– …Nie wiem, czy tak wypada mówić, bo to był poważny, ogólnie szanowany człowiek, ale tak go wszyscy nazywali i w młodości, i kiedy był ważnym urzędnikiem… – mówi Mieczysław Dudek. – Znałem druha Wincentego Biernackiego od roku 1946, kiedy zacząłem w wieku lat 14 pracować w spółce „Spółdzielcza praca”, popularnie nazywanej przez mieszkańców Wolbromia harcerską. Był w niej prezesem. Robiliśmy tam zeszyty, które następnie były sprzedawane. Wciągnął mnie do harcerstwa i to była moja przygoda na całe życie. Wspominam go do dziś z wielkim sentymentem i estymą, choć przecież zmarł już lat temu ponad 30, w roku 1987. On jeden rozumiał takiego jak ja, wiejskiego chłopca, i zawsze służył mi radą i pomocą.
Kim zatem był ów człowiek, którego tak serdecznie po latach wspominają ci, którzy go znali?
Wincenty Biernacki urodził się w roku 1910 w Jangrocie, ale jego rodzina wywodzi się z Kieleckiego. Był z pokolenia chłopskich synów, którzy po pierwszej wojnie światowej wyrwali się w świat i dla których główną drogą awansu był zawód nauczyciela. I tacy jak on właśnie nieśli na ówczesne zacofane wsie przysłowiowy kaganek światy. Pięknie opisał ten problem Jan Wiktor w powieści „Orka na ugorze”. Jednym z takich ludzi był „Wicek”. Wybrał zawód nauczycielski, chyba zgodnie ze swoją pasją i, jeśli tak można powiedzieć, powołaniem. W latach 1927-51 pracował w szkołach podstawowych w Strawczynie, rodzinnej wsi Stefana Żeromskiego, opisanej w powieści „Syzyfowe prace”, w Bolesławiu, w Kąpielach Wielkich i – najdłużej – w Wolbromiu. Tu właśnie najbardziej ujawniła się jego pasja społecznika. W Szkole Podstawowej nr1 założył pierwszą w Wolbromiu drużynę harcerską i był jej wieloletnim drużynowym. Organizował liczne obozy harcerskie. Tamtejsi harcerze czynnie uczestniczyli w licznych wówczas zlotach organizacyjnych. Fakt ten upamiętniono na tablicy wmurowanej na budynku Szkoły Podstawowej nr 1 w Wolbromiu. Do swoistej wolbromskiej legendy przeszła założona przez niego przed wojną, wspomniana wyżej, księgarnia wspomagająca finansowo pięknie rozwijające się wolbromskie harcerstwo. W ciężkich czasach okupacyjnych księgarnia ta była punktem przerzutowym ludzi zagrożonych w Generalnym Gubernatorstwie do „pobliskiej Rzeszy”.
Był Wincenty Biernacki jednym z założycieli i aktywnych członków TON-u, Tajnej Organizacji Nauczycielskiej, prowadzącej potajemnie nauczanie po polsku okolicznej młodzieży.
Kiedy nastał czas pokoju, „Wicek” doprowadził w roku 1948 do usamodzielnienia się Hufca Wolbrom i był jego pierwszym komendantem.
W latach 1951-1956 pracował jako nauczyciel w Technikum Mechanicznym przy ul. Górniczej w Olkuszu.
– Tak, pamiętam go z lat, kiedy pracował w naszym Technikum. Uczył nas, jak pamiętam, wiedzy o społeczeństwie – przypomina sobie były uczeń „Mechanika”, pan Jerzy Miszczyk. To był poważany, ogólnie lubiany nauczyciel. Imponował nam tym, że zawsze był świetnie przygotowany do zajęć. Mówił konkretnie, rzeczowo, wiedział, co chce powiedzieć i jak opanować gromadę niełatwych chłopaków.
W latach 1956-64 pracował w Związku Nauczycielstwa Polskiego, a potem pełnił funkcję kierownika Wydziału Oświaty i Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Olkuszu. Według dzisiejszej nomenklatury – był inspektorem oświaty. Był to czas odwilży politycznej. Biernacki doprowadził wtedy, w roku 1956, do odrodzenia się olkuskiego harcerstwa.
– Wicek? A przepraszam, inspektor Biernacki. Oczywiście, że pamiętam…To był wspaniały człowiek Życzliwy, rozumiejący nauczycieli, a czasy nie były łatwe. Imponował nam pogodą ducha. Zawsze uśmiechnięty, z dowcipem na poczekaniu. Było w nim coś harcerskiego – wspomina jeden z nauczycieli, wówczas młody kierownik jednej ze szkól podstawowych. Swoje argumenty wyrażał językiem prostym i bezpośrednim. Był typem pedagoga z poprzedniej epoki, w pozytywnym oczywiście sensie, ceniącym swój zawód i uważającym go za społeczne powołanie – co zawsze z naciskiem podkreślał, świadom przecież, że los ówczesnych, powojennych nauczycieli był pożałowania godny. Dziś już nie ma takich nauczycieli. Minęło tamto pokolenie…
W roku 1964 Wincenty Biernacki został powołany na ważne stanowisko: wicekuratora oświaty w Krakowie. I tam pracował aż do przejścia na emeryturę. Z konieczności opuścił i Olkusz i Wolbrom. Sprawy olkuskiej oświaty i harcerstwa były mu jednak zawsze bliskie. Już jako emeryt przyjeżdżał do Olkusza na spotkania z nauczycielami. Zawsze to miasto i kolegów nauczycieli serdecznie wspominał, a spotkania zamieniały się we wspominki wzbogacane seriami dowcipów. Do końca życia „Wicek” pozostał sobą. Wyrazem uznania dla jego pracy i działalności społecznej było odznaczenie go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, tytułem honorowym „Zasłużony Nauczyciel PRL” i innymi prestiżowymi odznaczeniami. Po 30 latach harcerskiej aktywnej działalności nadano druhowi Biernackiemu stopień harcmistrza.
– Jaki był mój teść? Był wspaniałym człowiekiem, bardzo rodzinnym, choć prawdę mówiąc, na rodzinę miał mało czasu. Czy to w okresie wolbromskim, czy olkuskim, był zawsze w biegu, zawsze czynny. Długa jest lista społecznych organizacji, w których Dziadek był aktywnym członkiem. Bez reszty oddany pracy, niespokojny duch – można powiedzieć. Moi Teściowie – wspomina pani Stanisława Biernacka – wychowali i wykształcili czworo dzieci. Ludwik był ekonomistą, zawodowym oficerem, Mieczysław zawodowym dyplomatą, Józik, mój śp. Mąż, zawodowym marynarzem, a potem inżynierem hydrologiem i na takim stanowisku pracował m.in. w KGH. Maria jest lekarzem w Krakowie. Teściowie mieli działkę i domek w Wolbromiu, koło Fabryki Wyrobów Gumowych. Potem te nieduże włości sprzedali i zakupili miejsce na cmentarzu Rakowickim, gdzie pobudowali grobowiec, w którym spoczywają na wieczność. Dodam, że w naszej rodzinie doszukałabym się jeszcze innych pedagogów. Np. Stanisław Biernacki. Był nauczycielem, a potem, w okresie powojennym, kuratorem oświaty we Wrocławiu.
27 marca tego roku Wincenty Biernacki obchodziłby setne urodziny…