Wiercą dziury, żeby drzewa nie uschły

Wiercone dziury w nowym bruku na olkuskim rynku są efektem montażu systemu nawadniającego dla pozostawionych na starówce drzew. Magistrat tłumaczy wreszcie, dlaczego w niedawno ułożonej kostce trzeba było wiercić. Trzy tygodnie temu pisaliśmy o niecodziennych pracach w ramach rewitalizacji na rynku oraz milczeniu urzędu w sprawie tych robót. Jak nam się udało dowiedzieć, wstępnie zaplanowano niespełna sto takich dziur, które mają kosztować 50 tysięcy złotych. Pozostawienie drzew w otoczeniu samego niemal betonu, biorąc pod uwagę, że o obniżającym się poziomie lustra wody wiadomo nie od dzisiaj, wiąże się z koniecznością zapewnienia roślinom stałego dopływu wody. Urzędnicy uważają, że nie jest to działanie po fakcie a prewencja, żeby drzewa nie uschły.

Zdumienie przechodzących przez rynek mieszkańców mogły wzbudzić odwierty w tyle co ułożonym bruku oraz rozbieżne informacje co do ich zastosowania, dobiegające nieoficjalnie z różnych źródeł, a niestety nie ze źródła. Jak nam się udało ostatecznie dowiedzieć od włodarzy miasta, zaobserwowano, że w ostatnich dwóch latach spada ilość wód deszczowych, w związku z czym, drzewa przysychają. Podczas prac rewitalizacyjnych podlewano drzewa przez zostawione wokół pni otwory, ale okazało się, że jest to niewystarczające. – Zdecydowaliśmy się na zamontowanie systemu nawadniającego zanim prace rewitalizacyjne się zakończą. Odwierty zostały zrobione na południowej pierzei, w nawierzchni, która i tak musi zostać poprawiona przez wykonawcę, bo przy większych opadach stoi tam woda. Usterki zostały przez nas zgłoszone już wcześniej – tłumaczy Marcin Pietraszewski, zastępca burmistrza Olkusza, który nadzoruje inwestycje prowadzone przez magistrat. – Rozbiórka fragmentów nawierzchni, również w związku ze zgłoszonymi przez nas poprawkami, będzie prowadzona przez wykonawcę również w okolicach schodów do bazyliki – dodaje.

Niestety odwierty doprowadzające wodę do drzew będą musiały powstać również w innych miejscach, nie tylko we wspomnianym trotuarze koło starego starostwa. Na chwilę obecną jest ich zaplanowanych 95. Wykonanie systemu nawadniająco-napowietrzającego wiąże się z wykonaniem otworów o głębokości 2 metrów. Najpierw trzeba zdemontować nawierzchnię na powierzchni 30x30cm, czyli od 2 do 4 płytek porfirowych, a po wywierceniu otworu wprowadzić specjalną rurę. Mimo tego urzędnicy uważają, że nie ma powodów do niepokoju. – Już wiemy, że tych odwiertów powstanie mniej, bo nie wszędzie będzie możliwe ich wykonanie ze względu na gęstą sieć i przyłącza, które uniemożliwiają wiercenie w niektórych lokalizacjach. Wszystkie prace będą prowadzone na ulicach, które jeszcze nie zostały odebrane. Urządzenia montował będzie wykonawca prac rewitalizacyjnych, bo on najlepiej wie, gdzie jakie sieci biegną. Mamy też pewność, że będzie udzielona gwarancja na te prace, a konieczność przeprowadzenia tych prac nie wpłynie na ewentualną trwałość nawierzchni i różnice w poziomie – zapewnia Marcin Pietraszewski. Wiceburmistrz nie zgadza się również z tym, że zamieszanie spowodowane montażem nawodnienia dla drzew po fakcie, jest efektem zaniedbania urzędników, którzy nie wzięli pod uwagę konieczności nawadniania roślin zanim prace w ogóle ruszyły, czyli na etapie projektowania. – Moim zdaniem nasze działania nie są po fakcie, bo podejmujemy je zanim rewitalizacja się zakończyła. Przewidujemy, co może się z drzewami stać i chcemy temu zapobiec. Zaproponowany przez nas system jest bardzo nowoczesny i nie wszyscy go stosują. Rozważamy również możliwość wprowadzenia do rur hydrożelu, co jeszcze bardziej podniosłoby efektywność tego systemu – komentuje wiceburmistrz.

Zaplanowanych 95 odwiertów ma kosztować 50 tysięcy złotych. W związku z tym, że ilość ta nieco zmniejszy się ze względów technicznych, koszt ten zostanie również proporcjonalnie pomniejszony. Jeden otwór systemu nawadniającego kosztuje prawie 530 zł.