Wakacje to czas, gdy aż nie wypada nie wybrać się na wycieczkę po naszej pięknej ziemi olkuskiej. Dziś kolejne propozycje tras dla turystów rowerowych – choć tak, jak poprzednio – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby udać się na nie per pedes. Pierwsza oryginalna, bo śladami obiektów, które są charakterystyczne dla Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a w innych częściach kraju rzadziej spotykane; druga idealna w roku, w którym obchodzimy 40. lecie wyboru przez konklawe kardynała Karola Wojtyłę na papieża.
Trzecia trasa jest specyficzna dla naszego regionu, bo wiedzie śladami górnictwa rud cynku i ołowiu, a tak się składa, że ten typ górnictwa kojarzy się z Olkuszem. Ostatnia trasa wiedzie częściowe lasami, co w okresie upałów, ma znaczenie.
Trasa wokół olkuskich skałek i wapienników (Olkusz – Skałki Pomorzańskie – Syborowa Góra –
Wzgórze zamkowe w Rabsztynie – Januszkowa Góra – Olkusz)
Skałki Pomorzańskie (fot. autor)
Wycieczkę rozpoczynamy – tradycyjnie – na parkingu przy olkuskim skateparku (Parcze Dolne, ul. Głowackiego). Wsiadamy na rowery i jedziemy ul. Głowackiego na zachód, a następnie ul. Długą (najdłuższą olkuską ulicą) na północ. Po dwóch kilometrach skręcamy w prawo, w stronę wieńczących górujące nad dzielnicą wzgórze Skałek Pomorzańskich (9 z nich jest pomnikami przyrody nieożywionej). Skałki pomorzańskie mają fantazyjne kształty i ciekawe nazwy, np.: Rozłupnia, Baszta, Brama, Foka, Sfinks (fot.1), Zamczysko. Znajdziemy tu także pozostałości wapiennika. Czym były wapienniki opowiemy za chwilę, gdy zwiedzimy okazalszy obiekt obok Syborowej Góry.
Jedna ze skałek Syborowej Góry koło Bogucina Małego (fot. autor)
Podjazd pod Skałki w Pomorzanach nie jest łatwy, bo jest mocno pod górkę, a droga kamienista. Ale widoki na okolice i same skałki są dostateczną nagrodą za trud. Na skałach widoczne są ślady świata sprzed 150 mln lat, gdy był tu ocean –muszle ramienionogów, a wśród kamieni można się natknąć na skamieniałości amonitów, gąbek. Niestety, są tu też dużo nowsze ślady – napisy sprayem, które bardzo szpecą to miejsce. Ze szczytu Skałek Pomorzańskich udajemy się zielonym szlakiem rowerowym na wschód, gdzie widnieje na horyzoncie Syborowa Góra (445 m n.p.m.).
Pejzaż podolkuski okolic Syborowej Góry (fot. autor)
Najpierw jednak musimy zjechać polna drogą do drogi nr 791, skierować się w stronę w Klucz, a potem zjechać w prawo, w kamienistą drogę, która doprowadzi nas do monumentalnego wapiennika z lat 50-tych, który przypomina bunkier. Produkcja wapna nie była skomplikowana; wsypywano do wymurowanego cegłami pionowego szybu naprzemiennie warstwy wapienia i warstwy palne. Paliwem było początkowo drewno, albo węgiel kamienny. W wyniku spalania następował termiczny rozkład zawartego w skałach węglanu wapnia na: wapno palone oraz dwutlenek węgla. Często ściany wapienników wzmacniano metalowymi prętami m – tak było i w tym przypadku. Bryły wapna palonego wydobywano przez dolny otwór i wrzucano do wody; tak powstawało wapno gaszone. Uwaga, obiekt nie jest zabezpieczony, trzeba uważać, żeby nie spaść. Spod wapiennika warto wyjść na szczyt Syborowej Góry, gdzie nie tylko można podziwiać wspaniałe widoki lasów pod Kluczami, ale i obejrzeć kilkanaście skałek, pomników przyrody. Wracamy następnie do drogi 791 i jadąc w stronę Olkusza skręcamy w lewo, w polną drogę, która zaprowadzi nas do Bogucina Małego (miejsce krwawej bitwy z 1227 r. pomiędzy wojskami Bolesława Wstydliwego, a oddziałami śląskimi), a następnie obok Czarnego Lasu, do Rabsztyna. Na tym odcinku poruszać się będziemy zielonym szlakiem rowerowym.
Zamek na skale w Rabsztynie stan sprzed roku (fot. autor)
W Rabsztynie – o czym często zapomina się podziwiając rekonstruowane od kilku lat mury zamku – warto też zwrócić uwagę na skałki, na których wznosi się to Orle Gniazdo. Spod tej wzniesionej za czasów Kazimierza Wielkiego warowni udajemy się w stronę widocznej na horyzoncie Januszkowej Góry. Wiedzie nas tam czerwony Szlak Orlich Gniazd i niebieski szlak rowerowy. Z górą tą wiąże się legenda o miejscowym zbójniku, który – jak na uczciwego zbója wypadało – okradał bogatych, a to, co im zabrał, rozdawał biednym. Mieszkać miał w jaskini pod szczytem góry, która jest jedną z najgłębszych jaskiń Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej.
Prześwit w ostańcu, na którym wznosi się zamek górny w Rabsztynie (fot. autor)
Piwnice zamku średniego wykute są częściowo w skale (fot. autor)
Jest również jedną z bardziej niebezpiecznych, dlatego wejście jest wzbronione. Spod Januszkowej Góry wracamy szlakiem Orlich Gniazd, który przy zamku odbija na południe, aż dociera do olkuskiej dzielnicy Słowiki. Tam zjeżdżamy ze szlaku w ul. Jasną, tak jak to robi czerwony szlak rowerowy, i podążamy do centrum, gdzie kończymy wycieczkę.
Trasa długości 18 km, średnia skala trudności.
Trasa śladami Karola Wojtyły
(Olkusz – Bolesław – Bukowno – Gorenice – Olkusz)
Bazylika olkuska przed burzą (fot. autor)
Papież Jan Paweł II nie odwiedził Ziemi Olkuskiej, ale nim Karol Wojtyła został wybrany na stołek Piotrowy, bywał u nas wielokrotnie, jako: kleryk, biskup, arcybiskup i kardynał. Trasę zaczynamy pod gotycką bazyliką pw. św. Andrzeja Apostoła w Olkuszu; to okazała, jedna z największych w Polsce świątyń z tego okresu, dowód na dawną świetność i bogactwo naszego górniczego miasta. O ich bogactwie świadczy przebogate wyposażenie kościoła, z bezcennymi organami Hansa Hummla, średniowiecznym poliptykiem autorstwa Jana Wielkiego (kolegował się w krakowskim cechu z samym Witem Stwoszem) i Stanisława Starego (dokończył dzieło, gdy Jan Wielki został pobity przez innego malarza Jana Waligórę).
Metropolita Krakowski Kardynał Karol Wojtyła w Olkuszu 1967 rok (fot. arch.)
Święty Papież Jan Paweł II, jeszcze jako młodzieniec, a następnie kleryk, często wędrował po Jurze. To z tego okresu pochodzi opowieść o „olkuskiej gościnności”, kiedy to młody, strudzony wędrówką Wojtyła, szukając noclegu, został odprawiony spod drzwi probostwa; po latach, już jako kardynał, zapytany czy pierwszy raz w Olkuszu, z rozbrajającym uśmiechem wspomniał o tej pierwszej – przyznajmy – nie do końca udanej wizycie…
Płyta pamiątkowa na ścianie olkuskiej bazyliki (fot. autor)
Pierwszą oficjalną wizytę w olkuskiej farze odbył kardynał Karol Wojtyła w 1967 roku, kiedy to świętowano 200. rocznicę kanonizacji św. Jana Kantego, ongiś nominalnego olkuskiego proboszcza, który wg legendy miał przekląć bogate, a przy tym grzeszne miasto. Wielu olkuszan wierzy w tę klątwę do dziś i uzasadnia nią wszelkie nieszczęścia, jakie im się przytrafiają. Kolejną wizytę w olkuskim kościele odbył kardynał Wojtyła w 1973 r., w związku z peregrynacja Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Po latach, odwiedzając Watykan, olkuscy samorządowcy usłyszeli z ust Ojca Świętego ciepłe wspomnienie o „pięknej olkuskiej świątyni”. Z Olkusza wyjeżdżamy ul. Sławkowską, i po dawnym trakcie z cegły klinkierowej, docieramy do drogi krajowej E94, którą kierujemy się w stronę Katowic.
Kardynał Karol Wojtyła odprawia mszę świętą na cmentarzu w Bolesławiu w 1973 roku (fot. arch.)
Po 6 km, na pierwszych światłach przed Bolesławiem, skręcamy w lewo, a następnie w prawo, przez las, a potem ul. Główną w Bolesławiu jedziemy na zachód. Mijamy po lewej zabytkowy dworek z XIX w., który jest otoczony pięknym parkiem, a następnie po prawej Urząd Gminy, za którym skręcamy w prawo i zatrzymujemy się na parkingu pod kościołem parafialnym pw. św. Michała i Macierzyństwa Najświętszej Marii Panny w Bolesławiu; ta piękna neogotycka świątynia od frontu zwieńczona dwiema monumentalnymi wieżami i ozdobiona rozetą pochodzi z przełomu XIX-XX w. Wystrój jej wnętrza zapiera dech w piersiach, co sprawił mistrz sztuki snycerskiej, olkuski rzeźbiarz Paweł Turbas.
Kardynał Karol Wojtyła w gościnie u pani Zofii Ćmiel w Bolesławiu w 1973 roku (fot. arch.)
W 1956 r. w Bolesławiu wybuchł konflikt religijny, w wyniku którego powstała Parafia polskokatolicka, która przejęła ten kościół; katolicy wiele lat pozostawali bez świątyni. W sprawie skonfliktowania wspólnoty maczali palce funkcjonariusze „bezpieki”, czyli Urzędu Bezpieczeństwa. Dopiero w sierpniu 1975 r. wyrokiem sądu świątynia wróciła do rzymskich katolików. Ks. Kardynał Karol Wojtyła był w tym czasie dwa razy w Bolesławiu, przed przekazaniem świątyni i już po tym, jak wróciła w ręce społeczności rzymskokatolickiej; wygłosił wówczas homilie. W kościele zachował się ornat, jaki przywdział wówczas późniejszy Papież. Z Bolesławia, kierujemy się w stronę Bukowna, czyli za cmentarzem skręcamy w lewo. Na początku Bukownie skręcamy znów w lewo, w stronę dzielnicy Starczynów. Przejeżdżamy przez przejazd kolejowy, potem w prawo, następnie w lewo, i już prosto przez dawną Pustynię Starczynowską jedziemy w stronę Olkusza.
Wierzby rosochate przy drodze w Żuradzie (fot. autor)
Na ostrym rozjeździe w dzielnicy Mazaniec, skręcamy w prawo, do Żurady, a stamtąd prosto, aż przy szkole skręcamy znów w lewo i cały czas prosto, mijając drogę na Chrzanów, docieramy do wsi Witeradów, gdzie skręcamy w prawo, w stronę Gorenic. Po kilkukilometrowej jeździe przez ładny las najpierw sosnowy, potem bukowy (czeka nas tam spore wzniesienie) docieramy do wsi Gorenice, gdzie skręcamy w prawo, na tzw. Nawsie, do kościoła pw. św. Mikołaja (z XVII w.). To ładny wiejski kościół, z epitafiami dawnych właścicieli i donatorów, który kardynał Karol Wojtyła odwiedził z jednodniową wizytą duszpasterską w czerwcu 1974 r. Po tych odwiedzinach pozostała bogata dokumentacja zdjęciowa. Z Gorenic wracamy tą samą drogą, ale już w Witeradowie nie odbijamy w stronę Żurady, tylko prosto, przez dzielnicę Pakuska, wracamy do centrum Olkusza.
Kościół w Gorenicach, w którym na uroczystościach Roku Świętego w 1974 roku gościł kardynał Karol Wojtyła (fot. autor)
Uwaga – wariant alternatywny trasy: w Bukownie jedziemy na przejazd kolejowy i kierujemy się w stronę Boru Biskupiego, po drodze, na zrekultywowanej powierzchni wyrobiska dawnej piaskowni znajduje się napis „JP II”, który tworzą posadzone różne gatunki drzew (dlatego widoczny jest z powietrza). Jest to teren Leśnictwa Bukowno, wchodzącego w skład Nadleśnictwa Chrzanów. Napis powstał 2 kwietnia 2006 roku, w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II. Stworzył go, przy użyciu węgielnicy, palików i sznurka leśniczy Jacek Chmura wraz z żoną. Na jego polecenie w ciągu kilku dni pracownicy leśni wysadzili w tym miejscu sadzonki drzew, które ułożyły się w litery 80-metrowej wysokości: powierzchnię liter stanowi brzoza, obwód liter – olcha, natomiast otoczenie jest sosnowe. Z tego miejsca wracamy do Bukowna i kierujemy się na Starczynów, a tam kontynuujemy trasę j. w.
Trasa górnicza
(Olkusz – Bolesław – Tłukienka – Bukowno – Olkusz)
Kapliczka słupowa z 1893 r na Pomorzanach (fot. autor)
I tę trasę rozpoczynamy na parkingu przy olkuskim skateparku; to jedyny taki obiekt w Polsce, gdzie mamy tak bogatą ofertę dla użytkowników (skateplaza, skatespot z lokomotywą, tory trialowe, pumptrucki i drity). Ale zaczynamy tu trasę nie dlatego, ze górnictwo jakoś szczególnie kojarzy się z tym, co robi się na w skateparku, ale z tej racji, że prezentowana jest tu kolekcja maszyn górniczych, a są to: kopalniany wóz wyładowczy, lokomotywa kopalniana i wagoniki do wywozu urobku, samojezdny wóz wiertniczy i ładowarka kopalniana tzw. ełka. Warto przy tym dodać, że teren skateparku położony jest na terenach górniczych, np. tor dla rowerzystów przebiega po starej hałdzie kopalni Józef, zachowano się też ślady po dawnej prochowni górniczej. Ze skateparku jedziemy na zachód ul. Głowackiego, by następnie skręcić w prawo, w ul. Długą, a z niej z kolei w lewo, w ul. Ponikowską (na skrzyżowaniu znajduje się górnicza kapliczka słupowa z 1893 r, zwieńczona żelaznym kogutkiem i chorągiewką – z datą 1911).
1896 – 1913 Kopalnia galmanu „Ulisses”. Album Franko – Ruskiego Towarzystwa Kopalń i Zakładów Hutniczych.
Bracia Altman Sosnowice (Sosnowiec). Ze zbiorów prywatnych Grzegorza Onyszko
Pod koniec Ponikowskiej, już pod lasem, gdy skręcimy w lewo obok starej stodoły, trafimy na resztki płuczek zbudowanych w 1890 r. dla kopalń Józef i Ulisses (należały do Towarzystwa Francusko-Rosyjskiego). Zachowała się tu też duża brunatno-czerwona bryła materiału popłuczkowego. Ale jedźmy dalej; mijając po lewej gospodarstwo nasienno-szkółkarskie Nadleśnictwa Olkusz – docieramy do lasu, gdzie pośród drzew dostrzeżemy wysokie na kilka metrów szybiki kopalniane i hałdy.
Sztolnia Ponikowska zdjęcie z końca XIX wieku (fot. arch.)
Po ok 200 m skręcamy w lewo, w leśną drogę, a następnie po kolejnych dwustu metrach w prawo, wtedy znajdziemy się przy głębokiej dolinie, którą jest Sztolnia Ponikowskiej z II poł. XVI w. Sztolnie podolkuskie (obok Ponikowskiej były też m.in. Pilecka, Czajowska, Ostrowicka itd.) kopano w celu odwodnienia kopalni. Sztolnie miały odcinki naziemne i podziemne. Ich budowa była niezwykle kosztowna, więc inwestowali w nie najbogatsi polscy magnaci, a nawet dokładał się król. Sztolnia Ponikowska miała kosztować ówczesne 300 tys. zł. Gdyby to przeliczyć na dzisiejszą miarę, byłaby to kwota kolosalna – kilkanaście, a być może nawet kilkadziesiąt miliardów złotych. Dodajmy, że sztolnie kopano prymitywnymi kilofami i łopatami, a ziemię wywożono drewnianymi taczkami. Przy czym warunki geologiczne były ciężkie, bo natrafiano na skały, albo na kurzawkę (mokry piasek). Sztolnie wymagały stałych napraw, więc gdy zaczęły się złe czasy dla Rzeczpospolitej, zwłaszcza mam tu na myśli szwedzki potop, popadły w ruinę. Gdy woda zalała kopalnie olkuskie górnictwo upadło. Sztolnię Ponikowską częściowo odremontowano w XIX wieku, gdy odradzało się górnictwo na naszych terenach, tyle tylko, że nie wydobywano już wtedy galeny (siarczek ołowiu), lecz galman (mieszanina węglanu cynku i wodorotlenku żelaza, z domieszką kilku procent tlenku żelaza i manganu). Wracamy na trakt i jedziemy nim, aż dotrzemy do drogi krajowej E94. Włączamy się do ruchu i jedziemy w kierunku zachodnim, na światłach skręcamy w prawo, w efekcie czego po chwili dojeżdżamy do kopalni rud cynku i ołowiu Pomorzany. Uruchomiona została w 1974 r., i na tę okoliczność odwiedził ją sam pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek. Nad zakładem góruje szyb Dąbrówka (zjazdowo-materiałowy, wdechowy) .To ostatnia czynna olkuska kopalnia. Rudy cynku i ołowiu wydobywane są metodą od odstrzał; pokład wydobywczy jest na głębokości ok. 90 metrów i zjeżdża się do niego …samochodami terenowymi – ci, którzy mieli okazję brać udział w takim zjeździe, wiedzą jaka to frajda. Urobek jest zrzucany na pokład piętro niżej, skąd jest wywożony kolejką. Kopalnia Pomorzany jest kopalnią, z której odpompowuje się bardzo dużo wody, w efekcie czego na ziemi olkuskiej mamy lej depresyjny. Ponieważ jednak kopalnia za kilka lat zostanie zamknięta, liczyć się trzeba z tym, że woda się podniesie i odtworzą się dawne strumienie oraz źródła. Kopalnię znają i cenią zbieracze minerałów, którzy oferują teraz na giełdach tutejsze: sfaleryt, blendę koloidalną czy szczotki kalcytowe, jako eksponaty wyjątkowe, bo z ostatniej czynnej kopalni rud cynku i ołowiu. Spod kopalni wracamy tą samą drogą, ale na światłach jedziemy prosto, potem skręcamy w prawo i jedziemy przez Bolesław ul. Główną. Gdy miniemy budynek zabytkowej strażnicy OSP, po prawej stronie będziemy mieć cały ciąg dawnych budynków gospodarczych nieistniejącej już kopalni Bolesław (szyb wyciągowy został zdemontowany). Budynek, w którym jest poczta, to dawna siedziba dyrekcji tej kopalni. Jedziemy dalej na zachód, mijamy po prawej okazały neogotycki kościół ufundowany przez miejscowych górników na przełomie XIX i XX w.
Kościółek św. Barbary na Tłukience z lat 60tych XIX wieku (fot. autor)
Następnie skręcamy w drogę na Bukowno i cały czas jadąc nią docieramy do opuszczonego kościółka św. Barbary w Tłukience; obiekt pochodzi z końca lat 60. XIX w. (jest nieco schowany wśród drzew po prawej stronie drogi). Został wniesiony staraniem górników kopalni Jerzy i Ulisses, które znajdowały się w pobliżu. Opis nabożeństwa w tym kościółku znalazł się w powieści „Ognie w pirytach” Jana Waśniewskiego, pisarza. Po 1956 r. kaplica służyła jako kościół parafialny parafii w Bolesławiu. Na początku lat 70. XX w. kaplica spłonęła, ale została odnowiona w 1973 r i ponownie poświęcona. Jadąc dalej w stronę Bukowna po lewej stronie zobaczymy charakterystyczne żółte maszyny górnicze, które stoją przed ceglanym budynkiem dawnej administracji kopalni Ulisses, dziś mieszczącym muzeum górnictwa rud cynku i ołowiu czyli „Kopalnie Wiedzy o Cynku”. Warto odwiedzić te eskpozycję, gdzie poznamy dzieje miejscowego górnictwa i hutnictwa, tradycje górnicze, zapoznani także zostaniemy z samym procesem produkcji cynku. Ekspozycja jest interaktywna, czyli nie polega na prezentowaniu zakurzonych eksponatów w gablotach, ale na aktywnym współuczestnictwie odwiedzającego. Trzeba jedynie pamiętać, że Kopalnia Wiedzy nie jest czynna codziennie: można ją zwiedzać we wtorki i czwartki oraz w każdą pierwszą sobotę miesiąca (jeśli ustalone dni nie są dniami świątecznymi) w godz. 9.00 – 16.00, i wyłącznie po wcześniejszym telefonicznym ustaleniu (tel. 32 295 5998, 32 295 5749).
Po opuszczeniu wystawy jedziemy mając po lewej ręce Zakłady Górniczo-Hutnicze „Bolesław” w Bukownie (ciąg zabudowań i hal). Na szczycie góry, na którą pnie się droga, zobaczymy budynek dawnej szkoły górniczej Skałka”, gdzie zachowała się przyszkolna sztolnia ćwiczebna (a przy ogrodzeniu szkoły stoi stara kapliczka pw. św. Teresy). Zjeżdżamy do Bukowna, skąd skręcamy w ul. Leśną, aż do przejazdu kolejowego, ale my nie przejeżdżamy przez tory, jedziemy prosto, przez dawny Starczynów i drogą, na której uważać trzeba na duże ciężarówki, kierujemy się na północny-wschód.
Hałda między Bukownem a Bolesławiem (fot. autor)
Po lewej stronie mamy ogromną, wysoką na kilkadziesiąt metrów płaską hałdę powstałą z materiałów pozostałych po wieloletnim wydobyciu rud cynku. Na hałdach znajdują się duże osadniki poflotacyjne. Pośród hałd umieszczono komunalne wysypisko i zakład segregacji odpadów. Te tereny, tak po lewej, jak i po prawej, są całkowicie przekształcone przez przemysł, który degradował tutejszy krajobraz od średniowiecza. Docieramy do końca jezdni, która łączy się z drogą do Bolesławia. Tu skręcamy w prawo, a potem na światłach również jedziemy w prawo. Przed Olkuszem widzimy jeszcze obszar przemysłowy kopalni Olkusz. Kopalnia ta powstała w 1962 r., a zlikwidowana została w 2003 r. Wciąż działa przy niej jednak zakład przeróbczy, a widoczny z dala jest przede wszystkim Szyb Chrobry (tzw. szyb wdechowy; wyposażony w dwa skipy i dwie klatki).
Ok 23 km, trasa nie jest trudna.
Trasa szlakiem powstańców 1863 i Kozaków]
(Olkusz – Gorenice – Niesułowice – Podlesie – Bukowno – Krzykawka
Tablica na Szlaku Kordonów Granicznych w Niesułowicach (fot. autor)
Ruszamy z olkuskiego rynku. Ul. Żuradzką zjeżdżamy w ul. Szpitalną, następnie jedziemy na prawo, wiaduktem, pod szpital, a potem na światłach w prawo – kierujemy się na Witeradów i Gorenice. Jedziemy przez wieś, potem lasem – nową drogą, aż docieramy do Gorenic. To tu w czasach zaborów znajdowały się położone najdalej na zachód stanice kozackie, które strzegły granicy rosyjsko-austriackiej. W kwietniu 1863 r. tutejszy punkt graniczny zajął 300 osobowy oddział mjr. Anastazego Mossakowskiego, który następnie ominął Olkusz, by pod Golczowicami stoczyć zwycięską potyczkę z Rosjanami. Powstałym niedawno Szlakiem Kordonów Granicznych docieramy do Niesułowic. Właśnie między tą wsią, a niedalekim Podlesiem, przedarł się w maju 1863 r. 500-osobowy oddział powstańczy płk. Józefa Miniewskiego i garibaldczyka płk. Francesco Nullo; Polacy i włosko-francuscy ochotnicy stoczyli zwycięską potyczkę z Rosjanami pod Podlesiem; powstańcy mieli plan opanowania Olkusza. Do bitwy doszło rano, gdy jazda rosyjska natknęła się na przednie straże oddziału Miniewskiego. Napotykając zdecydowany opór, Rosjanie wycofali się. Zamierzali otoczyć powstańców. Pierwsi do ataku poszli tyralierą Kozacy i piechota. Na spotkanie z najgroźniejszą piechotą Miniewski wysłał pluton strzelców i Legię. Powstańcy przez trzy godziny ostrzeliwali Rosjan, potem legioniści ruszyli do ataku na bagnety. Szarża żuawów dowodzonych przez majora Lesieckiego zdecydowała o wygranej powstańców. Moskale wycofali się, zostawiając za sobą 10 zabitych – aż 50 Rosjan odniosło rany.
Fragment tablicy w Niesułowicach (fot. autor)
Bitwę pod Podlesiem upamiętnia tablica pamiątkowa zamocowana z okazji 150-lecia tego wydarzenia – obelisk z tablicą znajduje się obok zabytkowej kapliczki. Kilka słów o dowódcy powstańców – Józefie Miniewskim (1841-1926). Józef Miniewski zaczynał powstanie jako szeregowiec w oddziałach Jeziorańskiego, Langiewicza i Śmiechowskiego. Jednak w kwietniu formując oddział, który później walczył pod Podlesiem i Krzykawką, był już pułkownikiem; wnet sam mianował się na generała, ale jednak opanował ambicję i później tego stopnia nie używał. Po przegranej bitwie pod Krzykawką zdołał wyprowadzić przez bagna Białki i Przemszy część ludzi, z którymi później przedarł się do Galicji. Brał jeszcze potem udział w przygotowaniach wyprawy wołyńskiej gen. Wysockiego. Wojaczkę skończył po przegranej pod Radziwiłem. W następnych latach pracował przy budowie Kanału Sueskiego, a następnie we Lwowie – jako urzędnik w magistracie. Od 1914 r. prezesował komitetowi redakcyjnemu „Polskiego Przeglądu Wojskowego”. W 1921 r. Józef Piłsudski wręczył mu Order Virtuti Militari V klasy. W 1923 r. zjawił się Miniewski w Krzykawce, na uroczystościach 60-lecia nieszczęsnej bitwy.
Kapliczka zabytkowa i obelisk wystawiony na 150-lecie bitwy w Podlesiu (fot. autor)
Właśnie śladami powstańców podąża dalej nasz szlak; tak więc z Niesułowic jedziemy na zachód – cały czas Szlakiem Kordonów Granicznych; w przysiółku Ćwięk szlak, a my za nim, skręca ostro na północ, między wzniesienia Kozłowej Góry (395 m n.p.m.). Dojeżdżamy do drogi, którą wiedzie niebieski rowerowy szlak okrężny. Jedziemy nim na zachód, lasami, ok. 4 km, do Bukowna. Z Bukowna kierujemy się na północ, w stronę Bolesławia. W tej miejscowości skręcamy w lewo, i ul. Główną dojeżdżamy do drogi E94, i kierujemy się na wprost – do Krzykawy. W tej wsi mijamy szkolę i na rozjeździe skręcamy w prawo. Przy potężnym dębie (pomnik przyrody) z gniazdem bocianim, zjeżdżamy z drogi w trakt gorszej jakości, którym docieramy do Polany Nullo w Krzykawce. Tu zginął dzielny włoski ochotnik, a wielu jego towarzyszy dostało się do niewoli księcia Andrieja Szachowskiego, dowódcy wojsk rosyjskich stacjonujących w Olkuszu. Miejsce śmierci bohatera upamiętnia kamienny obelisk. A było tak: gdy Moskale zaatakowali rebeliantów, ci skryli się za ziemnym wałem. Płk. Miniewski uformował linię obronną, z kompanią strzelców dowodzoną przez ppłk hrabiego Kazimierza Czapskiego, Legionem Cudzoziemskim po środku i żuawami na lewym skrzydle. Polacy szykowali się do ataku na bagnety, by wypłoszyć Rosjan z lasu. Ci jednak w tym czasie zostali wzmocnieni przez pieszych Kozaków.
Krzyż w miejscu śmierci Nulla w Krzykawce potem zastąpiony pomnikiem (fot. arch.)
Francesco Nullo z cygarem w ustach, uśmiechając się, jechał wzdłuż polskich oddziałów drwiąc sobie ze świszczących w powietrzu kul. Nullo starał się poderwać do ataku podległych mu żołnierzy jedynym znanym mu polskim zdaniem: „Naprzód, na bagnety”. Wtedy kula trafiła jego konia. Nullo zdołał wyswobodzić nogi ze strzemion, ale wtedy jedna z kul dosięgła i jego. Podskoczyli doń Clerici i żuaw Pikuziński, ale wtedy kolejny pocisk przebił rękę Polaka i trafił w serce Nulla. Pułkownik skonał na rękach swojego rodaka Ludwika Carolli. Po jego śmierci w szeregi powstańców wkradł się popłoch. Wypierani przez Rosjan wycofywali się w kierunku rzeki Białej, w której wielu powstańców potonęło. Właśnie nad tą rzeką do niewoli dostało się 30 z nich, w tym 14 Francuzów i Włochów. Już pod Chechłem oddział poszedł w zupełną rozsypkę. Kilka faktów z życia płk. Francesco Nullo (1826 -1863). Urodził się w Bergamo. W 1848 r., gdy Europa przeżywała zryw zwany Wiosną Ludów walczył w okupowanym przez Austriaków Mediolanie. Miał wówczas sposobność poznać naszego wieszcza Adama Mickiewicza, który tworzył wtedy we Włoszech polski legion, zwany zresztą legionem Mickiewicza. Za zasługi na polu walki otrzymał Nullo stopień chorążego.
Pomnik na Polanie Nullo w Krzykawce (fot. autor)
W roku 1849, gdy lud rzymski ogłosił republikę, na Wieczne Miasto ciągnęli od północy Austriacy, a od południa wojska Królestwa Neapolu. Rzymu broniły oddziały Mazziniego i Legion Polski. Nullo, wówczas to Nullo, dowodzący Lansjerom Śmierci wykazał się niezwykłą odwagą. Tamte lata to także początek jego znajomości z Marianem Langiewiczem. Po upadku republiki wrócił do rodzinnego miasta. W 1860 r. przyprowadził aż 200 swoich krajan, do oddziału „Tysiąca czerwonych koszul”; towarzyszył następnie słynnemu Giuseppe Garibaldiemu, wodzowi walczącemu o zjednoczenie Włoch, w wyprawie na Sycylię. Wsławił się wtedy Nullo samotną konną szarżą na barykadę w Palermo. W następnym roku towarzyszył Garibaldiemu w marszu, któremu przyświecało hasło: „Rzym albo śmierć”. Dostał się do niewoli. W walkach o zjednoczenie włoskiego państwa dosłużył się stopnia pułkownika. W 1863 r., na wieść, że w Polsce wybuchło powstanie, postanowił ruszyć z pomocą walczącym; jak to się skończyło, już wiemy.
Wracamy z Krzykawki początkowo tą samą trasą, ale na drodze E94 kierujemy się od razu na wschód, w stronę Olkusza, gdzie kończymy wycieczkę.
Trasa długa, dość wyczerpująca: 45 km, skala trudności spora, bo raz, że trasa jest długa, dwa – charakteryzuje się sporą różnicą wzniesień.