14. sierpnia minęła 70. rocznica męczeńskiej śmierci w KL Auschwitz franciszkanina, świętego Maksymiliana Kolbego. Jego śmierć ma wymiar symboliczny – to symbol dramatu XX wieku, minionego stulecia, który doprowadził do bezprzykładnego zniszczenia godności człowieka.
Rajmund Maksymilian Kolbe urodził się 8. stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli w rodzinie robotniczej. Niewątpliwy wpływ bardzo religijnej rodziny spowodował, że chłopiec, a następnie trzej jego bracia wstąpili do zakonu franciszkanów we Lwowie. Droga młodego zakonnika prowadziła przez studia w Krakowie i w Rzymie, święcenia kapłańskie i niezwykłą energię związaną ze szczególnym kultem Matki Boskiej. Temu celowi służyło wydawanie pisma „Rycerz Niepokalanej”, które w roku 1939 miało 221 000 nakładu. W roku 1927 o. Kolbe we wsi Teresin koło Sochaczewa założył „Niepokalanów”, franciszkański ośrodek kultu Matki Boskiej, który wkrótce stał się największym liczebnie klasztorem na świecie i w roku 1939 miał 13 ojców,18 kleryków, 527 braci,18 kandydatów na braci i 122 chłopców w małym seminarium. Ojciec Kolbe był człowiekiem niezwykłej energii. W Niepokalanowie założył radiostację, wyjechał do Japonii, gdzie w Nagasaki założył japoński „Niepokalanów”, który niezwykłym cudem ocalał w czasie bombardowania atomowego. W pierwszych latach okupacji dzielił dramatyczny los współbraci, znalazł się m.in. na Pawiaku, a następnie w KL Auschwitz, gdzie poszedł na dobrowolną, głodową śmierć za innego więźnia. Został zabity zastrzykiem fenolu 14. lipca 1944 roku w celi śmierci. Tym czynem pokazał istotę poglądu, że „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”- to było zwycięstwo dobra nad złem, wielkości ducha nad nędzą i podłością. Dlatego o. Maksymilian Kolbe swą męczeńską śmiercią przemawia do wszystkich, niezależnie od poglądów, a swoim czynem zatarł to, co było dyskusyjne w jego życiorysie. Oświęcimskie pytanie „Czy my jesteśmy ludzie dobrzy” jest wciąż aktualne w świecie pełnym zła i nienawiści. Decyzja papieża Jana Pawła II ogłaszająca światu Ojca Maksymiliana Kolbego świętym 10. października 1982 roku była podkreśleniem, że są w człowieku pokłady wielkości i protestem przeciwko wszelkim przejawom zła.
70. rocznicę śmierci Świętego, Kościół ogłosił „Rokiem Kolbiańskim”, a dzień 14. sierpnia – jest dniem odpustowym olkuskiej Parafii pod wezwaniem świętego Maksymiliana. Uroczystość odpustowa miała szczególną oprawę. Odbuyła się z udziałem Biskupa sosnowieckiego Grzegorza Kaszaka, a zakończyła, jak to obecnie jest w zwyczaju w olkuskich parafiach, pięknym programem artystycznym – koncertem wokalno – instrumentalnym „Muzyka sercu bliska” w wykonaniu wykładowców Akademii Muzycznej w Katowicach: księdza dr. Pawła Sobierajskiego (tenor), pianistki Mirelli Malory oraz śpiewaczek – studentek Eweliny Sobczak – sopran i Marty Świderskiej -mezzosopran.
Część pierwsza koncertu to 6 modlitw – śpiewów ku czci Matki Boskiej, arii pasyjnych i śpiewów głoszących chwałę Pana. Utwory religijno – modlitewne z różnych epok: od wieku XVIII do współczesności, z różnych krajów, dzieła różnych kompozytorów, śpiewane w różnych językach przez utalentowane śpiewaczki i ks. Sobierajskiego. Ansambl swoją sztuką stworzył niepowtarzalny nastrój koncertu. Szczególne efekty wywołało też jego miejsce: olbrzymi, piękny kościół parafialny potęgował efekty artystyczne, muzyka jakby otaczała zewsząd licznie zgromadzonych mieszkańców okolicznych osiedli. Druga część koncertu to „Arie o różnej miłości”. Były to arie z opery Webera: „Wolny strzelec”, Kamila Saint-Sansa „Samson i Dalila”, Stanisława Moniuszki z opery „Hrabina” i arie z opery G. Verdiego. Koncert zamknięto przepięknie wykonanym Pozdrowieniem Anielskim „Ave Maryja” Donizettiego.
Nie jest to pierwszy koncert odbywający się w tej świątyni. Jest ona nie tylko miejscem kultu, ale staje się kolejnym ośrodkiem kultury wysokiej w Olkuszu. Melomani przyjęli występy nie tylko z zadowoleniem, ale wprost z entuzjazmem, czemu dali wyraz burzliwymi brawami, które wyraźnie ucieszyły młode, urocze, utalentowane śpiewaczki.
Największą jednak niespodzianką był prowadzący koncert ksiądz dr Paweł Sobierajski.
– Kim Ksiądz jest? – pytamy. Duchownym czy zawodowym śpiewakiem, którego sztukę tu przed chwilą podziwialiśmy?
– Jestem i księdzem, i doktorem, i adiunktem na akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie uczę śpiewu takie jak te oto młode osoby. Naturalnie śpiewu estradowego i operowego. Nie religijnego – śpiewu jak najbardziej świeckiego, choć motywy religijne są obecne w dziełach wielu wielkich kompozytorów.
– Jak ksiądz łączy te dwie pasje: duszpasterza i pedagoga?
– Pokazałem tu, że można.
Można. Prowadzący z jednej strony wprowadzał do swoich rozmów ze słuchaczami motywy religijne, pokazywał, że można chwalić Pana przez śpiew operowy, a z drugiej sypał anegdotami, żartami w stylu zabawnym, ale niezwykle subtelnym. Zaskoczenie było niemałe, a Ksiądz Proboszcz stwierdził nawet, że chyba nasz gość minął się z powołaniem…
Więc kim jest ten niezwykły ksiądz – artysta… Ukończył seminarium duchowne w diecezji kieleckiej, studia katechetyczne na KUL, gdzie otrzymał stopień doktora nauk pedagogiczno-teologicznych. Ukończył studia na wydziale wokalno-aktorskim Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie zdobył tytuł doktora sztuk muzycznych oraz kwalifikacje zawodowego śpiewaka. Zdobył równie na Akademii Muzycznej w Warszawie tytuł doktora psychologii muzyki. Jest duszpasterzem akademickim w Sosnowcu, wykładowcą Sosnowieckiego Wyższego Seminarium Duchownego, Wyższej Szkoły Pedagogiczno – Filozoficznej „Ignatianum” w Krakowie i Akademii Muzycznej w Katowicach. Jest Duszpasterzem Środowisk Twórczych Diecezji Sosnowieckiej, współzałożycielem kwintetu „Servi Domini Cantores” utworzonego przez księży wokalistów, absolwentów akademii muzycznych. Koncertuje z tym zespołem oraz występuje jako solista w salach koncertowych Europy, pisze prace naukowe. I w ten oto sposób spełnia swe powołanie: jest księdzem.