łukasz jarosz1

Nie urodził się w wielkim mieście, nie pochodzi z rodziny z wybitnymi tradycjami literackimi, sam o sobie mawia „wieśniak”, a na zdjęciach paraduje z siekierą na ramieniu; gdy dzwoni do niego ważna, tak zwana wiodąca stacja telewizyjna i zaprasza do programu oglądanego przez miliony, on mówi, że jak bardzo chcą z nim porozmawiać, to proszę bardzo, ale będą się musieli pofatygować do niego, na prowincję. I oni, wyobraźcie to sobie, pakują się do wozów transmisyjnych i jadą do tej Żurady.

Stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich poetów swojego pokolenia. Jeszcze zanim wydał pierwszy tomik, „Somę”, wygrał bodajże wszystkie najbardziej liczące się konkursy poetyckie w Polsce (Gombrowicza, Baczyńskiego, Wojaczka, Rilkego itd.), a „Soma” została uznana za najlepszą debiut poetycki 2007 roku. Od czasu nagrodzenia „Pełnej krwi” laurem Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej, jego kolejne książki dostają nominacje do najważniejszych polskich nagród literackich; „Świat fizyczny” z 2014 nominowano do Nike. „Kardonia i Faber”, ostatnia wydana przez niego książka właśnie znalazła się w 20-tce najlepszych propozycji wydawniczych 2015 r., które znalazły się na liście tegorocznych nominacji do NIKE i w 10-tce kandydatów do Nagrody Orfeusza. Trzymamy kciuki za naszego poetę, bo on przecież nasz, i nigdy tego, że jest stąd, się nie wstydził, więcej, Łukasz Jarosz jest z tego dumny!

Czy jest jakiś sposób na poetę? Jakie muszą zaistnieć warunki, by się urodził? Czy to jakaś inna wrażliwość, czy w ogóle inny gatunek człowieka? Platon w swoim idealnym państwie, nie widział miejsca dla poetów. Odnoszę wrażenie, że obecne czasy to ziszczenie akurat tego elementu wizji starożytnego filozofa, wizji świata bez poetów czyli także bez poezji, świata, w którym króluje konkret, a najczęściej pieniądze i władza. O pieniądzach nie ma co mówić, bo dżentelmeni o nich nie mówią. A władza? Jaką władzę ma poeta? U nas żadnej! Są jednak kraje, gdzie poeci są doceniani, chyba nawet ponad miarę; Miłosz Biedrzycki opowiada czasem, jak to w krajach arabskich na spotkania poetyckie wynajmuje się stadiony! Wyobrażacie sobie wieczorek poetycki dla 40 tys. osób?! U nas jedna tysięczna tego to już dziki tłum. Ale poezja, prawdziwa poezja, nie lubi tłoku i najlepiej sprawdza się w indywidualnym użyciu, w samotnej lekturze, często nawet lepiej, gdy nie znamy autora. Choć akurat to, że autor jest pod ręką, obok nas, jest w jakimś stopniu nawet dla ludzi mało obcującym z poezją, okazuje się, pretekstem, żeby po poezję sięgnąć. Łukasz opowiadał mi o swoim uczniu, którego ojciec na wieść, że nauczyciel syna dostał tak wielką pieniężnie nagrodę, kupił jego tomik i przeczytał. – I co powiedział? – zainteresował się Łukasz. – Że on by lepsze napisał. – powiedział uczeń. – To niech napisze! – ripostował Jarosz. Jak dotąd nie napisał.

łukasz jarosz2

Łukasz z pozoru pisze wiersze proste, ale to pozorna prostota. W dobrym rysunku sztuka polega na tym, by oddać to, co chce się narysować, za pomocą jak najmniejszej liczny kresek. Podobnie w poezji, takiej, jaką uprawia Jarosz, zaletą jest brak zbędnych słów. Z tych wierszy już nic więcej się nie da wycisnąć, ale i nic więcej nie można dołożyć; jak w muzyce Mozarta, nie można ani dodać, ani odjąć żadnej nuty, bo jest ich tyle, ile trzeba. Taka poetycka brzytwa Ockhama: nie mnożyć słów ponad konieczność. To wielki talent wiedzieć, jak zacząć, jak poprowadzić, a zwłaszcza gdzie skończyć wiersz, by go nie przegadać i w ten sposób nie zabić. Wiersze Łukasza Jarosza prezentują świat w całości akceptowalny, z jego zaletami i wadami, z jego zaskoczeniami i oczywistościami. Z tej konfrontacji tego, co piękne, jak miłość, z tym, co brzydkie, jak nienawiść, tego co żywe, z tym, co śmiertelne, a nawet już martwe, rodzą się teksty, z których mimo wszystko wyczytać można wielką miłość Jarosza do świata.

Krach
Wiersz kruszy się, powstaje z oka:
przedmieścia, miasta, spieniona w blasku,
nasłoneczniona śmierć. Miłość,
która zmienia na zawsze
planeta osobna.

Wiersz kruszy się, powstaje z pamięci:
Środek zimy, powietrze łamie się wewnątrz
Autobusu. Za oknem kobieta dźwiga
Worek cementu. Mój kierowca
Ma jedno oko innego koloru.

Poznałem Łukasza Jarosza ponad dziesięć lat temu, a odnoszę wrażenie, że znam go od dziecka. On i jego przyjaciel, poeta Sławek Elsner, odnaleźli mnie w Galerii BWA i pokazali mi swoje wiersze. Czy były dobre? To się od razu wie i ja też to wiedziałem. Pamiętam, był u mnie wtedy literat Bogdan Dworak, który na poezji zna się jak nikt, więc korzystając z okazji pokazałem mu ich wiersze. Przeczytał, popatrzył na mnie znad okularów, potem je zdjął, przetarł i powiedział: – To jest prawdziwa poezja!

święto żywych

Potem wszystko szło naturalnym cyklem, jak to w życiu: małżeństwo, narodziny córki i inne bardziej lub mniej doniosłe wydarzenia, albo i epizody pozornie bez znaczenia, którymi żywiła się poezja Łukasza. W kolejnych tomach można prześledzić rozwój duchowy i cielesny podmiotu domyślnego, ale także świata, tego naszego prowincjonalnego, z którego Łukasz – mimo zachęt – nie zamierza się wyprowadzać. Smutne byłoby nasze miasto, gdyby nie było w nim Łukasza Jarosza, ale i on, moim zdaniem, dużo by ryzykował. Sławek Elsner, poeta o nie mniejszym talencie, którego debiutanckie „Antypody” też były nominowane do Nike, po wyjeździe za chlebem do Irlandii, odnoszę wrażenie, stracił na pewien czas poetycki grunt pod nogami; miejmy nadzieję, że nowa książka Elsnera – zapowiadana – potwierdzi skalę jego umiejętności.
Lubię w Łukaszu to, że potrafi mieć dystans do tak wielu spraw, do których inni dystansu nie mają za grosz. Na przykład kompletnie mu nie zależy na sławie i uznaniu, a te, jakby mu robiąc na złość, rosną. Nie pisze dla nagród i pieniędzy, a tu, proszę bardzo: dostaje nagrody i pieniądze, co zapewne najbardziej fascynuje tych, którzy na poezji się nie znają. Straszą go, że pisze za dużo, a on, jakby tym krytykom na złość – jak to mówią – co rok prorok, wydaje jedną książkę, po drugiej, a przy tym nie obniża lotów, nie zjada własnego ogona, ale rozwija się, zmienia, a jego poetyka ewoluuje.

Poezja jest najważniejsza, każdy to wie, ale Łukasz lubi wzbudzać kontrowersje, choćby mówieniem, że jest przede wszystkim muzykiem. Tak, muzyka, zespoły (Lesers Bend, Chaotic Splutter, Zziajani Porywacze Makowców, Mgłowce), w których gra na perkusji, pisze teksty i muzykę, są ważne, ale upierałbym się, że jednak poezja jest ważniejsza. Jarosz od dawna ma swój niepowtarzalny poetycki styl. O jego sukcesie niech świadczy, że ma już epigonów, mniej lub bardziej udanie go naśladujących, którzy jednakowoż jego klarowności, jego umiejętności przenikania metafizyki z codziennością, nie są w stanie oddać.

Wkrótce ukaże się zebrana edycja dzieł Łukasza Jarosza, liczący ponad 500 stron wierszy tom „Święto żywych”, w którym znajdzie też ponad 40 nowych tekstów. Dzieła zebrane 38-letniego autora to rzadkość, a jednocześnie sygnał, że poeta ma już dorobek, jaki na takie uhonorowanie zasługuje. Nie wątpię, że kolejne lata przyniosą jeszcze wiele świetnych książek poetyckich Jarosza i ugruntują jego znaczenie, jako najlepszego poety pokolenia. Tylko czy Olkusz potrafi wykorzystać atut, jakim jest Łukasz Jarosz, nauczyciel języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 1? Oby!

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Takie tam
Takie tam
8 lat temu

Przede wszystkim powinniśmy się cieszyć i wspierać takie uzdolnione osoby jak Łukasz. Brawo dla niego przy okazji. Oczywiście należy też wspierać i wychowywać nowe pokolenie. Niestety ale na każdym kroku nasza władza robi cięcia i zaczyna od kultury. Dlaczego? Bo najwidoczniej nie rozumie kultury i sztuki. Lepiej zrobić kolejny artykuł sponsorowany bo przecież tylko w ten sposób może budować swój autorytet. No i na koniec brawo dla autora tekstu – bardzo dobrze napisane i bardzo przyjemnie się to czytało. W całym tym przeglądzie brakuje mi jeszcze jakiś lajków do artykułów: podoba się to dajesz +.

Marylka
Marylka
8 lat temu

Z Górniczej w Mickiewicza,żywopłot po prawej zasłania widoczność lewoskrętom.

ja
ja
8 lat temu
gratulacje
gratulacje
8 lat temu

Kiedy patrzę na fotografię Łukasza Jarosza to przypomina mi się Jego dziadek, pan Bronisław Bakalarczyk, który był leśniczym w Olewinie. Łukasz jest bardzo podobny do niego. Przy okazji przesyłam serdeczne gratulacje i podziękowanie za piękną poezję, którą tworzy.