1

Mikołaj Komorowski – co by nie gadać, kawał drania był z tego jegomościa. Bez dwóch zdań. Mimo że dawno już zbielały po nim gnaty i jako o umarłym, miast go ganić, moglibyśmy zmilczeć, nie wykażemy się wielkodusznością w ocenie, bo za okrucieństwa, jakich się dopuścił w ciągu swego wcale niedługiego żywota, należą mu się słowa najsurowszej i w pełni uzasadnionej krytyki. Uciskał bowiem chłopów, nakazywał bić i mordować, grabić; żył jak udzielny władca, nikogo nie szanując, za nic mając prawo i porządek. Kary za zło, które wyrządził, nie doczekał, niech więc będzie nią niniejszy szczegółowy wykaz jego zbrodni i wykroczeń. Postać Mikołaja Komorowskiego zainteresowała nas z dwóch powodów – pierwszy jest, można by powiedzieć, z dziennikarskiego punktu widzenia oczywisty: wszystko, co złe i okrutne, bardziej jest interesującym i intrygującym niż to, co chwalebne i słuszne. Powód drugi też nie podlega dyskusji, są nim bowiem związki rodu Komorowskich z ziemią olkuską, może niezbyt długie i mocne, ale jednak istniejące. Dlatego też w tekście nieraz przewiną się nazwy dwóch słynnych miejscowości tej ziemi: Rabsztyna i Ojcowa.

2

Kto zacz ów Komorowski?

Mikołaj Komorowski herbu Korczak żył na przełomie XVI i XVII w., by dokładności stało się zadość dodajmy, że były to lata 1578 – 1633. Wiadomo, to wtedy pod berłem miłościwie panujących Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy doszła najjaśniejsza Rzeczypospolita do największej potęgi. Wielkości często jednak towarzyszy małość, w tym przypadku mamy na myśli małość duszy, gdyż nazwanie bohatera tego tekstu bezdusznym okrutnikiem to wobec niego i tak zbytek łaski. Gdybyśmy się nie certolili, moglibyśmy zwać Komorowskiego zwykłą kanalią; wszak słowo to pochodzi od łacińskiego canis czyli pies, a przecież od greckiego kynikos, również oznaczającego psa, wywodzi się inne słówko, które idealnie pasuje do imć Komorowskiego – cynizm. Tak, mało kto tak cynicznie wykorzystywał sytuację i piastowane urzędy, by powiększać swoją fortunę i siać zamęt. Dość już jednak zbędnych dywagacji, czasu szkoda.

Pochodził imć Komorowski ze znanego rodu hrabiów na Liptowie i Orawie, którego rodowe włości znajdowały się w Komorowie. Z tej to rodziny pochodził ów Piotr Komorowski zwany przez Słowaków „królem ziemi liptowskiej”, który w 1474 r., po utracie słowackich zamków sprzedanych wraz z całą Orawą królowi Maciejowi Huniademu, otrzymał od Kazimierza Jagiellończyka 3 tys. florenów na zamku w Ojcowie. Król dał mu ponadto zgodę na wykup Ojcowa wraz z okolicznymi wsiami od Ludmiły z Balic (summa summarum dzięki protekcji Jana Długosza Słaboszowie, z których wywodziła się Ludmiła, jednak pozostali w Ojcowie i spłacili Komorowskiemu dług królewski).

3

Sam Mikołaj Komorowski był synem Krzysztofa, starosty sandeckiego, i jego drugiej żony, starościanki lubaczowskiej, Anny Płazianki. Wraz z bratem Piotrem studiował od 1592 r. na katolickim uniwersytecie w Ingolsztadzie (Ołomuńcu). Dowiedziemy za chwilę, że nauka w tym wypadku zupełnie poszła w las. Mikołaj miał jeszcze brata Aleksandra, późniejszego spadkobiercę „państwa ślemieńskiego”, oraz siostrę Elżbietę, która w 1598 r. wydana została za Aleksandra Myszkowskiego, za jakiś czas kasztelana oświęcimskiego i starostę ojcowskiego, notabene wywodzącego się z kalwińskiej gałęzi rodu. O pozostałym rodzeństwie (Boniecki w herbarzu wylicza Mikołajowi jeszcze trzech braci: Andrzeja, Przecława i Melchiora) wiemy tylko z kilku wzmianek. W tym samym roku, w którym siostra została żoną młodego Myszkowskiego, Mikołaj uzyskał tytuł starosty oświęcimskiego, odstąpiony mu zresztą przez teścia jego siostry, ówczesnego właściciela Ojcowa Piotra Myszkowskiego. Był Mikołaj Komorowski starostą oświęcimskim do 1616 r., kiedy to oddał synekurę bratu Piotrowi, „dziedzicowi państwa suskiego”. Stara zasada mówi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii. Nie inaczej było wśród Komorowskich, choć to odlegle czasy i, lekko licząc, trzeba było jeszcze ponad dwieście lat poczekać na wynalazek Daguerre’a. Po zejściu seniora rodu Komorowskich, który oddał ducha w 1608 r., kochający się dotąd bracia przestali pałać do siebie, zdawałoby się niezłomną, sympatią. Zaczęły się kłótnie o schedę po ojcu czyli tzw. państwo żywieckie i łodygowickie. Doszło nawet między braćmi do walk, których śladami miały być szańce na górze Rychwałd, widoczne tam ponoć jeszcze w XVIII w. Wspomnijmy też, że jeszcze w 1602 r. otrzymał Mikołaj starostwo barwałdzkie.

4

Pan na zamku w Rabsztynie

Dzierżył też nasz Komorowski, po marszałku wielkim koronnym Zygmuncie Myszkowskim, starostwo rabsztyńskie, dzięki czemu zwróciliśmy uwagę na jego osobę. Komorowski pojął bowiem za żonę córkę Myszkowskiego Annę i dzięki temu wszedł w posiadanie sporych dóbr, w tym także Rabsztyna (szerzej o związku Mikołaja i Anny piszemy dalej). W dziejach poolkuskiego zamku Mikołaj zbytnio się nie zapisał, toteż właściwie nikt z dziejopisów o Komorowskim i jego rządach w Rabsztynie nie wspomina. W przeciwieństwie do teścia, który znacznie warownię rozbudował, dostawiając do zamku gotyckiego pałacową część, o – jak dowiadujemy się z lustracji z 1660 r. – „40 circiter plus minus pokojach”. Próżno więc szukać wzmianek o staroście Mikołaju u historyków zajmujących się ziemią olkuską (nie wymienia go nawet prof. Feliks Kiryk w dwutomowych „Dziejach Olkusza i regionu olkuskiego”). Znając jednak jego zachowanie na Podhalu trudno przypuszczać, by jego postępowanie było tu daleko inne niż tam. Zapewne też ciemiężył włościan, choć ci akurat, mniej skorzy do buntu od górali, nie chwycili za broń i nie zorganizowali żadnego powstania. Przynajmniej nic o takowym nie wiemy. A jak nie było oporu, to i nie było o czym wspominać ówczesnym kronikarzom. Poza tym opór włościan, jak opiszemy poniżej, rzadko w tamtych czasach kończył się czymś innym niż śmiercią opornego. Co do obecności Komorowskiego w Rabsztynie musimy opierać się na niewiadomych, co nie jest najlepszym oparciem dla historyka. Trudno nawet dedukować nad częstotliwością bytowania Komorowskiego w dobrach przejętych jako wiano żony. Kto wie, może zajęty tłumieniem wiejskich ruchawek w okolicach Nowego Targu zaglądał tu tylko z rzadka?

5

Sposoby Komorowskiego na gotówkę

Napiszmy kilka słów więcej na temat postępowania starosty wobec swoich poddanych, by Szanowny Czytelnik mógł sobie wyrobić zdanie o naszym bohaterze. Primo: Komorowski rugował chłopów z najlepszych ziem, jak to uczynił np. w Sporyszu, gdzie ponad połowę chłopów przeniósł na mniej urodzajne ziemie góry Grójec. Potem ten sam los spotkał wsie Stary Żywiec, Zadziele, Świnną, Wieprz Wielki (tu całą wieś zamienił w folwark) i Pietrzykowice, gdzie kosztem chłopów tworzył Komorowski folwarki: starożywiecki, jeleśnieński, wieprzski, lipowski i w Łękach. Secundo: poddanych bez pardonu i z byle powodu kazał skuwać kajdanami, ćwiczyć batem. Przywódca podhalańskich górali Stanisław Lętowski zwany Marszalkiem, okrutnie obity, musiał się ratować ucieczką do dóbr cysterskich w Szczyrzycu. Pod tak okrutnym panem ciężko było chłopom żyć. Mnożyło się więc zbiegostwo, które w tamtych czasach osiągało znaczne rozmiary. Całe wsie się wyludniały, co bez wątpienia odbijało się na zyskach imć Mikołaja. On sam w liście do Emeryka Thurzona, datowanym na 1618 r., wyliczył, że w ciągu 30 lat rejterowało z jego dóbr na Orawę (właśnie do adresata listu) czterystu poddanych, w tym często wielu ze znacznym majątkiem ruchomym. Chyba nie trzeba wyjaśniać, że chłopi uciekali do Thurzonów, bo ci mieli lżejszą rękę od Komorowskiego, dawali niższe czynsze, mniej obciążające robocizny i nawet kilkudziesięcioletnie wolnizny (zwolnienie z podatków na rzecz dworu). Spór między Komorowskim a Thurzonem nie kończył się tylko na wymianie korespondencji, były w nim i dramatyczniejsze akcenty, jeśli oczywiście uprowadzanie całych rodzin, palenie wiosek, a nawet zabójstwa można zdefiniować takim określeniem. Spór między obu panami próbowali rozwiązać nawet pospołu Zygmunt III Waza i cesarz Maciej. Dziś, gdy nie wiadomo co robić, zwołuje się komisje, postępowano tak i w czasach, które opisujemy. Komisje badały sprawy, nakazywały zwrot poddanych, ale nic to nie dawało; wszak szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Dopiero król załagodził spór.

Mimo iż swym zachowaniem powodował Komorowski masowe ucieczki poddanych nie zmieniał się ani na jotę, a nawet gorzej – nie tylko zakładał folwarki, ale wprowadzał także nieznaną tu dotąd pańszczyznę i podnosił włościanom zobowiązania, co przypomina dzisiejszy sposób na wysokie podatki – kolejne ich podwyżki. Znalazł też nasz szwarccharakter inny sposób na szybką gotówkę – grabieże i napady. Napadał na przykład na bogatych zagranicznych kupców. Wciąż mu jednak było mało, wpadł więc na jeszcze lepszy pomysł – zorganizowanie fałszywej mennicy, czym bez wątpienia uderzał w interesy działającej wówczas królewskiej mennicy w Krakowie. Na marginesie, masowe psucie monety przez takich jegomościów jak Komorowski spowodowało m.in. zamknięcie olkuskiego zakładu (w 1601 r.), jak zresztą wszystkich pozostałych w Rzeczypospolitej, poza królewską mennicą. Za fałszerstwo trafił za kratki, ale zbiegł. Udało mu się uniknąć kary, bo niczego mu nie udowodniono. Nie było świadków przestępstwa, bo rozkazał zamordować pracujących na jego zlecenie mincerzy. Ot, bolszewickie rozumowanie: są ludzie, jest problem, nie ma ludzi, wiadomo… Być może nieobce mu było nawet skrytobójstwo. Trudno dziś orzec, czy nie maczał aby palców w zabójstwie wojewody wołoskiego państwa żywieckiego Szymona Primusa, któremu był krewny 1856 zł i 22 grosze (ogromna kupa pieniędzy). Ten nadzwyczaj bogaty chłop, potomek słynnego rodu, nie doczekał się zwrotu długu; zginął pod Krzeszowem zabity przez jakąś bandę w 1616 r., czym zapewne Mikołaj Komorowski, jeśli nawet nie był zleceniodawcą mordu, niechybnie zbytnio się nie zmartwił.

6

Cały czas łasy był też na nowe majętności, o które starał się jak mógł. Tak więc w 1624 r. dostało mu się w dożywocie starostwo nowotarskie. Dostał je jednak z racji wyłączenia go z dóbr stołowych królewskich, co spowodowało jego konflikt z krakowskim wielkorządcą Stanisławem Witkowskim. Konflikt ten zaogniał także spór o kopalnie na Podhalu. Był to właściwie jeden z etapów całego ciągu kłótni i waśni, które Komorowski prowokował z sąsiadami, bo – jak zaraz udowodnimy – kłócił się nie tylko z bratem. Już w 1608 r. stoczył bitwę ze starostą Zatorskim Podlaskim, któremu próbował zagarnąć kilka wsi. Nic nie wskórał, bo potyczkę nad Sołą przegrał. Podlaski panu Komorowskiemu „niemało ludzi poraził, jako według rachunku na osiemdziesiąt onych naliczono”. Reszta jego żywieckich górali rozpierzchła się. W kilka lat później, w 1612 r., ośmielił się najechać nawet Kalwarię samego wojewody krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego. Wspominaliśmy o jego zatargach z Jerzym Thurzonem (w latach 1616-20), napomknijmy więc tylko, że w roku 1618 najechał Komorowski należącą do swego oponenta Orawę, wielu jej mieszkańców uprowadził, część zaś uwięził. Thurzon nie pozostał mu dłużny, najeżdżając z kolei wsie starosty. W roku 1623 na należący doń Żywiec i okoliczne wioski przypuścili atak Rylscy, którym wisiał Komorowski znaczną kwotę 50 tys. zł za niespłacony dług (notabene sam wierzyciel Samuel Rylski piastował stanowisko starosty rabsztyńskiego w latach 1638-49). Zaś od 1625 do 1631 za wstręty czynione Stanisławowi Skarbkowi Czelatyckiemu, lokującemu wieś Abdank, musiał się z nim procesować.

Mimo wyciskania z poddanych ostatniego grosza, napadów na kupców, fałszywej mennicy, miał Komorowski tak wielkie długi, że musiał się wyprzedawać z dóbr. Już w 1618 r. sprzedał klucz łodygowicki i to własnemu dworzaninowi Krzysztofowi Rorawskiemu, ten zresztą zaraz odsprzedał go księciu Jerzemu Zbaraskiemu, bo nie mógł sobie dać rady z buntującym się chłopstwem. Tak Komorowski dotąd spokojnych włościan popsuł, że nowy właściciel miał z nimi nieustanne kłopoty! W sześć lat później w zastaw za 600 tys. zł oddał Komorowski królowej Konstancji, żonie Zygmunta III, pozostałą część ziemi żywieckiej, co zresztą spotkało się z gorącymi protestami szlachty, gdyż rodzina królewska nie mogła formalnie nabywać ziem w Polsce. Jako porękę uzyskał wówczas Mikołaj starostwo nowotarskie. O jego rządach tutaj słów kilka.

7

Gospodarz Komorowski

Zajmijmy się teraz gospodarzeniem Komorowskiego w dobrach nowotarskich, bo niechlubnym zachowaniem wobec tamtejszych górali zasłużył on sobie na złą pamięć nie mniej niż Stanisław Płaza w Ojcowie, na którego chłopi skarżyli się nawet do samego Zygmunta Augusta. Na czele góralskiej delegacji stał Stanisław Łętowski zwany Marszałkiem, zamożny kmieć z Czarnego Dunajca, którego Komorowski zwał „drugim starostą” i któremu, jako przywódcy oporu, groził palem i hakiem. Co też takiego czynił Komorowski nowotarskim poddanym? Ano, to co zawsze, gnębił! Dopiero po jego śmierci uspokoiło się trochę w onym starostwie, wcześniej bowiem swym zachowaniem spowodował Komorowski bunt chłopski, który z czasem zamienił się jako żywo w powstanie. Starosta prześladował chłopów, odbierał im najlepsze pola, przymuszał do korzystania z należących do niego karczem i młynów, wymuszał prace nawet w święta, na ich ziemie sprowadzał, zresztą też siłą, pasterzy wołoskich. Podobnie traktował sołtysów, którym odbierał prawa sądownicze, karczmy, młyny, lasy. Nieco inaczej poczynał sobie jeno w miastach, gdzie – tak jak kilka lat wcześniej w Żywcu – wspierał cechy, nadając im przywileje. Potem mieszczanie odwdzięczyli mu się, nie udzielając poparcia ludowemu zrywowi, gdy w styczniu 1631 r. zbuntowane chłopstwo podeszło pod mury Nowego Targu, a niedaleki Waksmund zupełnie zniszczyło. Chłopi zrazu procesowali się z Komorowskim, ba!, nawet wygrywali sprawy przed sądem referendarskim, ale co z tego, skoro starosta dalej ich prześladował, więził, w dyby zakuwał jak poślednich zbójów. Ludzie byli cierpliwi i uciekali na Orawę, ale w końcu tej cierpliwości im zabrakło i chwycili za broń. Zaczęli zbójować, napadać na ludzi Komorowskiego. Od listopada 1630 r. było to już prawdziwe powstanie. Górale, dowodzeni przez Łętowskiego, dobrze się przygotowali do walki, jak pisał Adam Przyboś: „wystąpili zbrojnie z bębnami i sztandarami, wojskowo zorganizowani, paląc młyny i karczmy, niszcząc plony, urządzając zasadzki na Komorowskiego i jego ludzi”. Chcieli zdobyć Nowy Targ i zniszczyć inwentarze i inne dokumenty urzędu starosty, które uniemożliwiały im godne życie. Zamierzali też uwolnić wcześniej pojmanych braci. Choć z racji wspomnianej postawy nowotarskiego mieszczaństwa oraz odsieczy, którą powiódł starosta czorsztyński Jan Baranowski, miasta nie zdobyli, to jednakowoż Komorowski musiał rozstać się ze starostwem, a chłopi powołali tzw. Rzeczpospolitą Nowotarską. W tej sytuacji na prośbę byłego starosty interweniowała ta ważniejsza Rzeczypospolita, wystawiając cztery chorągwie i działa. Buntownicy przegrali walną bitwę i było po chłopskim państwie. Mimo nielichych porażek odważni górale dalej nie chcieli się zgodzić na „szalbierza”, jak nazywali Komorowskiego, a nawet zapewniali: „wolemy się wszyscy dać pozabijać, niżeli go za pana mieć” (cytat za A. Przybosiem). Do śmierci już Komorowski nie mógł do swego starostwa wrócić. Niektórzy z jego opornych poddanych walczyli jeszcze w powstaniu Kostki Napierskiego, jak choćby wspomniany Łętowski, którego zresztą Napierski poświęcił podczas obrony Czorsztyna w 1651 r., podstępnie wydając wojskom biskupa krakowskiego Gębickiego. Biskup przekazał Łętowskiego sądowi greckiemu, a ten jako „najprzedniejszego buntownika i rozbójnika w tym kraju” katowi; torturowany – nie wydał nikogo, zginął na szubienicy z głową przybitą do słupa. Kto wie, być może pozostałby zwyczajnym obrabiającym swoje pole kmieciem, gdyby nie okrutny pan starosta, który złym osobistym zachowaniem do długotrwałego buntu go sprowokował.

W działalności politycznej na arenie ogólnopolskiej pozostawił po sobie Komorowski tylko niewielki ślad poprzez uczestnictwo w sejmach w 1613 i 1627 r., skąd został deputowanym do Trybunału Radomskiego. Brał też udział w komisji rozpatrującej problemy graniczne z Węgrami czyli chciał rozstrzygać problemy, do których bez wątpienia sam się w dużym stopniu przyczyniał.

8

Katolik że hej!

Okazuje się, że nie wszyscy są równie złego o nim zdania, co niżej podpisany. Tacy jak Cichocki czy Niesiecki, nie wspominając już licznych panegirystów, dedykujących mu, jeszcze za jego żywota, swe dzieła, są całkiem dobrego zdania o Komorowskim. Kasper Niesiecki w swym herbarzu nie mógł się imć Komorowskiego nachwalić, pisał bowiem: „domy Boskie w prwenty opatrzył, w porządek kościelny przystroił, kapłanów przyczynił, mąż wspaniałego umysłu”. A dalej już jął peany piać na cześć całej familii: „Cały zaś dom Komorowskich Korczaków ztąd wynosi, że lubo na pograniczu z Węgrami, zkąd wszystkie prawie sekty gościniec sobie do Polski ustały, przecież nienadwerężenie przy wierze S. Katolickiej zawsze się trzymał” (pisownia oryginalna – dop.). Aż trudno nie sparafrazować tych słów na modłę jednego z niedawnych posłów, który twierdził, że nieważne, jaka będzie Polska, biedna czy bogata, byle była katolicka, w tym samym guście można by uznać, nieważne jakim kto był panem, nieistotne ilu ludzi zabił, ograbił, wybatożył, ważne, że twardo stał przy katolickiej wierze. Co ciekawe, Niesiecki nie zauważał, że przecież Komorowscy mieli w swych szeregach „heretyków”; niedaleko szukając, ojciec bohatera tego tekstu długie lata był rażony „szwajcarską zarazą”, jak nazywano kalwinizm. Co tam zresztą herezje, wszak sam Mikołaj Komorowski miał nieliche zatargi z Kościołem. Ten wychowanek jezuitów z Ołomuńca procesował się o dziesięciny z cystersami ze Szczyrzyc. Ponadto przegonił wielu księży z wiosek doń należących i z Nowego Targu, zabierając ich dobra, a nawet zamykając świątynie. Posuwał się wreszcie do kradzieży szat liturgicznych i kościelnych precjozów. Katolik, co się zowie! Zachowanie jego w tym względzie przypominało jako żywo bardziej wyczyny ówczesnych protestantów niż katolików. Może jest coś na rzeczy w szukaniu praprzyczyn takiego zachowania w tym, że ojciec Mikołaja Krzysztof dopiero pod koniec życia wrócił do wiary katolickiej. I choć syna wychował na katolika, to jednak mógł w serce dziecka wlać trochę niechęci do kleru. Zresztą, co by nie mówić, życie Mikołaja Komorowskiego dowodzi, że rodzice nie osiągnęli z tym dzieckiem sukcesu wychowawczego.

9

Komorowski prywatnie

Z małżeństwa z Anną z Mirowa Myszkowską, marszałkówną wielką koronną, dostały mu się liczne królewszczyzny, głównie w Księstwie Zatorskim, ale nie tylko (dość przywołać Rabsztyn). Ożenek w 1612 r. z córką Zygmunta Gonzagi Myszkowskiego to było coś, później taki fart już by mu się nie zdarzył. Gdy umierał 2 października 1633 r. – jak napisano wówczas „mizernie, lecz pobożnie”, więc zapewne po namaszczeniu przez księdza – nie był już majętnym człowiekiem. Większość dóbr po zmarłej w 1621 r. żonie oraz m.in. starostwo niegrodowe barwałdzkie dał w 1628 r. synowi Krzysztofowi, staroście oświęcimskiemu, sobie ostawił jeno wójtostwo we wsi Mikołaj (k. Wadowic), gdzie zresztą wyzionął ducha. Pochowany został w kościele w Suchej, gdzie brat Piotr wymurował mu pomnik. Większość nagrobków z tamtych i obecnych czasów kończy się sentencją „Pokój jego duszy”, oj, chyba długo dusza Mikołaja Komorowskiego spokoju nie zazna…

Dodajmy na koniec, że oprócz syna miał Komorowski jeszcze dwie córki: Zofię i Elżbietę, które specjalnych karier jako żony nie zrobiły. Za to jego wnuczka Konstancja Krystyna wyszła za samego Jana Wielopolskiego, późniejszego kanclerza koronnego. A Wielopolscy to przecie także byli właściciele zamków w Rabsztynie i Pieskowej Skale. Ponoć o rękę panny Konstancji starał się jakiś książę, ale że był heretyk, to mu za konkury podziękowano, może i czarną polewką częstując. To się nazywa pryncypialność, bo przecież postawiono ją ponad niewątpliwe religijne tradycje rodzinne, spodziewane dochody, a być może i miłość. Ale kto się wtedy, poza Szekspirem, przejmował miłością?

Bibliografia:

A. Boniecki – „Herbarz Polski”, tom XI, Warszawa 1907, O. Dziechciarz – „Przewodnik po ziemi olkuskiej. Tom I. Olkusz”, Olkusz 2000, A. Falniowska-Gradowska – „Dzieje zamku ojcowskiego”, Ojców 1999, A. Falniowska-Gradowska – „Ojców w dziejach i legendzie”, Ojców 1995, F. Kiryk – „Komorowski Piotr”, PSB, tom XIII, 1967-1968, K. Niesiecki – „Herbarz Polski”, tom V, Lipsk 1840, A. Przyboś – „Komorowski Mikołaj”, PSB, tom XIII, 1967-1968, A. Przyboś – „Łętowski Stanisław”, PSB, tom XVIII, 1973, S. Szczotka – „Z dziejów chłopów polskich”, Warszawa 1951, W. Urban – „Chłopi wobec reformacji w Małopolsce w drugiej połowie XVI w.”, Kraków 1959.

Zdjęcia:

Fot. 1-4 Piwnice zamku średniego w Rabsztynie, niedawno odkopane i poddane konserwacji. (Fot. autor).

Fot. 5. Widok części pałacowej, wzniesionej przez Zygmunta Myszkowskiego, teścia Mikołaja Komorowskiego. Fotografia przedwojenna, na której u podnóża zamku widać pana Manterysa (w czapce), ówczesnego właściciela dworu w Rabsztynie. (Zbiory Muzeum regionalnego PTTK w Olkuszu).

Fot. 6-8 Obecny stan części pałacowej zamku w Rabsztynie. (Fot. autor).

Fot. 9. Herb Korczak, którym posługiwał się Mikołaj Komorowski.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
autochton
autochton
7 lat temu

Prosimy o więcej tego typu ciekawych artykułów, przybliżających nam dzieje najbliższych okolic Olkusza. Dziękujemy za te opracowania, które pan Olgerd już opublikował !!

John Pavulon
John Pavulon
7 lat temu

Można powiedzieć, że Starosta to jest, to jest, jakby to powiedzieć.. Okrutnik no

adam.2017
adam.2017
7 lat temu

Starosta okrutnik.
Sic!