Anna C., matka noworodka, którego zwłoki znaleziono w szklarni na jednej z posesji w Olkuszu, została aresztowana na wniosek olkuskiej prokuratury. Jak udało nam się dowiedzieć, kobieta przyznała się do pozbawienia noworodka życia. Według jej wersji, dziecko zostało przez nią utopione wkrótce po porodzie.

W piątek Anna C. była przesłuchiwana przez kilka godzin. Za to, co się stało, wzięła winę na siebie. Twierdzi, że nikt jej nie pomagał ani w porodzie i pozbawieniu dziecka życia, ani też w ukryciu zwłok. Przedstawiono jej zarzuty, a sąd nakazał 3-miesięczny areszt. Anna C. jest podejrzana o zabójstwo dziecka, ale czyn zakwalifikowano z art. 149 Kodeksu karnego „Matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.” Skąd taka kwalifikacja czynu?

– Na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów na to, że to zabójstwo było planowane. Oczywiście jej sytuacja może się jeszcze zmienić, bo czynności są w toku. Czekamy również na wyniki sekcji zwłok dziecka, które mają kluczowe znaczenie w tej sprawie. Konieczne będzie również przeprowadzenie badań sądowo-psychiatrycznych, które pozwolą stwierdzić, czy w momencie zabójstwa była poczytalna i świadoma swoich czynów – tłumaczy Wiesław Zięba, olkuski prokurator rejonowy. – Jeśli pojawią się niezbite dowody na to, że zabójstwo było planowane, a matka noworodka w pełni świadoma tego co robi, kwalifikacja zostanie zmieniona. Musimy wyjaśnić jeszcze wiele wątków w tej sprawie i każda hipoteza musi zostać zweryfikowana – dodaje prokurator.

Z tego co udało nam się dowiedzieć wynika, że nie ma żadnych śladów i dowodów na to, żeby przebieg ciąży był nadzorowany przez lekarza ginekologa. Anna C. wielokrotnie zmieniała swoją wersję wydarzeń, ale ostatecznie powiedziała, że utopiła chłopca w mieszkaniu, w którym go sama urodziła. Z wstępnych wyników sekcji zwłok wynika, że dziecko żyło krótko, urodziło się zdrowe i nie miało żadnych zewnętrznych urazów. W piątek lekarze z olkuskiego szpitala zdecydowali się wypisać swoją pacjentkę. Sąd podjął decyzję o areszcie, żeby podejrzana nie miała możliwości mataczenia w sprawie. Wszystkie czynności, jakie są konieczne do ostatecznej kwalifikacji czynu, potrwają najpewniej kilka miesięcy.

Z tym, co się stało, w dalszym ciągu nie może pogodzić się Arkadiusz, tata chłopczyka. Z jego wersji wydarzeń wynika, że nic nie zapowiadało tak tragicznego finału ciąży jego partnerki. – Znaliśmy się od wielu lat, a parą byliśmy przez ostatnie dwa. Kiedy dowiedziała się, że spodziewamy się dziecka, była zdenerwowana. Ten pierwszy szok minął i do samego końca nie zauważyłem niczego w jej zachowaniu, co mogłoby być podejrzane – opowiada tata malca. – Sprawiała wrażenie, że wyczekuje na to dziecko. Wyremontowałem mieszkanie, w którym mieliśmy razem zamieszkać po porodzie – dodaje. Anna C. zadzwoniła w nocy z niedzieli na poniedziałek 19 sierpnia z informacją, że czuje skurcze i poród się zaczął. Mężczyzna kazał jej wezwać karetkę, bo był tej nocy w pracy. Powiedziała, żeby niczym się nie przejmował. Zadzwoniła kilka godzin później z informacją, że mają syna.

– Słyszałem w słuchawce jego płacz. Byłem bardzo szczęśliwy – opowiada. Szczęście nie trwało długo, bo kilka minut później dostał sms z informacją, że ich dziecko zmarło. Próbował zadzwonić, ale telefon był wyłączony. Anna C. zjawiła się nazajutrz w jego mieszkaniu. Twierdziła, że wypisała się ze szpitala na własne żądanie, a dziecko pochowa opieka. Cały czas płakała i była roztrzęsiona. – Tłumaczyłem takie zachowanie śmiercią dziecka, dlatego nie było to dla mnie podejrzane. Jednak nie chciałem się zgodzić na to, żeby dziecko pochowali obcy ludzie, bo jako tata chciałem je sam pochować. Anna nie chciała powiedzieć, w którym szpitalu urodziła. W końcu dowiedziałem się i tam pojechałem. Nic o takim zajściu nie słyszeli. Dostawałem od niej tylko sms-y „Nie szukaj go, bo jemu tam jest dobrze” i tym podobne. Zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak – opowiada tata dziecka. Anna nic nie powiedziała. Sprawa była jasna, kiedy mężczyzna wszedł do mieszkania swojej partnerki i zastał wszędzie krew. – Nie wiedziałem co mam robić. Świat mi się zawalił, bo podejrzewałem najgorsze – mówi.

Chociaż wiele wątków tej sprawy nie jest dalej jasnych, wszystko wskazuje na to, że Anna C. ukrywała ciążę przed rodzicami, ale wiedzieli o niej znajomi i rodzina jej partnera. Z tego, co udało się ustalić dotychczas wynika, że była przedszkolanka urodziła dziecko w mieszkaniu, utopiła je i ukryła zwłoki w szklarni w rodzinnym domu. Śledczy na chwilę obecną nie podejrzewają rodziny o pomoc w ukryciu ciała.

– Jest mi trudno przyjąć to, co się stało. Anna twierdziła, że jest szczęśliwa, bo wkrótce będzie mamą. Ona uwielbiała dzieci. Kochała swoją pracę w przedszkolu i dzieci naszych znajomych. Nie umiem wytłumaczyć sobie, jak to możliwe – mówi Arkadiusz. Anna mówiła swojemu partnerowi, że chodzi do lekarza i na badania usg. Nie ma jednak po tym żadnego śladu. Prawie pewne jest, że żaden lekarz w okolicy nie miał takiej pacjentki. – Teraz chciałbym tylko jednego, móc pochować swojego syna. Okazuje się, że to nie będzie takie proste, bo nie byliśmy w formalnym związku, więc moje ojcostwo nie jest oczywiste z prawnego punktu widzenia. Będę walczył o prawo do pochówku syna. Mam nadzieję, że olkuskie instytucje mi w tym pomogą, bo jedynie tyle mogę zrobić dla mojego dziecka – twierdzi Arkadiusz.

Chłopczyk miał na imię Dawidek.{jcomments off}

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ewa 87
ewa 87
11 lat temu

[quote name=”Wiola27″]Jak można pozbawić życia takie niewiniątko???? Jak bardzo trzeba być chorym i bezdusznym…sama mam prawie 7 miesięcznego chłopczyka i w głowie mi się nie mieści jak ta kobieta mogła zrobić coś takiego swojemu dziecku…dożywocie dla niej, bez prawa do wyjścia za dobre sprawowanie![/quote]
Kaska z sosnowca dostala 25 a po 15 wyjdzie a dosc ze zabila to w ch,,.a zrobila cale panstwo
wiec dozywocia panienka ania nie dostanie. U nas prawo jest beznadziejne, rozumiem twoj bol bo moja corcia 21skonczylka 7miesiecy a oprocz tego mam 4i pol latka w domu.