Dziś w felietonowym stylu o dwóch największych miastach Powiatu Olkuskiego: Olkuszu (czyli mieście koziorzy) i Wolbromiu (mieście szpilorków).
Gościnny Olkusz
Ostatnio sporo pisałem o okolicznych miejscowościach, dalszych i bliższych, ale o samym Olkuszu dość dawno nic, więc aż się prosiło, żeby jakiś tekst bardziej popularny wrzucić, skoro właściwie opisałem całe dzieje miasta, aż do okresu PRL-u włącznie. Muszę też przyznać, że część tego, co o Olkuszu napisałem, nie było wyłącznie pochlebne. Znam moje miasto, bo wciąż uważam je za moje, choćby dlatego, że w nim pracuję, ale zdaję sobie sprawę, że czasami najtrudniej jest pisać o tym, co jest nam najbliższe. Postaram się więc być szczery i uczciwy. A dlaczego na mieszkańców Olkusza mówiono „koziorze”? Zgadliście, bo u nas kozy paśli. Znaczy to również, że mieszkańcy Srebrnego Grodu do bogatych nie należeli, bo kozy kojarzyły się kiedyś z biedą, a nie, jak dziś, z ekologią.
Remont dachu kościoła, pocz. XX w.
Jest jakaś dziwna ambiwalencja wpisana w to miasto; z jednej strony zabytkowe, a z drugiej, jak się tym zabytkom przyjrzeć, to wcale one tak bardzo zabytkowe nie są; baszta młodsza nawet ode mnie, kamieniczki, podobnież gotyckie, renesansowe czy barokowe, ale niemal wszystkie podobnie do siebie nieatrakcyjne, bo przebudowane w ciągu ostatnich stu laty, a na ogół przebudowa polegała na usunięciu wszystkiego tego, co było w nich ładne. Górnicze miasto, które mogłoby robić furorę rewelacyjnymi podziemiami, tak ogromnymi, że nawet w Krakowie próżno podobnych szukać, ale nie ma pomysłu jak się do tej atrakcji dobrać, jak owe piwnice, korytarze i sztolnie wyeksponować. Może uda się wreszcie coś zdziałać z piwnicami ratusza – Olkusz pozyskał środki unijne na ten cel, ale pożyjemy, zobaczymy, czy to będzie atrakcja na miarę naszych marzeń.
Synagoga olkuska
Niby odwiedzali nasze miasto wielcy ludzie, nawet królowie, jak choćby taki Stefan Batory, ale gdy historycy zaczęli dociekać, grzebać w dokumentach, to się okazało, że bywali przelotnie, albo i w ogóle. Okazało się nawet, że nazwę Batorówka, dla kamienicy, w której rzekomo król nocował, wymyślił w latach 60-tych pewien działacz Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Olkuskiej. Z wieloma innymi monarchami było podobnie. Ten jeden, który najwięcej w Olkuszu pobudował, mury obronne wzniósł i bazylikę znacząco rozbudował, czyli Kazimierz Wielki, akurat nigdy się osobiście do Olkusza nie pofatygował, za to w naszym mniemaniu prowincjonalnym Żarnowcu bywał wielokrotnie. Pewne za to jest, że odwiedził nas w 1363 r. cesarz Karol IV Luksemburski, jadąc do Krakowa, by pojąć za żonę Elżbietę Pomorską, wnuczkę Kazimierza Wielkiego (niewiastę, która miała taką krzepę, że swego lichawego małżonka z łatwością położyłaby na rękę). Przybył też tu i dosłownie zdobył Olkusz arcyksiążę Maksymilian Habsburg, roszczący sobie prawa do polskiej korony, którego później pojmał pod Byczyną Jan Zamoyski. Zresztą, że Habsburg zdobył Olkusz, to przesada, bo Olkusz mu się po prostu tchórzliwie poddał, otwierając na oścież bramy.
Widok Olkusza w latach 60-tych
A, zapomniałbym, był jeszcze u nas Ippolito Aldobrandini czyli papież Klemens VIII, to znaczy jak tu był, to jeszcze nie był papieżem, jeno nuncjuszem apostolskim. Nuncjusz znalazł się u nas, bo w Krakowie szalała zaraza, a w samą boską opatrzność najwidoczniej nuncjusz nie wierzył – i nawet mu się Olkusz spodobał, i nawet stwierdził, że jest u nas c z y s t o! Tyle, że jakoś nie mogę w sobie wykrzesać większej radości z tej wizyty, bo to był taki sobie papież, który m.in. poparł Indeks Ksiąg Zakazanych, a w 1600 roku zatwierdził wyrok inkwizycji rzymskiej skazujący na stos Giordana Bruna. Zapamiętano mu też, że jeszcze będąc kardynałem potępiał nepotyzm, ale już jako papież wręczył kapelusze kardynalskie czterem swoim krewnym, w tym 22-letniemu Piotrowi Aldobrandiniemu. Ale może to lepiej niż uczynił w podobnie odległych wiekach kardynał, imiennik Aldobrandiniego, który w zazdrości o kobietę nakazał własnego brata oślepić, a następnie wrzucić w ciemnicy, gdzie zamknięty sczezł?! To ja już wolę przesadną miłość braterską niż bratobójstwo.
Olkusz. basen na Czarnej Górze. przełom lat 60. i 70.
No, dziwne jest to nasze powiatowe miasto, nieprzystępne, zimne, surowe dla swoich mieszkańców i dla obcych. Tak jest – nie słynie Olkusz z gościnności, o czym wiedzą przede wszystkim kierowcy polscy i zagraniczni, którzy pędząc drogą krajową nr 94 natknęli się na funkcjonariuszy olkuskiej drogówki. Ci znani są z tego, że nie znają litości.
Ale jeszcze a propos papieży i gościnności… Z wiarygodnych ust słyszałem historię o młodym Karolu Wojtyle, który jako świeżo upieczony ksiądz, a być może jeszcze przed wojną, gdy wędrował po Jurze, zamki podziwiał, pustkowia przemierzał i w pewnym momencie na środku tej dziczy natknął się na Olkusz. Zmrok się zbliżał, jak to on – nieuchronnie, pomyślał więc młodzieniec, że to jest dobre miejsce, żeby przenocować. Hoteli wtedy w Olkuszu nie było, no bo po co hotel w mieście, w którym nic nie ma? Udał się więc późniejszy papież na plebanię przy kościele pw. św. Andrzeja. Potężna bryła kościoła sprawiła na nim odpowiednie wrażenie, ale wrażeń miał mieć więcej. Zapukał do drzwi. Po dłuższym czasie uchyliły się; nie wiemy kto za nimi stał, czy sam proboszcz, czy gosposia, czy może któryś wikary, ważne, że ta nieznana nam dziś osoba, na pytanie Wojtyły o nocleg, powiedziała, że tu na parafii w żadnym wypadku nie ma miejsca spania dla strudzonych podróżnych, niech więc idzie i szuka gdzie indziej. Nie wiemy gdzie w końcu młodzieniec spał, wiemy wszelako, że lata później, już jako kardynał, odwiedzając Olkusz, spotkał się z proboszczem i na pytanie tegoż: czy wasza eminencja pierwszy raz w Olkuszu?– odpowiedział, że nie, i przypomniał, uśmiechając się ciepło, poprzednią wizytę…
Olkusz lata 70., widok z dzwonnicy kościelnej
Ale co tam Papież, Papież był z Wadowic, ważniejsze, że z Olkusza wywodzi się sam, no, wiadomo kto, sam ojciec dyrektor. Kiedy chcę na kimś nie będącym z Olkusza zrobić wrażenie, wspominam mimochodem, że to ze Srebrnego Grodu pochodzi słynny redemptorysta ks. Tadeusz Rydzyk. Czasami dodaję, że chodziliśmy do tej samej podstawówki (SP nr 3 na Pakusce). Fajny kiedyś o nim dowcip słyszałem: „Gdyby Ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk grał w NBA, byłby najlepszym zbierającym”. Fakt, imperium medialne, jakie stworzył i wpływy polityczne, jakie ma nasz krajan, wymagały nie tylko pracy, ale i zebrania znaczących funduszy. Swego czasu ksiądz Tadeusz był w Olkuszu, Mszę Świętą w bazylice nawet w Radiu Maryja transmitowano, ojciec dyrektor wyszedł potem do wiernych, witał się serdecznie, rozdawał ulotki zachęcające do słuchania toruńskiej rozgłośni. Znajomi pijąc później piwo w kultowym (nie mylić z kulturalnym!) barze Kalafior wspominali ciepło bijące od ojca dyrektora, ale ich entuzjazm nieco osłabł, gdy lepiej obejrzeli ulotki, które od niego dostali: na odwrocie znaleźli okazały wykaz kont bankowych, na które zalecano wpłacać datki. Inne konto obowiązuje dla 10 zł, inne dla 50 czy 100. Znajoma kioskarka opowiadała mi kiedyś, że „Nasz Dziennik” kupują wyłącznie emerytki, czasem po kilka sztuk tego samego numeru. Gdyby nie one, stwierdziła, to gazeta sprzedawałaby się tak samo dobrze, jak „Dzieła wybrane” Adama Michnika, których w tymże kiosku nikt nie nabył…
Panorama Olkusza, lata 70.
