Grób Westena odnaleziony!
Nie tak dawno pisałem na tych łamach o austriackim przemysłowcu Peterze Westenie, założycielu olkuskiej Emalierni, której 110 rocznice powstania obchodziliśmy w zeszłym roku – przypomnę: spółkę zarejestrowano w 1907 r. W bieżącym roku z kolej taki sam jubileusz obchodzi zakład w Wolbromiu, też założony przez Westena i pierwotnie również produkujący naczynia.
Peter Westen miał w Wolbromiu za wspólnika obywatela Szwajcarii – Otto Dula, z którym założyli Olkuskie Towarzystwo Akcyjne Przemysłu Żelazno-Metalowego w Olkuszu, oddział w Wolbromiu. Zakład ten używał nazwy Ideal. Jak się rzekło Ideal produkował naczynia. Jednak gdy firma spotkała się z odmową firmy Trieugolnik z St. Petersburga, która nie dostarczyła zamówionych uszczelek gumowych dla produkowanych baniek na mleko, zdecydowano się zmienić branżę – powstała wtedy samodzielna firma: „Wolbrom Fabryka Wyrobów Gumowych Spółka Akcyjna w Wolbromiu”, której dyrektorem został syn Petera Westena – Fritz. Do 1932 r. Peter Westen przeważnie mieszkał w willi w Olkuszu. Jednak w 1932 r. Westen wyjechał z Olkusza do Rumunii, do miasta Mediaş (niem. Mediasch, węgierskie Medgyes, staropolskie Meggesz), w centralnym Siedmiogrodzie (w okręgu Sybin), gdzie działała, również zbudowana przez niego, fabryka naczyń. Ponieważ rumuńska fabryka była bliźniaczym zakładem, zapewne tak organizacja produkcji, jak i kwestie socjalne były bardzo podobne do rozwiązań olkuskich.
Katalog wyrobów fabryki w Olkuszu, okładka
Mediaş to miasto o rodowodzie średniowiecznym, powstałe z wioski rzemieślniczej, które zapisało się w historii nie tylko Rumunii, ale i Polski; to właśnie tutaj 16 lutego 1576 r. książę siedmiogrodzki Stefan Batory, ogłoszony w Krakowie królem Polski, zaprzysiągł pacta conventa, w których m.in. przyrzekł odebrać dla Rzeczypospolitej ziemie zagrabione przez Iwana Groźnego. Obecnie Mediaș liczy ok. 55 tys. mieszkańców i znane jest jako ośrodek przemysłowy (produkowane tu są m.in. maszyny, szkło, obuwie, wino i porcelana). Budowę fabryki w Mediaş zaczął Peter Westen w 1923 r. Przy jej powstawaniu pomagali ściągnięci z Olkusza polscy fachowcy (znamy nawet kilka nazwisk robotników, m.in. Malik, Burzyński).
Fabryka Emailul-Medias fot archiwum
Peter Westen po wyprowadzce do tego miasta już do Olkusza nie wrócił; zmarł w Rumuni w 1934 r. i został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Mediaş. Dopiero niedawno udało się odnaleźć grób Westena, choć jest zdewastowany. Historia z odnalezieniem miejsca pochówku Petera Westena jest ciekawa, a więc warta kilku słów. Od czterech lat uczestniczę w konferencji naukowej w Suczawie (Bukowina rumuńska), gdzie prezentowane są referaty o wspólnej polsko-rumuńskiej historii, jak również o zjawiskach kulturowych w jakiś sposób łączących oba kraje. Przygotowując materiał o Peterze Westenie poprosiłem o pomoc Annę Kazimierczak, tłumaczkę języka rumuńskiego, która mu wielu przyjaciół w tym kraju, więc liczyłem, że umożliwi mi kontakt z kimś z Mediaş; okazało się, że ma znajomą w tym mieście, potem via Szwajcaria, udało się skontaktować z pastorem ewangelickim w Mediaş, który zdołał odnaleźć grób Westena. Trochę to trwało, ale się udało.
