przeboj wolbrom

Wolbromianie tegoroczne rozgrywki zaczęli od efektownego zwycięstwa 5:3 w Zakopanem nad beniaminkiem z Poronina. Dwa kolejne występy nie były już tak dobre, dość napisać, że zespół Macieja Antkiewicza w meczach przeciwko Popradowi i Łysicy zdobył raptem punkt, nie strzelając choćby bramki. Dlatego też z hurraoptymizmu przy Leśnej pozostała jedynie rzeczywistość i to trudna rzeczywistość, bo nikt przecież punktów nie odda za darmo.

 

Tydzień temu w Wolbromiu dwa punkty zostawili piłkarze z Muszyny. Bramki nie padły, a spotkanie przypominało bokserską wymianę ciosów. Remis był najsprawiedliwszym wynikiem, bowiem obie ekipy na murawie pozostawiły dużo zdrowia. W weekend miało być już inaczej. Przebój miał wspiąć się na wyżyny i dać radość swoim fanom. Rywal nie należał jednak do najłatwiejszych, w końcu bodzentynianie niemal do samego końca poprzednich rozgrywek walczyli o promocję do II ligi. I choć ich start w sezonie 2013/2014 nie powalał na kolana, to jednak ciężko w tych zawodach wskazać było faworyta.

Przebój zaczął kiepsko, od kilku strat i i indywidualnych błędów. Tylko nieskuteczności Łysicy, gospodarze mogą zawdzięczać, że nie przegrywali już w pierwszych minutach, a okazje przyjezdni mieli wyborne, jak choćby Gregorski czy Kalista. Co się odwlecze… to i tak wpadnie. W 17. minucie z prawej strony boiska, idealnie piłkę do wbiegającego Anduły zagrał Kalista, więc temu pierwszemu pozostało tylko celnie przymierzyć. Dopiero po stracie gola miejscowi się przebudzili – Piszczek uderzył zbyt lekko, a Majcherczyk za długo zwlekał z decyzją. Zdecydowanie lepiej wolbromianie zagrali po zmianie stron, ale ciągle fortuna im nie sprzyjała. Oko w oko ze Ścisłowiczem stanął przecież Sawczuk, jednak skrzydłowy przegrał ten pojedynek z golkiperem gości. Jeszcze większe rozgoryczenie towarzyszyło trenerowi Antkiewiczowi po sytuacji z Piszczkiem, kiedy to sędziowie zdobytego przez niego gola anulowali orzekając, że napastnik Przeboju w tej akurat sytuacji pomógł sobie ręką. – Dla mnie ta decyzja arbitra jest bardzo zagadkowa i niezrozumiała. W moim odczuciu trafienie było jak najbardziej prawidłowe, więc i należał nam się remis – oceniał po meczu opiekun miejscowej jedenastki. Wyrównaniem „pachniało” również po strzale Wsóła, ale i tym razem zabrakło centymetrów. Piłka zamiast trafić do siatki, zatrzymała się jedynie na słupku. – Przegraliśmy trochę na własne życzenie. Naszą zmorą już w drugim kolejnym spotkaniu jest brak skuteczności – dodaje Maciej Antkiewicz. Co zrozumiałe, zupełnie w innym nastroju po ostatnim gwizdku był trener Łysicy Bogdan Dąbrowski. – Z wyniku jestem zadowolony, z gry już nieco mniej. W szczególności po przerwie prezentowaliśmy się bardzo przeciętnie, więc i do końca musieliśmy drżeć o wynik. Na szczęście wszystko dobre, co dobrze się kończy – przyznaje szkoleniowiec.

Widać, że zespół Przeboju jest w przebudowie. W ostatnim czasie klubowa kadra zmieniła się nie do poznania. Wydaje się, że na chwilę obecną, drużynie z ul. Leśnej brakuje lidera z prawdziwego zdarzenia, który w trudnych momentach potrafiłby wziąć ciężar odpowiedzialności za grę na swoje barki. Pewnie jeszcze sporo czasu upłynie, gdy w Wolbromiu pojawi się zawodnik pokroju Sławomira Dudy. Przed rokiem pomocnik pochodzący z Olkusza skorzystał z szansy, jaka otworzyła się przed nim w momencie, kiedy to po rozgrywającego urodzonego w 1989r. zgłosił się I-ligowy GKS Katowice. Przypomnijmy, że Duda w swoim ligowym debiucie zapewnił „Gieksie” trzy punkty w Łodzi, a później właściwie to od jego osoby w Katowicach rozpoczynało się ustalanie wyjściowego składu. Sławek całej piłkarskiej Polsce pokazał się również ostatnio, w meczu Pucharu Polski przeciwko Podbeskidziu Bielsko – Biała. Gol zdobyty z rzutu karnego natchnął jego kolegów do jeszcze lepszej gry i w dogrywce do I-ligowiec kosztem zespołu z Ekstraklasy awansował do dalszej fazy tych prestiżowych rozgrywek.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze