24 marca 1882r. profesor Robert Koch na berlińskim posiedzeniu fizjologicznym poinformował świat o odkryciu prątka – czynnika sprawczego gruźlicy. Od tego czasu choroba pochłonęła już miliony ofiar, a wokół niej postało wiele mitów. Niejako na cześć profesora Kocha i jego odkrycia, to właśnie na 24 marca każdego roku przypada Międzynarodowy Dzień Walki z Gruźlicą. Obchodzi się go na całym globie, bo i problem gruźlicy mimo iż zazwyczaj lekceważony – występuje nadal. W Jaroszowcu, w Wojewódzkim Szpitalu Chorób Płuc i Rehabilitacji z racji ogólnoświatowego święta odbyła się specjalna konferencja poświęcona tej chorobie – jej objawom i skutkom. Obecność wielu sław z dziedziny walki z gruźlicą była także świetną okazją do oddania do użytku nowej platformy, umożliwiającej pacjentom sprawniejsze przemieszczanie się po szpitalnych korytarzach.
Cały projekt wykonania platformy kosztował 400 tysięcy złotych. Ta w Jaroszowcu jest jedyną w Polsce platformą ośmioprzystankową. Ze strony Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych szpital uzyskał dofinansowanie w kwocie 25 tys. zł. Urząd Marszałkowski dołożył kolejne 100 tysięcy. Resztę sfinansowała placówka. Oprócz nowej platformy, w szpitalu zostały również odnowione i przebudowane schody, pamiętające jeszcze poprzednie stulecie. Wojewódzki Szpital Chorób Płuc i Rehabilitacji w Jaroszowcu może także liczyć na pomoc ze strony władz samorządowych. – Duże uznanie należy się naszym władzom, głównie władzom województwa małopolskiego, gdyż już od kliku lat rzeczywiście widać ogromne zaangażowanie i serce wkładane w walkę z chorobami płuc i gruźlicą. Wiadomo, raz jest lepiej, raz gorzej. W tym roku nie specjalnie możemy liczyć na jakieś większe dofinansowanie – choćby na nowy sprzęt, jednak dotacja na 2010 rok pomogła nam do tego stopnia, że technicznie naprawdę ciągle wyglądamy bardzo przyzwoicie, a i finansowa sytuacja szpitala jest dobra – przyznaje z satysfakcją dyrektor placówki, Krzysztof Grzesik.
Uruchomiona w piątek platforma otwiera nowe możliwości przede wszystkim dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Teraz bez najmniejszego problemu tacy pacjenci czy odwiedzający ich goście, będą mogli dostać się na swoją salę, jadalnię, czy poziom podpiwniczenia, gdzie ciągle szpital chce się rozwijać pod kątem rehabilitacji w wodzie.
W dniu, w którym cały świat mówił o gruźlicy, obok uruchomienia nowej platformy, w szpitalu nie mogło zabraknąć konferencji naukowej poświęconej tematyce gruźlicy. – Od pięciu lat będąc dyrektorem szpitala i zajmując się na co dzień tym problemem, nie miałem zielonego pojęcia, że gruźlica w dzisiejszym świecie istnieje. Powiem szczerze, że my dopiero wygraliśmy bitwę, natomiast wojna z tą chorobą jest dopiero przed nami, bo jeśli 2,3 miliarda ludzi miało do czynienia z gruźlicą, jeżeli otwieramy się na Wschód i Południe – tam podróżujemy, to niestety, ale z tych rejonów będziemy przywozić różne szczepy gruźlicy i z pewnością będą one na nas w jakiś sposób oddziaływać – mówi Krzysztof Grzesik.
– Jako prezes Stowarzyszenia na rzecz walki z gruźlicą dostałem kiedyś telefon od kobiety, która wróciła ze szpitala, spędziła tam trochę czasu i teraz boi się, że może kogoś zarazić. Może, ale wcale nie musi, bo równie dobrze będąc w słabszej formie mogła się zarazić od kogoś innego, a ten ktoś nadal sobie z tymi prątkami radzi. Choć nie jestem lekarzem, to wydaje mi się, że najtrudniej jest znaleźć źródło zakażenia, w związku z czym tak niesamowicie ważne jest to, aby te chore osoby na kilka miesięcy odeszły z domu na rzecz szpitala. Wszystko po to, aby chorzy nie nie przenosili prątków na pozostałych członków swojej rodziny i na innych. Takie placówki jak nasza są świetnym miejscem na powrót do zdrowia, bo znajdujemy się poza miastem, nie dopuszczamy także do sytuacji, gdy na jednym piętrze odbywają się zabiegi, a na drugim przebywają chorzy na gruźlicę – dodaje dyrektor szpitala.
Według już typowo medycznych wskazówek, sześć miesięcy trwa leczenie najprostszej postaci gruźlicy, nazywanej w lekarskim środowisku „gruźlicą biedy”. Dużo dłuższe bywa leczenie „gruźlicy bogactwa” przywożonej z Chin, Indii czy Ameryki Południowej.
Gruźlica wrażliwa na leki, którą leczymy sześć miesięcy, jest chorobą uleczalną, czasem nie pozostawia najmniejszych śladów na zdjęciach rentgenowskich. W takich przypadkach najczęściej pacjenci wracają do stanu wyjściowego. Jeżeli gruźlicę wykryjemy w stanie, kiedy zmiany są bardzo zaawansowane, to udaje nam się ją wyleczyć, ale pozostają zmiany zwłóknieniowe, marskość płuc i taki chory jest do pewnego stopnia inwalidą oddechowym – mówi prof. Ewa Niżankowska – Mogilnicka, Kierownik Kliniki Pulmonologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Specjalista Wojewódzki do spraw gruźlicy i chorób płuc.
Według prof. Niżankowskiej – Mogilnickiej, dramatycznym problemem staje się gruźlica oporna na leki, a szczególnie ta wielolekowa. Gruźlica wielolekooporna była znana już od lat – tzw. szczepy MDR (multidrug – resistant). Lecz nastał rok 2005 i w małej wiosce KwaZulu – Natal w prowincji Afryki Południowej, w szpitalu gdzie było leczonych około 500 chorych na gruźlicę, stwierdzono że, u 200 występuje gruźlica oporna na leki, a spośród nich 52 osoby nie reagowały na właściwie żadne leki. 51 z nich zmarło. Było to wielkie wydarzenie w świecie nauki. Okazało się bowiem, że są przypadki gruźlicy, których w ogóle współczesny świat nie jest w stanie leczyć.
Gruźlica wrażliwa na leki w świecie ma delikatne tendencje spadkowe, już nie jest to gruźlica, która zabija 2 miliony osób, ale 1,4 mln. Śmiertelność się nieco obniżyła. Natomiast gruźlica wielolekooporna, a szczególnie ta XDR (najgorszego typu) niestety w populacji się mnoży. W Polsce, gruźlica nie jest wielkim problemem. W Małopolsce na prawie 500 przypadków chorych na gruźlicę, mieliśmy tylko 6 zakażonych szczepami pre-XDR. W tych przypadkach leczenie jest bardzo utrudnione, trwa wiele miesięcy, a niestety część z chorych umiera.
Zdaniem prof. Niżankowskiej – Mogilnickiej w Polsce najtrudniejsze w walce z gruźlicą jest brak kompleksowego leczenia. Dawniej leczenie i kuracje, nawet w czasach PRL-u, było wielokrotnie nadzorowane, były pielęgniarki środowiskowe, pacjenci często przychodzili do poradni pulmonologicznych i systematycznie przyjmowali leki. Teraz Fundusz Zdrowia nie płaci za nadzorowane leczenie, nie ma wystarczającej ilości służb, której zajęłyby się tym problemem i w związku z tym wielu pacjentów leczenie przerywa. A przerwanie kuracji może oznaczać pogłębienie się problemów. Początkowo niegroźne szczepy przeobrażają się w te wielolekooporne.
Drugim problemem jest słaba pod względem liczb wykrywalność gruźlicy i potwierdzenie jej bakteriologicznie. W Małopolsce około 88% przypadków gruźlicy jest potwierdzona, tzn. lekarze są przekonani, że mają do czynienia z gruźlicą. – Przez ostatnie lata mojej pracy, jako Wojewódzki Specjalista, staram się aby zawsze jak najwięcej przypadków gruźlicy potwierdzić, aby dając pacjentowi leki, mieć pewność, że kuracja jaką stosujemy jest właściwa. Tym bardziej, że walka z tą chorobą jest długa i używa się do niej specyficznych leków. Natomiast w innych rejonach naszego kraju, nawet ponad połowa przypadków gruźlicy jest nie zdiagnozowana. Często w takich przypadkach mamy do czynienia z przewlekłym zapaleniem płuc, czy nowotworami.
Nasi rozmówcy, zarówno dyrektor Krzysztof Grzesik, jak i prof. Ewa Niżankowska – Mogilnicka przyznają, że zbyt mało mówi się o gruźlicy. Nie powinniśmy o niej rozmawiać jedynie 24 marca, tylko każdego dnia, bo mimo iż w Polsce problem ten dotyczy jedynie jednostek, a i z każdym miesiącem liczba zachorowań maleje, to i tak znajdujemy się na szarym końcu europejskich list walki z tą chorobą.
W naszym kraju, według danych Instytutu Gruźlicy, obecnie występuje 8500 przypadków zachorowań na gruźlicę. Te dane z pewnością są niepełne, bo i wiele przypadków choroby umyka lekarzom i statystykom. – To naprawdę nie są duże liczby biorąc pod uwagę, że jeszcze kilkanaście lat wstecz, dane mówiły o ponad 15 000 przypadków – przyznaje prof. Niżankowska – Mogilnicka
Statystycznie w Małopolsce na 100 000 osób przypada 16 chorych na gruźlicę. – W Holandii, Danii, czy krajach skandynawskich obecnie można spotkać 4 – 5 przypadków zachorowań na 100 000 osób. Mimo wielu starań nadal jesteśmy w ogonie krajów Starego Kontynentu i musimy być świadomi, że jeszcze wiele pracy przed nami – kończy prof. Ewa Niżankowska – Mogilnicka.
Relacja filmowa:
W „słusznie minionych czasach” gruźlicę jednak opanowano i trzymano rękę cały czas na pulsie a teraz jak to wygląda?? Jak mniemam zdecydowanie gorzej!! 😛
Zapewne niewiele osób pamięta , że w 2004r. szpitalowi w Jaroszowcu groziła likwidacja. Ówczesny poseł Jan Orkisz temu zapobiegł.