Olkusz
W meczu otwierającym 2022 rok i jednocześnie zamykającym pierwszą część sezonu, Srebrne Lwice były bliskie sprawienia dużej niespodzianki. W czwartkowe popołudnie podopieczne Marcina Księżyka przed własną publicznością mierzyły się z Karkonoszami Jelenia Góra, a więc jedną z najbardziej doświadczonych ekip na zapleczu żeńskiej PGNiG Superligi, która w ubiegłej kampanii nie miała sobie równych. Po spotkaniu trzymającym w napięciu do ostatniej akcji, ledwie o jedną bramkę lepsze okazały się szczypiornistki z Dolnego Śląska. Zespół Dilrabo Samadovej odrobił straty z pierwszej połowy i choć w końcówce miał sporo problemów, to jednak utrzymał skromną zaliczkę i zainkasował komplet punktów, umacniając się na podium.
Faworyt w świąteczny czwartek w Olkuszu nie miał łatwo, szczególnie przed przerwą, kiedy to gospodynie raz po raz wyprowadzały szybkie kontrataki. Najczęściej błyskawiczne wypady Lwic kończyły się czystymi pozycjami rzutowymi, z których większość została zamieniona na bramki. W ogóle pierwsze dwa kwadranse trzeba zaliczyć do bardzo efektownych, bowiem przez pół godziny padło aż 36 bramek, z czego 20 zdobyły miejscowe zawodniczki.
Zanim jednak na dobre rozpoczął się festiwal rzutowy, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem na parkiecie miała miejsce miła uroczystość. Przedstawiciele Klubu na czele z wiceprezes Katarzyną Polak oficjalnie podziękowali za grę swojej długoletniej Kapitan Pauli Masiudzie, która przed startem obecnej kampanii, po dwunastu latach spędzonych w barwach SPR-u, wybrała ofertę Ruchu Chorzów, z którym jest obecnie na najlepszej drodze do powrotu na salony krajowego handballu. Dokonania Pauli mocno docenili również kibice Srebrnych Lwic, z których część zgotowała swojej ulubienicy owację na stojąco.
Obecność na trybunach ikony olkuskiego handballu mocno zmotywowała miejscowe szczypiornistki, które z należytym szacunkiem, ale i bez większej tremy ostro ruszyły do przodu. Co prawda pierwsze dwie bramki dla „Jelonki”, ale później na boisku zdecydowanie więcej atutów miały już Srebrne Lwice. Jako pierwsza do siatki gości piłkę skierowała Oliwia Sołościuk. Starsza z przebojowych sióstr w 2. minucie nie tylko napoczęła rywalki, ale również rozpoczęła marsz ku niepisanemu tytułowi MVP. Wszystko dlatego, że „Soło” okazała się najskuteczniejszą zawodniczką całego spotkania i to Ona także wyrównała na 3:3. Po nieco ponad kwadransie na czterobramkowym prowadzeniu były jeleniogórzanki (7:11). Jak można się było tego spodziewać, pierwszoplanowe role w zespole Karkonoszy grały najbardziej doświadczone piłkarki – Marta Mazurkiewicz, Sabina Kobzar, Agnieszka Kowalska oraz Joanna Załoga. Widać było różnicę pomiędzy ograniem, a młodzieńczą fantazją – przede wszystkim w dochodzeniu do pozycji rzutowych i kończeniu swoich akcji.
Rutyna, rutyną, ale świeżość umysłu i polot również sprzyjają rzeczom wielkim. Gospodynie niezrażone dystansem do MKS-u zaczęły gonić. Sygnał do ataku dała Magdalena Barczyk, a następnie sposób na Martynę Wierzbicką znalazły Julia Mrozowska, Oliwia Sołościuk oraz Karolina Herian. Cztery trafienia z rzędu sprawiły, że w 21. min na tablicy wyników widniał remis 11:11. To jednak nie był koniec dobrych wieści dla Srebrnych Lwic, bowiem w końcówce pierwszej połowy „Jelonka” ewidentnie straciła panowanie nad wydarzeniami na boisku. Podopieczne trenerki Samadovej zaczęły się mylić, z czego skrzętnie skorzystały olkuszanki. O. Sołościuk oraz Wiktoria Kozyra sprawiły, że na przerwę oba zespoły zeszły przy prowadzeniu SPR-u 20:16.
Raczej niewielu fanów spodziewało się tak udanej w wykonaniu Lwic pierwszej odsłony, ale na ten korzystny dla siebie rezultat gospodynie mocno sobie zapracowały, błyszcząc głównie w rozgrywaniu szybkich ataków. Do tego doszła także dobra dyspozycja bramkarek Aleksandry Nowickiej i Emilii Januszek, które do spółki odbiły kilka ważnych piłek.