Grób Petera Westena w Rumunii, fot. Gerhard Servatius-Depner
Cytat z listu Gerharda Servatius-Depnera, pastora Kościoła Ewangelickiego „Św. Małgorzaty” w Mediaş, który wykonał zdjęcia grobu Westena i znalazł w księdze zgonów wpis o śmierci fabrykanta: „Miejsce wiecznego spoczynku Pana Petera Westena to bardzo interesujące miejsce na naszym cmentarzu. Po pierwsze, grób nie posiada numeru (wszystkie inne miejsca wiecznego spoczynku, nawet te opuszczone, posiadają numer w rejestrze grobów). Wyciąg w załączeniu. Obecnie, chcemy to zmienić i w końcu nadać mu numer. Po drugie, kształt grobu, względnie kamienia! Jest to sześcian, który z powodu swojego położenia (znajduje się u góry, na wzniesieniu naszego cmentarza, w pobliżu grobów bohaterów I wojny światowej) wielokrotnie padł ofiarą aktów wandalizmu/kradzieży. Można zauważyć na dołączonych zdjęciach próbę usunięcia ostatniej płyty z sześcianu. Tablica wykonana z brązu znajdująca się na sześcianie została niestety skradziona wiele lat temu. Przesyłam Panu 3 aktualne zdjęcia (wykonane wczoraj), wraz z wyciągiem z księgi grobów, gdzie wskazano wiek 59 lat i wpis dotyczący numeru grobu: »ohne Nummer, östlich von Heldengräbern«. Fabryka »E-Mailul“, była »Westen«, funkcjonuje nadal w Mediasz (…). Z serdecznymi pozdrowieniami, Gerhard Servatius-Depner”.
Adnotacja o śmierci Westena w książce zgonów cmentarza w Rumunii, fot. Gerhard Servatius-Depner
Wiadomo, że po śmierci Westena zakłady przejęli synowie: Fritz Westen objął w posiadanie Emaliernię w Olkuszu, a Karl Herman Westen zakład w Mediaş. W Olkuszu, po śmierci Westena, wystawiono mu pomnik na placu fabrycznym, w formie popiersia z podpisem: Piotr Westen 1875–1934. Nie przetrwało ono jednak do naszych czasów. Wszelako kilka lat temu staraniem byłych pracowników olkuskiej fabryki rzeźbiarz Wiesław Nadymus wyrzeźbił kolejne popiersie Petera Westena, które ustawiono na starym cmentarzu w Olkuszu.
W Mediaș Peter Westen jest postacią zapomnianą. Po wojnie fabryki w Olkuszu i Mediaș znacjonalizowano. Karl Westen, były właściciel rumuńskiego zakładu, od 1960 r. był dyrektorem generalnym firmy SMV; zmarł w 1973 r. Karl Westen miał trójkę dzieci, w tym urodzonego w 1939 r. Petera, który imię dostał po dziadku. Potomkowie Westena żyją do dziś – we Włoszech.
Kierownictwo dwóch zaprzyjaźnionych zakładów emalierskich WESTENA OFNE -Olkusz i ERO Medias w Rumunii
Co ciekawe w latach 90. olkuska fabryka nawiązała współpracę z fabryką naczyń w rumuńskim Mediaş. „Współpraca trwała kilka lat. W tym czasie kupowaliśmy z rumuńskiej fabryki szkliwo emalierskie, bo oni produkowali nie tylko naczynia, ale także szkliwo. Były też wzajemne wizyty – nasze w Mediaş i przedstawicieli rumuńskiego zakładu w Olkuszu. Spotykaliśmy się również na targach międzynarodowych. Do dziś mam u siebie kilka rumuńskich naczyń, jak na przykład ozdobny dzbanuszek” – mówił mi Adam Przewięźlikowski, prezes Zarządu Emalii SA w latach 1990–1998. Rumuńska fabryka SC Emailul SA, która tak jak kiedyś olkuska, ma w logotypie czajniczek, istnieje w Mediaş do dziś, produkując naczynia, które wyglądają jak dawna produkcja olkuskiej Emalii.
