Nie byliście? Żałujcie. Noc z duchami na zamku w Rabsztynie, czyli rodzinny biwak pod gwiazdami to prawdziwa gwiazda tego lata.
Przez kilka dni trwały przygotowania – pracownicy Miejskiego Ośrodka Kultury w Olkuszu starali się, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik, gdy przybędą pierwsi goście. Od piętnastej w piątek, 11 sierpnia, na polu biwakowym u podnóża zamku zaczęły pojawiać się kolorowe namioty. Całe rodziny przyjechały skuszone perspektywą świetnej zabawy z dreszczykiem.
Zorganizowana po raz pierwszy przez Miejski Ośrodek Kultury i Komendę Hufca ZHP w Olkuszu Noc z duchami zapoczątkowała coroczny cykl fantastycznych imprez.
Niezwykle upalne popołudnie łagodził lekki wietrzyk, zamek pysznił się w całej krasie, flaga na murach powiewała, a harcerze zaczęli znosić gałęzie na ognisko. W tym czasie część dzieci przeżywała przygodę gry terenowej Ghostbasters – pogromcy duchów. Harcerze zadbali o to, aby była ekscytująca i tematycznie powiązana z rabsztyńskim zamkiem.
Wkrótce ognisko było gotowe do podpalenia. Anna Gęgotek – Komendantka Hufca ZHP oraz Beata Soboń, Dyrektor olkuskiego MOK powitały zebranych układających się wygodnie, dużym kręgiem wokół paleniska. A potem już – jedną zapałką! Tak właśnie prawdziwi harcerze zapalają ognisko, i tak zrobiły to: Anna Gęgotek, Beata Soboń i Grażyna Praszelik-Kocjan, a wszyscy pozostali czarowali ogień, żeby nie zgasł.
Watra zapłonęła triumfalnie, wiatr rozrzucał tańczące iskry i było tak, jak w piosence „Płonie ognisko i szumią knieje…”.
Przystojny druh grał na gitarze, wszyscy przyłączyli się do śpiewu, a potem do zabawy przy ognisku. Ruch zaostrzył apetyty, nadeszła pora na pieczone kiełbaski. Zapach niepowtarzalnej kolacji zdominował wszystkie inne, rozmowy i śmiech zagłuszały apetyczne skwierczenie, a potem wszyscy jedli ze smakiem, zastanawiając się, co to za kiełbasa, taka pyszna… A to kiełbasa ufundowana przez pana Apolinarego Ćwięczka, któremu serdecznie dziękujemy, i przyprawiona magią, którą wnieśli wszyscy uczestnicy tego spotkania.
Kiedy noc już zapadła, a zamek unosił się w ciemności ubarwiony bajecznymi światłami, rozpoczęła się projekcja filmu. Na ogromnym ekranie pojawił się niezwyciężony Pan Samochodzik i na godzinę przykuł uwagę większości uczestników.
Kilka osób pozostało przy ognisku, gawędząc i podsycając ogień. Grały świerszcze, ogromny, pomarańczowy księżyc zerkał z góry i pachniały gorzkawo liście topoli, zwiastując nadchodzącą jesień.
Tymczasem duchy zaczęły się niecierpliwić. Jeden na chwilę pojawił się przed oglądającymi film…
Na nocne zwiedzanie zamku wyruszyli wszyscy. Już na dziedzińcu powiało grozą. Kat w czerwonym kapturze przyjaźnie poklepywał swój topór. Bacznie lustrował gości, jakby wybierał… O tym, że wcześniej nie próżnował, świadczyła odcięta kobieca głowa, poniewierająca się w koszu pod murem. W głowie najwyraźniej tliło się jeszcze życie, bo drwiąco umniejszała zbrodnicze zasługi, którymi przechwalał się kat.
Wystarczyło podnieść głowę do góry, aby zobaczyć piękną zjawę, odzianą w powiewną, połyskliwą białą szatę wdzięcznymi falami spływającą po murze. Kiedy zwiedzający dotarli do właściwej komnaty, wszystko stało się nierzeczywiste i bezcielesne. Duch starościanki, śmiertelnie blady w upiornym świetle, opowiedział historię swojego tragicznego, krótkiego życia.
Potem było już tylko gorzej. Pokryci gęsią skórką, ze zjeżonymi ze strachu włosami, goście wędrowali coraz wyżej. Nawet na schodach straszyło. Z góry dobiegały rozpaczliwe krzyki i złowieszcze wybuchy śmiechu.
Po duchu królewny i błaźnie na wieczność uwięzionym w młodzieńczym ciele z trądzikiem i mutacją, parę osób zrezygnowało. Odważniejsi przebrnęli przez królestwo pięknej w swoim okropieństwie wiedźmy i zaintrygowani spoglądali na schodzących z góry pierwszych zwiedzających, którzy wzrok mieli błędny, twarze lekko zielonkawe, a mamrotali do siebie „kręci się, czy się nie kręci?”
Dopiero po wyjściu na szczyt baszty, pod niebem hojnie usianym gwiazdami, zrozumieli i nie zrozumieli.
Tam, przy teleskopie, powiewając płachtami tajemniczych obliczeń, miotał się osiemsetletni młodzieniec, duch maga, astronoma, usiłując dociec w swoim uczonym umyśle, czy kręci się, czy też nie kręci… Ziemia wokół Słońca, Słońce wokół Ziemi, Ziemia wokół Księżyca i wszystko inne wokół siebie… Toczył wokół oszalałym wzrokiem, z jego rozwichrzonych włosów sypały się błękitne iskry, i wreszcie wszyscy zaczęli zgadzać się z nim, że za wszystkie te perturbacje odpowiada efekt ćmy…
I cóż mamrotali do siebie, schodząc? „Kręci się, czy się nie kręci?…”
Ktoś nam próbował wmówić, że za obecność tych wszystkich duchów odpowiada niezastąpiona grupa teatralna Glutaminian Sodu. Ale cośmy widzieli, tośmy widzieli…
Wstrząśnięci biwakowicze udali się na nocny odpoczynek, niby bezpieczni pod opieką panów z ochrony, ale jednak pełni obaw przed nocnymi koszmarami.
I kto się odważy wziąć udział w Nocy z duchami w przyszłym roku? No kto?
MOK Olkusz
[quote name=”Iza”]Z opisu super. Ale dlaczego PO często opisuje wydarzenia PO FAKCIE?? Fajnie byłoby dowiedzieć się co się ma w Olkuszu i okolicach wydarzyć by wziąć w tym udział.[/quote]
Kalendarium jest na stronie i w gazecie:
http://przeglad.olkuski.pl/index.php/wydarzenia/eventdetail/12553/-/noc-z-duchami
Z opisu super. Ale dlaczego PO często opisuje wydarzenia PO FAKCIE?? Fajnie byłoby dowiedzieć się co się ma w Olkuszu i okolicach wydarzyć by wziąć w tym udział.
Chyba jesteś jakiś inny. Byliśmy , widzieliśmy, dzieci nie mogły wyjść z podziwu. Nie możemy się doczekać następnego razu. BRAWO
„Noc z duchami” to trochę jak symulacja ataku bombowego – na wypadek gdyby się on przytrafił.
Olkusz wyludnia się i jeszcze trochę to mieście będą chodzić same duchy. Trening czyni mistrza ;).