kobyłka u płota, a tymczasem wiarołomny Habsburg używał tego tytułu jeszcze przez dekadę.
Wracając do Aldobrandiniego; jako nuncjusz przebywał on na ogół w stołecznym Krakowie. Gdy jednak zapanowała tam zaraza, legat Aldobrandini przedłożył, wtedy jeszcze czyste, olkuskie powietrze nad krakowski zaduch.
Mieszkał w Olkuszu całe dwa tygodnie. Srebrne Miasto bardzo mu się spodobało. W pozostawionej przez siebie relacji (patrz: „Relacje nuncjuszów apostolskich i innych osób o Polsce”, Wyd. E. Rykaczewski, tom II, Berlin – Paryż 1864) pisał, że miasteczko jest „bardzo wygodne i wesołe”, ma „bardzo wygodne mieszkania” i „bardzo piękne domy”. Zwrócił jeszcze uwagę, że Olkusz jest „dość czysty”, dodał jednak do tej pochwały słowa ciut studzące naszą satysfakcję: „jak na warunki polskie”. Wiadomo, że odprawiał msze św. w kościele pw. św. Andrzeja. Po zakończeniu misji legackiej, której głównym sukcesem było właśnie uzyskanie zwolnienia z polskiej niewoli dla arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, jeszcze w tym samym roku wyjechał Aldobrandini do Rzymu, gdzie został jednym z kandydatów do papieskiego tronu. W staraniach o tę najwyższą kościelną godność mógł liczyć na poparcie wdzięcznej mu austriackiej dynastii.
Kiedy w ciągu półtora roku zmarło czterech nowo wybranych papieży (Sykstus V, Urban VII, Grzegorz XIV, Innocenty IX), konklawe zdecydowało się wybrać na stolec Piotrowy pobożnego Ippolito, choć nie był on głównym kandydatem. Mający wtedy ogromne wpływy w Rzymie Hiszpanie pragnęli wyboru na tron Piotrowy kardynała Giulio Antonio Santorio (zwany Sanseverina), i to on był żelaznym kandydatem. Ale inni kardynałowie bali się go, bo był srogim człowiekiem i mimo tego, że obiecali mu swoje poparcie, w tajnym głosowaniu wybrali Aldobrandieniego. To było 30 stycznia 1592 r. Świątobliwy Klemens VIII (bo takie wybrał sobie imię) miał wtedy 54 lata i cieszył się opinią wybitnego jurysty. Jego pontyfikat jest wszelako różnie oceniany.
Bez wątpienia Klemens VIII starał się służyć reformie Kościoła, wspomnijmy choćby wprowadzenie nowego przekładu Biblii (Wulgata), wznowienie wielu ksiąg liturgicznych oraz zdjęcie w 1596 r. klątwy z króla Francji Henryka IV, co pojednało papiestwo z tym katolickim krajem (nie udało się za to Klemensowi pozyskać króla Anglii Jakuba I). Potrafił też jednać sobie ludzi swą pobożnością (cowieczorna spowiedź, poranna osobiście celebrowana msza św.) oraz łaskawością (za pierwszych lat pontyfikatu wraz z nim codziennie pożywiało się dwunastu biedaków). Także za jego pontyfikatu doszło do Unii Brzeskiej, bowiem to w 1595 r. biskupi ruscy, zgromadzeni w tym mieście, postanowili zawrzeć unię z Rzymem. Niewątpliwy rozłam w Kościele prawosławnym trudno jednak nazywać pełnym sukcesem Kościoła rzymskiego, gdyż poparcie secesjonistów z Brześcia spowodowało zaognienie sporu z całym prawosławiem.
Niewątpliwe sukcesy i zasługi Klemensa VIII nie mogą nam jednak przesłonić czarnych stron jego działalności. Wielu historyków wypomina Klemensowi np. nepotyzm (lansowanie dwóch kardynałów o nazwisku Aldobrandini, przy czym zbieżność tych nazwisk nie jest przypadkowa) oraz rozrzutność, a przez to wystawność prezentacji urzędu papieskiego (co nadwerężyło finanse Kurii). Najbardziej jednak ucierpiała opinia Klemensa przez dwie sprawy: opublikowanie w 1596 r. nowego spisu ksiąg zakazanych oraz spalenie na stosie przez rzymską inkwizycję w 1600 r. wybitnego humanisty Giordano Bruno (dopiero Jan Paweł II uznał ten fakt za błąd Kościoła i oficjalnie zwrócił dobre imię ofierze stosu na Campo di Fiori).
Znając dobrze Polskę, Klemens VIII pozostał jej życzliwy przez całe życie. To dzięki niemu zażegnano konflikt między Zygmuntem III a Janem Zamoyskim, któremu Kuria rzymska chciała w przyszłości powierzyć dowództwo nad wojskami chrześcijańskimi w planowanej krucjacie przeciwko Turkom. W 1594 r. potwierdził brewem fundację Akademii Zamoyskich. 17 kwietnia tegoż samego roku kanonizował dominikanina św. Jacka Odrowąża. Jego Eminencja oddał ducha 5 marca 1605 roku.
Z osobą Klemensa VIII związana jest pyszna anegdota, którą znaleźć można w pracy Marii i Władysława Tomkiewiczów pt. „Dawna Polska w anegdocie”:
„Papież Klemens VIII był w swoim czasie legatem w Polsce, gdzie rozkochał się w piwie. Gdy później, już jako papież zachorował i dostał wysokiej gorączki – zatęsknił za polskim napojem chłodzącym i jęknął: – O santa piva di Polonia! A dworzanie, zebrani przy łożu, sądząc że papież wzywa jakąś nie znaną im patronkę polską, poczęli się modlić do świętej Piwy, prosząc ją o ratunek dla ojca świętego”. Jest i dalsza część tej anegdoty, przez Tomkiewiczów pominięta: gdy dworzanie modlili się do „św. Piwy” – „Santa Piva ora pro nobis” (Święta Pivo, módl się za nami), chory Aldobrandini wybuchnął takim śmiechem, że pękł mu wrzód, z powodu którego cierpiał, i papież ozdrowiał.
Wiemy, że Jego Świątobliwość tęsknił za piwem warzonym w Warce, ale być może wspominał wówczas chwile, gdy raczył się nim w którejś z olkuskich karczm.
Fot. 1. Wizerunek Klemensa VIII z kaplicy św. Anny w olkuskiej bazylice. Fot. autor.
Fot. 2. Kaplica św. Anny. Fot. autor.
Fot. 3. Klemens VIII portret z XVII wieku. Źródło: Internet.
Jak to się boją „tknąć” olkuskiego (?) „władcę Wolski” !!:):):) !! Minusują, a minusują, oszołomy !!! Hugo, tak trzymaj, i nie popuszczaj !!! Na szczęście jest nas w tym pisowskim Olkuszu więcej !! Nie damy się !!!
No to teraz kolej na Tadzia Rydzyka 😛