Znikający czołg
8 maja minęła 73 rocznica końca II wojny światowej, rocznica niezbyt okrągła, więc hucznie obchodzona nie była. Ale ja z tej okazji chciałbym przypomnieć historię niezwykłą, która od lat nie daje mi spokoju. To chyba jedna z tzw. legend miejskich (jak np. bardzo popularna w czasach PRL-u czarna wołga porywająca dzieci); chodzi mi mianowicie o słynny sowiecki czołg, który ponoć wjeżdżając do Olkusz 22 stycznia 1945 r., zapędził się na Rynek i tam …zniknął. Nie, to nie była dematerializacja; pod czołgiem miało się zapaść sklepienie piwnicy, która znajdowała się pod ulicą. Niestety, znam tę historię tylko z opowieści, ale nikt z tych, którzy mi ją opowiadali, tego zapadnięcia nie był świadkiem, każdy znał ją tylko z drugiej, albo i trzeciej „ręki”. Być może czołg jednak się nie zapadł w całości, tylko częściowo, na przykład jedną gąsienicą, a plotka tę historię rozdymała do obrazu całego tanku w piwnicy? Jest też wersja o zapadłym traktorze… Kiedyś, gdy z kolegami penetrowaliśmy piwnice przy rynku (efektem tego są filmy na YouTube z cyklu „Skarby Srebrnego Miasta”), jedna z mieszkanek utrzymywała, że to na chodniku przed jej kamienicą doszło do zapadnięcia kobiety z workiem pełnym … wódki. Płytki chodnikowe miały się zapaść po niefartowną niewiastą, ta wraz z wódką znalazła się w dziurze, ale szczęśliwie nic jej się nie stało. Co więcej: nie zbiła jej się ani jedna flaszka gorzały! To ci dopiero dowód na rękę Opatrzności!
Może kiedyś archeolodzy odnajdą w jakiejś z piwnic w Olkuszu czołg, fot. z 2007 roku
80-metrowy JP II
18 maja obchodziliśmy 98 rocznicę urodzin Karola Wojtyły, późniejszego Świętego Papieża Jana Pawła II. Karol Wojtyła docierał na Ziemi Olkuskiej wielokrotnie, już jako kleryk peregrynował po Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, między innymi wędrował po Ojcowie, odwiedził wtenczas Olkusz szukając w nim noclegu (ponoć nie znalazł), a jako biskup, arcybiskup i kardynał bywał w Olkuszu, Bolesławiu, Gorenicach, Skale i Szklarach. Pamięta się o tym, czego dowodem wydana przed kilku laty książką „Karol Wojtyła na Ziemi Olkuskiej”. Jest jeszcze jeden bardzo widoczny dowód pamięci o św. Janie Pawle II. Jest nim „Napis „JP II” znajduje się w okolicach Bukowna na zrekultywowanej powierzchni wyrobiska piaskowni, który należy do Leśnictwa Bukowno, wchodzącego w skład Nadleśnictwa Chrzanów. O powstanie napisu wspomina leśniczy Jacek Chmura: „2 kwietnia 2006 roku, w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II, przy użyciu węgielnicy, palików i sznurka wytyczyliśmy z moją żoną napis na gruncie. W ciągu następnych kilku dni pracownicy leśni wysadzili w tym miejscu sadzonki. Powierzchnie liter stanowi brzoza, obwód liter – olcha, natomiast otoczenie jest sosnowe. Litery są 80-metrowej wysokości. Trwałość napisu będzie tak długa, jak długo będą żyły drzewa, z których został utworzony. Jako że nie jest to zwykła powierzchnia leśna, tylko piaskownia, można spodziewać się mniejszej żywotności. Jeśli nie wystąpi tam po- żar lasu, uważam, że może on przetrwać ok. 60 lat. Jeśli będzie taka wola, w przyszłości można go będzie odtworzyć. Napis najlepiej jest widoczny, gdy zalega śnieg. Wtedy białe litery kontrastują z zielonym sosnowym tłem. Napis jest moim własnym pomysłem i wyrazem wdzięczności, szacunku i radości z pontyfikatu Jana Pawła II.”
Napis JP II na Piaskowni w Bukownie, fot. z archiwum UM w Bukownie
45-lecie Budowlanki
Szafirowy jubileusz obchodził w kwietniu Zespół Szkół Nr 4 w Olkuszu. Początki popularnej olkuskiej Budowlanki sięgają 1970 r., kiedy to przy Zespole Szkół Zawodowych przy OFNE powstała Zasadnicza Szkoła Zawodowa. W 1973 r. szkoła się usamodzielniła; w tym czasie miała już własny gmach na Pakusce. Mam bardzo osobiste wspomnienia związane z początkami tej szkoły, bo w 1974 r., gdy poszedłem do szkoły podstawowej, okazało się, że pierwszy dzwonek usłyszałem w …Budowlance. A było tak: ówczesna Szkoła Podstawowa nr 3 była zbyt mała, zwłaszcza jak na panujący podówczas wyż demograficzny, więc nim wzniesiono nowy gmach szkolny przy ulicy ZMP (Związku Młodzieży Polskiej, dziś Gerarda Woźnicy „Hardego”) wynajęto kilka sali lekcyjnych w Budowlance, właśnie dla nas – pierwszaków; trochę to było dziwne: my, maluchy i byki z technikum, ale jakoś nikomu to nie wadziło (no może tylko w toaletach dochodziło do nieporozumień, bo my byliśmy zdecydowanie za mali, żeby palić papierosy wspólnie ze starszymi kolegami). Pamiętam lekcje wychowania fizycznego, gdy skakaliśmy w dal; uczeń technikum popatrzył na nasze skoki z pobłażaniem, rozpędził się i poszybował trzy razy dalej niż my: „Tak to się robi, gówniarze” – powiedział z uśmiechem. Podziwialiśmy go! Dziś sytuacja, by w jednym gmachu uczyły się razem maluchy i niemal dorosłe chłopy jest nie do pomyślenia – wtedy nikomu top nie wadziło.
Pakuska, budowa pawilonu przez uczniów Technikum Budowlanego, lata 70-te
Obecna dyrektor szkoły, Marida Zoń, bardzo się zdziwiła, gdy jej kiedyś wspomniałem, że chodziłem do Budowlanki. Ta szkoła jest mi bliska nie tylko dlatego, że w niej zaczynałem szkolne życie, a potem widziałem ją z okna bloku przy ul. Manifestu Lipcowego (dziś Strzelców Olkuskich), w którym mieszkałem, ale głównie dlatego, że miałem w niej wielu kumpli, z którymi kontakt utrzymuje do dziś; bliska mi jest również, bo wśród absolwentów jest też kilka osób z mojej rodziny, m.in. siostrzeniec. Związki z ta placówką ma, jak się okazuje, także wielu znanych artystów. Pamiętam na przykład ciekawostkę, jaką usłyszałem podczas koncertu Ryszarda Styły w klubie „Przyjaźń” na Pakusce, a działo się to w 2014 roku. Ten znany gitarzysta, współpracownik m.in. Wojciecha Bellona i Wolnej Grupy Bukowiny, Wałów Jagiellońskich, Dżambli i wielu muzyków oraz zespołów jazzowymi, który akompaniował m.in. Marii Rodowicz, Elżbiecie Adamiak, Krystynie Prońko, Andrzejowi Zausze, Ryszardowi Rynkowskiemu itd., dość często zresztą grający w Olkuszu (w tym samym roku wystąpił też na Zaduszkach Jazzowych w BWA i na jarmarku historycznym na Rabsztynie) wyznał, że Olkusz jest mu bardzo bliski, bo w naszym mieście zaliczał w czasach studenckich praktyki. I wyjawił, że te praktyki odbywał w …Technikum Budowlanym na Pakusce, a pomieszkiwał wówczas w sąsiadującym ze szkoła internacie. Absolwentem tej szkoły był też Jacek Taszycki, wybitny, przedwcześnie zmarły olkuski malarz (dyplom z malarstwa obronił u Jerzego Nowosielskiego; o tym fakcie mówiła po latach, w wywiadzie udzielonym niżej podpisanemu, Bożena Taszycka: „Liceum kończył wieczorowo, bo nieobcy mu był dych kontestacji. Miał już wtedy chyba 20 lat…”
Budowlanka zaoczna matura 1977 rok czwarty z prawej Jacek Taszycki fot od Zbyszek Barański
Niedawno zdjęcie z absolwentami szkoły wieczorowej, wśród których rozpoznajemy Jacka (jak na hipisa przystało Taszycki ma czuprynę, brodę i ciemne okulary) udostępnił mi Zbyszek Barański, któremu bardzo dziękuję. Od lat w murach Zespołu Szkół nr 4 odbywają się spotkania poetyckie, kiedyś organizowane przez nieodżałowanej pamięci Jolantę Skawińską (biblioteka szkolna nosi jej imię); dziś w Salonie Olkuskich Poetów spotkania z tak znamienitymi autorami, jak ostatnio goszczeni: Iwona Młodawska-Waterson, Magdalena Lebda i Jakub Kornahauser, prowadzi Marcin Tomsia.
Cieszę się, że szkoła daje sobie świetnie radę w obecnej sytuacji, a przecież tak wiele szkół zawodowych w naszym powiecie już zlikwidowano (placówki w Kluczach, Trzyciążu, bukowieńska „Skałka”, czy popularny olkuski Oxford czyli Zespół Szkół Zawodowych przy OFNE). Dobra kondycja szkoły to wielka zasługa dyrekcji – z Maridą Zoń na czele – i świetnego grona pedagogicznego.
Pakuska, koniec lat 70-tych – początek 80tych, widać dobrze Technikum Budowlane.
Stary młyn przy ul. Króla Kazimierza Wielkiego
Pisałem o tym obiekcie przeszło dekadę temu na łamach dziś nieistniejącego już miesięcznika „Ziemia Olkuska”. Nic się od tego czasu nie zmieniło, poza tym, że obiekt jest już w tak dramatycznym stanie technicznym, że nadaje się już chyba wyłacznie do wyburzenia. Nie wiem, czy nie ryzykowałem życie wspinając się na pierwszą i drugą kondygnację młyna, choć na pierwsze piętro nie ma już schodów, tylko prymitywna drabina, a stropy z drewnianych gnijących desek wyglądają ja rzeszoto. Przez pozostałości dachu do środka młyna wpada deszcz i śnieg. Zrobiłem zdjęcia, bo kto wie, czy niedługo budynek się nie rozpadnie.
Obecny stan trzech kondygnacji dawnego młyna przy ul. Króla Kazimierza Wielkiego
Zmarły przed dwoma laty, w wieku 95 lat, Mieczysław Karwiński, który sięgał pamięcią do lat 20-tych XX wieku, stwierdził kiedyś, że już w drugiej dekadzie zeszłego stulecia, wtedy przy ul. 3 Maja (dziś Króla Kazimierza Wielkiego) stał ów przemysłowy młyn, i to od dość dawna. Prawdopodobnie został on wzniesiony pod koniec XIX wieku – mniej więcej w tym samym czasie, gdy powstawała w Olkuszu kolej i stacja (otwarcie Linii Iwangrodzkiej – 1885 r.). Przed wojną budynek należał do żydowskiej rodziny Cukiermanów (najpewniej). Przed młynem – w budynku, na którego miejscu jest dziś bar z zapiekankami – był magazyn lodu. Żydowscy właściciele młyna dzierżawili zimą Staw Tomsi, z którego pilarze za pomocą specjalnych dwuręcznych, jednosiecznych pił wycinali lód w formie niemal idealnych kostek o wielkości ok. 25 na 60 cm. Składowano je w wysokich na 7-10 metrów stertach, przedzielając każdą z nich warstwą trocin. Tak zabezpieczony lód mógł dotrwać do lata. Wykorzystywano go do produkcji słodkich lodów i do przechowywania mięsa. W czasie wojny młyn trafił w inne ręce – można domniemywać, w jakich okolicznościach to nastąpiło. Od wojny właściwie stał już nieczynny. Długo służył jako magazyn. Olkuszanie dobrze pamiętają, że na placu przed nim jeszcze w latach 70-tych znajdował się bar, tzw. beczułka, w którym sprzedawano piwo do konsumpcji na stojąco. W latach 90-tych w młynie był komis meblowy i sprzętu RTV. Wtedy też wybuchł w nim pożar, który zniszczył kilka belek z wewnętrznej konstrukcji. Kiedyś pewien bank chciał go kupić na siedzibę, ale plany adaptacyjne, które na zlecenie banku przygotowali architekci, naruszały zabytkową bryłę młyna, więc nic z tego nie wyszło. Pewnie bank po prostu znalazł inne miejsce, a szkoda, bo była to chyba jedyna szansa na uratowanie tej zabytkowej budowli. Ktoś próbował młyn ratować, bo w środku powstały żelbetowe filary wspierające konstrukcję budynku, ale widać, że prace budowlane nagle przerwano. Młyn stoi, gdzie stał już prawie 150 lat. Kiedyś górował nad okolicą, teraz zabudowany ze wszystkich stron przez mało kogo jest zauważany. Może tylko dlatego jeszcze istnieje? Od strony głównej ulicy w 2014 r. wyglądał jeszcze całkiem, całkiem; dziś to już wygląda tragicznie.
