Jacek Osuch w Katyniu na krótko przed katastrofą

Kiedy wszyscy mieszkańcy naszego miasta przed ekranami śledzili tragiczne wydarzenia spod Smoleńska, olkuszanin, poseł na Sejm Jacek Osuch w lesie katyńskim na próżno oczekiwał prezydenckiej delegacji. Kiedy potwierdziły się tragiczne wieści z Polski, słychać było tylko płacz. Wszyscy chcieli jak najszybciej wracać do domu, do Polski. O pustce po tych, którzy odeszli, i szansie na pojednanie lokalnych polityków opowiada w wywiadzie dla Przeglądu Olkuskiego Live poseł Jacek Osuch.
Emilia Kotnis-Górka: Z jakimi intencjami jechał Pan do Katynia?
Jacek Osuch: Siedemdziesiąt lat temu w lesie katyńskim zamordowano całą elitę Polski. Oficerów, profesorów. To tym ludziom chciałem oddać cześć. Tym ludziom, tam pomordowanym, ta cześć się jak najbardziej należy. Pamięć, hołd. Ja osobiście traktowałem to jako pielgrzymkę, abym mógł również pokoleniu przekazać odczucia, jakie w tamtym miejscu miałem.

– Niestety, okazało się, że teraz będzie Pan mógł przekazać całkowicie inne odczucia z tamtego miejsca i z tamtego czasu. W jakich okolicznościach i jak dowiedział się Pan o tym, co się stało?
– W oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości katyńskiej dostaliśmy informacje od naszych rodzin, będących tutaj, w Polsce, że samolot prezydencki uległ awarii przy lądowaniu. Jedna informacja potwierdzona, druga informacja potwierdzona. Przyszedł moment, że telefony przestały działać. Po 15 minutach mój telefon zadziałał. Małżonka stwierdziła, słuchając radia, że nic takiego nie mówią, że nic takiego nie miało miejsca. Zresztą to niemożliwe, żeby coś takiego miało miejsce. Poprosiłem, żeby włączyła telewizor, bo prawdopodobnie na pasku idą wiadomości. Rzeczywiście. W tym momencie puściłem telefon na głośno mówiący. Informacja się potwierdziła.   
– Kto wtedy stał obok Pana?
– Moi koledzy parlamentarzyści. W milczeniu, z niedowierzaniem, ze łzami w oczach. Nie wierzyliśmy jeszcze przez długi czas, że takie zdarzenie w ogóle mogło mieć miejsce. Samolot prezydencki, obca ziemia, Katyń, siedemdziesiąt lat po tamtej tragedii.
– A czy nie miał Pan wtedy takiego odczucia, że chciałby Pan jak najszybciej wrócić do kraju i być ze wszystkimi, być w Polsce?
– W tamten czas, tamtą chwilę, kiedy się potwierdziło rzeczywiście, że to zdarzenie miało miejsce, to odczucie każdego z nas było – natychmiast wracać do domu.  
– Niestety, polska delegacja nie wróciła „w komplecie” do domu. Której z tych osób będzie Panu najbardziej brakowało? 
Na pewno będzie mi brakowało przede wszystkim prezydenta. Tym bardziej że kilkakrotnie wraz z córką i małżonką przebywaliśmy na zaproszenie pary prezydenckiej. Wszystkie te osoby znałem, spotykałem na korytarzach sejmowych, w kancelarii prezydenta. Szczególnie byłem związany ze Zbigniewem Wassermanem, który odwiedzał nasze miasto wielokrotnie. Ale też całe Biuro Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem ministra Szczygły, który był wcześniej moim kolegą sejmowym. Siedzieliśmy parę ław od siebie. Władysław Stasiuk…
– Będzie trudno wykasować nazwiska tych osób ze swojego telefonu komórkowego?
– Na pewno nie wykasuję. Ci ludzie są w moim sercu.
– Przywiózł Pan z Katynia kilka rzeczy na pamiątkę. Co to za przedmioty?
– Przede wszystkim przemówienie Prezydenta, które miał wygłosić podczas uroczystości z okazji 70. rocznicy wydarzeń katyńskich. Te słowa miał powiedzieć Prezydent do nas, do narodu. Już nigdy ich nie wypowie. Przywiozłem dwie karty z nazwiskami posłów, którzy mieli być na tej uroczystości. Był taki moment, że kiedy dowiedzieliśmy się, że nikt nie przeżył, to wszyscy pytali, kto był w samolocie. Wiadomo – Prezydent, Prezydentowa. Ale mieli też być przedstawiciele parlamentu, wojska, duchowieństwa. I powiedziałem, żebyśmy nie szukali listy, tylko popatrzyli na te stołki, na których były przygotowane kartki z rezerwacją. Przeżycie, którego dzisiaj nie jestem w stanie opisać.
– Wszyscy politycy, którzy słyną z tego, że mają mocne charaktery, są twardzi, nie potrafili skomentować tej sytuacji wobec dziennikarzy. Płakali. Czy Pan też płakał?
– Ja do dzisiaj, kiedy mówię o tych poległych osobach, to łzy mi w oczach stają. Prezydentowi Rzeczypospolitej, profesorowi Lechowi Kaczyńskiemu nikt nie dorówna. Niejednokrotnie wyszydzany przez przeciwników politycznych, przez media. Wszyscy ci, którzy kiedyś wyszydzali, klękali przy jego trumnie, żegnali. Dla mnie to jest…
– Wiele mówi się teraz w mediach o pojednaniu polityków, o tym że powinniśmy zapomnieć o podziałach. A czy wydaje się Panu, że ta zasada przełoży się na politykę na najniższym szczeblu, na politykę lokalną?
– Dla dobra tej społeczności lokalnej powinniśmy się wszyscy porozumieć i zjednoczyć. Działać wspólnie. I nie tylko w obliczu tej tragedii, ale tak powinno być zawsze. Jest tylko jedno pytanie: jak długo takie deklaracje będą aktualne?

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magister
Magister
14 lat temu

[quote name=”si”]Oczywiscie ze byl. Ale fakt, ze nie ma po co tego tak podkreslac…[/quote]
Lech Kaczyński był doktorem habilitowanym i profesorem Uniwerstytetu Gdańskiego, co pozwalało mu posługiwać się tytułem profesora wyłącznie na terenie uczelni. Poza nią był dr hab. Posługiwanie się sformułowaniem „profesor Lech Kaczyński” jest więc z tego punktu widzenia nadużyciem. Mimo wszystko to chyba nie czas na tego typu dyskusje…

si
si
14 lat temu

Oczywiscie ze byl. Ale fakt, ze nie ma po co tego tak podkreslac…

Mirek
Mirek
14 lat temu

KAczyński nie był Profesorem Panie Kmita i Osuch.

Smutna
Smutna
14 lat temu

😳 🙁 😥 😕 b 😮 :sigh: