Wtorek, 1 września, samo południe. Gwar na olkuskich ulicach przecina ostry dźwięk syreny i bicie dzwonów z kościelnej wieży. Zapewne podobnie było 70 lat temu. Wtedy jednak nikt nie robił nadall spokojnie zakupów, ani nie relaksował się w barze na Rynku. Dla olkuszan oznaczało to koniec spokojnego życia, strach, rozłąkę, tułaczkę, widmo śmierci… Co syreny oznaczają dzisiaj? U jednych przywołują trudne wspomnienia – ukrywanie przed hitlerowcami, ostatnie dni z najbliższymi, ucieczki z transportów, bombowce nad miastem. Dla innych to powód do… żartów. Podczas gdy młodzież ze sztandarami swoich szkół oddawała hołd ofiarom wojny, bardziej rozrywkowi rówieśnicy siedzieli przy barowych stolikach. – Co to za rocznica? Może bitwy pod Grunwaldem? – kpili, sącząc piwo.

Pamiętam lata, kiedy obchody rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej były niemal całkowicie zapomniane. Ograniczały się do odśpiewania hymnu i złożenia kwiatów przez władze miasta, powiatu, kombatantów, strażaków, czasem jakąś organizację polityczną. Obok pomnika stawały wtedy dwa,trzy poczty sztandarowe. Coś się jednak zmieniło. I tegoroczne obchody – szczególne, bo 70. rocznicy wybuchu wojny, miały charakter dużo bardziej uroczysty, choć skromny. Na rynku długi szpaler młodzieży ze sztandarami, reprezentacje kombatantów, policjantów, strażaków… Hymn i Rota, które wywoływały ciarki na plecach, kiedy patrzyło się na twarze kombatantów, ludzi, którzy doskonale pamiętają tamte czasy, a niejednokrotnie sami walczyli o wolność. Wielu z nich co roku przychodzi na Rynek, bo tamtych wydarzeń nie można zapomnieć. Podczas gdy reprezentanci kombatanckich związków składają wieńce ku pamięci ofiar wojny, oni stoją gdzieś z boku, w cieniu, tak jakby się bali być bohaterami tych uroczystości.
– Dziś dźwięk syren i kościelnych dzwonów, tak samo jak 70 lat temu, zagłusza uliczny gwar, odrywa myśli od zwykłych, codziennych zajęć. Inaczej niż 70 lat temu, dziś nie każe nam już z niepokojem spoglądać w niebo, w pośpiechu szukać schronienia przed siejącymi śmierć i zniszczenie bombami, chwytać za oręż w obronie Ojczyzny, najbliższych, rodzinnego domu. Wielu spośród nas, tu obecnych, nie jest w stanie w pełni zrozumieć, jakie uczucia 70 lat temu rodziły w sercach i umysłach olkuszan dźwięki syren i kościelnych dzwonów, kiedy nie miały, tak jak dziś, symbolicznego znaczenia, lecz były złowieszczymi zwiastunami najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojny. Są jednak wśród nas i ci, którzy znają i pamiętają te uczucia  – mówił podczas uroczystości burmistrz Dariusz Rzepka. Jedną z takich osób był Leopold Florek, który zamieszkał w Olkuszu trzy lata przed wojną. W chwili gdy wybuchła, miał 18 lat. Dziś narzeka na pamięć. Wydarzenia, nazwiska, ludzie – wszystko powoli się zaciera. Jednak pamięta dobrze, jak uciekali z rodzicami na tereny Ukrainy, skąd pochodziła jego matka. – Uciekaliśmy w lutym, pół roku później wróciłem. Powstała wtedy organizacja i walczyliśmy – wspomina. Na jego ramieniu widnieje biało-czerwona opaska AK. Był porucznikiem. Nie był ranny. Jak mówi – miał szczęście. O tym szczęściu wspomina częściej – na przykład opowiadając o tym, jak w wodzie ukrywał się wraz z kolegami przed hitlerowcami. – To był początek grudnia. Całe szczęście, żeśmy się tam skryli. Niemcy byli z psami, ale tam było ptactwo i nas nie znalazły. Siedzieliśmy w wodzie kilka godzin. Potem ledwo mogliśmy się ruszać, całe ciało było zdrętwiałe. Tego szczęścia nie mieli już jego rodzice, dwie siostry i trzech braci. – Wszyscy polegli. Ojca wywieźli do Niemiec i tam go zamordowali – wspomina pan Leopold.
Takim ludziom, jak pan Leopold, poświęcona jest pierwsza część filmu dokumentalnego „Ocalić od zapomnienia”, który mówi o losach olkuszan w tamtych okrutnych czasach. Film przygotowali: historyk Jacek Sypień oraz Adam Sowula i Jarosław Medyński. Oparli się na rozmowach ze świadkami wydarzeń sprzed blisko 70. lat. Jak twierdzą, chodziło przede wszystkim o to, by utrwalić wspomnienia tych ludzi, gdyż z roku na rok jest ich coraz mniej. Wypowiedzi nagrane na taśmach zajęły ok. 20 godzin. Film sięga aż do okresu 20-lecia międzywojennego i mówi o tym, jaki był Olkusz przed wybuchem wojny. Potem wspominane są początki okupacji, czas likwidacji polskich podręczników i wywozu młodzieży na przymusowe roboty do Niemiec.
Film po raz pierwszy zaprezentowano trzy lata temu, a we wtorek ponownie wyświetlono w w Centrum kultury. W spotkaniu wzięli udział kombatanci i młodzież – głównie ze szkolnych kółek historycznych. Uczniowie byli wyraźnie zainteresowani. – W podręcznikach szkolnych można znaleźć opisy działań wojennych, ale w skali całego kraju. Trudno znaleźć relacje, jak pierwsze dni wojny i okupacja wyglądały w Olkuszu. Relacje naocznych świadków są najcenniejsze – podkreśla historyk Jacek Sypień.  Dzięki takim relacjom młodzież może zrozumieć, jakie ma szczęście, żyjąc w czasach pokoju. Ale wciąż jeszcze świadomość ta jest za mała. Wielu młodych ludzi nie potrafi docenić tego, co zrobili dla nich ci, którzy we wtorek składali wieńce pod pomnikiem Ofiar wojny. I kiedy burmistrz Dariusz Rzepka składał kombatantom najwyższe wyrazy uznania i wdzięczności, a tym, którzy nie doczekali tych chwil, poległym i pomordowanym, oddawał hołd – bar na płycie rynku tętnił życiem i muzyką. Młodzież zajęta piwem i ożywionymi dyskusjami nie zauważyła nawet, że z głośników na Rynku dobiega hymn Polski. – Nie słyszeliśmy, bo tu gra muzyka – tłumaczyli się, zapytani o to, dlaczego nie wstali. – To rocznica bitwy pod Grunwaldem? – Rzucił jeden z wyrostków, w odpowiedzi na pytanie co to za uroczystość. Był wyjątkowo zadowolony, że tak zabłysnął dowcipem…

