Wigilijny stół połączył samotnych i potrzebujących mieszkańców miasta. Podczas spotkania opłatkowego, zorganizowanego przez olkuski Ośrodek Pomocy Społecznej i Caritas, nikt nie mógł czuć się samotny. Wigilijne przysmaki, wspólne kolędowanie, łamanie opłatkiem, a nade wszystko dobre słowo płynące od innych ludzi i z Ewangelii były tym, czego w tym przedświątecznym okresie najbardziej brakuje.
– Nie jestem samotna, mam dzieci i pięciu wnuków, ale lubię tu przychodzić. To przypomina mi rodzinną atmosferę. Dzieci powychodziły już z domu i nie zawsze starcza czasu, żeby się spotkać i porozmawiać. A tu nikomu się nie spieszy. Jest tu dużo znajomych. To wszystko olkuszanie, więc często widujemy się na ulicach, w kościele – mówiła Krystyna Broda.

Zaczęli od kolędowania i kolędowaniem skończyli. Ale nie tylko to łączyło wszystkich. Najpierw fragment Pisma świętego i krótkie rozważanie odczytanych słów o narodzeniu Pańskim. Potem kruchy opłatek krążący z rąk do rąk i pełne ciepła życzenia. – Ewangeliści, mówiąc o narodzeniu Jezusa, opisują, że zdarzenie to wprowadziło pewne zamieszanie, w wyniku którego nikt nie był sam – mówił do olkuszan zaproszonych przez MOPS i Caritas ks. Stanisław Kołakowski, życząc im przy tym, by także oni w tym czasie nie byli sami i by potrafili otwierać oczy na innych, dzięki czemu łatwiej dostrzec prezenty, jakimi Bóg obdarza człowieka.
Właśnie tę bliskość i jedność miał wyrazić opłatek. – Chleb to ten symbol, który wybrał nasz Pan, by się w niego wcielić. Niech to przełamanie będzie symbolem drugiego człowieka. Niech wyraża uśmiech, dobre słowo i obecność – mówił, rozpoczynając ten stary polski zwyczaj ks. Stanisław. I nagle świetlicę przy parafii św. Andrzeja wypełnił gwar ciepłych słów, dobroci, a nawet przyjaźni. Ludzie, którzy znają się tylko z widzenia lub nie znają się wcale, uśmiechali się do siebie jak dobrzy znajomi. Łatwo było zapomnieć o problemach codzienności czy o pustym domu. Nikt zresztą nie miał prawa myśleć tego dnia o przykrościach, bo szybko znajdowali się obok skuteczni „lekarze” duszy. Doświadczyłam tego i ja. – A z panią nikt się nie połamie? – mówił z troską starszy mężczyzna, który podszedł do mnie z opłatkiem. Nikt nie pytał czy jestem samotna, czy może czeka na mnie pełny dom, czy mam pustą lodówkę, czy stół uginający się od wykwintnych dań. Zamiast tego padały pełne ciepła i optymizmu życzenia na Święta i Nowy Rok. Tego dnia byłam z nimi, więc stałam się jedną z nich. Tak samo jak „swoim” stawał się każdy, kto tylko przekroczył próg świetlicy. W takim miejscu Święta nabierają innego znaczenia – tego, które zatraca się gdzieś w ulicznym gwarze i ferworze zakupów.
Wigilijne spotkanie przygotowano dla 48 podopiecznych MOPS i Caritasu. Była nie tylko świąteczna atmosfera, ale też tradycyjne dania. Wyśmienita grzybowa, ryba i kapusta z grochem i grzybami, a do tego obowiązkowo kompot z suszu. I jeszcze upominki na święta – wigilijna chałka i owoce dla każdego gościa spotkania. A na koniec znów kolędy – tym razem w wykonaniu młodzieży z Gimnazjum nr 3 pod opieką nauczycielki Małgorzaty Kocjan. Uczniom szybko udało się rozśpiewać całą salę, a śpiewanie pastorałek i kolęd spodobało się tak bardzo, że młodzież nie mogła odmówić powtórki. Wspólne biesiadowanie już wkrótce…

Opłatek jak uśmiech i dobre słowo
Wigilijny stół połączył samotnych i potrzebujących mieszkańców miasta. Podczas spotkania opłatkowego, zorganizowanego przez olkuski Ośrodek Pomocy Społecznej i Caritas nikt nie mógł poczuć się samotny. Wigilijne przysmaki, wspólne kolędowanie, łamanie opłatkiem a nade wszystko dobre słowo płynące od innych ludzi i z Ewangelii były tym, czego w tym przedświątecznym okresie najbardziej brakuje.
