Sikorka
W XV wieku był tu folwark. Seweryn Boner w swym „Opisie włości Pomorzańskich” z 1534 r. Sikorką nazywa wzgórze na północ od wzgórza Słowiki. W końcu XVIII w. osada należała do starostwa rabsztyńskiego (w wizytacji w Rabsztynie Ptaszyńskiego z 1783 r. czytamy: „Rabsztyn zamek pusty, pod którym dwór starościński i karczma pół mili Sikorka, zamykająca w sobie chałup 4 półćwierci mili od kościoła w odległości”).
Roku Pańskiego 1783 stały tu 4 chałupy. Z roku 1787 mamy informację o liczebności mieszkańców łącznie Sikorki i Parcz – 180 osób, w tym 14 Żydów, podległych kahałowi w Olkuszu. Zdecydowana większość tych osób mieszkała na Parczach, co potwierdza spis z 1789 r., kiedy na Sikorce, na 1 i ¼ łanu było 5 chałup o 1 gospodarzu. W następnym roku liczbę mieszkańców, już konkretnie Sikorki, wyliczono na 27 ludzi (13 mężczyzn i 14 kobiet).
W XIX w. Sikorka, wówczas wieś należąca do parafii Olkusz, była w gminie Rabsztyn. W 1827 r. było tu 6 dymów (domów) i 46 mieszkańców.
Na początku XX w. pod Sikorką swą pracownię rzeźbiarską miał Paweł Turbas z synem, to tu powstała m. in. rzeźba św. Rodziny z kaplicy św. Anny w olkuskim kościele i ołtarze dla kościoła w Bolesławiu.
Przed II wojną na Sikorce była też bursa dla zamiejscowych uczniów olkuskiego liceum.
W początkach II wojny światowej w dzielnicy tej Niemcy stworzyli getto, w którym zgromadzono ludność żydowską Olkusza i częściowo z Będzina. Tutejszych mieszkańców przesiedlono do centrum miasta. Teren getta nie był ogrodzony. Ostało się jeszcze kilka domów, w których mieszkali osadzeni w getcie (np. Miła 6).
Prócz resztek zabudowań folwarcznych (ciekawy budynek z cegły i kamienia przy ul. Kopernika, zwany domem Tarasina, o którym krążyły kiedyś niestworzone historie) niemal brak na Sikorce zabytkowej zabudowy. Jest tu murowana, 100-letnia kapliczka domkowa pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej (przy ul. Sikorka 23). Z zabytków przemysłowych warto wymienić widniejące na łąkach ślady szybów kopalni galeny i galmanu, które eksploatowane tu były od XV w. Od XVI w. złoża tutejsze osuszone były przez końcowe odcinki sztolni Pileckiej i Ponikowskiej (dwa świetliki sztolni Ponikowskiej dobrze widoczne są po południowej stronie ul. Miłej).
Skalskie
Źródłosłów nazwy Skalskie jest pochodzenia topograficznego: Skalskie czyli miejsce „na skale”.
W końcu XVIII w. Skalskie było wsią królewską podległą starostwu rabsztyńskiego. W 1787 r. liczyła 104 ludzi. Z roku 1789 mamy informację, że miała 2 i 3/8 łanu, 18 chałup o 1 gospodarzu, 97 ludzi, w tym 48 mężczyzn i 49 kobiet. W XIX w. należąca do parafii Olkusz wieś Skalskie wchodziła w skład gminy Rabsztyn. W 1827 r. było tu 18 domów i 124 mieszkańców. Rok 1843 zapisał się powstaniem tu szkoły elementarnej. Jeszcze w XIX wieku wieś włączona została do Olkusza. W wykazie z 1847 r., w którym wymienia się 19 gospodarstw włościańskich, w dziale „zabudowania rządowe” wzmiankowana jest „czatownia kozacka”. Jak pisze I. Cieślik w pracy „Olkuskie prawosławie” miał to być „jakiś posterunek pograniczników o przynajmniej kilkuosobowej załodze i – na co poniekąd wskazuje już sama nazwa nieruchomości – najprawdopodobniej zamieszkujące go osoby były wyznania prawosławnego.
Podczas kampanii wrześniowej zginęli pochodzący stąd: Jan Czarnota i Jan Swędzioł. W 1940 r. we Francji w walkach powietrznych z Niemcami zginął mieszkaniec Skalskiego pilot Stanisław Piątek.
W tej dzielnicy, wtedy jeszcze podolkuskiej wsi, urodził się i spędził młodość inżynier Antoni Kocjan (1902-1944). Był synem Michała i Franciszki z Żurawskim. Olkuskie Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego ukończył w 1923 r., choć wstąpił doń w roku jego powstania czyli 1916. Opóźnienie w zdaniu matury wynikało z faktu, że jako ochotnik wziął udział w wojnie z bolszewicką Rosją (1920 r.). Następnie ukończył Politechnikę Warszawską (razem z nim studiowali i współpracowali słynni później konstruktorzy i inżynierowie jak Żwirko, Rogalski, Drzewiecki). Rodzina Kocjana opowiada historię, jak młody Antoni uciekł z jeszcze młodszym bratem Bolkiem na studia do Warszawy, w co nie mógł uwierzyć ich ojciec, więc szukał chłopców na pobliskich polach. Podczas studiów zrobił kurs pilotażu. W 1929 r. Kocjan wraz z Franciszkiem Żwirko pobili rekord świata w wysokości lotu szybowcem (4004 m). Ponoć tęskniąc za Olkuszem często przelatywał nad swym rodzinnym miastem i Skalskiem – przy okazji zrzucając rodzicom listy. Antoni Kocjan to wybitny przedwojenny konstruktor szybowców i szef Warsztatów Szybowcowych (jego konstrukcji była: „Czajka”, „Czajka – kabinowa”, „Wrona”, „Komar”, „Sokół”, „Komar-bis”, „Sokół-bis”, „Orlik”, „Orlik Olimpijski” oraz w 1939 r. akrobacyjne motoszybowce „Bąk”, „Bąk-płatowiec” i wspólnie z Sz. Grzeszczykiem „Mewa”). O „Orliku” wybitny amerykański pilot i konstruktor Paul Schweizer powiedział na światowej wystawie lotniczej w Nowym Jorku (1939 r.), że „to najpiękniejszy ptak, jaki latał pod niebem amerykańskim, a talent Kocjana jeszcze niejednokrotnie oceni historia lotnictwa”. O licencje na te maszyny zabiegało wiele krajów, a Finlandia, Estonia, Bułgaria i Palestyna zaczęły produkcję. Aż do 1947 r. do zaprojektowanego przez Kocjana motoszybowca „Bąk” należał rekord świata w wysokości lotu (4595 m) i czasu trwania (5 godzin 24 minuty). We wrześniu 1939 r. Kocjan został ranny podczas bombardowania Lublina. Potem wpadł w wir pracy konspiracyjnej w ramach ZWZ; używał pseudonimów Antek-Bestia i Korona. W 1940 r. trafił do Oświęcimia, ale zdołano go po 10 miesiącach przenieść do pracującej dla Niemców fabryki. Po powrocie do kraju w lipcu 1941 r. kierował konspiracyjnym działem produkcji broni (w ZWZ). Wsławił się sprytem i swego rodzaju bezczelnością; potrafił części do broni i amunicji zamawiać w niemieckich fabrykach. Następnie został szefem referatu przemysłu lotniczego, jednej z komórek Oddziału Informacyjno-Wywiadowczego AK. To on wpadł na trop tajnej niemieckiej broni V-1. Do końca swych dni starał się zdobyć jak najwięcej informacji o niemieckich pociskach V-1 i rakietach V-2, za co otrzymał stopień oficerski. On to wysłał do Penemunde na wyspie Wolin, tajnej niemieckiej bazy dwóch wywiadowców, którzy w niemieckich mundurach mieli zbadać czym zajmuje się owa baza. Udało im się zdobyć plany wszystkich ważnych obiektów. Poinformowani o tym Alianci wysłali na Penemunde 600 ciężkich bombowców RAF, które w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r. zbombardowały niemiecką bazę (ocenia się, że opóźniło to prace nad tą bronią o pół roku). Komórce AK kierowanej przez Kocjana udało się także w 1944 r. zdobyć rakietę V-2, nad którą Niemcy prowadzili prace w miejscowości Blizno-Pustków (k. Mielca). Partyzanci zdołali zdobyć rakietę-niewypał, która spadła w okolicach Sarnak. W lipcu 1944 r. wysłano ją na dalsze badania do Londynu. To na długi czas powstrzymało rozwój tego typu broni przez nazistów. Istnieje teoria, że w Penemunde Niemcy pracowali również nad tajemnicą bomby atomowej. W związku z całą sprawą mówi się, że inż. Antoni Kocjan to „człowiek który wygrał wojnę”. Wygrał, ale jej nie przeżył. Wpadł przez przypadek, kiedy Niemcy podczas rewizji w jego zakładzie ślusarskim natknęli się niedomknięty właz, za którym była tajna drukarnia. Aresztowany przez Niemców wraz z żoną Elżbietą (z domu Zanussi) 2 czerwca 1944 r. tak sprytnie lawirował podczas przesłuchań, że udało mu się nawet za łapówkę doprowadzić do zwolnienia małżonki. AK czyniło starania, żeby i jego wykupić. Miał jednak pecha, bo rozpoznał go trzymany na Pawiaku zdekonspirowany pracownik działu produkcji broni (w innej wersji łączniczka). Przetrzymał kolejne wyjątkowo brutalne przesłuchania; nie wydał nikogo. Gdy Niemcy wezwali do niego lekarza, Zygmunta Śliwickiego, który też był członkiem ruchu oporu, skatowany Kocjan jęknął do niego: „Nie powiedziałem” – i padł na ziemię. Inżynier Antoni Kocjan zginał rozstrzelany wraz z 140 innymi więźniami na gruzach getta 13 sierpnia 1944 r. (w Warszawie trwało już wówczas powstanie), choć wedle innej wersji miał zginąć jeszcze w końcu lipca w celi Pawiaku. Nikt nie wie, gdzie go pochowano (młodszy brat Bolesław mieszkał po wojnie w Chicago, ale pochowany jest w rodzinnym grobie w Olkuszu). Winston Churchill napisał w listopadzie 1944 r.: „Brytyjscy ministrowie (…) wiedzą, z jakim bohaterstwem polskie siły zbrojne przyczyniły się do zwycięstwa zarówno w polu, jak i na odcinku równie niebezpiecznej pracy (konspiracyjnej), której wynikiem było m. in. dostarczenie w porę informacji o niemieckich przygotowaniach do użycia przeciwko Wlk. Brytanii broni V-1 i V-2”. Szkoda, że później Brytyjczycy o tym zapomnieli, czego przykładem może być przywłaszczenie sobie przez wywiad angielski sukcesu polskich inżynierów, którzy złamali tajemnicę niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma”. Ci, którzy znali Kocjana wspominali go jako człowieka bezgranicznie odważnego, tajemniczego, a jednocześnie nieśmiałego i ciągle zajętego. Do końca lat 90-tych przy ul. Jasnej 123 stała stara, kryta strzechą rodzinna chata Antoniego Kocjana, która liczyła sobie blisko 150 lat. Ostatnia tego typu chata w Olkuszu. Potem została rozebrana, a każda belka opisana i skatalogowana przez p. Zdzisława Filipskiego. Przez lata rozebrany zabytek leżał w magazynach i nie bardzo wiedziano, co z pamiątka po Kocjanie zrobić. Był pomysł przekazania chaty do parku etnograficznego w Wygiełzowie, ale skansen chyba nie był nią zainteresowany. W końcu chata Kocjana stanęła pod zamkiem w Rabsztynie, tyle, że z autentycznego zabytku pozostało niewiele oryginalnych elementów, może kilkanaście procent (polska sztuka konserwatorska pozwala na takie rekonstrukcje). W zrekonstruowanym obiekcie utworzono muzeum poświęcone Antoniemu Kocjanowi.
W ogrodzie dawnego obejścia Kocjanów stoi za to do dziś śnieżnobiała rzeźba Matki Boskiej, którą przysłał rodzicom Antoni Kocjan.
Przypomnijmy, bo rzadko się o tym pamięta, że także z ziemi olkuskiej (dokładnie ze Sławniowa, gmina Pilica) pochodził Ryszard Bartel (1897-1982), konstruktor pierwszych polskich samolotów produkowanych seryjnie (szkolny BM -4 z 1927 r.). W latach 1932-37 był szefem wydziału przygotowania produkcji w wytwórni Państwowych Zakładów Lotniczych w Warszawie, gdzie budowano słynne „Karasie” i bombowce „Łoś”. Potem m.in. dyrektorował zakładom w Lublinie gdzie produkowano: bombowce LWS – 4 „Żubr”, obserwacyjne „Czaple” i „Mewy”. Po wojnie socjalistyczna ojczyzna zrezygnowała z jego wykorzystania jego talentu odsuwając go od lotnictwa. Pisaliśmy o tym człowieku na łamach PO w zeszłym roku.
W KL Auschwitz zginęli pochodzący ze Skalskiego: Józef Swędzioł i Stanisław Swędzioł (obaj w 1942).
Skalskiego sięgał obszar getta, w którym Niemcy zgromadzili na początku okupacji ludność Żydowską z Olkusza, a także m.in. z Będzina. Getto nie było ogrodzone. W czerwcu 1942 r. Żydzi zostali wywiezieni do komór gazowych KL Auschwitz-Birkenau.
Zabytki
Przy ul. Jasnej (powyżej uliczki łączącej Jasną z ul. Nowowiejską) znajduje się zabytkowa kolumna z krzyżem, prawdopodobnie z XVIII w. Zbudowana najprawdopodobniej ze zlepieńca parczewskiego, jest być może pozostałością po którymś z olkuskich kościołów (czyżby kościółka pw. św. Urszuli i 10 tysięcy Dziewic, który stał na Parczach?). Przez wiele lat w ścianie stodoły (ul. Jasna nr 143, tuż przy czerwonym Szlaku Orlich Gniazd) podziwiać można było dużych rozmiarów amonit; kilka lat temu został on jednak wykuty. Zachowało się jeszcze kilka drewnianych i murowanych starych domów (ul. Jasna nr 81, 91, 97 i inne). Ślady działalności górniczej (od XV w.).
Słowiki
Pierwsza wzmianka, ale bez nazwy, pochodzi z końca XV wieku.
Wzmiankowane są też Słowiki w pochodzącym z 1534 r. „Opisie włości Pomorzańskich” Seweryna Bonera: „Idzie z Parczewskiego gruntu (tytułowa granica włości – dop. O.D.) pośrodkiem góry y zowią Słowikiem pod wschód słońca zimnego y są tam dwa szyby zbite poniżej Słowika które szyby budowali ludzie z Gwarkami którzy byli z Duchowic jeszcze za pogaństwa”. Na północ od opisywanego wzgórza Słowik umieszcza Boner wzgórze Sikorka. Wspomina też o folwarku „Warfer”.
Ciekawostka. Zachodnią część Słowików, obok ulicy Nowowiejskiej, miejscowi zwą Katowskim. Czyżby była to ongiś włość należąca do olkuskiego kata?
W 1715 r. folwark Słowiki z dworkiem wydzierżawiono szlacheckiemu małżeństwu Zygmuntowi i Rozalii Jankowskim. Po nich dzierżył je podżupek, właściciel hut i dostawca srebra Andrzej Szafałkowicz. Folwark Słowiki należał w XIX w. do dóbr Parcze Górne.
Obecnie Słowiki to tereny osiedla mieszkaniowego noszącego tę samą nazwę. Przez wiele lat – staraniem pierwszego proboszcza ks. Henryka Januchty – budowano tu kościół p. w. Chrystusa Dobrego Pasterza (parafia istnieje od 1 czerwca 1990 r). Wmurowanie kamienia węgielnego miało miejsce 1 czerwca 1995 r. Wystrój wnętrza, z charakterystycznym płaskorzeźbami, zaprojektował znany rzeźbiarz, profesor zwyczajny krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Wincenty Kućma.
Przez wiele lat charakterystycznym elementem bloków na Słowikach były niebieskie dachy, od których osiedle zyskało sympatyczną nazwę Smerfy. Historia wyboru tego koloru na kolor dachów jest prozaiczna; gdy osiedle powstawało, w latach 80-tych, panował w Polsce system gospodarczy, wiecznego niedoboru, po prostu: wszystkiego brakowało. Jedyny kolor farby, jaki budowniczowie osiedla mogli kupić, to właśnie błękit przypominający odcień, w jakim pomalowane są postacie ze słynnej belgijskiej kreskówki. Niebieskie dachy się przyjęły, a nawet spodobały (swego czasu osiedle odwiedził ambasador USA, który zainteresował się nim widząc Smerfy z drogi krajowej). Dodajmy, że samo osiedle wybudowane zostało dla pracowników Koksowni „Przyjaźń”, stanowiącej część Kombinatu Metalurgicznego Huty Katowice; w dużym stopniu była to ludność napływowa. Niedawno jednak w większości zostały już przemalowane na granatowo. Swego czasu krążyła tez po Olkuszu plotka, że Słowiki (Smerfy) mają kształt pentagramu, co jednak nie jest prawdą.
Fot. 1. Bazylika widziana z Sikorki.
Fot. 2. Wzgórze Sikorka widziane z Podgrabia.
Fot. 3. Figura Madonny we wnęce domu na Sikorce który niedawno został rozebrany.
Fot. 4.Sikorka, dom Tarasinów
Fot. 5. Skalskie, kapliczka (zdjęcie z 2008 roku).
Fot. 6. Okazałe kasztanowce przy ulicy Jasnej
Fot. 7. Zrekonstruowana chata Kocjana, kiedyś stała przy ul. Jasnej, dziś pod zamkiem w Rabsztynie.
Fot. 8. Skalskie, kolumna z XVIII wieku.
Fot. 9. Smerfy widziane z Podgrabia.
Fot. 10. Kościół pod wezwaniem Chrystusa Dobrego Pasterza.
A tymczasem na Osiedlu Młodych znów nie będzie ciepłej wody przez dwa tygodnie – to jakaś parodia. Czy ktoś się orientuje czy w każdym mieście na każdym osiedlu gdzie jest woda z sieci są coroczne dwu/trzytygodniowe przestoje?
Czy ul. Cegielniana też należy do Sikorki?
Drogi autorze, Getto znajdowało się również przy ul. Cegielnianej skąd przesiedlono moich dziadków na ul. Bożniczą.
Proszę o wnikliwe tratowanie swojej profesji. Historia, wbrew poczynaniom obecnej władzy to fakty, których nie należy prostować według własnego uznania.
Dlaczego autor nie postarał się o teraźniejsze zdjęcie kościoła Dobrego Pasterza?
Jak dobrze pamiętam dachy na Słowikach nie były malowane podczas budowy. Blacha miała kolor niebieski od początku. Oczywiście były odnawianie wielokrotnie i wtedy używano niebieskiej farby. Mogę się oczywiście mylić.
– Getto w Olkuszu nie zostało przez Niemców utworzone na początku wojny, lecz dopiero we wrześniu 1941 roku.
– Antoni Kocjan nie posiadał dyplomu inżyniera.
– Nie używał pseudonimu „Antek-Bestia”, lecz jedynie koledzy tak go nazywali.
– Został zwolniony z KL Auschwitz 22 maja 1941 roku, a nie przeniesiony z tego obozu do pracującej dla Niemców fabryki.
– Alianci wysłali celem zbombardowania Peenemünde nie 600, lecz 598 bombowców.
– W tekście autor napisał Penemunde, prawidłowo powinno być Peenemünde.
Antoni Kocjan rozpoczął, lecz nie ukończył studiów na Politechnice Warszawskiej.