Do środy, do godz. 10, bez prądu było nadal około 21 tys. mieszkańców powiatu. Dzięki wielu wysiłkom gminnych sztabów kryzysowych i sztabu powiatowego jest woda, przejezdne są drogi, jest chleb. Wymaga to ogromnej pracy i zaangażowania wielu służb. Czy to już stan klęski żywiołowej? Zdaniem wojewody – nie. Nie pomogły apele wszystkich gmin o ogłoszenie takiego stanu w całym powiecie. Teraz starania podjęli radni powiatowi. W środę, podczas sesji, uchwalili apel do Premiera RP, w którym piszą o dramatycznej sytuacji mieszkańców powiatu.
– Prądu nie ma od soboty. Ale radzimy sobie. Ludzie kupili generatory, żeby jakoś to przetrzymać. Tylko że to wysokie koszty – przyznaje radny Jerzy Kwaśniewski, mieszkaniec Gorenic. Poza gminą Olkusz jest jeszcze gorzej. – Cała gmina Trzyciąż nie ma prądu. W większości gminy chyba już nawet od 14. Najdłużej trzymały się Imbramowice, ale też padły kilka dni później. To dramat ludzi, którzy mają tam duże gospodarstwa. Rolnik z Porąbki, który ma sto krów, stracił 1500 l mleka, które się zważyło. Mogło się jeszcze nadawać na ser, ale spółdzielnia mleczarska go nie przyjęła i kazała mu je wylać – opowiada Jan Książek, pracujący w Starostwie mieszkaniec Trzyciąża. O zimie i jej skutkach mówiło się wiele tego dnia podczas sesji Rady Powiatu i niemal każdy ma jakieś przykre doświadczenia. Tym trudniej dziwić się rozczarowaniu radnych, gdy dowiedzieli się, że wojewoda nie znajduje w meldunkach Powiatowego Centrum Kryzysowego faktów, które jednoznacznie wskazywałyby na stan klęski żywiołowej.
– O takim stanie możnaby mówić na pewno wtedy, gdybyśmy nie byli w stanie zapewnić ludziom warunków niezbędnych do życia. I takie jest stanowisko wojewody. My robimy wszystko, żeby sobie poradzić. Nie ma prądu, ale agregaty prądotwórcze utrzymują w ruchu urządzenia dostarczające wodę. Ochotnicze straże pożarne dowożą do wiosek wodę do celów przemysłowych. Piekarnie pracują, więc jest chleb – wylicza Andrzej Sobczyk, szef Powiatowego Sztabu Kryzysowego.
– Nie jesteśmy bezradni, ale trzeba podkreślić, że są duże utrudnienia, choćby w dostawie wody i chleba. Poważnym problemem są teraz oblodzone, zwisające gałęzie przydrożnych drzew. To zagrożenie bezpieczeństwa na drogach. Otrzymaliśmy informację, że pomoc zadeklarowało wojsko. Jednak te prace, które trzeba wykonać na naszym terenie, to prace specjalistyczne. Wojsko nie pomoże nam w tym zakresie – podkreśla wicestarosta Kazimierz Ściążko.
Ogłoszenie stanu klęski żywiołowej oznaczałoby dla powiatu pieniądze z budżetu państwa na usuwanie szkód oraz na wypłacanie odszkodowań. Teraz jest to głównie problem zakładów energetycznych. Tak naprawdę uratować nas mogłaby tylko zmiana pogody, a na to na razie nie można liczyć.
– Liczba mieszkańców dotkniętych skutkami kataklizmu może ulec gwałtownemu zwiększeniu, co w konsekwencji doprowadzi do paraliżu funkcjonowania całego powiatu oraz zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. Brak energii elektrycznej, brak dostaw wody i energii cieplnej generuje jednocześnie olbrzymie straty zakładów pracy. Potencjalnie zagrożony pozostaje też jeden z największych zakładów w Polsce: Zakłady Górniczo-Hutnicze „Bolesław” w Bukownie, gdzie brak energii elektrycznej może spowodować nieodwracalne skutki, m.in. doprowadzić do zalania kopalni – podkreślają w apelu do Premiera RP radni powiatowi. Zwracają też uwagę, że od kilku dni angażowane są wszelkie dostępne siły i środki gmin powiatu olkuskiego, jednak są one niewystarczające, biorąc pod uwagę rozmiar katastrofy.
Do środy, do godz. 10, bez energii elektrycznej pozostawało około 21 tys. mieszkańców powiatu. Przywrócono prąd w Ściborzycach, w gminie Trzyciąż, jednak pozostałe sołectwa gminy wciąż były bez prądu. Zapewniono agregaty prądotwórcze dla ujęć wody w gminie Trzyciąż i Wolbrom i trzyciąskiego Urzędu Gminy. Rotacyjnie podłączane są agregaty w 15 szkołach gminy Wolbrom, aby zapewnić ich ogrzanie. Jedynie w niektórych gospodarstwach gminy, na końcach „nitek”, może nie być bieżącej wody w kranach. Na terenie gminy w dalszym ciągu w bardzo trudnych warunkach pracuje 11 brygad energetycznych, część z nich przyjechała z Nowego Targu, Zakopanego, Myślenic i Nowego Sącza.
Od środy Zarząd Drogowy wraz z Nadleśnictwem rozpoczął wycinkę drzew przy drogach powiatowych, tam gdzie łamiące się gałęzie zagrażają bezpieczeństwu. Najpierw oczyszczano tereny przy ul. Osieckiej w Olkuszu, w kolejnych dniach ośmiu drogowców, pięć osób z Nadleśnictwa i 2 policjantów zabezpieczających teren przeniesie się na kolejne ulice.
Trudno uwierzyć, ale zdarza się, że to sami mieszkańcy utrudniają usunięcie szkód. Tak było, gdy w poniedziałek ok. godz. 19 służby chciały przywrócić prąd w jednej z miejscowości gminy Bolesław. Wymagało to dojścia do zewnętrznej skrzynki na terenie prywatnej posesji. Właściciel, który zresztą też nie miał prądu, nie wpuścił pracowników. Pomogła dopiero interwencja policji. Podobnie było w Olkuszu, gdzie gałęzie stojącego na jednej posesji drzewa mogły w każdej chwili spaść na sąsiadujący dom. I w tym przypadku właścielka nie pozwoliła na usunięcie zagrożenia. Konieczna była interwencja burmistrza i straży miejskiej.