– Nie jestem samotna, mam dzieci i pięciu wnuków, ale lubię tu przychodzić. To przypomina mi rodzinną atmosferę. Dzieci powychodziły już z domu i nie zawsze starcza czasu, żeby się spotkać i porozmawiać. A tu nikomu się nie spieszy. Jest tu dużo znajomych To wszystko olkuszanie, więc często się widujemy się na ulicach, w kościele – mówiła Krystyna Broda. Zaczęli od kolędowania i kolędowaniem skończyli. Ale nie tylko to łączyło wszystkich. Najpierw fragment pisma świętego i krótkie rozważanie sensu odczytanych słów o narodzeniu Pańskim. Potem kruchy opłatek krążący z rąk do rąk i pełne ciepła życzenia. – Ewangeliści mówiąc o narodzenie Jezusa opisują, że zdarzenie to wprowadził pewne zamieszanie, w którego wyniku nikt nie był sam – mówił do zaproszonych przez MOPS i Caritas olkuszan ks. Stanisław Kołakowski, życząc im przy tym, by także oni w tym czasie nie byli sami i by potrafili otwierać oczy na innych, dzięki czemu łatwiej dostrzec prezenty, jakimi człowieka obdarza Bóg.
Właśnie tę bliskość i jedność miał wyrazić opłatek. – Chleb to ten symbol, który wybrał nasz pan, by się w niego wcielić. Niech to przełamanie będzie symbolem drugiego człowieka. Niech wyraża uśmiech, dobre słowo i obecność – mówił rozpoczynają ten stary polski zwyczaj ks. Stanisław. I nagle świetlicę przy parafii św. Andrzeja wypełnił gwar ciepłych słów, dobroci a nawet przyjaźni. Ludzie, którzy znają się tylko z widzenia lub nie znają się wcale uśmiechali się do siebie jak dobrzy znajomi. Łatwo było zapomnieć o problemach codzienności czy o pustym domu. Nikt zresztą nie miał prawa myśleć tego dnia o przykrościach, bo szybko znajdowali się obok skuteczni „lekarze” duszy. Doświadczyłam tego i ja. – A z panią nikt się nie połamie? – mówił z troską starszy mężczyzna, który podszedł do mnie z opłatkiem. Nikt nie pytał czy jestem samotna czy może czeka na mnie pełny dom, czy mam pustą lodówkę czy stół uginający się od wykwintnych dań. Zamiast tego padały pełne ciepła i optymizmu życzenia na święta i Nowy Rok. Tego dnia byłam z nimi, więc stałam się jedną z nich. Tak samo jak „swoim” stawał się każdy, kto tylko przekroczył próg świetlicy. W takim miejscu święta nabierają innego znaczenia – tego, które zatraca się gdzieś w ulicznym gwarze i ferworze zakupów.
Wigilijne spotkanie przygotowano dla 48 podopiecznych MOPS i Caritasu. Była nie tylko świąteczna atmosfera, ale też tradycyjne dania. Wyśmienita grzybowa, ryba i kapusta z grochem i grzybami a do tego obowiązkowo kompot z suszu. I jeszcze upominki na święta – wigilijna chałka i owoce dla każdego gościa spotkania. A na koniec znów kolędy – tym razem w wykonaniu młodzieży z Gimnazjum nr 3 pod opieką nauczycielki Małgorzaty Kocjan. Uczniom szybko udało się rozśpiewać całą salę, a śpiewanie pastorałek i kolęd spodobało się tak bardzo, że młodzież nie mogła odmówić powtórki. Wspólne biesiadowanie już wkrótce.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze