Mało brakowało, a Oddział dziecięcy olkuskiego Szpitala zostałby bez pediatrów. Pracujący tam lekarze etatowi złożyli wypowiedzenia. Po negocjacjach z dyrekcją zmienili decyzję i na razie pozostaną na oddziale. Nie oznacza to wcale, że istniejąca sytuacja poprawiła się z dnia na dzień.  O dziwo, w tym przypadku przyczyną rezygnacji nie były złe warunki finansowe. Problem polega na tym, że trzech etatowych lekarzy nie radzi sobie z ogromem pracy i obowiązków, jakie na nich spoczywają. Pomagają im lekarze dochodzący na dyżury, ale każda próba zatrudnienia na stałe nowych specjalistów kończy się fiaskiem. Lokalni pediatrzy nie chcą pracować na szpitalnym oddziale, a sprowadzenie lekarzy z innych miast łączy się z koniecznością zaproponowania im większych pieniędzy. A nie będzie to proste, bo obecnie stawka za godzinę pracy w szpitalu jest nawet trzykrotnie niższa niż stawka proponowana przez przychodnie. Warunki pracy też nie są zachęcające.

– Praca na oddziale jest bardzo męcząca. Tak naprawdę, to 24-godzinny ostry dyżur. Pracowałam tam jakiś czas i zdecydowanie wolę pracę w przychodni oraz prywatną praktykę. Jak chodzi o finanse, to też są nieporównywalne – komentuje jedna z olkuskich lekarek. Większość rodzinnych lekarzy ma podobne zdanie. Świadczy o tym choćby brak większego zainteresowania ogłoszeniem o pracy, jakie kilka miesięcy temu wystosowała dyrekcja szpitala.

Sławomir Kolet, obecny ordynator Oddziału dziecięcego, od dawna na konferencjach i w branżowej prasie zwracał uwagę na problem niedoboru pediatrów. – W Olkuszu nie ma wielu pediatrów. Jest to problem nie tylko u nas, ale w całym kraju – uważa Kolet.

Podbramkowa sytuacja sprzed tygodnia zmusiła dyrektorów do bardziej intensywnych poszukiwań. – Jesteśmy w trakcie negocjacji z dwójką specjalistów z Krakowa i Katowic. W najbliższym czasie powinniśmy rozwiązać tę sytuację – przekonuje Jacek Maciejewski, dyrektor szpitala. Pediatrzy ze szpitala na razie zostali na oddziale. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmą, jeśli dyrekcja nie znajdzie szybko pediatrów chcących na stałe pracować w szpitalu. Końcówka lutego ma przynieść rozwiązanie. Tą sytuacją przerażeni są rodzice dzieci. – Nie jestem zaskoczona decyzją naszych lekarzy. Byłam z dzieckiem w szpitalu w listopadzie i przez kilka dni mogłam zaobserwować ich warunki pracy. Oddział był wtedy wypełniony po brzegi. Oni  nie mieli kiedy odpocząć. To była kwestia czasu, kiedy się zbuntują i złożą wypowiedzenie – opowiada pani Lucyna, mama 5-latka.

Na Oddział dziecięcy rocznie trafia średnio 1,5 tysiąca pacjentów, od noworodków do osiemnastolatków, z rozmaitymi schorzeniami. Zdecydowana większość przypadków jest leczona na miejscu. Lekarze zgodnie twierdzą, że obecne wyposażenie szpitala w zupełności wystarczy, jak chodzi o potrzeby szpitala powiatowego. Dzieci, które wymagają bardziej skomplikowanego leczenia albo badań na specjalistycznym sprzęcie, są wysyłane do krakowskich i śląskich szpitali.

W związku ze wzrostem liczby porodów powoli konieczne staje się rozwinięcie neonatologii. – Chcemy się starać o drugi stopień referencyjności, co w praktyce oznacza całodobowy dyżur neonatologa. Moglibyśmy leczyć trudniejsze przypadki i nie odsyłać dzieci i ich matek do innych szpitali – obiecuje Michał Michalak, dyrektor od spraw technicznych Grupy Nowy Szpital. Czy wystarczy na to pieniędzy, tego jeszcze nie wiadomo. Optymizm nieco maleje, jeśli weźmie się pod uwagę obecne kłopoty ze znalezieniem pediatrów. Nawet jeśli będą pieniądze na neonatologię, to nie wiadomo, czy znajdą się  neonatolodzy chętni do podjęcia pracy w olkuskim Szpitalu.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze