W Wielki Poniedziałek, czy świeci słońce, czy pada, młodzież biega z wiadrami, oblewając każdego kto im się trafi. Niewiele ma to wspólnego z dawnymi obyczajami, gdy nikt nie odważył się oblać wodą z wiadra starszą osobę. Krążący po wsiach z ceberkami i konewkami chłopcy polowali zwłaszcza na młode dziewczyny. One zresztą zbytnio się nie chowały. Od oblania mogły się wykupić „ćwiartką” wódki, ale mało która korzystała z tego przywileju. Solidne oblanie wodą gwarantowało bowiem powodzenie u chłopców i szybkie zamążpójście.
Liczba kawalerów uganiających się z wiadrami za panną świadczyła też o jej atrakcyjności. W Zimnodole od domu do domu wędrowała młodzież „po śmigusie”. „Przyszliśmy tu po śmiguście, tylko datków nie żałujcie, kromkę chleba, parę jajek naszykujcie” – śpiewali młodzi chłopcy. Gospodarze chętnie obdarowywali ich pisankami lub słodkim ciastem. Oblewanie wodą znane jest przede wszystkim w południowych regionach kraju. Bardziej na północ w Wielki Poniedziałek używano brzozowych witek, którymi „śmigano się” wzajemnie po nogach. Stąd ukuto powiedzenie „śmignąć kogoś” – co z oblewaniem wodą ma niewiele wspólnego.