Olkusz, wedle legend, założyli Fenicjanie, i to około 700 lat przed Chrystusem; ale być może wielu z tych, co te legendy rozpowszechniają, byłoby w tym rozpowszechnianiu bardzie wstrzemięźliwymi, gdyby wiedziało, że Fenicjanie to lud semicki. Co ciekawe prawdopodobnie pierwsza wzmianka o Olkuszu, z końca wieku XI, pochodzi spod pióra niejakiego Rashiego, który prowadził szkołę talmudyczną w burgundzkim Troyes, i był łaskaw w jednym z komentarzy do Księgi Proroka Nahuma zasugerować, że ów żyjący w IV wieku przed Chrystusem Boży posłannik pochodził z HA-‘ELQOSI, miasta w państwie, które „należy do Izraela, ale leży poza jego granicami”, jest w nim m.in. srebro, niedaleko jest sól (Wieliczka) itd. Ciekawe, że Olkusz nie potrafi wykorzystać atutu, iż jest jedynym polskim miastem występującym w Biblii. Tak, początki Olkusza, a potem całe wieki jego historii, to wspólne dzieje Polaków i Żydów. Kiedy w tym wspólnym ogrodzie pojawili się barbarzyńcy (copyright by Zbigniew Herbert), czyli Niemcy, Żydzi zniknęli. Piszę zniknęli, bo ich wymordowanie dla wielu olkuszan równa się ze zniknięciem – byli, teraz ich nie ma, a co się z nimi stało, nie wiadomo. A przecież wiadomo, na Madagaskar nie wyjechali. Pociąg był w jedną stronę – z jedną przesiadką w komorach gazowych Birkenau, a potem prosto do nieba. Dopiero w zeszłym roku – po wielu latach zabiegów – na ścianie starostwa odsłonięto tablicę pamięci olkuskich Żydów (właściwie to tablica odsłoniła się sama, bo to wiatr zerwał zasłonę).
Rynek w Olkuszu, lata 80.
Dlaczego Olkusz tyle dziesiątek lat nie pamiętał o swojej historii i nie potrafił z niej czerpać nauk na teraźniejszość? Może dlatego, że w Olkuszu nie lubi się obcych? Znamienne wszelako, że to często obcy o wszystkim w Olkuszu decydują, więc może właśnie dlatego ich się nie lubi. Olkusz to miasto zamknięte, zamknięte na samo siebie. Docenia się tu tylko swoich, a swoimi są ci, którzy tu mieszkają – przestaje się być swoim, gdy się stąd wyjedzie. To, że pisarz Marek Sołtysik na każdej książce napisze, że urodził się w Olkuszu, albo reżyser Łukasz Barczyk się do tego przyzna, w niczym im nie pomoże, nikt o nich nie pamięta.
Panorama Olkusza z dzwonnicy, lata 80.
Znam sporo osób piastujących wysokie stanowiska, które wywodzą się albo nawet mieszkają w Olkuszu, twórców czy naukowców niezwykle cenionych w Polsce w jakiejś dziedzinie, o których w mieście, w którym mieszkają i tworzą – albo mieszkali i tworzyli – nikt nie wie. Pamięta się za to o tych, o których lepiej byłoby zapomnieć. W tym drugim kontekście przychodzi mi na myśl pewna naczelna dużej gazety, która – to fakt bezsporny – jest olkuszanką i nawet nasze liceum im. Kazimierza Wielkiego ukończyła (wymienia się ją w gronie szacownych absolwentów), a w rzeczywistości jest osobą, która w środowisku dziennikarskim cieszy się złą opinią. Ale tak to już jest w życiu, że im ktoś jest bardziej podły i bezwzględny, tym wyżej dochodzi, o czym się przekonała swego czasu zaprzyjaźniona dziennikarka olkuskiego dodatku „Gazety Krakowskiej”, która wycieńczona nieustannymi szykanami nowego szefa dodatku, b. dziennikarza „Superekspresu”, autora wstrząsających artykułów o przypalonych golonkach, zwolniła się z pracy. Dziś mieszka w Holandii, gdzie pracuje w hurtowni warzyw; na pytanie „czy kiedyś wróci”, kreci przecząco głową. A szkoda, bo miała dobre pióra, zwłaszcza do tematyki społecznej.
Panorama Olkusza z dzwonnicy, lata 80.
Sławkowi Elsnerowi już dwa razy o mało nie dali literackiej nagrody Nike, może kiedyś dadzą, ale to nie takie ważne, o coś innego mi idzie, kiedyś w gazecie napisali, że „poeta mieszka i tworzy w Olkuszu”. A to nieprawda, bo od dawno „mieszka i tworzy” w Irlandii, wszak nie mógł znaleźć u nas pracy, więc zmuszony był wyjechać. Zresztą nawet jak się ma pracę, i coś pożytecznego robi, to i tak ściera się człowiek z materią. Albo odbija od muru wzajemnych uzależnień, znajomości, wspólnot interesów. I jest to mur, którego nawet Wałęsa by nie przeskoczył, ani nawet motorówką by go nie objechał.
Panorama Olkusza z dzwonnicy, lata 80.
Wędrując ostatnio po Olkuszu naliczyłem w samym centrum miasta ponad czterdzieści sklepów z przyklejoną na szybie kartką zachęcającą do wynajęcia. Tylko „kebaby” się trzymają, no i sklepy z alkoholem. Można odnieść wrażenie, że Olkusz się zwija, spada wszak dramatycznie liczba mieszkańców, a jedyną nadzieją zdaje się zdecydowane poprawienie komunikacji miasta z Krakowem. Tylko jak to zrobić? Droga krajowa nr 94 jest już tak zatłoczona, że jazda nią w godzinach szczytu przypomina taplanie się muchy w miodzie.
Panorama Olkusza z dzwonnicy, lata 80.
Być może trudna sytuacja miasta to ostatni efekt tzw. klątwy Jana Kantego, proboszcza z kościoła św. Andrzeja, późniejszego świętego, który znienawidził Olkusz i olkuszan za ich bogactwo i pazerność; przeklął więc miasto. Zupełnie nieistotne jest, że – jak twierdzą badacze Kanty nigdy w Olkuszu nie był. Może nie był, ale skądś jednak ten Olkusz musiał znać, skoro go wyklął.
Olkusz, widok z Kocotówki na OFNE i osiedle Pakuska, koniec lat 70.
Nie ma też Olkusz szczęścia jeśli chodzi o wizerunek w Polsce; a to wodę zatrują bakteriami coli (nie mylić z coca-colą), a to asfalt źle położą i można go zwijać na noc, a to autobus dokonał samospalenia. Te straty wizerunkowe tylko w pewnym stopniu niwelują sukcesy, jak ten z wyborem olkuskiego rynku za najpiękniejszy w Małopolsce (okazał się 3,5 razy ładniejszy od krakowskiego), czy wybranie miasta „świetlną stolicą Małopolski”. Wiadomo, negatywne posty mają większą siłę rażenia od pozytywnych.
Wolbrom, Rynek. lata 20., pocztówka wydana nakładem Ciałowskiego
W gościnie w Wolbromiu
Nie mam żadnych oczywistych skojarzeń z tą miejscowością. Na siłę, wiadomo, coś bym wymyślił – jakichś szewców (od gwoździków do przybijania podeszew zwanych szpilorkami), przedwojennych Żydów, sprawę Białej Plebani i polskiego Pawlika Morozowa – ale tak „na żywca”, obudzony w środku nocy, zamarłbym jak na środku wyśnionej polany z poziomkami, znanej z filmu Bergmana. Podróżnik podniósł głowę, ale w jego smutnych oczach nic nie było, żadnej myśli. Krzyknąłem, wizja umknęła, a kierowca zatrzymał busika i zainkasował opłatę. Wysiadłem. W rynku przystanąłem przy fontannie podobnej do wielkiej popielniczki. W wodzie odbijała się krzywa wieża strażnicy (straż pożarną utworzono krótko po największym w dziejach pożarze Wolbromia, czyli kolejna dowód prawdziwości porzekadła „mądry Polak po szkodzie”). Oczywiście nie sugeruję, że wieżę postawiono w sposób naruszający zasady sztuki budowlanego – nic z tych rzeczy! – zwyczajnie jej odbicie zniekształciła falująca woda. Auta przemykały rynkiem, dlatego uważałem, żeby nie skończyć pod kołami. Widać dbałość władz o estetykę – można by usiąść i popodziwiać kamieniczki, ale co to za przyjemność siedzieć przy ruchliwej drodze i wdychać spaliny?!
Wolbrom, pocztówka wydana nakładem B. Janowskiego, handel papieru w Wolbromiu. Z obiegu 1921 r.
Wolbrom to miasto podzielone – przecięte. Dzielą je tory i budka dróżnicza: jedzie pociąg, dróżnik opuszcza szlaban i wtedy, niczym w wyniku wielkiego podziału komórkowego, po obu stronach torów tworzą się dwa Wolbromie, niedostępne dla siebie, oddzielone na czas przejazdu pociągu oraz na długie minuty przed jego przyjazdem, bo zdarza się, że dróżnik zamyka rogatkę pół godziny wcześniej, a bywa, że po przejeździe pociągu potrzyma ją jeszcze pół godzinki, bo „zaraz” ma jechać kolejny skład, więc po co dwa razy kręcić korbą (czy wciskać guzik, jeśli szlaban jest zmechanizowany), skoro można trudzić się ino raz? A propos rogatki, to pewnego razu dróżnik był na bani, więc jak się wpisze „Wolbrom pijany dróżnik” w wyszukiwarkę czy od razu na Youtube, to pojawia się filmik o nietrzeźwym dróżniku z miasta szpilorków i – co należy skonstatować z ubolewaniem – był to długi czas najbardziej znany film o tym mieście. A przecież z Wolbromiem związana jest aktorka Elżbieta Starostecka, słynna Trędowata, ale czy to prawda, skoro urodziła się w Rogowie? Ale Konstanty Andrzej Kulka, skrzypek, też nie jest urodzonym wolbromiakiem, a jednak jest z tym miastem emocjonalnie związany, bo przyjeżdżał tu do dziadków i pewnie dzięki temu został honorowym obywatelem.
Panorama na XX-lecie Zakładów Przemysłu Gumowego, 1928 r.
Podobnie jest ze zmarłym niedawno w wieku ponad stu lat generałem Bolesławem Nieczują-Ostrowskim, dowódcą partyzanckim z czasów II wojny światowej, a także z generałem broni Stanisławem Targoszem, naczelnym dowódcą polskich wojsk powietrznych, którzy choć nie urodzili się w Wolbromiu, to honorowymi obywatelami są. Z tego, co mi opowiadał pisarz Bogdan Dworak, z Wolbromia ma się wywodzić Elżbieta Penderecka (z domu Koźlicka), małżonka wybitnego kompozytora, ale czy to prawda – nie wiem, bo w oficjalnym biogramie jako miejsce jej urodzenia widnieje królewski Kraków. Gdyby faktycznie tu została powita, to pewnie ten zaszczyt by jej nie ominął. Ale z drugiej strony Jean-Claude van Damme też miał dziadków z Wolbromia i nie jest honorowym wolbromianinem! Raz więc dziadkowie wystarczają (Kulka), a za drugim już nie (van Damme). Inna kwestia, jakim dla mnie szokiem było, gdym się dowiedział, że van Damme ma wolbromskie korzenie; nawet sobie brzydko żartowałem, że jeśli belgijski gwiazdor kina akcji jest z miasta szpilorków, to Bruce Lee pewnie wywodził się z Trzyciąża, a Chuck Norris z Gorenic. Uwierzyłem, gdy mi zdjęcia gwiazdora pokazali, jak sobie siedzi za stołem w wolbromskim barze i gawędzi z autochtonami.
Peter Westen, założyciel fabryk w Olkuszu i Wolbromiu
Na pewno pochodziło z Wolbromia wielu Żydów, ale Niemcy przyszli w 1939 i wnet wszystkich wyznawców religii mojżeszowej pomordowali. Taką przyjęli kolejność – najpierw zabijali Żydów, potem Polaków. Tyle, że według tych, co przeżyli i mieszkają teraz w Izraelu, pomagali im w tym niektórzy mieszkańcy Wolbromia, którzy Niemcami nie byli. Nic sobie nie wymyśliłem, jest o tym w tzw. „Księdze pamięci” wolbromskich Żydów – i to już w pierwszym zdaniu. Może chodzi o junaków z Baudienstu (Służba Budowlana), młodych Polaków, których Niemcy używali do obstawiania terenu w trakcie akcji przeciwko Żydom? Różnie te obstawiania wyglądały w Pilicy, Skale… Bywali nadgorliwi. Sprawę należałoby wyjaśnić, ale kto to ma zrobić? Świadkowie poumierali. Kto chce, może pójść w las, przy drodze na Skałę, w okolice dawnego cmentarza żydowskiego (częściowo na jego terenie znajduje się boisko piłkarskiej „Przeboju”). Jak więc się tam pójdzie, to po prawej stronie w las mieszany wchodzi ścieżka. Niektórzy robią tu przebieżki lub z psem spacerują, ale w głębi kniei ludzi już mniej – tych żywych, bo umarli są, i to w znacznych ilościach, tu bowiem znajdują się masowe groby Izraelitów. Kabanina – tak nazywają tę dolinkę. Pomyślmy: osiemset osób zamordowanych strzałem w tył głowy – precyzyjna niemiecka robota! Nieprzyjemne miejsce, zimne, i tną komary. Dziwne, ale jakby nigdy nic ptaki śpiewają. Wśród honorowych obywateli miasta jest również Felix Mitelman, profesor, który jako kilkulatek ocalał z Holokaustu; mieszka w Szwecji i jest światowej sławy naukowcem zajmującym się badaniami nowotworów u ludzi.
Wolbrom, Rynek, pocz. XX wieku, pocztówka, wydawca Wolniewicz z Ojcowa
Po wolbromskich Żydach nie pozostało wiele; był problem z synagogą, bo za takową jeszcze niedawno uważało się powszechnie (np. Wikipedia) XIX-wieczny budynek przy ul. Krótkiej, który dla znawców tematu jest jednak chederem, tj. żydowską szkołą (obecnie jest tam hurtownia). Tymczasem synagogę wolbromską rozebrano po wojnie, zresztą podobnie jak olkuską. Po Żydach pozostały zapewne także domy, w których Żydzi już nie mieszkają.
Płyta z medalionem z wizerunkiem J. Piłsudskiego z budynku strażnicy, z 1930 r. Fot. autor.
Ogólnie rzecz biorąc, Wolbrom to małe miasto z dużymi powiatowymi ambicjami. Być może powodem tych ambicji jest jego uprzemysłowienie. Mam na myśli przede wszystkim dawny Stomil (założony przez Westena), dziś FTT, i Japończyków, te firmy sobie radzą. Po olkuskiej fabryce naczyń, założonej przez Westena pozostały puste hale i pamięć. Kilka lat temu z Olkusza do Wolbromia przeniosła się firma „BILSTEIN-POLSKA”. A mogło być z tą industrializacją jeszcze lepiej, bo miał tu powstać wielki terminal kolejowy. Pamiętam uroczyste wbicie złotego gwoździa w podkład pięciometrowego kawałka toru. Wbicia dokonał prezes mówiący z amerykańskim akcentem, który prócz tego, że był prezesem, był również na czarnej liście polskich dłużników. W gmachu dawnego hotelu robotniczego Stomilu, w którym były biura spółki „budującej” terminal, byli właściciele zdążyli wymienić część okien, ale – z tego, co wiem – już zapłacić za te okna producentowi nie zdążyli. W miejscu spodziewanego terminalu rozwija się łąkowa fauna i flora, cytrynki i bielinki przefruwają z kwiatka dzikiego goździka na kwiecie koniczyny, pod kamieniem ukrywa się jaszczurka… Część terenu zabudowano.
Żydowska rodzina Janowskich z Wolbromia (fot. ze strony Wirtualny Sztetl)
Co mnie fascynuje w Wolbromiu? Kilka rzeczy, np. pomnik Jana Kilińskiego, mistrza szewskiego, jednego z dowódców insurekcji 1794 r., o którym niektórzy historycy twierdzą, że był też „burdeltatą” (miał posiadać lupanar w Łomży i czerpać zeń dochody). Fascynują mnie również pociski wmontowane w ścianę frontową średniowiecznego kościoła parafialnego pw. św. Katarzyny, o których słyszałem, że są dowodem cudu – wbiły się wszak w świątynię i nie eksplodowały! Zapewne zwykłym pomówieniem i objawem braku wiary jest szerzenie wiedzy, że po I wojnie w wielu przyfrontowych miastach, na pamiątkę wojennych zmagań, wmurowywano łuski pocisków w ściany kościołów.
Strażacy z Wolbromia, fot. St. Kajda
Zawsze też fascynowała mnie Brzozówka, obecnie właściwie już dzielnica Wolbromia, która jest dawną ulicówką, bodaj rekordzistką, jeśli idzie o liczbę zakrętów na głównej drodze. Kiedyś je liczyłem i wyszło mi, że jest ich ponad czterdzieści, a wioska nie jest za długa. Słyszałem wyjaśnienie, że jak ją wytyczano, to podobnież ci, co podjęli się tego trudu, szli śladem krowy. Mnie się zdaje, że nawet krowa nie robiłaby takich slalomów; zrzuciłbym to już raczej na jakąś pomroczność jasną wytyczających.