W przerwie, w szatni Karkonoszy nie trzeba było gasić przysłowiowego pożaru, bowiem zawodniczki MKS-u na przestrzeni kilkunastu lat, nie raz i nie dwa razy znajdowały się w podobnych sytuacjach. W takich chwilach ważna jest chłodna głowa, bo że umiejętności są, to raczej nie trzeba do tego nikogo przekonywać.
Na samym wstępie drugiej części olkuszanki wydawały się być jeszcze pewne swego. Julia Mrozowska oraz Oliwia Sołościuk ponownie wpisały się na listę strzelczyń i Lwice prowadziły 22:17. Była dopiero 32. minuta, a Mistrzynie z ubiegłego sezonu ruszyły z wielkim animuszem. Doświadczone Mazurkiewicz, Kobzar i Kowalską wsparła najmłodsza z tego grona Julia Pędziwiatr, a po golu Sabiny Gałuszki z przewagi gospodyń zostało już tylko wspomnienie. Osiem minut po wznowieniu mieliśmy remis 23:23 i niestety z każdą kolejną akcją sytuacja zespołu trenera Księżyka stawała się coraz trudniejsza. Po dublecie Agnieszki Kowalskiej MKS prowadził 27:25, ale z tą stratą olkuszanki jeszcze sobie poradziły, do samego końca dzielnie stawiając czoła faworytkom. Kiedy wynik jest na styku, a czasu do końcowej syreny coraz mniej, o sukcesie bądź porażce zaczynają decydować detale.
Po raz kolejny warto także odwołać się do doświadczenia z radzeniem sobie w tak trudnych sytuacjach. To zdecydowanie było po stronie jeleniogórzanek. Wyszły setki minut spędzone na superligowych parkietach. Na pół minuty przed zakończeniem spotkania bramkę na wagę trzech punktów, z prawego skrzydła zdobyła pozostająca wciąż na dorobku Julia Pędziwiatr, ale rzut skrzydłowej MKS-u był właściwie tylko formalnością, po tym jak Jej starsze koleżanki wzorowo rozegrały akcję, w końcowej fazie dogrywając piłkę w boczny sektor boiska. Olkuszanki miały jeszcze chwilę na wyrównanie. Trener Księżyk poprosił o czas, ustawił akcję, która mogła zapewnić dodatkowe emocje w postaci serii rzutów karnych, jednak dużo szczelniejsza w drugiej połowie obrona gości nie pozwoliła oddać skutecznego rzutu Wiktorii Kozyrze i chwilę później ze skromnego triumfu mogły cieszyć się Karkonosze. Radość nie była przesadna, bo cały obóz MKS-u był świadomy swoich niedociągnięć. Smutek Srebrnych Lwic także nie łamał zbytnio serc, bo przecież Dziewczyny zagrały naprawdę dobre zawody, a szczęście miały na wyciągnięcie ręki… Niby tak niewiele, a jednak… Należy mieć nadzieję, że kolejna nauka pobrana od faworyta nie pójdzie w las i już niedługo przyniesie zdecydowanie więcej powodów do satysfakcji.
Meczem z Jelenią Górą olkuskie szczypiornistki zakończyły pierwszą część sezonu 2021/2022. Cztery zwycięstwa w dziesięciu meczach to wynik przyzwoity, pozwalający plasować się w górnej części drugiej połówki tabeli I Ligi. Początek rundy rewanżowej na początku lutego. Wcześniej, bo w sobotę 22 stycznia w Warszawie Srebrne Lwice zagrają z miejscowym AZS AWF-em w ramach 1/16 Finału kobiecego PGNiG Pucharu Polski.
I LIGA KOBIET gr. B – 11. kolejka
SPR Olkusz – MKS Karkonosze Jelenia Góra 33:34 (20:16)
SPR: Nowicka, Januszek – O. Sołościuk (8), Barczyk (4), Mrozowska (4), Kozyra (4), Nowak (4), Herian (4), Sioła (3), N. Sołościuk (1), Andrzejczyk (1), Błaszczykiewicz, Polakowska, Pietruszka, Bartusik, Zub.
MKS: Wierzbicka, Prudzienica – Mazurkiewicz (7), Kowalska (6), Kobzar (5), Przystalska (5), Załoga (4), Pędziwiatr (4), Gałuszka (2), Gabryś (1), Kuśnierz.
Sędziowały: Aleksandra Pytlik i Agnieszka Skowronek
Widzów: 150.
SPR Olkusz (PK)