dziki1

Wakacje to z reguły okres błogiego odpoczynku. Ale tylko z reguły, bo gdy jedni oddają się kąpielom morskim i słonecznym, inni rozpoczynają najcięższą pracę. Mowa oczywiście o rolnikach, którzy w najbliższych tygodniach zbiorą owoce swojego całorocznego wysiłku. Niestety nie dla wszystkich ten rok będzie tak udany jak choćby poprzedni. I nie chodzi jedynie o kapryśną aurę, ale o nieproszonych gości – leśną zwierzynę. W Gorenicach mają problem z dzikami. A jak wiadomo dziki zjedzą niemal wszystko…

Do naszej redakcji zadzwonił zatroskany Lucjan Kwaśniewski, 74 – letni rolnik z Gorenic, emerytowany górnik, który na polu spędził sporą część swojego życia, a teraz ma  problem – dziki problem. Wsiadamy w samochód i jedziemy, aby sprawdzić, jak to z tymi dzikami jest. Po drodze zabieramy Pana Lucjana i dzięki jego wskazówkom docieramy do jego „królestwa”. – Zbiory w tym roku będą zdecydowanie mniejsze, bowiem teraz dziki niszczą ziemniaki, a za kilkanaście dni zabiorą się również za dojrzałą pszenicę – mówi nasz zatroskany Czytelnik. Faktycznie, Pan Kwaśniewski nie kłamie. Dorodne liście ziemniaków przeplatają kompletnie zryte fragmenty czarnej ziemi. To znak, że byli tutaj nieproszeni goście, wybierając dla siebie najmłodsze sadzonki z pędrakami, w ich upodobaniu – najsmaczniejsze.dziki3

Uprawy Pana Lucjana zajmują 73 ary. Na tym obszarze rosną ziemniaki i zboże, głównie pszenżyto. Kolejny hektar dzierżawi miejscowej parafii. – Po wstępnych szacunkach sądzę, że w porównaniu z rokiem poprzednim stracę 30% uprawy kartofli – dodaje Kwaśniewski. Biorąc pod uwagę, że w ubiegłym roku z zebranych plonów udało mu się uzyskać blisko 5000 zł, to nie będzie to wielka matematyka, gdy wyliczymy, że do tej pory nasz rozmówca stracił już 1500 zł, a to wcale nie musi oznaczać końca strat, biorąc pod uwagę, że na zniszczony teren od nowa trzeba będzie nawieść obornik, zaorać go i wykonać niezbędne opryski. A wiadomo, że to też kosztuje.

Problem został zgłoszony do Koła Łowieckiego „Sarna” w Czatkowicach. Niestety sprawa stoi w miejscu, bowiem jak się okazało uprawy niszczy cała rodzina dzików, której przewodzi maciora. Jej małe nie są jeszcze na tyle samodzielne, aby można odstrzelić matkę. Członkowie „Sarny”, po uprzednim poinformowaniu olkuskiego Nadleśnictwa, do akcji wkroczyć będę mogli dopiero w połowie sierpnia. Czy to oznacza, że do tej pory nieproszeni goście na gorenickich polach będą bezkarni? Niekoniecznie. Mieszkańcy postanowili stanąć w obronie swoich upraw. Używają środka odstraszającego zwierzęta, imitującego zapach, a może lepiej w tym przypadku napisać smród wilka i jego odchodów. Zapach jest na tyle intensywny i długotrwały, że na równomiernie porozstawiane paliki ze szmatką wystarczy raz na dwa tygodnie nałożyć parę kropel tego preparatu. Dziki reagują podobnie jak człowiek – uciekają z tych miejsc. – Radzimy sobie jak możemy. Dostaliśmy preparat, wykonujemy wszystko zgodnie z instrukcjami myśliwych i dziki2leśniczych – przyznaje Pan Lucjan. Przy stosowaniu podobnych substancji, a jest ich przynajmniej kilka (m.in. Hunikol 75 AL, Stop Z EC) trzeba jednak bardzo uważać, bo smród jest nie do zniesienia, a kontakt ze skórą oznacza długotrwałe poczucie odoru. Wszystkich podobnych zabiegów należy dokonywać w ubiorze ochronnym i w rękawiczkach.

W takich sytuacjach jak ta, z jaką mają obecnie do czynienia rolnicy w Gorenicach, można zastosować również inne środki ochronne. Do dyspozycji pracujących na roli są m.in. odstraszacze dźwiękowe i piszczałki, które reagują na ruch lub uaktywniają się w równych odstępach czasowych. Godny polecenia wydaje się również pastuch elektryczny – dobrze wykonany jest naprawdę skuteczny. Najlepszym chyba sposobem ochrony upraw przed dziką zwierzyną są ogrodzenia pól np. siatką leśną. Niestety w tym przypadku mamy do czynienia z największym nakładem finansowym.

Problem dzików w Gorenicach jest poważny, jednak trudno znaleźć najlepsze rozwiązanie z patowej sytuacji. Cierpią na tym właściciele, którzy w uprawę roli wkładają całe swoje serce. Wydaje się,że najbardziej wskazane są zaproponowane wyżej środki zapobiegawcze i wiara w to, że przyniosą one powodzenie. Panu Lucjanowi i wszystkim innym rolnikom zmagającym się z nieproszonymi gośćmi życzymy wytrwałości i mimo wszystko obfitych plonów!

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Asia
Asia
11 lat temu

Brawo dla redaktora za stosowanie poprawnych nazw… Od kiedy samica dzika to maciora??? Dla Pana wiadomości – „locha”. A środek na odstraszanie dzików to „Hukinol”.

Pietrek
Pietrek
11 lat temu

Pana Lucjana za błędne nazwisko przepraszam. Z pozdrowieniami, P. Kubiczek.

myśliwy
myśliwy
11 lat temu

Na zdjęciu mamy Pana Lucjana Kwaśniewskiego. Nie jest On rolnikiem lecz emerytowanym górnikiem.
I jeszcze jedno: dziki zbuchtowały uprawę ziemniaków nie dlatego, że lubią bulwy lecz szukając myszy i pędraków. Pozdr. dla Pana Kubiczka.

..
..
11 lat temu

Kombinowanie z nazwiskami przybrało w redakcji PO formę epidemii. Zaczął p. Lisowski, który do nazw własnych i faktów ma nader lajtowy stosunek. Ostatnio naczelny fantasta coś jednak zamilkł, ale na szczęście zastąpił go p. Kubiczek. Dyżurny „redaktor” pisze: „Do naszej redakcji zadzwonił zatroskany Lucjan Wesołowski”, (…) który na polu spędził sporą część swojego życia.” (To chłopina jakiś bezdomny pewnie, skoro „na polu spędził sporą część życia”. Może p. K. spróbowałby pisać teksty dla kabaretów?) Pan Lucjan, zdanie później zamienia się w „zatroskanego Czytelnika”, aby w końcu, po przybyciu na miejsce, gdzie „dorodne liście ziemniaków przeplatają kompletnie zryte fragmenty czarnej ziemi” (Stylistyka wręcz reymontowska!), zamienić się w… pana Kwaśniewskiego! Zacytujmy: „Faktycznie, Pan Kwaśniewski nie kłamie.” Skoro właściciela PO nie stać na zatrudnienie korektora, to może państwo „piszący” czytaliby nawzajem swoje teksty, aby choć podstawowe bzdury wyłapać przed publikacją?