Ziemia Olkuska znana jest dziś w Polsce z utalentowanych pisarzy i poetów. To z Olkusza pochodzi znany prozaik, poeta i malarz Marek Sołtysik, z Krzykawy pod Bolesławiem wywodzi się pisarz, poeta i podróżnik Andrzej Muszyński (jego powieść „Podkrzywdzie” dziejąca się w wiosce opodal Pustyni Błędowskiej, jest właśnie czytana w Polskim Radio), w Żuradzie mieszka poeta Łukasz Jarosz, pierwszy laureat Międzynarodowej Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, a gdyby chcieć wymienić choć część z tych, których twórczość została doceniona nie tylko u nas, zabrakłoby miejsca, jakim dysponuje ta rubryka.
Azaliż wspominam o nich, by teraz cofnąć się w czasie o ok. czterysta lat, gdy to w krótkim dość czasie w Olkuszu działało lub z naszego miasta się wywodziło kilku liczących się podówczas literatów. Nie wszystkim dziś są zapewne znani, ale w katedrach polonistycznych (i nie tylko) się o nich wspomina, a ich dzieła analizuje.
Pierwszym, o którym chcę napisać, był Marcin Siennik, pisarz, botanik (nazwał ok. 800 polskich roślin), papiernik, wydawca druków przyrodniczych, tłumacz z języków niemieckiego i łacińskiego (znał też grekę i j. włoski). Urodził się w I poł. XVI w. Należał do największych polskich botaników w renesansie. Urodził się w mieszczańskiej rodziny związanej z Olkusze, od 1578 r. był ławnikiem krakowskim przedmieścia Garbary. Zajmował się m.in. pośredniczeniem w przeróżnych transakcjach (jako czyjś plenipotent dostał np. w zastaw skórę krokodyla – wartą 1 200 talarów). Potem mu się gorzej wiodło, skoro w latach 1583-87 trafił za długi do więzienia. Dla nas ważnym jest, że w r. 1564 wszedł Siennik do spółki krakowskich mieszczan budujących sztolnię Ostrowiecką, a ok. 1568 r. przebywał w Olkuszu pracując dla tutejszych kopalni (piastował stanowisko, który nosił miano „cannalista”). W 1577 przeprowadził tzw. „szynowanie”, czyli dokonał pomiarów i wytyczył nową sztolnię Pilecką. Zasłużył się dla kultury polskiej tym, że z niemieckiego przełożył „Historię o Meluzynie” (1569) i prawdopodobnie „Historię o Megielonie”. To on jest autorem poradników „Lekarstwa doświadczone” (1564) i „Herbarz, to jest ziół… opisanie” (1568), to drugie dzieło powstało na podstawie pracy H. Spiczyńskiego z 1542 r.
Innym niemal ówczesnym Siennikowi „literatem” związanym z Olkuszem był Jan Achacy Kmita (zm. ok. 1628). Wyklucza się raczej, by pochodził z Kmitów herbu Szreniawa. (Herbem tym posługiwał się choćby Jan Kmita, 1517-1588, właściciel Niegowonic, Grabowej, Chechła, Łęki, Błędowa, wójtostwa w Chlinie i kopalni w Bolesławiu, aczkolwiek i z nim jest mały problem, gdyż o jakimś pseudoszlachcicu Kmicie pisał Walerian Nekanda Trepka w „Liber Chamorum”; ten bowiem wcześniej nazywał się Kita, był pisarzem olkuskim, a dorobiwszy się na olkuskich kopalniach i hutach kupił w XVI w. wioskę Kuźnica Błędowska, którą potem przejął jego syn wydany za szlachciankę, i to jej rodzina miała mu załatwić pisarstwo ziemskie krakowskie, czyli jako żywo opis pasuje do Jana Kmity?! O innych Kmitach vel Kitach). Jana Achacego zalicza się raczej do mieszczan, a ród Kmitów zamieszkiwał podówczas Olkusz i Bochnię. Autorzy notki w Polskim Słowniku Biograficznym przekonują, że Kmita pochodził z olkuskiej gałęzi rodu, L. Ślęk z „Literatury Polskiej. Przewodnika Encyklopedycznego”, twierdzi, że Jan Achacy urodził się w Żreńczycach k. Bochni. Mnie do przekonania bardziej trafia tłumaczenie z PSB. Nie znamy daty jego urodzenia, ale wiemy, że walczył w wojnach i Inflanty, które prowadził Stefan Batory (opisał te czasy później w heroikomicznej „Spitamegeranomachia” (utwór wydany w 1595 r. i dedykowany przyjacielowi Krzysztofowi Szydłowskiemu, pokazuje tę wojnę na tle starożytnych walk …pigmejów z żurawiami). Po wojnach Batorego zamieszkał w Bochni. Gdy poszedł studiować był więc już dojrzałym mężczyzną. To najprawdopodobniej o nim jest wzmianka w albumie uniwersytetu w Krakowie z 1587 r.: „Joannis Kmita de Ilkusz”. Wiemy też z dopisku w „Liber promotionum”, że właśnie ów Jan z Olkusza został w 1593 r. bakałarzem, prowadził działalność literacką i piastował urząd podstarościego tyszowieckiego. Z Akademii wyniósł znajomość języków (włoskiego i łaciny) i ogólne oczytanie. Po studiach dalej mieszkał w Bochni, był ławnikiem, od 1602 r. rajcą a w 1608 już burmistrzem. Był też mości Kmita zatrudniony przy bocheńskich żupach, a ok. 1601 r. został pisarzem żupnym, stąd też i literackie dzieła dotyczące górniczej profesji. Już w 1591 r. opublikował „Poczet królów polskich”, który dedykował swemu przełożonemu, żupnikowi Wawrzyńcowi Giustimonti. W 1605 r. wydał w Krakowie zbiór dwuwierszowych epigramów o historii żup bocheńskich, jej pracownikach. Znów, zgodnie z duchem epoki, nie powstrzymał się od odrobiny wazeliny dedykując utwór żupnikowi Stanisławowi Sułkowskiemu. Jak oceniają M. Cytowska i Z. Wojas urzędnik żup Kmita miał jakiś konflikt z miejscowymi Żydami, gdyż opublikował w pewnym okresie swego życia kilka antysemickich broszur („Talmud abo wiara żydowska”, „Jerycho nowe”, itd.). Udzielał się w tzw. Rzeczpospolitej Babińskiej (żartobliwe szlacheckie stowarzyszenie literackie „obejmujące” od poł. XVI w. do 1677 r. wieś Babin k. Bełżyc, założone przez jej właściciela S. Pszonkę lub P. Kaszewskiego, w którym stworzono guasipaństewko, z tytułami i urzędami, a wśród jego „obywateli” byli m.in. J. Kochanowski, M. Rej, B. Paprocki). O owej Rzeczpospolitej napisał Kmita m.in. relację pt. „Morocosmea babińskie”. Wzorując się na Kochanowskim (choć gdzie mu do Mistrza) napisał dla Branickich: „Treny na śmierć Katarzyny Branickiej, starościny niepołomskiej” (Kraków 1588). Także Branickim (Grzegorzowi z Branic) dedykował Jan Achacy pierwszy polski przekład sielanek Wergiliusza (1588), a Janowi Branickiemu z Ruszczy „Łów Dyanny”, polską wersję utworu Adriana da Garneto. Podobnie jak Branickim także Zbarskim użyczał Kmita swego pióra (m.in. „Treny barzo smutne na zaszcie z tego świata Janusza Zbarskiego, wojewody bracławskiego, starosty krzemienieckiego”, Kraków 1608). Z kolei Jerzemu Czarnemu z Witawic zadedykował wierszowana przeróbkę listów św. Hieronima „Penelopea” (Kraków 1610). Przełożył też utwór Mafeo Vegio „O Aeneaszu trojańskim księgi trzynaste” (Kraków 1591). Przez historyków literatury oceniany jest Jan Achacy Kmita jako twórca niezbyt wybitny, wtórny wobec autorów tej klasy co Kochanowski, Szymonowic; pozbawiony „własnej inwencji poetyckiej”. Bardziej ceni go się za przekłady.
Z kolei inny interesujący nas literat, Jan Karol Dachnowski (ok. 1590 – po 1654), pochodził z Sokala, jego rodzina pieczętowała się herbem Ślepowron. Po studiach na Uniwersytecie w Krakowie został bakałarzem nauk wyzwolonych (1611). Przez pewien czas wykładał nawet na swej macierzystej uczelni o kalendarzu gregoriańskim. Potem wyjechał do Wielkopolski. Po 1620 r. najmował się do pracy jako pisarz miejski, m.in. wtedy trafił do Olkusza. W naszym mieście przebywał w latach 1625 do pocz. 1627 r. Najdłużej urząd ten pełnił w Poznaniu. Ostatnie lata życia spędził na Ziemi Chełmińskiej. Pozostawił po sobie bardzo wiele utworów, które podpisywał też pseudonimami (Perypetasmatowicz i Constantynowa), zapewne wiele więcej zaginęło. Są znane dwa jego rękopiśmienne herbarze („Herby szlacheckie w ziemiach pruskich” i „Poczet możnego rycerstwa polskiego”). Najwięcej jednak czasu poświęcał poezji, zwłaszcza panegirykom weselnym i pogrzebowym. Prócz tego pisał też utwory religijne: „Dialog o cudownym Narodzeniu Syna Bożego (Poznań 1621), „Żywa historia o chwalebnym Zmartwychwstaniu” (Kraków 1631); ten drugi utwór był właściwie przeredagowanym dziełem Mikołaja z Wilkowiecka. Spod jego pióra wyszło też sporo poezji politycznej (m.in. „Złota wolność Korony Polskiej” 1630), a nawet tak dziwacznie tytułowane utwory jak np.: „Nowe lekarstwo w Polsce tabak dla starych pijaniców, z Sereguzy przywiezione…” z 1621 r. Wydawał też dzieła innych, czasem dopisując się jako autor, zamieszczając swoje wstępy, redagując „od nowa” czyli robił coś, co dziś nazwalibyśmy plagiatorstwem (najczęściej zżynał z J. Żabczyca), ale w tamtych czasach był to powszechny proceder. Historycy literatury nie przesadzają w pochwałach dla jego twórczości, nazywając go częstokroć rymopisem – a nie górnolotnie poetą, i zarzucając mu zbytnie podpatrywanie twórczości Kochanowskiego czy Szymonowica.
To jest słuszny kierunek – http://mamterapeute.pl/ Na pewno to poukładacie. Jedynie kwestia taka, na ile poważnie do tego podejdziecie. Tutaj nie są potrzebne żadne cuda.