70 lat temu też wyły syreny...
Wtorek, 1 września, samo południe. Gwar na olkuskich ulicach przecina ostry dźwięk syreny i bicie dzwonów z kościelnej wieży. Zapewne podobnie było 70 lat temu. Wtedy jednak nikt nie robił nadal spokojnie zakupów, ani nie relaksował się w barze na Rynku. Dla olkuszan oznaczało to koniec spokojnego życia, strach, rozłąkę, tułaczkę, widmo śmierci... Co syreny oznaczają dzisiaj? U jednych przywołują trudne wspomnienia - ukrywanie przed hitlerowcami, ostatnie dni z najbliższymi, ucieczki z transportów, bombowce nad miastem. Dla innych to powód do... żartów. Podczas gdy młodzież ze sztandarami swoich szkół oddawała hołd ofiarom wojny, bardziej rozrywkowi rówieśnicy siedzieli przy barowych stolikach. - Co to za rocznica? Może bitwy pod Grunwaldem? - kpili sącząc piwo.
Pamiętam lata, kiedy obchody rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej były niemal całkowicie zapomniane. Ograniczały się do odśpiewania hymnu i złożenia kwiatów przez władze miasta, powiatu, kombatantów, strażaków, czasem jakąś organizację polityczną. Obok pomnika stawały wtedy dwa-trzy poczty sztandarowe. Coś się jednak zmieniło. I tegoroczne obchody szczególne, bo 70-rocznicy wybuchu wojny miały charakter dużo bardziej uroczysty, choć skromny. Na rynku długi szpaler młodzieży ze sztandarami, reprezentacje kombatantów, policjantów, strażaków... Hymn i Rota, które wywoływały ciarki, kiedy patrzyło się na twarze kombatantów, ludzi, którzy doskonale pamiętają tamte czasy, a niejednokrotnie sami walczyli o wolność. Wielu z nich co roku przychodzi na Rynek co roku, bo tamtych wydarzeń nie można zapomnieć. Podczas gdy reprezentanci kombatanckich związków składają wieńce ku pamięci ofiar wojny, oni stoją gdzież boku, w cieniu, tak jakby byli tylko widzami, a nie bohaterami tych uroczystości.
- Dziś dźwięk syren i kościelnych dzwonów, tak samo jak 70 lat temu, zagłusza uliczny gwar, odrywa myśli od zwykłych, codziennych zajęć. Inaczej niż 70 lat temu, dziś nie każe nam już z niepokojem spoglądać w niebo, w pośpiechu szukać schronienia przed siejącymi śmierć i zniszczenie bombami, chwytać za oręż w obronie Ojczyzny, najbliższych, rodzinnego domu. Wielu spośród nas, tu obecnych, nie jest w stanie w pełni zrozumieć, jakie uczucia 70 lat temu rodziły w sercach i umysłach Olkuszan dźwięki syren i kościelnych dzwonów, kiedy nie miały tak jak dziś symbolicznego znaczenia, lecz były złowieszczymi zwiastunami najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojny. Są jednak wśród nas i ci, którzy znają i pamiętają te uczucia – mówił podczas uroczystości burmistrz Dariusz Rzepka. Jedną z takich osób był Leopold Florek, który zamieszkał w Olkuszu trzy lata wojną. W chwili gdy wybuchła, miał 18 lat. Dziś narzeka na pamięć. Wydarzenia, nazwiska, ludzie - wszystko powoli się zaciera. Jednak pamięta dobrze jak uciekali z rodzicami na tereny Ukraińskie skąd pochodziła jego matka. - Uciekaliśmy w lutym, pół roku później wróciłem. Powstała wtedy organizacja i walczyliśmy - wspomina. Na ramieniu widnieje biało-czerwona opaska AK. Był porucznikiem. Nie był ranny. Jak mówi - miał szczęście. o tym szczęściu wspomina częściej - na przykład opowiadając o tym, jak w wodzie ukrywał się wraz z kolegami przed hitlerowcami. - To był początek grudnia. Całe szczęście żeśmy się tam skryli. Niemcy byli z psami, ale tam było ptactwo i nas nie znalazły. Siedzieliśmy w wodzie kilka godzin. Potem ledwo mogliśmy się ruszać, cale ciało było zdrętwiałe. Tego szczęścia nie mieli już jego rodzice, dwie siostry i trzech braci. - Wszyscy polegli. Ojca wywieźli do Niemiec i tam go zamordowali - wspomina pan Leopold.
Takim ludziom jak pan Leopold poświęcona jest pierwsza część filmu dokumentalnego "Ocalić od zapomnienia", który mówi o losach olkuszan w tamtych okrutnych czasach. Film przygotowali historyk Jacek Sypień oraz Adam Sowula i Jarosław Medyński. Oparli się na rozmowach ze świadkami wydarzeń sprzed blisko 70 lat. Jak twierdzą, chodziło przede wszystkim o to, by utrwalić wspomnienia tych ludzi, gdyż z roku na rok jest ich coraz mniej. Wypowiedzi nagrane na taśmach zajęły ok. 20 godzin. Film sięga aż do okresu 20-lecia międzywojennego i mówi o tym, jaki był Olkusz przed wybuchem wojny. Potem wspominane są początki okupacji, czas likwidacji polskich podręczników i wywozu młodzieży na przymusowe roboty do Niemiec.
Film po raz pierwszy zaprezentowano trzy lata temu, a we wtorek ponownie wyświetlono w w Centrum kultury. W spotkaniu wzięli udział kombatanci i młodzież - głównie z ze szkolnych kółek historycznych. Uczniowie byli wyraźnie zainteresowani. - W podręcznikach szkolnych można znaleźć opisy działań wojennych, ale w skali całego kraju. Trudno znaleźć relacje, jak pierwsze dni wojny i okupacja wyglądały w Olkuszu. Relacje naocznych świadków są najcenniejsze - podkreśla historyk, Jacek Sypień. Dzięki takim relacjom młodzież może zrozumieć, jakie ma szczęście, żyjąc w czasach pokoju. Ale wciąż jeszcze świadomość ta jest za mała. Wielu młodych ludzi nie potrafi docenić tego, co zrobili dla nich samych ci, którzy we wtorek składali wieńce pod pomnikiem ofiar wojny. I kiedy burmistrz Dariusz Rzepka składał kombatantom najwyższe wyrazy uznania i wdzięczności, tym, którzy nie doczekali tych chwil, poległym i pomordowanym, oddawał hołd - bar na płycie rynku tętnił życiem i muzyką. Młodzież zajęta piwem i ożywionymi dyskusjami nie zauważyła nawet, że z głośników na Rynku dobiega hymn Polski. - Nie słyszeliśmy, bo tu gra muzyka - tłumaczyli się zapytani o to, dlaczego nie wstali. - To rocznica bitwy pod Grunwaldem? - Rzucił jeden z wyrostków, w odpowiedzi na pytanie co to za uroczystość. Był wyjątkowo zadowolony, że tak zabłysnął dowcipem...



0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
koko-Xd
koko-Xd
13 lat temu

Shakira chce mieć dzieci bachory jedne wyrzucić je w kiblu 😉 😉 😉 😉 😉 😉

Wampir
Wampir
13 lat temu

Czy ktoś wie jak można zainstalować grę TheSims3 bo ja chciałabym mieć tą grę 🙁 😥 🙁

dupa
dupa
14 lat temu

trzeba było jeszcze do sroca na rynku iść i zapytać czemu srał w tym czasie ktoś gdy grali hymn no skandal skandal 😛

Dominika
Dominika
14 lat temu

Po przeczytaniu tego artykułu poczułam się urażona. Tak się składa, że pracuję w barze na Rynku, w arence. Tego dnia akurat byłm w pracy. Kiedy był hymn, wstałam, nie podawaliśmy nikomu piwa. A i muzylka była wyłączona około 5 minut przed południem, a grać zaczęliśmy kiedy wszysetki poczty sztandarowe się rozeszły. no to tyle.

OL
OL
14 lat temu

😡 :zzz 😛 😀 😆 🙂 😉 8) 😐 😳 🙁 😥 😕 😮 😛 🙄 :sigh:

inteligent
inteligent
14 lat temu

no i czego burmistrz udaje, że on niewinny? bezczeszczenie hymnu narodowego w obecności tylu gości i lokalnych decydentów, tuż pod nosem straży miejskiej, a on nie wie jak to się stało i zwala winę na wychowanie młodzieży. No to może niech pomyśli o zabezpieczeniu imprezy przed jej rozpoczęciem albo zorganizuje ją w innym miejscu!!! 1 września na rynku albo nie powinno być obchodów albo knajpa powinna być zamknięta. Aby oddać należytą cześć i hołd pamięci tamtych dni i ludzi należy odpowiednio wcześnie zaplanować taką imprezę. Tak samo jak inne imprezy masowe. I już. Nic więcej