Zespół „Przebój” Wolbrom, fot. St. Kajda
Już ostatnią rzeczą, która mnie w Wolbromiu fascynuje, są Raje – dawna dzielnica robotnicza: niszczejący pałacyk i baraki, w których zamieszkuje mniej zasobna część miejscowej populacji. Słynne to było niedawno miejsce, bo pewna pani z freudowskiej zazdrości (a może z innego powodu?) jakiemuś panu coś tam odcięła. I po prawdzie była to swego czasu najbardziej popularna informacja o Wolbromiu. Teraz wyparła ją tak okropne wieści, jak to, że ktoś nie mógł pochować na cmentarzu wujka, bo to był świeci pogrzeb, albo że jakaś rodzina nie dość, że uprawiała konopie, to jeszcze była posiadała arsenał pocisków artyleryjskich z II wojny światowej. Mają rozmach w tym Wolbromiu.
Pomnik Kilińskiego w Wolbromiu, pocztówka z lat 60.
Panie Burmistrzu prośba do Pana proszę zakupić wieszaki na palta do ośrodka zdrowia,TE WIESZAKI W PORADNI ORTOPEDYCZNEJ to wielkie NIEPOROZUMIENIE
Olgerd wzór historyka, jak zawsze, świetny tekst!!! Brawo
Olkusz. Poszarpane ukladami miasteczko gdzieś w Małopolsce, nie mające nawet polaczenia kolejowego ze swą krakowską stolicą! Gród obwarowany „betonowym układem”, którego zwykly smiertelnik bez tzw. znajomosci nigdy nie przeskoczy! I „dobrze”, że nie przeskoczy, bo przynajmniej zwykly Kowalski miasta tego juz do smierci nie opusci! Ma Pan racje p. Olgerdzie: nawet S. Elsnera nikt tu nie pamięta, ale może jest to podyktowane tym, że chłopak był bez układów a posiadał „tylko” talent! Ile takich talentów zmarnuje jeszcze to miasto w ktorym pewne osoby posiadaja monopol na wszystko i nie chca sie oderwac od „koryta”, gdyz sa zwyczajnymi leniami zapatrzonymi we wlasne lusterko?! Mam tylko nadzieje, ze chociaz oderwane od rzeczywistosci, miasteczko Olkusz nadal będzie pełnić zaszczytna funkcje stolicy regionu. Regionu, który tą stolicę pełną układów ma głęboko w poszanowaniu.
Olgerd, odpuścił już byś sobie te działania marketingowe na rzecz nadinterpretowanej informacji niejakiego Rashiego i jego przekazie o rzekomym Olkuszu z IV w. p.n.e., należącym do Izraela. Informacja ta jest tak samo prawdziwa, jak i ta o Kazimierzu Wielkim, który jakoby nigdy nie był w Olkuszu. Pragnę Cię poinformować, że jedna z ostatnich wizyt Kazimierza Wielkiego w naszym mieście miała miejsce 30.VII.1367r. Był to jeden z wielu objazdów królewskich po królewszczyznach, które często praktykował. Olgerd po starej znajomości, więcej historii mniej literatury fantastycznej.
Bardzo podoba mi się Pana artykuł.
Olgerd, Twój jeden artykuł jest porównywalny z wszystkimi pozostałymi z PO. Jak już piszesz to można poczytać ;).
Panie Olgierdzie, w Pana bardzo ciekawym tekście brakuje mi istotnej moim zdaniem wzmianki o 1. Pułku Ułanów Krechowieckich. Pododdziały tego elitarnego pułku formowały się w Wolbromiu na przełomie 1918/19. Jedyny ślad pobytu ułanów to grób rtm Michała Dziewanowskiego. Pisałem o tym w „Ilcusiannie” nr 14/2016. Na początku maja 1919 roku właśnie z Wolbromia pułk wyruszył na front wojny polsko-bolszewickiej biorąc udział w wielu znaczących bataliach, m.in. w bitwie pod Komarowem!
Świetny artykuł!
A ks. Krzysztof Litwa skończy jak Wesołowski
bo nie sądzę by autorytety powszechne ryzykowały, że powie za dużo
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/po-tym-zabojstwie-przestalem-wierzyc-w-boga-czy-to-ksieza-zabili-roberta-wojtowicza/z882hme
PS. Kup płytę „Uczyń ze swojego życia Arcydzieło” z autografem Jarosława Jakimowicza i rób to co kochasz. Nie lękajcie się! „Trzeba dużo zmienić by nic się nie zmieniło” Franciszek I https://www.pudelek.pl/artykul/77162/jakimowicz_tez_byl_molestowany_proponowal_mi_role_za_seks/
[quote name=”Tonieja”]Jakiś rok temu wysłałem do p.Wioli Woźniczko,emaila,żeby podesłała mi Pana Olgierda prywatnego emaila bo mam ważne informacje i jeszcze więcej pytań.Nie,nie da rady.W końcu dostałem i poprosiłem,żeby mój email też przekazała,wnuk AK-owca jestem,chciałem się coś dowiedzieć.I wysłałem emaila….Opisałem wszystko i nic….,ale ostatnio widzę swoje słowa w publikacjach a innych portalach bardzo podobne do moich.
Pani Wiola Woźniczko!!!! Szacun za zainteresowanie,doceniam,BRAWO TY.I Tyle[/quote]
cie wyruchali he.he
Jakiś rok temu wysłałem do p.Wioli Woźniczko,emaila,żeby podesłała mi Pana Olgierda prywatnego emaila bo mam ważne informacje i jeszcze więcej pytań.Nie,nie da rady.W końcu dostałem i poprosiłem,żeby mój email też przekazała,wnuk AK-owca jestem,chciałem się coś dowiedzieć.I wysłałem emaila….Opisałem wszystko i nic….,ale ostatnio widzę swoje słowa w publikacjach a innych portalach bardzo podobne do moich.
Pani Wiola Woźniczko!!!! Szacun za zainteresowanie,doceniam,BRAWO TY.I Tyle
Cóż, Olkusz jest pustoszejącą mieściną, nie mającą po upadku OFNE żadnych szans na rozwój.
[quote name=”Kolo”] Natomiast wspomniane konkursy, w których król jest jeden ( czyt. Król Zapiekanek ) wygrywa wszystkie konkursy na najpiękniejszą ściemę, bo magistrat wykupił cały nakład gazety i głosuje w imieniu swoim i Pięknego Romana jest wręcz komiczny.
[/quote]
Domniemywam,że posiada Pan kopię faktury/rachunku za wykupiony nakład.
Proszę podać jej/jego numer oraz datę zakupu
W innym przypadku to pomówienia.
Panie Olgierdzie – dosadny tekst. Niestety prawdziwy.Urodziłem się W Olkuszu i jak przyjeżdżam co jakiś czas, to żal ogarnia człowieka. Natomiast wspomniane konkursy, w których król jest jeden ( czyt. Król Zapiekanek ) wygrywa wszystkie konkursy na najpiękniejszą ściemę, bo magistrat wykupił cały nakład gazety i głosuje w imieniu swoim i Pięknego Romana jest wręcz komiczny.
Do lepszych czasów.
[quote name=”Autor”] „Gdyby Ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk grał w NBA, byłby najlepszym zbierającym”[/quote]
Wspomniany gracz ma wiele uzdolnień.
Fama niesie,że jest równie dobrym obrotowym :zzz :zzz :zzz
[quote name=”Autor”] „ (…) gazeta sprzedawałaby się tak samo dobrze, jak „Dzieła wybrane” Adama Michnika, których w tymże kiosku nikt nie nabył…”[/quote]
Do znanego i uznanego Twórcy z miasta Olkusza 😛 😛 przyszedł wielbiciel Jego twórczości i rzecze:
„Kupiłem Pana książkę!”,chwali się.
Twórca na to:
„Aaach,to Pan”
:-* :-*
[quote name=”Autor”] „(…)Po dłuższym czasie uchyliły się; nie wiemy kto za nimi stał, czy sam proboszcz, czy gosposia, czy może któryś wikary, ”[/quote]
Gosposia to na pewno nie była!!
No bo cóż ona miała by tam robić o tak późnej porze na plebanii?
Czegoż to ludzie nie wymyślą ,aby dopiec księdzu proboszczowi 😉 😉
[quote name=”PT AUTOR”]jBrzozówka (…)jeśli idzie o liczbę zakrętów na głównej drodze. Kiedyś je liczyłem i wyszło mi, że jest ich ponad czterdzieści,[/quote]
A wg mnie mnie to daleko wybiegająca w przyszłość wizja.
Dzięki tak pobudowanej drodze,nie można jeździć „na wariata” na zbyt długich prostych
:-* :-* :-*
Natomiast jeśli idzie o wspomnianą krowę to przypominam taką przypowieść:
Pastuszek idzie za krową i w pewnym momencie z dumą rzecze:
„Najpierw bydło potem Panowie”
Na to krowa,w swej zdumiewającej prostocie, ripostuje
„Najpierw bydło ,potem smród”
z Gorenic jest Marlon Brando, nie Norris