W świecie teatru wszystko jest możliwe. Wieczorem 30 listopada sala widowiskowa olkuskiego MOK najpierw przez dwie godziny wstrząsana była śmiechem, by potem dosłownie eksplodować oklaskami. Zupełnie tak, jak pod koniec września, kiedy na scenie MOK wystawiona została komedia „Single i remiksy”. W ubiegłą niedzielę aktorzy Teatru MY po raz drugi nagrodzeni zostali owacją na stojąco, tym razem za kreacje w nie mniej zabawnej sztuce „Kochanie na kredyt”.
Niech jednak nikogo kto spektakl opuścił, nie zmyli tytuł. Na długotrwałe i gromkie dowody uznania olkuskiej publiczności zasłużył nie tylko Filip Bobek grający komornika, ale bez wątpienia wszyscy występujący w „Kochaniu na kredyt” aktorzy. A to przede wszystkim znakomita Małgorzata Pieczyńska, na którą niemal od antraktu czekał stojąc w przejściu nieopodal sceny jeden z wiernych fanów, a także pełna niespożytej energii Agnieszka Sienkiewicz grająca zagubioną w kredytach i uczuciach dziewczynę, no i wreszcie Przemysław Sadowski oraz Piotr Zelt, którym reżyser Olaf Lubaszenko powierzył najzabawniejsze role.
O czym jest ta sztuka? Jej autor, Marcin Szczygielski, niezmiennie poddaje analizie przemiany zachodzące w naszym społeczeństwie i konsekwentnie wymierza ostrze satyry w towarzyszące im zjawiska. W „Singlach i remiksach” na cel wziął preferowanie w niektórych korporacjach pracowników – samotników, którzy jakoby mieliby być wydajniejsi i kreatywniejsi od żyjących w stałych związkach. Dostało się też menadżerom reprezentującym dyktatorskie metody kierowania podwładnymi. W „Kochaniu na kredyt” Marcin Szczygielski zwrócił uwagę na całkiem inną i znacznie powszechniej obserwowaną patologię współczesnego życia – nieodpowiedzialne zadłużanie się.
Główna bohaterka, grana przez Agnieszkę Sienkiewicz, wpada w pętlę uczuciowo – kredytową. Wybrankiem jej serca jest celebryta. Chcąc mu zaimponować dziewczyna wydaje krocie na ubrania. „Inwestycje” w swoją przyszłość realizuje za pomocą kart kredytowych. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że wraz z zakończeniem krótkiej kariery telewizyjnej straciła źródło dochodów i zaciągniętych długów nonszalancko nie spłaca. Za to nabywa kolejne buty i sukienki. Któregoś dnia w jej mieszkaniu pojawia się komornik. Scena w sam raz na tragedię, jednak Marcin Szczygielski doprawia ją w dalszej części sztuki serią zaskakujących zwrotów akcji, w efekcie których widownia bawi się wyśmienicie do samego końca.
Upragniony przez główną bohaterkę celebryta, grany przez Przemysława Sadowskiego, okazuje się mieć wyjątkowo wstydliwą tajemnicę. Demaskuje go i szantażuje była macocha dziewczyny, w którą rewelacyjnie wcieliła się Małgorzata Pieczyńska. Ale na tym jej rola się nie kończy, bowiem starsza pani odkrywa swą drugą młodość w objęciach ochroniarza komornika, granego przez Piotra Zelta. Jakby tego było mało uwalnia kochanka od przypadłości, która złamała mu… karierę naukową. Przykłady pomysłowości autora „Kochania na kredyt” na tym jednak bynajmniej się nie kończą.
Połączenie zaskakującej, zagmatwanej i równocześnie zabawnej fabuły z talentami znanych aktorów musi dać oczekiwany przez miłośników komedii efekt. Po spektaklu olkuska publiczność oklaskami wywoływała artystów wiele razy, nie przerywając owacji wstała z miejsc, a w międzyczasie na scenie pojawił się kosz kwiatów. Czy trzeba dodawać coś więcej? Chyba tylko to, że olkuszanie już nie mogą doczekać się kolejnej komedii duetu Szczygielski – Lubaszenko. Oczywiście jak zwykle w doborowej obsadzie.
MOK Olkusz
oczywiście puste, nie peste
naprawdę świetna komedia. przede wszystkim świetnie zagrana, Dobre teksty, nie kabaretowe, ale śmieszne i dające do myślenia. Nie peste śmieszki bez przesłania, ale połącznie dobrego żartu z refleksją. Polecam
takie sobie nic specjalnego