Kultowy aktor, reżyser, autor scenariuszy i muzyki filmowej – mało. Nosił workowate spodnie, za duże o kilka numerów buty, melonik, a w ręce trzymał laskę. Do tego blada twarz i charakterystyczny mały wąsik – wystarczy! To oczywiście Charlie Chaplin, legenda światowej kinematografii, niemy filozof śmiechu. Właśnie on i jego „Brzdąc” z 1921 roku, ściągnęli w niedzielę na rynek sporą grupę fanów starego kina.
Trzecia propozycja Fundacji „Czuję kino. Kino czuję” mocno przypadła do gustu publiczności, która szczelnie wypełniła ławki w samym sercu starówki. Dopisała także pogoda, choć przed samym seansem obawiano się burzy. Ta jednak tylko postraszyła i przeszła bokiem.
Zanim na ekranie pojawił się film, tradycyjnie wszystkich zebranych przywitał prezes fundacji Daniel Stopa, bez którego do akcji kina pod gołym niebem w Olkuszu z pewnością by nie doszło. Zaraz za nim, widowni zaprezentowała się Dorota Kędzierzawska – reżyserka i scenarzystka, która wzorem swoich poprzedników wystawiła recenzję własnej propozycji filmowej. Na zakończenie pojawiły się życzenia miłego odbioru i filmowe dzieło z innej epoki.
„Brzdąc” („The Kid”) to jeden z najsłynniejszych filmów mistrza kina niemego – Charlesa Chaplina. To pełna humoru, a jednocześnie wzruszająca do łez opowieść o miłości i przywiązaniu. Gdy włóczęga znajduje na swojej ulicy osierocone niemowlę, mimo początkowej niechęci, postanawia się nim zaopiekować. Jego życie zmienia się w każdym calu. Przez pięć lat główny bohater i mały John tworzą zgrany duet. Jednak pewnego dnia do ich drzwi zapukała… matka chłopca. Wszystko kończy się bajkowo, bowiem kobieta zabrała ze sobą nie tylko syna, ale i jego przyrodniego ojca. Dla włóczęgi było to spełnienie marzeń.
– Jestem tutaj po raz trzeci i przyznaję, że warto. Nie tylko filmy dają dużo do myślenia, ale także atmosfera towarzysząca pokazom jest niesamowita. Z pewnością nie odmówię sobie tej przyjemności i pojawię się na rynku także i w następną niedzielę – mówi pani Anna, wierna fanka starej i ambitnej kinematografii.
Wtedy widzowie obejrzą film Krzysztofa Krauzego z 2004r. „Mój Nikifor” to oparta na faktach opowieść o schyłku życia malarza Nikifora Krynickiego, cierpiącego na zaburzenia mowy i słuchu. W rolę tytułowego bohatera wcieliła się śp. Krystyna Feldman. Na projekcję 23 sierpnia od godz. 21:00 zaprasza sama Agnieszka Holland.
W razie niepogody, ostatni w te wakacje seans plenerowy zostanie przeniesiony do kina „Zbyszek” na ul. Nullo 29.
Fot. MOK Olkusz
[quote name=”iwqeure”]Nie mają pomysłu na krzewienie kultury. Wyświetlają filmy na rynku jak kina objazdowe po wojnie. Szmira i nijakość.[/quote]
To jedź sobie do multikina w przy jakiejś galerii handlowej w dużym mieście i oglądaj współczesne „pouczające” superprodukcje hollywoodzkie typu Iron Man, Superman 1843, Jurassic Park 152. Będziesz tam miał miłą atmosferę, nowoczesność, wygody, popcorn i z pewnością nabędziesz tam jakiejś „wartościowej” wiedzy o świecie, filozofii, biologii i w ogóle o otaczającym nas świecie. A potem skocz na imprę do jakiejś megadyskoteki, na taniec na rurze, pokaz go-go i dziewczyny bijące się w kisielu. Będzie trochę głowa boleć, ale czego się nie zniesie, żeby się tylko kulturalnie i na wysokim poziomie rozerwać. Przecież wiadomo, że chłopom po wojnie nie powinno się wyświetlać filmów w kinach objazdowych, co najwyżej organizować szkolenia jak prawidłowo kury macać i jak budować sławojki.
Podobało mi się po raz 3! Jednak to co stare jest nadal dobre 🙂 Dziękuję za miły wieczór.
Pisałem po pierwszym seansie. Ponieważ uważalem i dalej uważam ze byl źle zorganizowany od samego początku i przez to frekwencja była niska. A frekwencja świadczy o sukcesie, bo robi się to dla widowni, a nie dla siebie. Ale organizatora moja opinia się nie spodobała…itd… Teraz to nie ważne…ponieważ wszystko wyszło fajnie z tego co widzę. Dlatego bije się w piersi ;). Moim zdaniem jak najwięcej takich imprez. Tylko żeby nie zapominać o bardzo porządnej reklamie.
Franciszek dlaczego pisałeś o imprezie negatywnie?
„iwqeure” A ty jaki masz pomysł na krzewienie kultury? Pewnie jesteś z tych co to siedzą przed play stacją i walisz w strzelanki a twoje kontakty z ludźmi to fejsbukowe banialuki.
Właśnie bardzo dobrze się dzieje, że ludzie się spotykają w grupach jak dawniej, opóźnia to bowiem zejście tej marnej cywilizacji fejsbukowo tłiterowej na manowce. Jeszcze mogą nadejść takie czasy, że spotkania w grupach będą ryzykowne ze względu na rozplenienie się agentów ISIS, dla których to będą nie lada gratki, żeby się wykazać przed swoimi ajatollahami. Jeszcze będziecie wspominać z łżą w oku o tym krzewieniu kultury co go tak teraz hejtujecie.
ostatnio pisałem o imprezie negatywnie.
Ale teraz widzę że impreza udała sie
Przede wszystkim frekwencja dopisała.
Gratuluje organizatorom i osobą które o to się starały.
Nie mają pomysłu na krzewienie kultury. Wyświetlają filmy na rynku jak kina objazdowe po wojnie. Szmira i nijakość.