Historia baloniarstwa ma ponad 300 lat. Zaczęła się we Francji. Pierwszy balon w Polsce zbudował w roku 1784 Jan Śniadecki, a pierwszy lot balonem w Polsce wykonał Francuz Blanchard, w roku 1789, co zostało nawet uczczone odą przez Adama Naruszewicza. Wielka historia balonów skończyła się z wynalezieniem sterowców, a potem samolotu. Dziś baloniarstwo to piękny sport. Balony mają różne wielkości, pojemności, kolory i są bardzo skomplikowanym urządzeniem do latania.
Tak historycznie rozpoczął swoje spotkanie z olkuskimi globtroterami były olkuszanin fotografik i miłośnik lotów balonem, a bardziej ich fotografowania, Andrzej Dajek, na kolejnym spotkaniu Klubu Globtroterów w dniu 25 stycznia br.
Po tym wstępie przeszedł do opowieści o balonowej wyprawie do Iranu. Oto Stowarzyszenie Inżynierów w Iranie postanowiło zorganizować w tym kraju I Międzynarodowe Zawody Balonowe 2010. Zgłosiło się 11 zespołów, w tym 10 z Polski. Andrzej Dajek został „przybrany” do wyprawy jako dokumentalista – fotografik. I zaczęła się wyprawa pełna zaskakujących przygód i niespodzianek. Więc grupa stosunkowo łatwo dotarła do Teheranu, ale balony, konstrukcje o dużych gabarytach – nie. Czekały gdzieś na lotniskach, inspirowały celników do urzędowych rozmyślań, oczekiwały na lepszą pogodę. Wszak z Krakowa do Iranu daleka droga. Polscy baloniarze dotarli na południe, do dawnej stolicy Iranu, do miasta Sziraz (1 milion 200 tys. mieszkańców), gdzie te zawody miały się odbyć. Dni mijały, a balonów ani widu, ani słychu. Władze miasta, skonfundowane takim obrotem sprawy, zapewniły gościom zwiedzanie części tego fascynującego, olbrzymiego kraju (powierzchnia 1 648 195 km kw, ponad 70 milionów ludności). Opowieść o tym fakcie, poparta przepięknymi zdjęciami, zajęła naszemu Gościowi 3 godziny.
Jakże inaczej wyobrażamy sobie Iran dzisiaj, po wojnie z Irakiem, na krawędzi wojny z Izraelem. To przecież dawna Persja. Wszyscy uczyli się kiedyś o wojnach persko-greckich. Mamy w pamięci Maraton, pamiętamy Aleksandra Wielkiego. W niektórych salonach w Polsce spotkamy perskie dywany, postacią symboliczną jest ajatollah Chomeini, w końcu znamy wspaniałą książkę Kapuścińskiego „Szachinszach” o ostatnim irańskim szachu i jego pięknej małżonce. I tę różnorodność pokazał na swych zdjęciach Andrzej Dajek. Historia-to wspaniałe, rewelacyjne wprost pozostałości po mieście Persepolis, jednej z czterech stolic królów Dariusza I i Kserksesa, pałac królewski w Sziraz, muzeum wojskowe, bo Iran ma bogatą, wielowiekową przeszłość militarną. Podziwiamy dwa mauzolea oszałamiającej piękności, poetów perskich Kadiego (1213-1295) i największego poety lirycznego Iranu-Hafiza (1319-1389) i co dziwniejsze, tłumy ludzi przybywających do grobów ich wieszczów, przynoszących kwiaty, na miejscu czytających wiersze. Groby naszych Wielkich na Wawelu świecą pustką! I wszędzie wspaniałe pałace, ozdobione niebywałymi wprost mozaikami, zdobiącymi również restauracje, nie mówiąc już o meczetach. Jedziemy w piękne góry z wodospadami o tyle dziwnymi, że woda wypływająca ze ścian ma temperaturę 4 stopni, podczas gdy obok leje się z nieba 40 stopniowy żar. Jezioro solne Maharlu o długości 20 km i szerokości 15 km, i maksymalnej powierzchni 21 600 ha, z którego wydobywa się sól. Tu i ówdzie w górach i na obrzeżach pustyni wioski i miasteczka w stanie ruiny i zapuszczenia jeszcze po wojnie z Irakiem w latach 60. Wspaniałość i bieda!
– A balony jeszcze nie przyleciały…
Oglądamy dalej…Drogi, ulice, autostrady. Gdybyż u nas były takie! Benzyna za grosze. Nie ma znaków drogowych, każdy jeździ i chodzi jak chce i gdzie chce. Bogactwo wspaniałych dań w restauracjach, bogactwo wszelakiego dobra na bazarze-inaczej niż na bazarach arabskich. Piękne kobiety odziane w czarne szaty-znamy te obrazki z telewizji. Oczywiście nie ma nawet myśli o piwie, które się baloniarzom, jak wynika z ich opowieści, śniło się po nocach. Wokół hasła popierające rewolucję i wszechobecne portrety ajatollaha Chomeiniego.
– W Iranie, a przynajmniej w tej części kraju, gdzie my oczekiwaliśmy na te balony, kraju autorytarnym, faktycznie rządzonym przez duchownych szyickich, nie ma zjawisk terroru czy zastraszenia. Wokół toczy się dynamiczne życie. Być może my tak to zobaczyliśmy. Wszędzie jednak dostrzega się służby specjalne i polityczną czujność – opowiada prelegent.
– Wreszcie są! I tu zaczęły się „schody”. 11 pięknych balonów (rewelacyjne zdjęcia!) przygotowanych na stadionie. Duża praca i ani jednego widza. Balony przygotowane, mnóstwo agentów, ale nie wolno się oderwać od ziemi. Absolutnie nie! Nawet z burmistrzem miasta na pokładzie. Wreszcie przybywa oddział wojska i do każdego z balonów dosiada się uzbrojony żołnierz, który ma pilnować pilota. Nie ma żadnej widowni. Loty są tyle tragikomiczne co i niebezpieczne, bo żołnierze włączają się do techniki lotu. – Leć w lewo-leć w prawo…A balon to nie samolot, leci z wiatrem i nie da się go zawrócić, ani zmienić kierunku lotu. Wreszcie balony gdzieś usiadły. Niektóre na dachu, inne w parku, na ulicy, niedaleko od stadionu i… po niewysokim locie. Zdjęć nie ma, fotografowanie było absolutnie zakazane. Zwinęliśmy sprzęt i bez dalszych tarapatów wróciliśmy do kraju. To było cenne doświadczenie, bo zobaczyliśmy, co to jest państwo opresyjne. I spotkaliśmy się z sympatycznymi, miłymi ludźmi, z cywilnymi władzami miasta i z urodą tego niezwykłego kraju.