Łukasz Łaskawiec, trzykrotny Mistrz Europy w kategorii quadów, jest coraz bliżej zdobycia kolejnego tytułu. Kierowca z Krzykawki przyzwyczaił nas już do sukcesów, stąd docierające z Węgier informacje o wygranej Hungarian Baja 2013, nie są dla jego fanów specjalnym zaskoczeniem. Łukasz był najszybszym quadowcem na tym etapie Mistrzostw Europy i do Polski wrócił z kompletem punktów.

 

Ta prestiżowa, węgierska impreza motoryzacyjna jest dosyć szczęśliwa dla naszego krajana, bo trzeci raz z rzędu kończy ją jako ten najlepszy. Łukasz nie ukrywa, że to jedna z jego ulubionych w jego kalendarzu. W tym roku na początek nie był zbyt udany, bo dał się we znaki tak zwany „opór materii”. W piątek w pojeździe Polaka zepsuła się elektryka, więc w sobotę startował z odległej pozycji. Jak się okazało, nie stanowiło to dla niego większego problemu, bo dwie 120-kilometrowe trasy pokonał z najlepszym czasem. Jak zauważają komentatorzy sportowi, wyprzedził zarówno kierowców rywalizujących w Mistrzostwach Europy UEM jak i zgłoszonych do Pucharu Świata FIM. Niedzielny start tylko udowodnił, że Łaskawiec nie jest nie do pokonania. Na metę dojechał z ponad 3-minutową przewagą, co zapewniło mu bezapelacyjne zwycięstwo Hungarian Baja.

Łukasz Łaskawiec nie ukrywa zadowolenia ze swojego osiągnięcia i podkreśla, że węgierskie klimaty mu służą. – Bardzo lubię się tu ścigać, pomimo tradycyjnie panujących, bardzo wysokich temperatur, które dają „popalić” na długich oesach. Rajd rozpoczął się mało szczęśliwie, od awarii na krótkim, 7 kilometrowym prologu. Na szczęście usterkę udało nam się usunąć przed startem do sobotniego etapu. Niestety startowałem do niego jako ostatni i cały dzień musiałem się ścigać w ogromnym kurzu, który utrudniał widoczność do tego stopnia, że niekiedy wyprzedzanie nie było możliwe – mówi 23-latek z Krzykawki. – Pomimo tych niedogodności udało mi się nadrobić sporo strat, na 120 kilometrowym oesie zanotowałem najpierw drugi, a potem pierwszy czas wyprzedzając w dniu Kamila Wiśniewskiego o trzy sekundy. Dzięki temu do niedzielnej rywalizacji startowałem już jako trzeci zawodnik, za dwoma motocyklistami. Quad spisywał się bez zarzutu, dzięki czemu mogłem mocniej cisnąć i odjechać kolejne trzy minuty konkurentom. Przed nami jeszcze jedne zawody, które zadecydują o tytule Mistrza Europy. Spotykamy się w ostatni weekend września w Portugalii – zapowiada nasz zawodnik.

Trzymamy jak zwykle kciuki za czwarty tytuł Mistrza Europy, który jest już w zasięgu ręki Łukasza.

FOT.: Paweł Rosłoń

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze