Najazd Jana Luksemburskiego. W styczniu-lutym 1327 r. najechał Sławków sprzymierzony z Krzyżakami król czeski Jan Luksemburski. Ten słynny czeski król, powołując się na prawo spadkowe po Przemyślidach domagał się polskiej korony. W tym właśnie celu ruszył wraz z wojskiem na Kraków. Wycofał się z tejże ekspedycji docierając ledwie do Sławkowa (wojska czeskie stacjonowały tu dwa miesiące), gdyż zaprotestował zięć Łokietka króla Węgier Karola Roberta.
Notabene córka Jana Luksemburskiego była zaręczona z synem Karola Roberta. Po odejściu wojsk Luksemburskiego, Sławków zajęły wojska węgierskie. Papież Jan XXII nalegał wówczas by zwrócono miasto biskupstwu. Węgrzy Sławków opuścili, ale Łokietek zwlekał z decyzją zwrotu kościołowi tego co kościelne. Uczynił to dopiero po kolejnym napomnieniu papieskim. Zapewne chciał dopiec w ten sposób krakowskiemu biskupowi Janowi Grotowi, który o zwrot Sławkowa bardzo zabiegał. Grot naraził się Łokietkowi, bo nieco naszemu królowi pomieszała szyki decyzja biskupa o nałożeniu klątwy na cały ród Wittelsbachów, i to akurat wtedy, gdy Łokietek układał się z margrabią brandenburskim Ludwikiem Wittelsbachem, chcąc sobie zapewnić jego neutralność w przypadku wojny z zakonem krzyżackim.
W 1337 r. krótko przebywał tu ze swą kancelarią biskup krakowski Jan Grot. Wówczas już jednak Sławków podupadał. Te czasy to rozwój konkurencyjnego ośrodka w Olkuszu. Z tegoż 1337 r. znamy z imienia ówczesnego wójta, niejakiego Wojtka (z 1309 r. mamy jeno informację o mężu wójtowej niejakim Wernerze). Wójtowi podlegała rada miejska (pierwsza wzmianka o tym „czteroosobowym” ciele pochodzi dopiero z 1414 r.). Sam wójt zaś odpowiadał przed reprezentującym biskupa krakowskiego – starostą sławkowskim – rezydującym w tutejszym zamku. Jednym z pierwszych znanych z imienia starostów był niejaki Andrzej z Sulikowa (burgrabia zamku biskupiego w 1367 r.). W 1398 r. stanowisko starosty piastował niejaki Stanisław. Bardziej znanym starosta był imć Hinczka z Żarnowca, który pełnił ten urząd w latach 1433-35. Z II poł. XIV w. znany jest pierwszy z imienia ksiądz ze Sławkowa. Świętosław syn Piotra był w 1369 r. plebanem znanego kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu, a kilka lat później proboszczem w Białym Kościele. Mniej więcej w okresie, gdy biskupem krakowskim był Jan Radlica młodszy (1382-92) miał miejsce zbrojny najazd na Sławków i wsie wchodzące w skład klucza, a dokonał go książę raciborski Jan (Hanusz). W 1394 r. zmarł wikariusz Marek ze Sławkowa, członek krakowskiej kapituły. Od 1400 do 1532 r. na Akademii Krakowskiej studiowało ledwie 6 żaków ze Sławkowa.
Z 1412 r. pochodzi dyplom biskupa Piotra Wysza, który nadawał sławkowskim mieszczanom wzorowane na węgierskim prawo górnicze. Kolejne nadania zawdzięczali tutejsi górnicy biskupowi Zbigniewowi Oleśnickiemu (w 1446 r.), i wielu następnym biskupom, ale pogrążającemu się w kryzysie tutejszemu górnictwu nic już nie pomogło. Organizacja żupna istniała tu prawdopodobnie już w XIII w. Oprócz żupnika i podżupka, był tu także sąd i urząd górniczy. Instytucje te działały na wzór swych olkuskich odpowiedników.
Ciekawostka. Babcia Kopernika ze Sławkowa? Jak podaje Jerzy Cepik w książce „Rozedrzeć tajemnicę sfer” (Katowice 1977) ze Sławkowa miała pochodzić babcia astronoma Mikołaja Kopernika, Katarzyna Waczenrode z Modlibogów. Jerzy Dobrzycki i Leszek Hajdukiewicz w biogramie naszego słynnego astronoma umieszczonym w Polskim Słowniku Biograficznym wspominają o śląskich korzeniach toruńskich rodów Koperników i Watzenrode, nie wspominają jednak o Sławkowie, chyba że uznamy, iż pisząc o wsi Sławkowo mającej należeć do dziada Mikołaja Kopernika Jana Watzenrode, mają na myśli właśnie to miasto. Byłby to jednak duży błąd, pomylić tak znane i ważne w średniowieczu miasto jakim był Sławków z wsią. (Dodajmy jeszcze, że w okolicach Torunia znajduje się wioska Sławkowo). J. Cepik nie ma wątpliwości i ów Sławków uznaje za miejscowość, która nas interesuje. Nie nazywa go jednak miastem, ale dalej używa określenia wioska. Pisze więc, że Katarzyna Watzenrode czasem woziła dzieci do rodowej wsi (sam opisuje jednak mury obronne, a skąd takie miałyby wziąć się w wiosce?), miał tu nawet mieć dwór, w którym po śmierci męża spędzała okres wiosny i lata. Cepik pisze też, że z babką odwiedził Sławków nawet pacholęciem będąc Mikołaj Kopernik! „W Sławkowie jest sad i wirydarz. Sad pełen grusz, jabłoni, trześni, śliw /…/ przez cały rok pachną zioła, mienią się goździki, fiołki, róże, rozmaryn i barwinek /…/ Tego lata zmarła Katarzyna Waczenrode z Modlibogów. Przeczuła swój ostatni pobyt w Sławkowie”. Skądinąd ciekawa sprawa, że drugi dziad Mikołaja, Piotr Kopernik, występuje w pocz. XV w. jako olkuski gwarek. Miałby więc mieć słynny astronom tak silne związki z ziemią olkuską?
Husycka nawała. Mocno ucierpiał Sławków w czasach husyckich. Najprzód miasto i zamek zostały złupione przez 8 tysięczny oddział Biedrzycha (1433 r.), następnie pojawił się tu polski husyta i watażka Mikołaj Kornicz Siestrzeniec, który spalił Sławków i kilka okolicznych wsi. Gdy wójt sławkowski Mikołaj Gunia najechał Jana Świeborowskiego, tenże w odwecie w 1455 r. najechał i spalił Sławków. W drugiej połowie XV w. przez nieszczęsne miasto wielokroć przechodziły oddziały wojsk zaciężnych i różnych band, a to za przyczyną wojny prowadzonej na Śląsku przez króla Macieja Korwina. Z czasem miasto zupełnie straciło na znaczeniu, co wiązało się m. in. z pożarami w 1455 i przed 1498 r., jednak głównie z wyczerpaniem się złóż rud ołowiu. Mieszkańcy zaczęli wówczas zajmować się głównie rolnictwem i hodowlą.
Za Długosza Sławków miał obszar około 50 łanów. Dziesięcinę wysokości 50 grzywien pobierał kantor katedry krakowskiej. Kantor posiadał w Sławkowie także swoje własne grunty, ale te leżały odłogiem, stąd i podkradane były przez szlacheckich właścicieli Bolesławia. Był tu dwór biskupi z folwarkiem, z którego dziesięcinę pobierał pleban sławkowski. Biskup Zbigniew Oleśnicki włączył Sławków do Księstwa Siewierskiego, potwierdził też przywileje miasta.
Opodal Sławkowa, przez który przebiegał trakt handlowy, na Białej Przemszy znajdowała się komora celna, w której pobierano myto. W 1429 r. cło sławkowskie było w dzierżawie wojewody sandomierskiego i starosty krakowskiego Mikołaja z Michowa, który za 21 grzywien odstąpił je na rok Marcinowi Krzykawskiemu.
Błogosławiony cichy… Nie wszyscy historycy się z tym zgadzają, ale to ponoć w Sławkowie w XV wieku urodził się Sługa Boży Świętosław (inne przypuszczalne miejsca jego narodzin to Suszec k. Pszczyny i Skočice w Czechach). Zwany bywa Silencjariuszem, gdyż nie zwykł ów święty mąż grzeszyć gadulstwem (z łacińskiego silentium czyli cisza). Pochodził z biednej, ale bogobojnej rodziny. Nim został oddany na terminowanie u garbarza pobierał w Sławkowie nauki. Potem, po widzeniu, sprzedał swój sławkowski dom, a pieniądze – niczym św. Franciszek – rozdał ubogim. Podjął następnie naukę w Krakowie, a potem przyjął święcenia, by zostać kapłanem. Zmarł w 1489 r. Pochowano go w kościele Mariackim w Krakowie (blisko wielkiego ołtarza, pod chórem). Jak głosi legenda w miejscu, gdzie stał ongiś jego dom rodzinny, dziś stoi szkoła podstawowa. W 1997 r. na wniosek księdza kardynała Franciszka Macharskiego wszczęty został proces beatyfikacyjny Świętosława, a w następnym roku kanonizacyjny.
Z 1455 r. mamy informację o wójcie Mikołaju Guni, tym który sprowokował do ataku na Sławków Świeborowskiego. W 1498 r. wójtował jakiś Maciej. Prawie sześćdziesiąt lat później, w 1557 r., wójtostwo dzierżył już szlachcic, Stefan Ossowski. W 462 r. starostą był Andrzej Siodkowski, w 1502 r. Stanisław Jarocki, w 1509 Andrzej Konarski, a w 1519 Maciej Wilk (także starosta siewierski i koziegłowski). W 1551 r. miasto z dochodami od biskupa Andrzeja Zebrzydowskiego otrzymał w 3 letnia tenutę Maciej Pieszczanowski. W 1576 r. starostą był Jan Kmita z Woli, a w 1602 r. Sebastian Nieszkowski, który zapisał się w dziejach miasta dość niesławnie, bo otwierając browar w Ząbkowicach, złamał monopol Sławkowa na produkcję piwa i gorzałki, za co spotkało go upomnienie ze strony biskupa.
Przywileje i erekcje. W 1498 r. nowe przywileje dla Sławkowa wydał biskup krakowski. Sławkowianie mogli rąbać las i łowić ryby w Przemszy. Tegoż samego roku król Jan Olbracht wydał przywilej na jarmark w dniu Podwyższenia św. Krzyża czyli na święto parafii (drugi jarmark na święto Znalezienia św. Krzyża dostało miasto w 1521 r. od Zygmunta Starego, w XVII w. jarmarków było już sześć, doszedł też wtedy jeszcze jeden dzień targowy, we czwartek). Z tego też dokumentu pochodzi informacja o wcześniejszym targu tygodniowym w soboty i jarmarkach (starsze dokumenty mogące udzielić nam informacji o wcześniejszych zwyczajach targowych spłonęły w licznych pożarach miasta). Fryderyk Jagiellończyk wystawił akt erekcyjny przy kościele parafialnym w Sławkowie bractwa żebraków. Bractwa szewców i krawców erygował przy tej samej parafii biskup Jan Konarski – w 1508 r. Cztery lata wcześniej w związku z fundacją ołtarza św. Mikołaja powstało tu bractwo literatów, którego erekcja nastąpiła również w 1508 r. Król Aleksander uwolnił Sławków w pocz. XVI w. od ceł na terenie całego królestwa. Poświadczali to potem i inni królowie (Zygmunt Stary, Zygmunt August i Wazowie). Biskup Piotr Tomicki nadał w 1544 r. prawo „wolności górniczej”, które zezwalało wszystkim tutejszym mieszczanom na zajmowanie się górnictwem rud. Dodajmy, że w XVI w. kopalnie sławkowskie przejęły olkuskie prawo górnicze (od początku tego stulecia prowadzono tu szeroko zakrojone prace poszukiwawcze rud ołowiu). W 1563 r. erygowano cech murarzy i garbarzy, a w 1568 r. cech tkacki.
Kolejne przywileje nadał biskup Franciszek Krasiński w latach 1573-74 (na propinację piwa, palenie wódki i zwalniający z połowy olbory za prace górnicze na okres 3 lat). W 1581 r. było tu: „5 rzeźników, 3 kowali, 7 szewców, 3 krawców, 5 tkaczy, 5 sukienników, 9 piekarzy, 15 komorników, 1 duda, 3 hultai, 2 bednarzy, 2 kołodziei, 3 przekupniów, 3 koła zakupne, 1 koło stępne, 1 tracz, 1 folusz”. Kolejny biskup Piotr Myszkowski nadał w 1580 r. przywilej zwalniający poszukujących i prowadzących roboty górnicze na rok z olbory. W tamtych czasach istniało na tych terenach jeszcze kilkadziesiąt kopalń, w których pozyskiwano ok. 6 tys. cetnarów ołowiu. Jeszcze w wydanym w 1577 r. dziele „Polska” autorstwa Marcina Kromera znajdujemy Sławków w gronie najważniejszych ośrodków górniczych: „Nie brak także rud metali i minerałów, występujących w okolicach górskich, mianowicie ołowiu z domieszką srebra – pod Olkuszem, Sławkowem, Chrzanowem i Nową Górą, miastami województwa krakowskiego oraz na Śląsku”. Już jednak w 1551 r. Czech Adam Huls słał informacje do swego kraju, że tutejsze kopalnie są nieczynne (zapewne myślał o najbliższej okolicy miasta), a ołów pozyskuje się z hałd. Jak można przypuszczać wielu górników ze Sławkowa przeniosło się do Olkusza. Na upadku miasta gospodarczo skorzystał też Będzin, w którym bardzo się wówczas rozwinął handel. Mimo jednak pozyskiwania ołowiu tylko z hałd istniały tu w tym czasie jeszcze składy tego surowca. Z ostatniej woli pochodzącego ze Śląska Stanisława Borka (1474-1556), dziekana krakowskiego i królewskiego sekretarza (posłował m.in. do Rzymu na sobór, do arcyksięcia Ferdynanda i cesarza Karola V w Hiszpanii), człowieka wielce obrotnego w interesach, dowiadujemy się, że miał on takiż skład w Sławkowie (w 1555 r.) i w testamencie zapisał go ubogim. Nie dziwne więc, że ówcześni (choćby przedstawiciele wyższego duchowieństwa: Tomicki, Hozjusz, Gamrat, późniejszy prymas Łaski, kanclerz Kurozwęcki, słynny humanista Dantyszek) „jako mężowi obdarzonemu szczególniejszymi zaletami ducha, prawości i cnót” bardzo go cenili, a zaufaniem całkowitym obdarzała go nawet powściągliwa w szafowaniu tym uczuciem królowa Bona.
Ciekawostka. Najstarsza panorama. Bardzo cennym odkryciem dla Sławkowa (i Olkusza) było odnalezienie w 1994 r. przez panią Angelikę Marsch w hamburskiej bibliotece XVI wiecznych panoram miast polskich. Na jednej z tych panoram malarz umiejscowił aż trzy miasta: Sławków, Olkusz i Będzin. Nie znamy starszych panoram tych miast. Na podstawie wyglądu kaplicy zygmuntowskiej na Wawelu (jest i jego panorama) udało się ustalić czas powstania widoków – rok 1537. Ich autorem jest niemiecki malarz Matthias Gerunga (ok. 1500-1570), który na przełomie lat 1536-1537 towarzyszył palatynowi Ottheinrichowi zdążającemu do króla Zygmunta Starego po zaległe wiano swojej babki Jadwigi (patrz „Peregrynacja palatyna Ottheinricha”, Przegląd Olkuski”, 29 stycznia 2017 r.). Na panoramie Sławkowa (uwieczniony od wschodniej strony) widać na pierwszym planie kopcące dymarki, co ma świadczyć o górniczym rodowodzie miejscowości. Widzimy bryłę kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego i wieże mieszkalną zamku biskupiego. A pomiędzy nimi ciąg budynków. Można się już spotkać z informacją, że panoramę namalował sam Hans Durer, co nie jest prawdą. Zresztą wśród sygnowanych przez H.S. prac (m.in. dwa obrazy św. Hieronima, z których jeden znajduje się w Muz. Nar. w Krakowie) nie ma żadnej panoramy.
W II poł. XVI w. ze Sławkowa do Krakowa wożono miody i wosk. Przez samo miasto przechodził zaś eksport soli z Wieliczki na Śląsk.
Arcyksiążę w Sławkowie. W sierpniu 1587 r. dokonano w Warszawie dwóch oddzielnych elekcji. Popierająca kanclerza Jana Zamojskiegio szlachta obrała na króla szwedzkiego królewicza Zygmunta Wazę. Natomiast stronnicy rodziny Zborowskich na to wakujące wówczas „stanowisko” wybrali arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Na efekty tych decyzji nie trzeba było długo czekać. Wybuchła wówczas w Rzeczypospolitej krótka na szczęście wojna domowa. Kanclerz Zamoyski zajął Kraków, w którym zwyczajowo odbywały się koronacje królewskie. Tymczasem 10 października tegoż roku granicę Polski przekroczył na czele kilku tysięcy konnych i pieszych rycerzy oraz 16 dział Maksymilian, który zapewne czuł się już wówczas jak bohater mickiewiczowskiej bajki, co to był już w ogródku, już witał się z gąską. Arcyksiążę był przekonany, że wnet sięgnie po władzę nad Rzeczpospolitą, najpierw musiał jednak zawładnąć stolicą „swego” królestwa. Bez walki poddał mu się nie obwarowany Będzin, następnie Sławków. Bramy otworzył także Olkusz. Gorzej poszło mu pod Rabsztynem, gdzie dowodzona przez Kozaka Gabriela Hołubka załoga odmówiła poddania. Więcej o tej bohaterskiej postawie piszemy w tomie I. Wspomnijmy więc tylko, ze w tym czasie do Maksymiliana przybył z poselstwem podkomorzy lubelski Adam Gorajski, herbu Korczak (zm. ok. 1591). Gorajski był zagorzałym zwolennikiem Zygmunta Wazy, brał udział w zjeździe pod Wiślicą, gdzie pod wicią ogłaszającą pospolite ruszenie przeciwko Maksymilianowi złożył i swój podpis. Podjął się wówczas posłowaniu do arcyksięcia, by odwieść go od upierania się przy polskiej koronie. Maksymilian nie posłuchał Gorajskiego, a nawet uwięził posła wraz z towarzyszami w Sławkowie. Wnet Gorajskiego wypuszczono, ale ten znów zjawił się przed Maksymilianem z taką samą propozycją. Skutek jego działań był podobny. A Maksymilian musiał dopiero przegrać sromotnie pod Byczyną i wpaść w ręce Zamoyskiego, by wreszcie przeszła mu ochota na polski tron.
Z rejestru z 1580 r. dowiadujemy się, że mieszkało wtenczas w Sławkowie 602 ludzi. Zdaniem historyka F. Kiryka, jest to i tak zaniżona liczba (wedle niego na przełomie XVI i XVII w. liczył Sławków 250 rodzin). Interesy w Sławkowie, w głównie w handlu tutejszym ołowiem i galeną, robili ówcześni mieszczanie z Olkusza (m. in. Erazm Bank, Piotr Czarny), z Czeladzi i Tarnowskich Gór. W niespełna sto lat później, po potopie liczba mieszkańców miasta zmalała do ledwie 140 rodzin. Tliło się jeszcze wówczas nawet sławkowskie górnictwo.
W 1593 r. biskup krakowski, kardynał Jerzy Radziwiłł zatwierdził statut cechu kowali. W 1606 r. powstało zrzeszające najważniejszych z mieszczan bractwo literatów. W 1629 biskup Marcin Szyszkowski zrobił to samo ze statutem cechu rzeźników i zapewne sukienników
Około 1668 r. wójtostwo było w rękach pani Pieszczaszkowskiej. Z tego też roku mamy informację o strzeżonym przez stróża lesie miejskim zwanym „Zapowiedź”, długim na pół mili, z drzewostanem złożonym głównie z sosny i jodeł.
Ciekawostka. Prawdopodobnie już w 1412 r. handlowano w Sławkowie piwem z miejscowych browarów. Jednak poświadczona informacja o istnieniu tu plantacji chmielu pochodzi dopiero z lat 1645-1746. W należącym do zamku młynie produkowano słód. Młyn spłonął w 1660 r. ale staraniem biskupa Andrzeja Trzebickiego został odbudowany. Po jakimś czasie młyn znów uległ zniszczeniu. Od fundamentów odbudowano go po raz kolejny w 1746 r.
Królewska wizyta. W 1697 r., dokładnie 27 lipca, złożył „roboczą” wizytę w Sławkowie król August II Sas. Zmęczony „długim traktem y słotą całodniową zfatygowany y że wozy ieszcze niewszystkie pościągały” monarcha wraz z towarzyszącym mu wojskiem został w Sławkowie na kwaterze. W tutejszym kościele wziął udział w nabożeństwie, by po tej uczcie duchowej, poucztować przy stole. A wraz z nim „Jchmość Panowie Senatorowie”. W rytm wojskowej muzyki August II – jak przekazuje kronikarz: „w oczach naszych wziąwszy kubek srebrny, dość gruby, jedną ręką iak woskowy zgniótł”. Dla króla przywykłego na dworze saskim łamać podkowy była to pewnie li tylko rozgrzewka. Nie do końca była to wizyta robocza – August II zdążał wtedy z Tarnowskich Gór do Krakowa po podpisaniu jego elekcji przez szlachtę. Wśród towarzyszących mu możnych był m.in. flamandzkiego pochodzenia Jakub Henryk Flemming (1667-1728), najbliższych współpracownik Augusta II, jego minister, późniejszy koniuszy litewski. Flemming, po studiach w Holandii, służbę wojskową zaczął u boku Wilhelma Orańskiego od bezkrwawej angielskiej rewolucji 1688 r. Potem znalazł się w armii brandenburskiej i austriackiej, bijącej się z Francuzami w Belgii i we Włoszech (1690, 1693). Od 1693 r. był w armii saskiej, z którą brał udział w I kampanii tureckiej u boku Fryderyka Augusta I. Ponoć jego ówczesną protektorką była metresa Augusta hrabina Esterle. To pułkownik Flemming, osobisty adiutant Augusta, przybył do Polski walczyć o koronę dla niego i zdołał przeciągnąć na stronę Sasa zwolenników Jakuba Sobieskiego i armię (kosztowało to sporo pieniędzy). I to Flemming wiódł nowego króla Polski do naszego kraju i wygłosił mowę powitalną do nowych poddanych w Piekarach. Potem doszedł ambitny, śmiały i inteligentny Flemming do wielkiego bogactwa i zaszczytów (generał-feldmarszałek 1711, Kabinetts-Minister 1712), z czasem stał się prawdziwym mężem stanu, a zdaniem historyka Władysława Konopczyńskiego „był nawet lepszym Polakiem niż król polski”, ale to już inna bajka i w żaden sposób ze Sławkowem nie związana. Wróćmy więc do chwili, gdy monarcha ze świtą zdążał przez Sławków do Krakowa. Sam orszak jako komisarz z ramienia szlachty krakowskiej prowadził imć Jan Dembiński (zm. 1725), komornik graniczny woj. krakowskiego, popularny mówca sejmikowy, wówczas już zagorzały zwolennik Sasa (choć wcześniej optował za synem Jana III, Jakubem Sobieskim, co mu jednak łaskawie wybaczono). Dembiński odpowiadał za kwatery, wyżywienie, czyli także za przyjęcie i nocleg w Sławkowie. Nie robił jednak tego za darmo, bo król obiecał mu za fatygę 6 tys. zł. Obiecanki, cacanki, dostał tylko nie całe dwa, o czym żalił się jeszcze pisemnie w 1713 r. do kanclerza Szembeka. Mimo nie wywiązania się przez Augusta z obietnic, pozostał mu Dębiński wierny, i w ogóle całej familii Saskiej. Dlatego też podpisał w 1703 r. konfederację woj. krakowskiego skierowano przeciw Szwedom i udzielał się w tej sprawie. Gardłował wiele na sejmikach w Proszowicach. Zmarł w 1725 r., a w dwa lata po zgonie ukazały się jego „Różne mowy publiczne sejmikowe i sejmowe”.
W 1722 r. starostą sławkowskim był Antoni Kowalski, wójtem zaś Mikołaj Olszyński. Burmistrzem starosta ogłosił wówczas Franciszka Będkowskiego. Ledwie rok później na burmistrza obrano Jana Federowicza, Będkowski musiał się zadowolić zastępstwem. Z nadania biskupa Felicjana Szaniawskiego w 1730 r. wójtostwo sławkowskie dostał w dożywocie Michał Witkowski. Można powiedzieć, że zachowano tu zwyczaj dziedziczenia tego urzędu, bo Witkowski był żonaty z Ewą Korulską, córką poprzedniego wójta. Nie było to już jednak par excellence wójtostwo dziedziczne, bo zostało ono wykupione przez biskupów prawdopodobnie jeszcze przed szwedzkim potopem. W 1751 r. biskup Andrzej Załuski, zgodnie z wolą Witkowskiego, przekazał wójtostwo Wojciechowi Kozłowskiemu.
Na przełomie XVII i XVIII w. nad Przemszą działały dwie huty wodne przerabiające rudy wydobywane w okolicach Krążka i Tłukienki, a częściowo sprowadzane nawet z Olkusza.
Ciekawostka literacka. W 1752 r. w Sławkowie przyszedł na świat jako syn niezbyt majętnego szlachcica Michała (właściciela ledwie jednej wioski) i Anny z Rychłowskich Pius Kiciński, późniejszy dworzanin Stanisława Augusta Poniatowskiego, poseł na Sejm 4-letni, i wreszcie autor „Pamiętników swoich czasów”, niestety pozostających ciągle w rękopisie. Jak podaje W. Fijałkowska („Dzieje Olkusza i regionu olkuskiego”), pisano o nim, że: „odznaczał się szlachetnymi dążnościami i niepospolitą wymową”. Prześledźmy pokrótce jego życiową drogę. Nauki pobierał w słynnej, istniejącej do dziś szkole Nowodworskiego w Krakowie. Od 1776 r. był już przy królu, w jego gabinecie. Dzięki pracowitości wpadł w oko zwierzchnikom, pisarzom koronnym Jackowi Ogrodzkiemu i Adamowi Cieciszowskiemu. Jemu z kolei wpadła w oko Franciszka, bratanica Cieciszowskiego, córka podkomorzego liwskiego Ignacego. Z czasem zajął Kiciński miejsce Cieciszowkiego, choć na faktyczne zatwierdzenie szefa gabinetu musiał poczekać jeszcze kilka lat (do 1786 r.). Od 1784 r. jako komisarz zarządzał też królewskim skarbem. Porażony rozrzutnością króla zalecał oszczędniejsze gospodarowanie środkami. Król nie obraził się na Kicińskiego, a nawet zlecił mu opracowanie projektu zredukowania swego budżetu. Miał wtedy w ogóle dobry okres. Za zasługi otrzymał order Św. Stanisława. Nabył też dom „Orlemesowski” przy Rynku Starego Miasta, jedną z najpiękniejszych zresztą kamienic. Gdy w 1787 r. król wyjechał do Kaniowa, Kiciński odpowiadał za całą królewską korespondencję, także tę tajną. Gdy w 1788 r. został wybrany posłem ziemi liwskiej, widać z braku czasu, był zmuszony zrzec się funkcji komisarza Komisji Ekonomicznej JKMci. Tu mała ciekawostka. Prawdopodobnie to jego wpływom zawdzięczał „pracę” na dworze Józef Deszert (1760-1838), sekretarz królewski, który był krewniakiem i przyjacielem Kicińskiego. Przy tym był Deszert zwolennikiem stronnictwa patriotycznego, dla którego pisał szyfrowane raporty dające się odczytać po podstawieniu do formuły szyfru literowego nazwiska Wieniawski. I w tej sprawie trudno nie zobaczyć ręki Kicińskiego. W Sejmie Czteroletnim brał Pius bardzo energiczny udział i uważany był za dość radykalnego posła. Był sekretarzem sejmowym, a od 1791 r. członkiem deputacji do opracowania prawa o sejmikach. Uważał np., że w kwestii głosowania na sejmikach, ważniejszym od wykluczenia szlachty pozostającej na służbie prywatnej (by nie forsowała spraw swego pryncypała), było to, żeby te głosowania były tajne. Ten sam pomysł lansował również inny poseł, znany publicysta, notabene przyjaciel Kicińskiego, Maurycy Franciszek Karp. Ta reguła weszła do tzw. projektu Sołtyka. Jako członek Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji rządowej wniósł nasz bohater ogromne zasługi w ostateczny kształt Konstytucji 3 maja. Od 1792 r. Kiciński był kasztelanem połanieckim. Potem już było gorzej. Najpierw stracił oszczędności życia (1200 dukatów), które przepadły w wyniku krachu finansowego banku Piotra Potockiego. Na wieść o Konfederacji targowickiej wywiózł Kiciński rodzinę do Galicji. Do pracy przy królu powrócił w 1793 r. Gdy wybuchło powstanie kościuszkowskie, poparł je bez chwili wahania. Został wówczas członkiem Sądu Kryminalnego Księstwa Warszawskiego oraz komisarzem Komisji Porządkowej warszawskiej w Komisji Edukacji Narodowej. Po powstaniu wyjechał z Warszawy do Małopolski. Żył wówczas z niewielkiej dzierżawy i skromnej 15 dukatowej miesięcznej pensji wypłacanej przez króla jeszcze przez czas jakiś. W 1806 r. z racji tego, że był kasztelanem, dostał od cesarza Franciszka tytuł hrabiowski. Do Królestwa wrócił dopiero w 1817 r. Otrzymał wówczas tytuł senatora-kasztelana. W latach 1819-1827 był w Sądzie Najwyższej Instancji. Umarł 23 kwietnia 1828 r. i pochowany został w warszawskich katakumbach. Miał Kiciński sześcioro dzieci, pięć córek i syna. Krystyna została żoną nie byle kogo, bo samego Ignacego Potockiego. Ciekawym człowiekiem był jedyny syn Bruno Dionizy Kiciński, który po ukończeniu Theresianum w Wiedniu, wrócił do Warszawy, gdzie w 1821 r. założył najważniejsze pismo w tym mieście aż do II wojny światowej – „Kurier Warszawski”. Bruno Kiciński był też cenionym poetą i tłumaczem.
Inną ciekawą postacią, która przyszła na świat w Sławkowie w tym samym okresie, co Kiciński, był Hipolit Tymoteusz Symforian Kownacki, syn Franciszka, podstolego smoleńskiego, który dzierżawił klucz sławkowski w księstwie Siewierskim i Marcjanny z Piegowskich. Hipolit Kownacki żył w latach 1761-1854, ceniony jako tłumacz, wydawca starych kronik, członek warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Jest autorem napisanego na podstawie własnych doświadczeń z pracy w górnictwie dzieła „O starożytności kopalni kruszców, wytapianiu metalów, czyli robót górniczych w kluczy sławkowski…” (1791). Stawia go to dzieło w rzędzie pierwszych historyków górnictwa ziemi olkuskiej, jeszcze przed Hieronimem Łabędzkim i jego „Dziejami górnictwa”. Wyprzedził też Stanisława Staszica w jego pracach geologicznych. Osiągnął Kownacki w swym długim, ponad 90-letnim życiu wiele, znał największe osobistości w Polsce i Francji, aż trudno uwierzyć, że w młodości, jeszcze w czasach studiów na Akademii Krakowskiej zapadł na gruźlicę i medycy wróżyli mu szybkie zejście. Przerażony tą wizją młody, dwudziestoczteroletni człowiek, podzielił majątek, piątą część dał potrzebującej rodzinie, a sam udał się do Paryża, by w hulaszczym centrum ówczesnego świata kultury bawić się i zażywać żywota, a właściwie tych jego nędznych resztek, jakie mu zostawili lekarze. Bawił się, zgodnie z zasadą madame de Pompadoure, że „po nas choćby potop”. Bawiąc na dworze, kogóż wtedy nie poznał, wspomnijmy więc tylko Woltera (odwiedzał go w Ferney), J.J. Rousseau. To wtedy zakupił 57 tomowe dzieło Woltera „Oevres”, które podarował następnie Bibliotece Jagiellońskiej, do której czuł sentyment, gdyż w czasach studenckich porządkował tę bibliotekę. Czas płynął, a zdrowie Hipolita wciąż pozostawało wyśmienite. Wrócił więc do Sławkowa i zaraz rzucił się w wir odbudowy tutejszego górnictwa i hutnictwa, na co wydał 1 tys. dukatów. Wtedy też publikował swe dzieło, o którym wspominaliśmy wyżej. Wkrótce też wydał następne, „O górach” i „Gór związki i własności w powszechności a gór sławkowskich i olkuskich własności w szczególności”. W 1791 r. zmuszony był przenieść się do Warszawy, gdyż dobra sławkowskie przejęto wówczas na własność skarbu państwa. Poszedł więc niejako w ślady wspomnianego wcześniej Piusa Rogali Kicińskiego. Został wtenczas Kownacki dworzaninem prymasa Michała Poniatowskiego, a następnie asesorem w administracji generalnej dóbr kościelnych. Dobrze ustosunkowany i jako wybitny erudyta, uzyskał też od króla tytuł nadwornego szambelana, bywał też na słynnych obiadach czwartkowych, na których śmietanka intelektualna wraz z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim rozprawiała o ważnych dla kraju sprawach. W 1794 r., gdy zmarł książę prymas Poniatowski, przeszedł Kownacki na służbę Izabeli Branickiej. Nauczał też młodych Potockich, by w końcu zostać bibliotekarzem w Wilanowie. Wtedy to Stanisław Kostka Potocki wprowadził go do Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Było to o tyle istotne, że zajmował się Kownacki w swym życiu także historią. Jest autorem 20 artykułów w „Pamiętniku Warszawskim” by wspomnieć: „Sejm krakowski 1545 r.”, „Sejm piotrkowski 1547”, „Dzieje Księstwa mazowieckiego”. Warto też wiedzieć, że to on dokonał przekładu „Kroniki’ Galla Anonima i części Kroniki Jana Długosza. Na przełomie I i II dekady XIX w. sporo Kownacki podróżował. W latach 1808-09 był w Padwie i Florencji, w domach M. K. Ogińskiego i S. Czapskiego. W 1812 r. w Dreźnie. W następnym roku z polecenia swych mocodawców Potockich zajmował się sprowadzeniem do Polski zwłok ks. Józefa Poniatowskiego. Potem m.in. porządkował zbiory biblioteczne Potockich. Pod koniec życia, zwolniony z pracy w bibliotece, stał się bywalcem warszawskich kawiarni; szybko popadł w biedę. Po śmierci pochowany w Wilanowie.
W 1790 r. liczący ok. 1,5 tys. mieszkańców Sławków wraz z całym Księstwem Siewierskim został wcielony do Korony. Stał się miastem królewskim. Naddzierżawcą ekonomii sławkowskiej na przejętych przez skarb państwa dobrach biskupich został pochodzący z Minogi pod Skałą, Feliks Łubieński, minister w czasach Ks. Warszawskiego, który miał w Niemcach, wiosce między Sławkowem a Porąbką, zameczek myśliwski. Gdy upadła Rzeczypospolita rozpadowi uległ też klucz sławkowski.
Fot. 1. Pięciu świętobliwych duchownych krakowskich z XV w. Od lewej: Michał Giedroyć, Stanisław Kazimierczyk, Jan Kanty, Szymon z Lipnicy, Świętosław Milczący (z palcem na ustach).
Fot. 2. Maksymilian III Habsburg portret pędzla Justusa Sustermansa
Fot. 3. Pius Kiciński, źr. Internetowy Polski Słownik Biograficzny.
Fot. 4. Feliks Walezjusz Władysław Łubieński (ur. 22 listopada 1758 w Minodze k. Olkusza, zm. 2 października 1848 w Guzowie k. Żyrardowa, polski )działacz polityczny, prawnik, od 1798 r. hrabia pruski herbu Pomian, starosta nakielski, rotmistrz wojsk koronnych 1789-1792, członek Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji Rządowej.
Fot. 5. Rynek w Sławkowie, po prawej XVIII-wieczna austeria. Pocztówka z 1919 roku, wydawnictwo R. Brandysa w Strzemieszycach.
Zapewniam, że nie ma 1001 dań. Ale to bardzo dobre warzywo, uznawane na świecie. Lepsza więc taka nazwa niż pichac z czego sławkowianie z całej mocy się śmieją.
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,17366878,Pichac_a_Malopolska__Wyobrazacie_sobie_wakacje_w_Olkuszu_.html?disableRedirects=true
A także z tego, że Olkusz nie ma nawet rzeki z prawdziwego zdarzenia a tylko jakiś ciurek o nazwie Baba 😀
Ale na poważnie to Sławków lubi Olkusz jak tylko nie jest w tym samym województwie 😛 Dobrze nam się układa z Katowicami. Znacznie lepiej niż z Krakowem.
[quote name=”ja”]o chmielu napisano, ale skąd nazwa sławkowian bobrorzami ?[/quote]
podobno w sławkowie serwują 1001 dań z bobru. polecam bób kiszony.
a czy moze mi ktoś wyjaśnic dlaczego mieszkańcy sławkowa słyną z ogromnego skąpstwa?
o chmielu napisano, ale skąd nazwa sławkowian bobrorzami ?