W ubiegłą sobotę, 22 marca, na scenie olkuskiego Miejskiego Domu Kultury wystawiony został monodram pt. „Spóźniona miłość, czyli zwierzenia starego belfra” Mariusza Marczyka. Autor sam gra w tym spektaklu tytułowego nauczyciela, nieśmiałego mężczyznę zwlekającego z wyznaniem miłości ukochanej kobiecie przez kilkadziesiąt lat.
Mariusz Marczyk urodził się w 1958 roku w Szczecinie. Swe artystyczne talenty realizuje dwutorowo: jako aktor (należy do Związku Artystów Scen Polskich) i pisarz (członek Związku Literatów Polskich). Założył Polską Scenę Edukacji „Rode” Kraków – Tarnów – Rzeszów. Ma na koncie nagrody zdobyte na konkursach, m. in. Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Słowa w Poznaniu. Jest autorem powieści, książek poetyckich oraz dramatów.
W Olkuszu przedstawił własną sztukę napisaną dla jednego aktora. „Spóźniona miłość, czyli zwierzenia starego belfra” to historia nieśmiałego nauczyciela mieszkającego samotnie na przedmieściach Krakowa. Wspomnieć w tym miejscu należy, iż brak odwagi i zdecydowania u „silniejszej” płci Mariusz Marczyk wykorzystał jako osnowę fabuły nie tylko w tym utworze, czego przykładem może być najnowsza jego powieść pt. „Przypadki męskiej nieśmiałości”. Wracając do historii, którą dopiero co mieliśmy okazję poznać w naszym mieście, to na uwagę zasługuje jej autentyzm. Tak jak w życiu splatają się w sztuce Mariusza Marczyka codzienne błahe sprawy z rozważaniami o tym, co nadaje sens ludzkiej egzystencji. I tak jak w życiu chwile zadumy, smutku, czasem wręcz bolesnych przeżyć mieszają się z momentami zabawnymi. Autor „Spóźnionej miłości” z równą sprawnością literacką i aktorską potrafi skłonić do refleksji i rozśmieszyć, czego dowodem były zmieniające się na widowni MDK nastroje, od głębokiej ciszy po salwy śmiechu i brawa następujące po humorystycznych scenach. Mariusz Marczyk nie tworzy fikcji, nie szuka sensacji, co prawda zaskakuje, ale czyni to w sposób naturalny. Na dodatek jest świetnym obserwatorem rzeczywistości i przekonująco przenosi ją tak na papier, jak i na scenę. Dzięki temu z łatwością wciąga w swą opowieść i angażuje emocjonalnie publiczność, nie pozwala jej nudzić się na spektaklu z udziałem jednego aktora i ograniczoną do kilku przedmiotów scenografią. Potwierdziły to m. in. długie oklaski po zakończeniu spektaklu, a także głośno wypowiadane przez widzów słowa ulgi, gdy w wieku sześćdziesięciu lat bohater wyznaje wreszcie uczucie swej ukochanej z czasów szkolnych.
– Odnalezienie takiej miłości, gdzieś zagubionej w latach młodości, jest możliwe. Refleksy takiego scenariusza są obecne właściwie w biografii każdego człowieka, o czym zresztą powiadomili mnie po wielekroć moi widzowie, że gdzieś tam w tej historii odnaleźli fragment swojego życia. I wtedy jest to żywe, prawdziwe, nie musimy się do niczego przekonywać. Po prostu widzimy, że miłość jest obok nas, jest żywa, istnieje. – powiedział w jednym z wywiadów Mariusz Marczyk.
Warto na koniec dodać, że autor ten w godny zauważenia sposób wykorzystuje do swego spektaklu muzykę. Nastroje „Spóźnionej miłości”, wraz z treścią monologów i grą aktorską, współtworzyły fragmenty dzieł takich mistrzów jak Jules Massenet („Medytacja z Thais”), Ludwig van Beethoven „Sonata księżycowa” i Claude Debussy („Światło księżyca”).
Tekst nadesłany przez MOK Olkusz