Młyn przed kilku laty wyglądał dużo lepiej (fot. z 2014 r.)
„To piękny, zabytkowy budynek. Szkoda, że jest porzucony, skazany; ale to taka olkuska specyfika, że się nie szanuje zabytków” – smutno skonstatował wtedy sprawę Mieczysław Karwiński. A może jednak coś się jeszcze da zrobić?! W końcu ostatnio olkuskie zabytki mają więcej szczęścia, czego dowodem, że nawet dwustuletni – od lat zaniedbany gmach starego Starostwa przy Rynku – doczekał remontu generalnego…
Obecny stan trzech kondygnacji dawnego młyna przy ul. Króla Kazimierza Wielkiego:
Obecny stan trzech kondygnacji dawnego młyna przy ul. Króla Kazimierza Wielkiego
OK, interesuje mnie wyjazd. Czy ekstra busy do Szwajcarii to optymalny środek transportu? Patrzcie na to – https://www.szwajcaria.busy.travel/ Wygodnie i lepiej niż samolotem?
Czy może wiecie gdzie można obejrzeć pokazany na zdjęciu „Katalog wyrobów fabryki w Olkuszu”?
Zawsze podobał mi się ten stary młyn. Naprawde super klimat, szkoda, że przez lata nie doczekał się remontu. Olkusz, stare miasto, a al ich budynków jest niestety co raz mniej. Przecież można było to wyremontować i zaadaptować np. na lofty.
Trzeci od lewej na zbiorowej fotografii – pan Wiesław Cieśla, ostatni autentyczny dyrektor naczelny Emalierni, za którego rządów fabryka jeszcze kwitła i prosperowała ! Po nim „było już tylko z górki”, aż do niesławnego „położenia fabryki na łopatki za czasów tzw drugiego styropianu” i ostatniego prezesa, który teraz zapewne z rozrzewnieniem wspomina tę „dojną zmianę” !!
Bardzo ciekawe, choć tylko uzupełniające informacje !!
[quote name=”pavv”]Nieuki myś[quote name=”miś”]W Olkuszu była ulica 1 Maja (komu to przeszkadzało?), a nie 3 Maja.[/quote]
Upadła komuna, do władzy dorwały się nieuki które myślały, że 1 Maja to święto typowo komunistyczne i odwalili głupotę zmieniając nazwę ulicy.[/quote]
Dzisiejsza nazwa jest zbyt długa
a jej pisane skróty /nazwy ,nie ulicy/ wołają o pomstę do nieba
Nieuki myś[quote name=”miś”]W Olkuszu była ulica 1 Maja (komu to przeszkadzało?), a nie 3 Maja.[/quote]
Upadła komuna, do władzy dorwały się nieuki które myślały, że 1 Maja to święto typowo komunistyczne i odwalili głupotę zmieniając nazwę ulicy.
W Olkuszu była ulica 1 Maja (komu to przeszkadzało?), a nie 3 Maja.